...
EGZYSTENCJA DOSKWIERAJĄCA
Na świat przychodzimy nadzy,
z pustymi rękami i krzykiem przerażenia,
choć ofiarowane są nam właśnie
wszystkie bogactwa tego świata.
Rzuceni w ocean życia,
miotani sztormami i burzami
z przerwami ciszy i pracowitej zapobiegliwości,
dzielimy się w końcu
na chłodnych obserwatorów
i tych, co czują sercem.
Ci pierwsi maja życie za komedię;
tragedią jest ono dla drugich.
Jedni bronią egoistycznych błędów,
które kochają,
inni usiłują przecierpieć to,
czego zmienić nie mogą.
Nieliczni mają szczęście,
ale z reguły z nikim go nie dzielą,
żeby je pomnożyć.
Natomiast każdy uważa,
że ma dosyć rozumu,
co wskazuje, że jest on
sprawiedliwie rozdzielony.
Jeszcze jedna ułuda egocentryzmu,
bo rozum z rozsądkiem to rzecz,
której każdy potrzebuje,
mało kto posiada,
a nikt nie wie, że mu brakuje.
Jednym zdaniem: Ziemia na pewno
nie jest stworzona dla aniołów.
Aż dziw bierze, że mimo to,
gromadzimy dobra materialne
i klejnoty wiedzy,
które służą zarówno naszemu
rozwojowi jak i demoralizacji,
choć w wymiarze indywidualnym
w końcu do niczego
nie są potrzebne, kiedy…
w oczy zajrzy niedołężna starość.
To również ułuda dla Jaźni,
toteż odchodzimy w samotności,
z pustymi rękami,
i ze strachem nieznanego.
Tylko duch brzemienny
w doświadczenia dobre i złe
dorzuca grosz do skarbca
kosmicznej świadomości.
(W wierszu wykorzystałem nieco zmienione sentencje: B. Franklina, A. Schweitzera, Seneki i J. Swifta)
Autor: Piotr Stanisław Issel