JustPaste.it

„Polacy” się „dzielą”.

Dzielenie Polaków uważane jest za coś złego, przynajmniej od czasów Edwarda Gierka, który proklamował „jedność moralno-polityczną narodu

Dzielenie Polaków uważane jest za coś złego, przynajmniej od czasów Edwarda Gierka, który proklamował „jedność moralno-polityczną narodu

 

f6c5841be60c13f30e95888180e955e9.jpg

Pojutrze referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy. Ta sprawa, zresztą podobnie jak wszystkie inne, głęboko podzieliła opinię publiczną, czyli – jak to się teraz mówi – „podzieliła Polaków”.

Dzielenie Polaków uważane jest za coś złego, przynajmniej od czasów Edwarda Gierka, który proklamował „jedność moralno-polityczną narodu” – oczywiście pod przewodnictwem partii. Najwyraźniej pomysł ten musiał się „Polakom” szalenie spodobać, bo nawet i teraz, w 23. roku sławnej transformacji ustrojowej, oskarżają się oni nawzajem o zbrodnię „dzielenia”. Ale, chociaż „dzielenie Polaków” jest naganne, a nawet zbrodnicze, to przecież zdarzają się sytuacje wyjątkowe, kiedy nie tylko można, ale nawet trzeba „dzielić”. Przewidział to już Adam Mickiewicz, pisząc w „Reducie Ordona”, że „dzieło zniszczenia w dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia”. Jeśli „święte” może być nawet „dzieło zniszczenia”, to cóż dopiero „dzielenie”? Na tym tle „dzielenie” prezentuje się zupełnie niewinnie – bo wszystko uświęca „dobra sprawa”.

W takiej sytuacji musimy przyjrzeć się, jaka to „dobra sprawa” uświęca „dzielenie Polaków”, nawet wśród tak zwanych elit. A uświęca, bo sama „Gazeta Wyborcza”, która zasadniczo potępia nie tylko wszelkie próby „dzielenia Polaków”, ale nawet wszelkie próby rozróżniania między Polakami a – dajmy na to – Żydami, tym razem udzieliła sobie dyspensy na „dzielenie”, podobnie jak kiedyś, tzn. po wykryciu „afery Rywina”, udzieliła i sobie, i swoim wyznawcom dyspensy na wierzenie w teorię spiskową. Jak pamiętamy, wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici otrzymali pozwolenie, a nawet przykazanie uwierzenia w straszliwy spisek przeciwko spółce Agora pod rygorem natychmiastowej utraty przyzwoitości.

Więc i teraz mądrzy, roztropni i przyzwoici, czyli tak zwane elity, się „podzielili”, i to nawet na piśmie, żeby potem nie było to tamto. Lech Wałęsa, Andrzej Wajda, Daniel Olbrychski, Małgorzata Potocka, Emilian Kamiński, no i oczywiście Władysław Bartoszewski zapowiedzieli, że w dniu referendum „zostaną w domu”. I słuszna ich racja – bo wiadomo, ilu nieszczęść można by uniknąć, gdyby ludzie nie wychodzili z domu. Na przykład gdyby w sierpniu 1980 roku Lech Wałęsa nie wychodził z domu, to do dzisiaj mogłoby być „jak za Gierka” – za którym „Polacy” coraz bardziej tęsknią.

Z kolei Ryszard Bugaj, Ilona Łepkowska, Kinga Dunin czy Jacek Poniedziałek zapowiedzieli, że na referendum pójdą. I słuszna ich racja, bo jakże tu lekceważyć podstawową zdobycz naszej młodej demokracji, jaką jest referendum, dzięki któremu można odwołać jednego Umiłowanego Przywódcę, żeby następnie wybrać innego? Warto dodać, że zarówno jednym, jak i drugim chodzi o to, by Warszawa była „dobrze rządzona”. Słowem – i jednym, i drugim chodzi o to samo, więc dlaczego się „dzielą”, i w dodatku nie tylko sami się „dzielą”, bo ostatecznie od tego dziury w niebie nie będzie, ale „dzielą Polaków”? Najwyraźniej przyczyną musi być „dobra sprawa”, którą musimy sobie rozebrać z uwagą.

Pewne światło rzuca na tę „sprawę” okoliczność, że w budżecie Warszawy na bieżący rok wydatki zaplanowano na 12,9 mld zł, a przecież bieżący rok nie jest rokiem ostatnim przed końcem świata. Po nim nastąpi rok przyszły, w którym wydatki będą na tym samym, a kto wie – może na jeszcze wyższym poziomie, jak to przed wyborami. Co prawda dług Warszawy wynosi prawie połowę tej kwoty, ale kto by się tym przejmował w sytuacji, gdy spłacać go będą mieszkańcy Warszawy, podczas gdy udział w wydatkach mogą mieć tylko niektórzy.

Którzy „niektórzy”? Ano – to zależy od tego, kto Warszawą „rządzi”. Z punktu widzenia zwolenników pozostawania w domu Warszawą „dobrze rządzi” Hanna Gronkiewicz-Waltz, podczas gdy grupa przeciwna najwyraźniej uważa odwrotnie. A ponieważ z samego kurzu, jaki podnosi się przy przeliczaniu 12,9 mld można wykroić wiele fortun, a nawet założyć wiele starych rodzin, to nic dziwnego, że „Polacy” się „dzielą”. „Dzielą się”, bo muszą się przecież jakoś podzielić, a wiadomo, że dla wszystkich nie starczy.

 

Źródło: Stanisław Michalkiewicz