Spływa z wieczornego nieba
Dedykuję panu Piotrowi
Oddech wieczności spływa łagodnie z wieczornego nieba.
Ani nie pojmę bezmiaru tego świata, ani tajemnicy życia.
Oto dano mi ciało, tak kruche i tak szybko gasnące.
I mało czasu na zrozumienie, a pytań wciąż przybywa.
Duch się wyrywa ku gwiazdom a ego drży przed śmiercią.
Raz panuje nade mną idea a raz twarda rzeczywistość.
Ufność mi pomoże w mądrym zarządzaniu darami,
bo wszystko otrzymałam - nic tu nie jest moje.
Pokora i wytrwałość oświetlą mi drogę, nadzieja podeprze,
gdy upadnę i pobłądzę, pomoże wrócić na ścieżkę.
Człowiek duchowy wędrowiec uwięziony w ciele zwierzęcia,
oślepiony materią ma zwyciężyć siebie.
Prawa są jak słupy milowe w odwiecznej wędrówce,
nie pozwalają zatracić się w karuzeli zmysłów.
A serce podpowiada dumnemu umysłowi,
że bez iskry miłości nie pojmie wszystkiego.
Tylko czasem chcę się zaszyć w przytulnym kąciku,
w bujanym fotelu poczytać mądre książki,
niech tam szumi sobie wszechświat o nieskończoności,
ja na razie zostanę w ciepłym, cichym domu.