JustPaste.it

Moda dziecięca – wielka przesada?

O blogach traktujących modzie dziecięcej w sieci pisze się dużo i często negatywnie. Czy słusznie i czy stylizacje dziecięce to temat faktycznie daleki od rzeczywistości?

O blogach traktujących modzie dziecięcej w sieci pisze się dużo i często negatywnie. Czy słusznie i czy stylizacje dziecięce to temat faktycznie daleki od rzeczywistości?

 

W listopadowym E L L E pojawił się artykuł o blogach związanych z modą pokazujących stylizacje dziecięce. Pojawiły się nazwy blogów,
zdjęcia w nich publikowane i parę kontrowersyjnych
faktów nawiązujących bardzo szerokim łukiem do tego tematu. W odpowiedzi na ów artykuł i poruszony temat – bo czym temat bardziej dzielący społeczeństwo, tym lepszy, o czym poczytne magazyny wiedzą – zawrzało od opinii wszystkowiedzących Polaków o ubieraniu dzieci, o ich stylizowaniu i wielkiej z tym związanej przesadzie,
bo przecież to dzieci a nie lalki, modelki, czy kukły.

Było dużo wypowiedzi na nie. Patrząc na nicki komentujących, miało się wrażenie, że ci negujący już dawno zapomnieli jak to sami kupowali ubrania dla swoich dzieci, albo nie kupowali ich nigdy, bo pokażcie mi faceta, który wie w co, a przede wszystkim jak ma ubrać własne dziecko. I nie chodzi mi tu o dobranie kolorów, ale o pokonanie trudnego tematu założenia rajstop córce nie zapominając przy tym, że do owych rajstop mała potrzebuje jeszcze spódniczki. Były też opinie od „praktycznych”. A praktyczni i praktyczne pisali, że żywot małego ubranka jest krótki, więc nie ma co wydziwiać
i wybierać, a już nie daj Boże kupować drogo.
Pisały, że skoro mały rozmiar to i cena też powinna być mała i że one w kurtce zimowej pochodzą trzy sezony a dziecko jeden. Tu chyba pisały, te co to swoje wpisy pokazują mężom, bo te trzy sezony to praktycznie żadna damska kurtka nie miała okazji oglądać świata. No chyba, że zza niedomkniętych drzwi szafy.
Byli też Ci, co pisali o dzieciństwie, które ma być zabawą a nie pozowaniem do zdjęć, no bo zdjęcia to przecież wielkie nieszczęście dla fotografowanych, a ciągłe przebieranie to dramat – zwłaszcza dla małych dziewczynek, które chcą być księżniczkami.
Byli wreszcie znawcy tematu zagrożeń internetu, przeciwni udostępnianiu w sieci zdjęć twarzy dzieci.

Na tym etapie artykułu widać już jednoznacznie moją opinię na ów temat, bo choć bardzo staram się czasem pisać obiektywnie,
to nie mogę opanować wrodzonej podobno złośliwości. Powyższych racji nie neguję, bo każda z nich zawiera ziarno prawdy,
drażni mnie jednak ten fundamentalizm jaki wyłaził z opinii „wszystkowiedzących”. Drażni, bo mnie jako matce małej dziewczynki wydaje się bardzo mocno, że każda kobieta chce żeby jej dziecko wyglądało ładnie i stylowo, że każda chce poczuć dumę, kiedy zakładamy małej fajną kieckę i bierzemy ją na imieniny ciotki, na których niby całkiem przypadkiem będą inne dzieci.
Wydaje mi się też bardzo, że każda matka chętniej wyda pieniądze na ubranie dla dziecka, niż na kolejnego ciucha dla siebie – bo albo chce mieć tą wspomnianą wyżej „imieninową” satysfakcję matki tej lub tego ubranego najlepiej, albo kupuje kolejną bluzeczkę, bo zakupy poprawiają nastrój! I tu już nie ma znaczenia czy kupujemy
dla siebie, czy dla dziecka. Zakupy to frajda i już. Matka wreszcie będzie skłonna kupić parę bucików na jeden tylko sezon w cenie
szpilek dla siebie, wiedząc, że nie spowodują deformacji małej stópki. Powodów jest wiele, ale wszystkie łącza się ściśle z naszą kobiecą naturą.

Powody te nie mają też usilnie przekonać do mojego zdania. Zwyczajnie nie mogę przemilczeć radykalnych opinii krzyczących z sieci. A temat nie może być mi obojętny z racji zajęcia i Karmelowej Szafy. Ocena ostateczna tematu zależy od czytelnika, od jego osobistych przekonań, ale może moje argumenty jako matki dziewczynki, no i kobiety trafią przynajmniej do takich jak ja, czyli innych matek. No i może przekonają nie takich jak ja, czyli facetów, że kobieta która mówi o praktyczności ubrań nie może mówić prawdy, bo to mija się z jej naturą.

Pozdrawiam,

Karmelowa Szafa