.I jakbym krzyczał"precz z mej pamięci-nie ulecą z niej tamte chwile i droga przez mękę, do Polski
Nad Brzezinką bolszewika piką z konia strącił i na nim potem galopował .Był to,czystej krwi,białogrzywy sybirak. A kiedy wrócił z wojenki stajennemu powiedział:głową odpowiadasz za niego,pilnuj jak źrenicy w oku. Pamiętam,jak przez nasza wieś bryczką jechał,furmana laską poszturchiwał ,by prędzej mijał siermiężną hołotę Dziedziczka tez na nim .galopowała nieraz nad rzeczkę,gdzie żurawie miały żer ,a z krzaków fornal wówczas wyłaniał. Dziadek zasłaniał mnie ich widok i mruczał mąż stary a on jary. Rówieśników , brata zwabiłem w to ustronie , naga dziedziczka i kosmaty fornal połyskiwały w wodzie bajecznie,braciszek to wypaplał .l pokrzywą po tyłku dostałem,mama-"więcej nie będę wolałem W 1939 roku w pałacu dziedzica szkolę nam bolszewicy zrobili,a ich w bryce do łagru w Bierozwiecze wieźli., enkawudzista naganem niby batem machał i krzyczał śmierć burżujom, a chłopi. wtórowali " ziemia nasza,nasza i bimbrem częstowali. Groźby zwisły i -nad nami,ojciec sklepikarz,legionista na sybir w sam raz. Enkawudzista na białogrzywym odwiedzał ,zabrał szablę ojcu i szturchając naganem mówił ,gdyby nie uroda twojej żony -na białych niedźwiedziach byś zipał. W krotce Niemcy nadeszli. Ojca mianowali zarządcą majątku dziedzica,enkawudzista zajeżdżonego sybiraka rozstawi, spieprzał na wschód, Bratanek dziedzica wstąpił w SS.,a sybirak nabrał wigoru ,,z zadartym ogonem cwałował. ,, siedziałem w bryczce niby dziedzic , a bratanek jego salutował i mówił -czerwonych wykończymy jak oni naszych. Widziałem ,bił kolbą i spluwał na ich . i krzyczał"jak Kuba bogu,to bóg Kubie . Za drutem kolczastym obok targowiska stłoczeni jak śledzie w beczce żydzi-wyciągali ręce-chleba wołali. weź Rebek,do pracy w majątku, powiedział do ojca , jechała z nami drżąc,a ciężarówka mijała-zegnaj Rebeko-wolał z niej ojciec. W lesie rozległy wkrótce serie strzałów. Już po nim rzekła, płakała. W majątku wróciła do zdrowia. - wieczorami śpiewała psalmy , dłonie wznosiła ku niebu ,na kasztanku nie raz galopował do niej nieznany jeździć, z rozwartymi , ramionami. biegła ku nie mu . Ojciec to tez zauważył i kazał mnie spać w stodole z robotnikami ,a oni rechotali,”akowiec Żydówkę kopci” . Co to znaczy kopci- pytałem sam siebie?. Umknęła z nim do lasu , stajenny donos na ojca w gestapo złożył. ,a esesman rzekł - donosiciel najgorszy gatunek i splunął na niego.,nie zastrzelę boś u dziadka mego pracował. Nocą stajenny na sybiraku węglem napisał” śmierć zdrajcy ,pętlę nam zostawił i uciekł do czerwonych partyzantów. W 1944 roku .rozbite czołgi niemieckie jeszcze tliły ,a on z enkawudzistami szukał ojca i sybiraka , pruli słomę, bagnetami w stodole, ukrytego tam białogrzywego znaleźli ,wierzgnął nogami w stajennego i pomknął nad rzeczkę,ojciec tam ze stogu siana na niego wskoczył,do Adamowicz galopował,oddaj go synu powiedział tam dziadkowi,uciekam do Polski. A oni ., grozili nam lagrami Matce zadzierali spódnicę Krzyczałem "tato ratuj mamę". , .Sąsiedzi unikali nas, Tylko dziadek pomagał, . Zbierajcie runo ,zima sroga idzie i głód wielki niesie-radził.. Była to ostatnia jesień na ziemi rodzinnej ,wzburzona Brzezinka zrywała mosty,zalewała drogi ,wiatr strącał liście z drzew, prześladowcy ,nie mogli do jechać W lasie dziedzica Grzybów mnóstwo ,same jakby wskakiwały DO KOSZYKA.,gdzie mój tata pytałem SIEBIE ? .Mama suszyła i kwasiła je ,a borówki wkładała w drewnianą beczułkę i mroziła na ganku. Zimą s rozpływały w ustach, na języku czuło kawałeczek lata . Brat szukał ich w komórce,a znalazł zapalnik i włożył do pieca. Garnek z ziemniakami szlak trafił, ze strachu dostał biegunki. . Wyleczył się borówkami. Przewodniczącym rejonu,i został partyzant stajenny . Przed wojną dziedzicom czapkowałem, za szwabów twojemu mężowi,a teraz wskazał naganem n a mnie -on będzie moim furmanem..To dzieciak,-ripostowała ale ty dorosła, urodziwa odrzekł-Obowiązki wobec władzy radzieckiej spełnicie,dostawy żywca i drewna wykonacie,pole zasiejecie,a do Polski pojedziecie,kiedy ja zechcę ryczał. Woziłem tego drania od. wioski do wioski, zalegających z dostawą żywca,straszył Syberią, zaglądał do zagród wdów,. Wracał czerwony na twarzy. Zawiadomienia o ,poległych- śmiercią bohatera wręczał. Pewnego razu, na chwiejnych nogach , cuchnący bimbrem wyszedł z biura, wlazł na woź i rozkazał " na przełaj do Tamary wio krzyknął.,mieszkała na skraju lasu. Wszedł do niej ,słyszałem jego bełkot i szamotaninę . W rozdartej bluzce wyskoczyła boso przez okno i ociekała do lasu,gonił i wolał "stój,bo strzelam . Nie mów o tym nikomu . ostrzegał i dał pętko kiełbasy.-od burżuja-wyjaśnił. Schowałem za pazuchę,przywoziłem do domu .Za Łapówki takie zwalniał od obowiązkowych dostaw Pewnego razu. czekałam na niego ,a sybirak nieopodal pasieki parsknął,pszczoły obsiadły nas nagle nas , ,stanął dęba, przewrócił wóz i ule , pomknął, na koniec wsi.,krople walerianowe i kubeł zimnej wody uratowały od niechybnej śmierci. . Opuchły nozdrza i boki sybirakowi tak jak mnie oczy i głowa tylko i n a mój widok cichutko rżał .Nie ma tego złego co na dobre nie wyjdzie- przestałaś furmanić- drewno z lasu prędzej wywieziesz -pocieszał dziadek W łapciach, siermiędze opasanej w sznurkiem wywoziłem ,płozy skrzypiały ,sybirak truchcikiem biegł, para buchała z modrzy,a grzbiet pokrywały się szronem. ,dzwoneczki u szyi dzyń,dzyń, Jodły piły cięły , dzięcioły przerywały pukanie ,zające zmykały,wiedział jakby że na pohybel faszystów i ku chwale władzy radzieckiej to robimy . Gałęzie rzucałem w ognisko,suszyłem siermięgę,a starzy,drwale układali belki. w saniach, przez zamarznięte jezioro do stacji kolejowej wiozłem. przed wojną ,pływałem po nim łódką,z ojcem w szałasie nad brzegiem spałem. Wspomnienia te ogrzewały nogi ,a gdzie on teraz zadawałem pytanie ? Belki chybotały , pachniały żywicą, kulawy dziadek zatrzymał nagle konia ,odwilż nadeszła. Ryby się duszą ,rąb przeręblę . rozkazał.Waliłem siekierą w lód ,aż wypłynęły szczupaki, rozwartymi paszczami. chwytały powietrze, . ludzi w ,koszykach taskali je do domu. Za ryby komisarz dopisał więcej kubików drewna,nie mów nikomu,bo zamiast do Polski pojedziesz na Sybir. Wieczorem wracałem do domu ,księżyc oświecał drogę,w oddali wilki wyły,śnieg skrzypiał pod płozami. Sybirak Szurał kopytami . - Wio, wołałem , boki spocone,pokryte szronem, pośliznął,przewrócił ,dziadek nadjechał wnet wybawił z tarapatów. . Ale zachorował białogrzywy, krosty skore pokryły Ziołami dziadka leczyłem, wigoru nabrał i na mój widok rżał Z kwitkami dostawy drewna ,litrem bimbru i skorkami na kożuch mama poszła do stajennego. Łapówę przyjął kwitki obejrzał ,zezwolenie do Polski podpisze,ale jeszcze mnie poproś ripostował.. .Pamiętam tamte chwile Słonce cieplej świeciło,śnieg topniał,nad oknem zwisały długie sople lodu,a pod strzechą świergotały wróble, nieopacznie złamałem gałązkę.,pojawiły się kropelki ,zamarzały w marcowym słońcu, płonęły kolorem ,na języku słodycz czułem. to łzy wiosny,powiedziała mama .Od drzewek ciągnęły cienie,z górki biegły strumyki łączyły się w jeden nurt spychając śnieżną miazgę . Na leszczynie brązowe ,podłużne paciorki,na wierzbie bazie. zieleń okrywała drzewa ,brakuje tylko jaskółek ..,gniazdka pod strzechą czekają,a my uciekamy smutno powiedziała mama. Przebiśniegi główki ku niebu wznoszą,ziemia budzi się z letargu,patrz synku , język tupta pod drzewkiem... Była to ostatnia wiosna. na rodzinne4j ziemi.. ,zabierz mnie do Polski prosiła,tam tatuś czeka. Aldona ze smutkiem w oczach. prosiła. Była narzeczona , na pożegnanie ,śpiewała o ptaszku ze złamanym skrzydełkiem,. miała dwanaście l wtedy z biało-czerwoną opaską na rękawie z odziałem krewniak dziedzica przyszedł,gdzie białogrzywy zapytał? , na wyjazd do Polski czeka,a tobołki na wozie -powiedziała mama. ! .Zarośnięte twarze partyzantów, tchnęły smutną grozą. Siorbali łapczywie kapuśniak,. Gapiłem się na ich - broń , moja lepsza - wyszeptałem - masz broń-zapytała mama? - Jak nie wyjedziemy , to walczyć trzeba- pocieszałem przerażoną rodzicielkę. -, Trzecia wojna na włosku wisi - zabierając mój arsenał powiedział i pogłaskał n a pożegnanie sybiraka. Komu w drogę temu czas"-dodał.. Aldona , biegła u wozu ,niebieską chusteczką zegnała. Na dworcu kolejowym w Postawach, Białogrzywy., wejść do wagonu towarowego nie chciała,dęba stanął,wierzgała nogami. Ludzie płakali , kruki krakały na drzewach złowieszczo. A mnie zal Aldony serce ściskał,żoną chciała być. Pociąg stał jeszcze długo, mknęły transporty z Germanii -fabryki wywożą- mówili ludzie. Takich postojów-nim szerokie tory kończyły bieg było multum. Pod niebem, czekaliśmy na polski transport kilka dni. Białogrzywy w rzeczce poiłem ,ugrzęzł w torfowisku,ledwie wykaraskał. .Na ziemi poniemieckiej,oborę za to wszystko lepszą niż nasz dom za bugiem miał,ale sil do pracy ubywało,kosiarkę ledwie ciągnęła,ciężko z legowiska wstawał. Starość nie radość mama mówiła smutno. Pewnego ranka na łąkę ociężale szedł ,spojrzał n a mnie n a mnie, wielkie oczy. smutkiem płakały, szurał kopytami powoli ,minął łąkę i dalej,gdzie kąkole , zasieki i okopy,szedł ze spuszczona głową powoli, tam rozległ potworny huk ,w kuchni szyby wyleciały co się stola pytała trwożnie mama. dygotałem jęcząc?Białogrzywa uleciała do nieba ,moja białogrzywa-łkałem. Jej historia-to historia mojego dzieciństwa i droga przez mękę do Polski.Był to rok 1946 .
Zbiegi okoliczności nie istnieją, jest coś, co rządzi przypadkiem, wszystko ma jakąś przyczynę . Uczulenie na jad pszczeli ,enkawudzistów pozostał ,a gdzie pałac dziedzica był -kurhany i kąkole, .I gdybym krzyczał"precz z mej pamięci-nie ulecą tamte chwile i droga do Polski,I chociaż macochą maluczkim ona ,sanacyjną miłością ich darzy ,a synów magnatów milionami refunduje ,w prezydenty bierze,zaś budowniczych Mariensztatu ,gdzie ojciec pracował w dupie ma- jest moją Ojczyzną!