JustPaste.it

A ja tu jestem widzem...

więc patrzę i podziwiam

więc patrzę i podziwiam

 

a593600392e548720f8d466d36921af8.jpg

Lubię zmierzch dnia, zwłaszcza ciepłą porą roku. Błękit nieba nabiera głębi, majestatycznie, szlachetnie w postaci niesamowitej dekoracji rozciąga się w górze. Cichnie codzienny gwar, dźwięki przestają potykać się o siebie w chaotycznym rozedrganym, kakofonicznym pędzie. Zaczyna być słyszalna cicha i harmonijna melodia Natury. Świat robi się swojski i przytulny, ludzie zamykają się w domach, pustoszeją ulice i alejki spacerowe. Zapalają się pierwsze światła w oknach.

Wtedy można iść na spacer. By smakować życie, tak jak smakuje się szlachetny trunek, małymi łyczkami. Lecz w chwili nagłego zachwytu można sobie podarować większy haust. Ja tak robię - patrzę usmiechnięta w górę, bo już od jakiegoś czasu zachwyca mnie niebo, które tak naprawdę jest oceanem powietrza. Zatem ta piękna iluzja wlewa się przez moje oczy wprost do mojego serca kaskadami odcieni błękitu.  Od wschodu ciemniejsze tony od zachodu pojaśniałe jeszcze od ostatnich westchnień ledwo, co schowanego za horyzontem słońca. 

Trudno mi zachowac spokój, właściwie cała drżę z przejęcia, jak szczęśliwiec, który znalazł na ulicy zaproszenie na najpiękniejszy spektakl.  Teraz gdy nikt mnie nie widzi obracam się wokół siebie i patrzę na otaczające drzewa jak na cudowne zjawiska, niezwykłe twory, które pod pozorną nieruchomością pni kryją tętniące szumiącą wodą życie. Ta woda wysysana z gleby drobniutkimi kanalikami pnie się na kilka, kilkanaście a nawet kilkadziesiąt metrów w górę. Staram się ją usłyszeć jak szumi, ocierając się o tkankę drzewa, niosąc w sobie życiodajne dary. 

Patrzę na splątaną w gęstą darń powierzchnię łąki, gdzie trawy i zioła zgodnie tkają żywy i różnorodny kobierzec. Niezwykłe środowisko dla niezliczonej liczby małych żyjątek i owadów. Zerkam na taflę jeziora, nad którą przemykają wczesnym zmierzchem jaskółki a później sprytne nietoperze. Nawet nie ma tylu słów, by nazwać wygląd marszczonej wiatrem powierzchni wody, bo silniejszy wiatr potrafi wydobyć z niej niezwykłe kształty, jakby zamknięte poszarpanymi koronami przylegające do siebie, oddzielne zaokrąglone poletka.

Wokół mnie tętni życie. W wodach zalewu niesłyszalne, lecz mam świadomość ich pozornie niemej obecności ryby. Ptaki, owady, nietoperze, drobne ssaki. Tysiące małych serduszek, bijących w różnym rytmie żyjących, będących życiem. I myślę, że wielki Twórca wszystkie je słyszy. Słyszy ich pierwsze drgnienie i słyszy ich ostatni skurcz. Słyszy każde serce bijące na tym świecie. Słyszy ten rytm.  Dziś ten rytm załamuje się od trwogi, która dławi serca tylu stworzeń, które człowiek zabija lub unicestwia odbierając im prawo do życia. Słyszy strwożone serca ludzi, którzy wzajemnie się niszczą. Nie ma harmonii w wielkiej rodzinie serc. Choć ten piękny i cichy zmierzch ciepłego dnia zaprzecza tej wiedzy.

Warto zatem wyjść o zmierzchu i poczuć się częścią wielkiego i pięknego przedstawienia, bo może tak naprawdę jest, że jesteśmy tu po to,  by odegrać przeznaczoną nam rolę w spektaklu życia wspólnie ze wszystkimi żyjącymi istotami. Warto zrobić to mądrze. I z uśmiechem.