JustPaste.it

STRACH - rozdział 3, część 2

c.d. - za parę dni część trzecia tego rozdziału a później rozdział czwarty - ostatmi - i rozwiązanie zagadki smierci Barbary Drwęckiej

c.d. - za parę dni część trzecia tego rozdziału a później rozdział czwarty - ostatmi - i rozwiązanie zagadki smierci Barbary Drwęckiej

 

Przy obiedzie poinformował, że doktor będzie na podwieczorku. Spytał wchodzącą właśnie do jadalnego Agatę, czy bryczka jest wolna.

- Może pojedziesz ze mną? – zwrócił się do Anny.

Pokręciła przecząco głową.

- Muszę pomóc Agacie. Zosia jest chora.

- Co się stało? – spytał.

- Pewnie zjadła za dużo kiszonych ogórków – powiedziała Agata. - Tylko utrapienie z tym dziewuszyskiem!

Adam wiedział od narzeczonej, że staruszka nie jest zadowolona z zaręczyn Antka i Zosi.

- Nie mów tak – rzekła Anna. - Poproszę doktora, żeby zajrzał do Zosi.

Wiktora nie było na obiedzie. Zapowiedział rano, że nie wie, kiedy wróci.

* * *

Czekał na stacji przeszło kwadrans.

- Porozmawiamy później – zadecydował lekarz, gdy uścisnęli sobie ręce. – Teraz jedźmy, bo się spóźnimy na podwieczorek a Agata tego nie lubi. I chyba za wcześnie na jakieś wyniki – dodał, sadowiąc się w bryczce.

- Nie za bardzo wiem, od czego właściwie zacząć – Adam zawrócił konia.

- Niech pan po prostu uważnie wszystkich obserwuje.

Kasztanka biegła raźno, doskonale znała pokonywaną już tyle razy drogę,

* * *

Anna wyszła powitać Bieleckiego.

- Jak się czujesz? – spytał, patrząc z troską. – Wiem, że nie masz apetytu, ale musisz jeść. Dbaj o siebie. Pamiętaj, ze tego by chciała twoja matka.

Jej oczy wezbrały łzami, bez słowa skinęła głową. Doktor pocałował ją w czoło.

Na progu ukazała się Agata.

- Podałam w jadalni.

W milczeniu zasiedli do stołu.

Pod koniec podwieczorku Anna poprosiła, by doktor zaszedł do Zosi.

- Co jej jest? - spytał z zainteresowaniem.

- Boli ją brzuch. Agata mówi, że to od ogórków i zsiadłego mleka.

- Możliwe – rzekł Bielecki. – Zajrzę do niej.

- Pójdę z panem doktorem – Adam spojrzał pytająco na Annę.

- Dobrze – odparła. – Muszę nakarmić drób i później pomóc Agacie przy kolacji.

* * *

- Cieszę się, że Anna ma mnóstwo pracy – powiedział lekarz. – Nie ma nic gorszego w takiej sytuacji niż bezczynność.

- Widzę, że o Wiktora mniej się pan martwi – zauważył Adam.

- Ależ martwię się, bardziej, niż o Annę. Wiktor jest właściwie głową rodziny a ma dopiero dwadzieścia lat. Nie chce okazywać słabości i dusi wszystko w sobie.

Dochodzili do domu Zosi. Jej matka karmiła na podwórzu kury. Była wdową, jedną z najuboższych gospodyń w Staszewie.

- Proszę tutaj poczekać – powiedział lekarz półgłosem do Tarneckiego. - Dzień dobry, pani Leciejowa – rzekł głośno, wchodząc na nieogrodzone podwórko. – Przyszedłem do Zosi. Panienka Anna martwi się o nią.

Kobieta rozsypała resztę ziarna na ziemię i szybko wytarła ręce w fartuch, rzucając Adamowi nieufne spojrzenie.

- Niech panience Pan Bóg pobłogosławi! I panu doktorowi.

Otworzyła drzwi do chałupy. Wchodząc za nią, Bielecki musiał schylić głowę.

Po dłuższej chwili ukazał się na progu a za nim Leciejowa.

- Panienka da wam co trzeba – podał jej kartkę. Chwyciła ją pospiesznie. Doktor wrócił do środka.

Gdy zdyszana kobieta pojawiła się z powrotem, wychodził właśnie na zewnątrz.

- Zosi nic nie będzie. Niech poleży do jutra. Dawajcie jej samą kaszę i ugotowaną wodę, aż ból minie.

- A co z maścią od panienki? – spytała, wysłuchawszy pilnie poleceń.

- Smarujcie jej plecy rano i wieczorem.

- Bóg zapłać panu doktorowi – rzekła z pokorą.

- Lekarstwo od Agaty wam pomaga? – spytał, przypatrując się jej z uwagą.

Zawahała się chwilę i wolno pokiwała głową.

- Idźcie do Zosi – Bielecki w geście współczucia dotknął jej ręki. - Przyjdę jeszcze w tym tygodniu.

Dopiero, gdy oddalili się od chałupy, powiedział:

- Dziewczyna chyba rzeczywiście przejadła się czymś. Ale zauważyłem, że Leciejowa łatwo dostaje zadyszki i ma obrzęki. To zwiastuje kłopoty z sercem. Pomyślałem, że być może bierze naparstnicę. Uciekłem się do wybiegu i wysłałem ją do Anny po kamforę. Nie jest potrzebna, ale na pewno nie zaszkodzi.

- Znalazł pan coś?

- W kredensie były suszone zioła. Zawinąłem trochę w chusteczkę. Sądzę, że to naparstnica, ale chcę mieć pewność.

- I zablefował pan…

- Tak. Dzięki temu wiemy na pewno, że dostała je od Agaty. Gdyby tak nie było, od razu by zaprzeczyła. Jeżeli to naparstnica, to musimy sprawdzić, czy pozostali domownicy mogli mieć do niej dostęp.

Te słowa zmroziły Adama. Jak będzie wyglądało jego wspólne życie z Anną, jeżeli nie zdołają odkryć prawdy?

 

 

Alicja Minicka

http://mysli-o-ludziach.blog.onet.pl

 

Całe opowiadanie można pobrać na stronie Wydaje.pl:

http://wydaje.pl/e/strach5