JustPaste.it

Polski milioner zdradza sekrety - część 4/5

Sześć godzin lotu za nami. Niemal cały czas rozmawialiśmy więc jeśli otrzymam zgodę na publikację choć 30% tego, co usłyszałem, to będzie wspaniały materiał, który usatysfakcjonuje najbardziej wyrafinowanego czytelnika. Mniej więcej za następne 6 godzin lądujemy w Taipei, gdzie czeka nas kilkugodzinna przerwa. Zawsze kiedy patrzę przez okno lecącego samolotu przychodzą do mnie myśli o naszej małości. Stamtąd nie widać tych "wielkich ludzi" ( prezydentów, szefów, biskupów, mafiosów, milionerów, itp.) - nie widać nawet granic, za które - jak oczekują nasi przywódcy - będziemy zdolni oddać życie. Kiedy niebo oczyszcza się z chmur, widać tylko maleńkie światełka i kreski jakieś. Wiem też, że gdybyśmy polecieli wyżej, to zobaczylibyśmy to, co bywa przywilejem kosmonautów - czyli małą kulkę, która jak statek kosmiczny - frunie sobie po ustalonej przez kogoś trasie. I chyba dopiero wtedy stajemy się świadomi. Patrząc stamtąd nie ważne już czy używamy "zwykłej" szczoteczki do zębów, czy tej z reklamy. Nie ważne też w jakim języku mówią te małe istotki i czy są chrześcijanami, muzułmanami, gejami, Żydami, Niemcami czy Amerykanami. Tam na dole - jest tylko Ludzkość, która jest tak mała, a jednocześnie tak ważna. Podzieliłem się tymi refleksjami z moim rozmówcą i zapytałem. Co Pan o tym myśli?

- zgadzam się. Chyba najważniejsze jest z tego to, że w takiej codziennej świadomości myślimy o Wszechświecie - "my" i "Oni". My - czyli mieszkańcy ziemi i reszta ( w tym potencjalni obcy). A przecież tak nie jest. My jesteśmy takimi samymi kosmitami jak Oni. Jesteśmy pełnoprawnymi i równymi istotami, jak Ci, których spodziewamy się kiedyś spotkać. Ziemia nie jest ważniejsza lub mniej ważna od innych planet. Ziemia jest cząstką tej przeogromnej całości, której nie potrafimy objąć nawet największą wyobraźnią, jaka jest nam dostępna. Musimy też zrozumieć, że dla Wszechświata nie jesteśmy pojedynczymi istotami, a jedną istotą zwaną "Ludzkość". Dlatego tak ważne jest, jak postrzegamy siebie nawzajem, jakie mamy relacje ze sobą. To co ja robię - ma wpływ na Ciebie, a to co Ty myślisz, ma wpływ na mnie. Powinniśmy więc skończyć z tymi prymitywnymi zachowaniami typu: "zabiorę Ci kawałek Twego kraju", "władza, którą dał mi mój naród ma służyć mnie", ale również te "małe zachowania" typu: zazdrość, nietolerancja, nienawiść, pycha i inne "głupoty" - powinny być przedmiotem naszej troski, ponieważ jesteśmy jednością i wszyscy mieszkamy na tym samym statku kosmicznym, bez możliwości opuszczenia go. A co się tyczy tak zwanych "milionerów" - pamiętajmy o jednym: NIC nie zabierzemy stąd, kiedy nasze ciało stanie się martwe, więc póki mamy na to wpływ - "dzielmy" nasze pieniądze właściwie.

ŁOOO! - tośmy dali czadu.

- nie wiem, może ma Pan rację. Może to wino z baru czyni mnie takim "wojownikiem" :)

Nie sądzę, a nawet jeśli tak jest, to nie zmienia to faktu, że ma Pan rację.

- wie Pan, tu przychodzi mi na myśl, ta wasza akcja charytatywna "Wspieram marzycieli" Kiedy teraz o tym myślę, to zdaje się być najsensowniejszą akcją o której słyszałem. Kiedy Pan o niej wspomniał i kiedy się z nią zapoznałem - wydawała mi się zbyt bezosobowa. Teraz jednak myślę, że właśnie ta bezosobowość jest jej siłą. Bo niby na jakiej podstawie ja mam decydować, komu dać pieniądze, a komu nie? A tutaj, oni sami o tym decydują, kto te pieniądze weźmie. Tak, chyba się do tego przyłączę - obym tylko ja nie wygrał :)

A co w tym byłoby złego?

- nic. Ale ja mam umiejętność zdobywania pieniędzy innymi sposobami. Te - niech będą dla "marzycieli", którzy jeszcze tych umiejętności nie posiadają.

OK. Zatem jak powinni się do tego zabrać. Co ma zrobić człowiek, który zarabia 3 tyś miesięcznie, a chce zarabiać tyle co Pan?

- zacznijmy od tego, że radzić jest o wiele łatwiej, niż to zrobić. Ale, aby radzić też trzeba się wcześniej napracować, więc może uznajmy to za zasadne. Pierwszą rzeczą jaką należy zrobić, to pomyśleć lub poradzić się bliskich ( albo jeszcze lepiej - jedno i drugie) co ja umiem takiego, co odróżnia mnie od innych będących w tej samej sytuacji. Każdy człowiek rodzi się z jakimś ukrytym bądź nie ukrytym talentem i musi go rozpoznać. To jest ważne o tyle, że mając talent "X" mam przewagę nad tymi, którzy mają talent "Y". Więc nie powinienem zajmować się - powiedzmy zazdrością - że nie mam talentu "Y" - tylko rozpoznać swój talent i go rozwijać. Dobrze, jeśli znamy kogoś z innym talentem, ponieważ może on nam się przydać ( możemy być sobie wzajemnie pomocni) w rozwijaniu mojego talentu.

A jeśli ten ktoś nie ma talentu?

- każdy ma. Ale jeśli nie potrafi go rozpoznać, to musi go zastąpić pracowitością, inteligencją, umiejętnością myślenia, życzliwością i determinacją. Nie należy przy tym przejmować się specjalnie tym, że komuś innemu w tej dziedzinie o której myślimy - się nie powiodło. Wiem Pan dlaczego Polakom za granicą udaje się czasami odnieść wielki sukces? - bo nie znają zbyt wielu ludzi i nie wiedzą, że komuś się w tym nie powiodło. Nie powstaje więc u nich pomysł, że to niemożliwe. "Niemożliwe" - to słowo, które trzeba zupełnie wykluczyć ze swojego repertuaru. Fakt, że komuś innemu się nie powiodło niczego nie dowodzi, nic nie znaczy. A kiedy osiągnie (choć maleńki) pierwszy sukces, powinien inwestować, inwestować i inwestować wszystkie pieniądze w to, na czym je zrobił. Powinien przy tym być "cichy". Cichy na tyle, że sąsiad, którego codziennie rano spotyka wychodząc do pracy, będzie nadal myślał, że jest tym samym gościem co przed 6 miesiącami - czyli gościem zarabiającym 3 tyś miesięcznie. Dlaczego? - ponieważ cudze powodzenie jest bardzo bolesne i dotkliwe. Jeśli twój przysłowiowy sąsiad ( albo ktoś inny z twego otoczenia) zauważy, że "dajesz radę" - to czasami nawet bezwiednie, może ci narobić takiego "bałaganu", że stracisz wszystko. Jest tak, ponieważ nie mamy (nawet najmniejszego) pojęcia o tym, jak wielką siłę mają cudze "życzenia" wobec nas. "Myśl jest twórcza" - choć to już brzmi jak slogan reklamowy, to moc myśli nie maleje przez to - maleje tylko nasza wiara, że tak jest.

Kiedy zarobi już - ten przysłowiowy - pierwszy milion, a może to być pierwsze 200 tysięcy (chodzi o ZNACZĄCĄ kwotę dla danego człowieka) powinien się zatrzymać. To jest najważniejsza chwila. Od tej chwili ( i tego co w niej zrobisz) będzie zależało wszystko, co nastąpi później. Pamiętaj - nie masz jeszcze żadnych pieniędzy, nawet wtedy, a zwłaszcza wtedy, kiedy ci się wydaje, że masz. Dbaj i pilnuj tego co masz, jak oka w głowie. Wiem - powiesz: .....nigdy tyle nie miałem, muszę zrobić remont mieszkania, coś mi się od życia teraz należy, wydam tylko 20%, zmienię choć szkołę swojej córce, matka powinna pójść na operację, itd....... NIC, nic z tego nie jest ważne, bo nie masz żadnych pieniędzy ! To tylko "starter" i jeśli go teraz uszczuplisz, po tobie ! Zrób jedno - pojedź na wakacje. Zabierz żonę, narzeczoną, przyjaciela, kochankę - wszystko jedno. Zabierz kogoś, kto wie o tym po co tam jedziesz i dobrze ci życzy. Jeśli nie masz nikogo takiego - pojedź sam. Nie wybieraj hotelu za 50 tyś na dwa tygodnie ( choć "stać" cię na to) - pojedź gdzieś, gdzie jest ciepło czy zimno ( w zależności od tego co preferujesz), gdzie będziesz mógł spędzać czas na rozmyślaniu. To słowo - "rozmyślanie" - jest teraz najważniejsze. Nie "odbijaj" sobie za te wszystkie gorsze czasy, nie myśl, że teraz zaczynasz nowe życie ( choć tak właśnie jest) ale nie w tym sensie, o którym myślisz. Zabierz ze sobą "mądre książki" i czytaj je w wolnych od rozmyślań chwilach. Tak naprawdę nie jedziesz na wypoczynek. Jedziesz na rozprawę, na rozprawę ze sobą. To, co tam postanowisz - będzie na zawsze twoim sukcesem lub klęską (wybieraj to pierwsze-zawsze). To nie jest zwykły wyjazd. Tam "zaczniesz się" lub "skończysz" zarówno jako człowiek, jak i jako milioner. Połowa sukcesu nie wystarczy - to jest jedyna chwila, w której musisz być jednocześnie "zdrowy i bogaty" - w takim rozumieniu, o jakim mówiłem poprzednio. Jeśli staniesz się po tym "tylko" człowiekiem, to połowa zmartwienia, ale jeśli staniesz się tylko milionerem - to masz przechlapane. Za rok albo będziesz nędzarzem, albo milionerem idiotą. To drugie jest nieodwracalne, ponieważ będziesz tylko coraz większym idiotą - to się nie zatrzyma już nigdy.

Oczywiście idealnym wyjściem byłoby pojechać z doradcą duchowym, ale na dobrego nie stać cię, a nawet jeśli tak - to go nie znajdziesz w Polsce, natomiast "taki sobie" - nie spełni zadania, albo ci zaszkodzi. Więc musisz poradzić sobie sam. Teraz najważniejsze ( i przyznaję, że trudne dla mnie) czyli, co masz tam przemyśleć, po co tam jedziesz? Nawet nie wiem, czy jestem teraz gotów na mówienie o tym, bo sprawa jest trudna i bardzo poważna. Na pewno nie chodzi o żadne techniki manipulacji, robienia wrażenia na innych, czy popularne dewizy z książek typu " jak być zdrowym i bogatym". Tam znajdziesz jedynie porady, jak oszukać innych i siebie, a na dodatek są przeznaczone dla głupszych od ciebie. Nie chodzi również o "gotowość" - o której mówiłem wcześniej, czy o "oswojenie" się z pieniędzmi (choć to ważne) - ponieważ tego akurat tam nie zrobisz. Oczekuję od ciebie zupełnie czego innego - w skrócie - masz wiedzieć Kim jesteś, po co żyjesz i co jest, a co powinno być twoim priorytetem. Nie dokonasz rozumnego wyboru co jest dla ciebie najlepsze, dopóki tego nie zrozumiesz. Wiem, to karkołomne zadanie. Tym bardziej, że na dwa pierwsze pytania niemal nikt nie zna odpowiedzi, ale czy to znaczy, że nie warto próbować? Dużo łatwiej - jest poradzić sobie z tym osobom, które potrafią medytować, ale zakładam, że nie potrafisz, bo to raczej rzadkość. Powiem ci jedno - jeśli zabierzesz się do tego poważnie i właściwie - jakąś odpowiedź otrzymasz. Każdy, kto myśli, że wie - z czasem modyfikuje odpowiedzi na te trudne pytania, więc nie martw się tym zbytnio. Zrób to, co potrafisz na dzisiaj. Odpowiedź jaką otrzymasz i tak będzie lepsza niż brak odpowiedzi oraz będzie odpowiednia do poziomu na którym obecnie się znajdujesz. Przy czym pamiętaj, że poziomy o których mówię nie są "wyższe" albo "niższe" - są bardziej lub mniej odpowiednie do tego "Kim teraz jesteś" albo "Kim chcesz być"

Choć samo życie, nie jest zbyt poważną - wbrew pozorom - rzeczą, to sposób w jaki je realizujemy wydaje nam się poważny, a przynajmniej ważny do czasu, aż przestanie nim być. Inaczej mówiąc - ważne jest dla nas - w jakich warunkach ( przez siebie stworzonych) spędzamy tutaj swój cenny czas. Można na śmietniku, można w 6 gwiazdkowym hotelu, można pośrodku tego i każdy z tych wyborów jest tak samo właściwy, ale niech to będzie twój wybór, a nie tak zwany zbieg okoliczności. W każdym razie musisz wiedzieć, że zajmie ci to przynajmniej połowę czasu, jakim na tym wyjeździe dysponujesz. Druga połowę przeznacz na bardziej trywialne, ale też ważne rzeczy. Przede wszystkim zastanów się ile to jest - "dużo lub wystarczająco" - pieniędzy. Co jest ważniejsze - ilość pieniędzy czy przyjemność z ich zarabiania. I nie przejmuj się tym, czy twoje odpowiedzi są właściwe ( w sensie akceptowane przez innych). Są właściwe, jeśli ty tak postanowisz. Twoje życie - więc ty ustalasz reguły. Kiedyś możesz dojść do wniosku, że ustalone reguły przestają obowiązywać, bo nie są ci już potrzebne - wtedy je zmień, bo to twoja sprawa, twoje prawo! Pamiętaj tylko o jednym - będziesz "wzrastał" (czy chcesz tego, czy nie) bo wzrost jest nieuniknionym procesem. O poziomie tego wzrostu będzie decydować jedna rzecz - tą rzeczą jest uczciwe określenie - co tobie sprawia przyjemność. To co sprawia ci przyjemność określa cię, decyduje o tym, Kim jesteś. Jeśli pójdzie ci dobrze, będziesz zadziwiony jak szybko to się zmienia. Jednak nie martw się tym, gdyż zmienność jest cechą ewolucji, a to co już zrobiłeś, jest mniej ważne od tego, co zamierzasz zrobić.

Co z tego wszystkiego jest najważniejsze?

- wszystko jest ważne. Wie Pan co, na te pytania powinien odpowiadać "GC" - to są poważne sprawy, a ja jestem tylko Jego marną miniaturką. Powiem więc już tylko jedno - kandydat na milionera, musi ustalić sam ze sobą co (jakie cechy) decydują o godności i prawości człowieka i zastosować je w swoim życiu - być nimi. To wszystko!

Poczuliśmy się zmęczeni więc zarządziliśmy sobie przerwę. Starałem się oglądać film, ale ciągle myślałem o tym wszystkim, o czym rozmawialiśmy. Mam na myśli również to, co nie znajdzie się w tym wywiadzie, a szkoda. Jestem prawdziwie zaszczycony i zachwycony tą rozmową, bo wreszcie mówimy "o czymś" a nie tylko takie tam ble,ble. W trakcie tej przerwy przyszły do nas te dwie osoby towarzyszące (sekretarka-tłumaczka i chyba "szpieg"). Rozmawiali o strategii mającej się odbyć rozmowy i sprawach, o których nie miałem pojęcia - więc zrezygnowałem z filmu i poszedłem do baru, aby jeszcze raz zjeść zakąskę, która bardzo przypadła mi do gustu. Nurtowało mnie też, dlaczego miałem zabrać tylko ten podręczny bagaż ( czyli w zasadzie nic). Samolot był pełen Chińczyków, ich kobiety i dzieci zawsze mnie rozczulają, bo wyglądają jak laleczki - szkoda, że tak mało ich znamy. W trakcie tego wywiadu ( trwał już dwa tygodnie) zrobiłem reserch na temat Pana GC. Okazało się, że to światowej sławy gość z ogromnymi sukcesami. Między innymi przeczytałem w arabskiej prasie, że uzdrowił tam jakiegoś ważnego szacha (czy jak mu tam), który chciał "w nagrodę" oddać mu swoją córkę za żonę. Nie rozumiem, dlaczego wcześniej o nim nie słyszałem? Korci mnie bardzo, aby jeszcze o nim porozmawiać, ale widzę, że Moj interkulator traktuje go jak "coś świętego" i czuje się, jakby popełniał świętokradztwo, kiedy o nim musi mówić. Postanowiłem więc już nie poruszać tego tematu, a po powrocie poproszę tylko o umówienie mnie z nim, aby spróbować namówić go na podobny wywiad. Co prawda moim pracodawcom może się to nie podobać, bo cóż ma wspólnego uzdrowiciel z grami w lotto, ale ten wywiad też nie ma wiele wspólnego z lotto, a mimo to - wzbudza wielkie Państwa zainteresowanie.

Lądujemy za pięć godzin - więc wracam do pracy. Jak wygląda nasz plan na dzisiaj?

- na lotnisku w Taipei wypalę trzy papierosy:)

Przyłączam się. Ale wie Pan, że tam się pali w tej szklanej klatce?

- tak, wiem. Jest tam okropny zapach, ale damy radę:)

A potem?

- potem przelot do "......" a tam zawiozą nas do "......" gdzie odbędą się rozmowy. Niestety nie będzie Pan w nich brał udziału - więc ma Pan wolny czas. Proszę sobie kupić strój do basenu i ewentualnie dla mnie jakiś złoty samorodek ( kartę kredytową da Panu Jadzia).

Czym się kierować przy wyborze samorodka? i czy będę potrzebował garnitur?

- jeśli idzie o samorodek ( którego i tak pewnie mi Pan nie kupi) proszę kierować się wielkością i kształtem. Natomiast garnitur nie będzie potrzebny, a nawet jeśli będzie, to wszystko czego Pan zapragnie czeka na nas w domu.

W domu?

- tak. Mam tam dom, a właściwie hotel, który w czasie naszego pobytu będzie tylko dla nas.

No wreszcie rozumiem dlaczego miałem zabrać tylko podręczny bagaż :)

- to miała być niespodziewanka dla Pana, ale skoro Pan zapytał, to już nie będzie.

Do końca lotu, rozmawialiśmy tylko o tym, co nie może być zamieszczone w tym wywiadzie i dlaczego tak jest. A potem już tylko czytaliśmy swoje podróżne książki. Mimo, że usiłowałem jeszcze coś "wyciągnąć" z mojego rozmówcy - nie zdało się to na nic. Chciał tylko czytać. Nie chciał już rozmawiać. Więc na ostatni odcinek, który odbędzie się w Jego domu - zapraszam za tydzień. Dowiedziałem się tylko, że jest to Jego jedyny dom z basenem. Poza tym domem, ma jeszcze dwa mieszkania. Jedno w Polsce, a drugie w Monaco. 

Autor

Wszystkie prawa zastrzeżone.          

Przelot 1 klasą był dla mnie sporym wyzwaniem dlatego zamieszczam ten film dla tych, którzy dopiero tego doświadczą.