JustPaste.it

Ben

Historia o Benie, który tylko chciał być kochany.

Historia o Benie, który tylko chciał być kochany.

 

Ben, miał tylko dziewięć lat, kiedy umarł. 

W całym sierocińcu, zapanował spokój. Nikt nie lubił Bena. Uważali go, za "innego". Pani Hikz, nie myślała inaczej. Była przełożoną w sierocińcu. Do każdego dziecka, odnosiła się z troską, ale z Benem było inaczej. Panią Marthę Hikz, dręczyły wyrzuty sumienia. Była odpowiedzialna po części, za śmierć chłopca...

Znajdowali się w gabinecie przełożonej. Pani Hikz, siedziała na swoim ulubionym fotelu z czarnej skóry za biurkiem. Jej jasne brązowe włosy, były splecione w wysoki ciasny kok. Jej ciemne zielone oczy, patrzyły na chłopca w gniewie. 

Dziewięciolatek stał przed biurkiem. Miał czarne włosy i takie same czarne oczy. Był blady jak ściana. Patrzał na panią przełożoną z takim samym wzrokiem, jakim ona, patrzyła na niego. 

-Dlaczego to zrobiłeś, Ben?-zaczęła pani Hikz

-Naśmiewali się ze mnie. Mówili, że skoro jestem już prawie dziesięć lat w sierocińcu, nikt mnie nie przygarnie, chyba, że z litości.

-Ale nie musiałeś sięgać po takie drastyczne środki! Trzeba było mi powiedzieć...

-Pani i tak nic by nie zrobiła! Nigdy mi pani nie pomaga! Musiałem wziąć sprawy w swoje ręce...

-TWÓJ KOLEGA TOM,BYĆ MOŻE ZOSTANIE KALEKĄ DO KOŃCA ŻYCIA! Jesteś dumny z tego co zrobiłeś?!

-TAK. JESTEM.

Pani Hikz, była przerażona.

-Chłopcze. Nie wiesz co mówisz...

-Doskonale wiem! A skoro nie mogę być kochany, to wolę żyć normalnie. A jeżeli nie mogę tak żyć, to wolę nie żyć wcale!

Pani Hikz, stawała się przerażona coraz bardziej. Nie mogła wydusić z siebie słowa. Ben zmarszczył brwi ze złości, po czym wybiegł z pokoju, trzaskając głośno drzwiami. 

Ukryła twarz w dłoniach. Nie wiedziała już, co ma robić. 

Następnego dnia, znaleziono Bena martwego. Z tego co było, wyglądało to, na wypadek. Ale tylko jedna osoba, wiedziała, jak jest naprawdę. Tą osobą, była pani przełożona- Martha Hikz...

Tamta rozmowa, śniła jej się co noc. A minął już ponad tydzień. To była jej wina. Gdyby wtedy nie skarciła tak Bena... 

W tejże chwili, poczuła inne uczucie dla chłopca. 

WSPÓŁCZUCIE

Lecz szybko się go pozbyła. 

TO BYŁ BŁĄD.

Nagle, wszystkie światła zgasły. Pani Hikz, próbowała zapalić świecę, ale co zapalała zapałkę, to ogień gasł. Mimo, że nigdzie nie było przeciągu. Na dworze, rozgrzmiała burza. Szyby wypadły z okien, rozpadając się na milion kawałków. Co sekundę pokój rozświetlał piorun i towarzyszył mu grzmot. W pustym oknie, ktoś stał. Był niskiego wzrostu, jego czarne włosy, rozwiewały z podmuchem wiatru. Patrzył na panią Hikz wzrokiem, którym kiedyś patrzył na nią pewien dziewięciolatek...

BEN