JustPaste.it

Polityka nigdy nie ma wakacji

Nigdy nie byłam nader polityczna, nigdy też za wiele o polityce nie pisałam. Taki był mój plan.

Nigdy nie byłam nader polityczna, nigdy też za wiele o polityce nie pisałam. Taki był mój plan.

 


Jednak nie da się od tego radykalnie odciąć, skoro jest się atakowanym polityką z każdej strony. Nie mogło zatem umknąć mojej uwadze fakt pojawienia się książki - wywiadu rzeki z Michałem Kamińskim pod wiele mówiącym tytułem "Koniec PIS – u."

Pierwsze wrażenie było takie, że nie jest to wcale krótka pozycja. Pewnie dlatego, że zdawało się to publikacja jest bardziej pisaną historią, a nie wywiadem, z którego i tak wypływa wiele ciekawych smaczków. Publikacja dzielona na wątki tematyczne, znacznie ułatwia poruszanie się po jej stronach. Taki sposób pisania pozwala na swobodne czytanie tylko tych rozdziałów, które interesują najbardziej. Nie zaburza to normalnego rytmu docierania do sedna przesłania, jakie idzie za tą publikacją.

Tytuł tego artykułu stylizowany na kolorystykę okładki oraz nazwę wydawnictwa Czerwone i Czarne, sprawującego piecze nad książką.

Panowie Morozowski i Kamiński płynnie przechodzą z tematu na temat, tak aby wykreować dobrze wykonana pracę wspólną z wysunięciem na pierwszy plan Właśnie Michała Kamińskiego, który okazał się kopalnią wiedzy o wszystkich członkach Prawa i Sprawiedliwości.

Publikacja jest wynikiem /wyrazem obserwacji bliskiego otoczenia, jakie miały miejsce / zaistniały do pamiętnego 10 kwietnia. To przede wszystkim opinie ludzi, którzy wiedzieli co dzieje się wtedy, gdy drzwi Pałacu Prezydenckiego się zamykały. Książka ta początkowo miała być głosem w dyskusji podsumowującej cała prezydenturę Lecha Kaczyńskiego
Była na ukończeniu, gdy stasla się ta tragedia. Autorzy nie za wiele chcieli zmienic w calej książce miomo takich przykrych okoliczności. Zaraz po 10 kwietnia mioala nastapic osobista rozmowa z prezydentem Lechem Kaczyńskim, po całkiem długich namowach i negocjacjach.


Panowie Michał Majewski i Paweł Reszka nie zrezygnowali z żadnego fragmentu i z oczywistych względów nastąpiła zmiana czasu z teraźniejszego na przeszły. Jako jedna z nielicznych „Daleko od Wawelu” nie przedstawia swego bohatera jako pomnika wsopolczesnej historii demokratycznego państwa. Jest to obraz polityka pełnego wewnętrznych sprzeczności.

Historia pisana kontrowersja
W czasie upadającego tradycyjnego piśmiennictwa w postaci gazet i czasopism przy schyłkowym poziomie czytelnictwa nie tylko prasy nagle pojawia się nowy tytuł prasowy ukazujący się w formie miesięcznika - Uważam Rze HISTORIA.

Formuła podobna do pierwowzoru, tygodnika Uważam Rze. Grupa piszącym eskpertów w obu przypadkach jest podobna. Sa to m.in. Ryszard Pipes, Sławomir Cenckiewicz, Rafał A. Ziemkiewicz, Piotr Zaremba, Piotr Semka, Piotr Skwieciński, czy Bronisław Wildstein.

Już na starcie dużym problemem okazał sie sam korpoltaż. Czy tak powianiem wyglądać początek być może poczytny i poważnego specjalistycznego pisma. 100 stron za 6.90 zł - czy to przełoży się na jakość drukowanych w nich artykułach? Nie wiadomo, czy tak się stanie ponieważ jego promocja, aby mogła dotrzeć do szerokiego grona czytelników była bardzo wątpliwa.

Tygodnik Uważam Rze również rzadko już pojawia się w blokach reklamowych. Może to właśnie jest główny powód, dla którego został wypuszczony nowy tytuł. Tak dla wyrównania sił strategicznych!
Pamiętam, jak odważyłam się wygłosić swoją opinię dotyczącą Uważam Rze i nieźle wtedy dostałam po uszach. Ale czy to pierwszy raz? Wątpię.

Na opiniotwórczym rynku wydawniczym niedawno pojawił się nowy dwutygodnik jeszcze w wydaniu papierowym. Nie bez kozery podkreślam to słowem Papierowy. Obecnie większość prasy ma swoje odpowiedniki tylko w Internecie. Taniej? Poręcznej? I bez niepotrzebnego wychodzenia z domu? To na pewno. Ale wracając do meritum. To nowo prezentowane pismo jako hit nazywa się "W sieci. Dwutygodnik osobistych opinii" za 2.90 zł. Nie wiem, czy jest to cena promocyjna. Format dość nietypowy, jak na polską stylistykę. Szeroki, zamaszysty układ layoutu. Kolumnowy zapis artykułów. Typ papieru niszowy jakby Eko.

Na pierwszej okładkowej stronie zamieszczone jest słowo wstępne na rozpoczęcie dobrej relacji z czytelnikami, którzy po raz pierwszy mają "W sieci" w ręku. Z dedykacją, dla tych którzy nie mają dostępu do wirtualnego świata albo z premedytacją go unikają. To dla nich zostaw stworzony ów dwutygodnik. 
W sieci newsy bardzo szybko się upłynniając, ustępując miejsca tym bardziej aktualnym. A te nieco już "starsze" trudniej jest znaleźć. Wszystkie te najciekawsze zebrano właśnie w piśmie "W sieci". Autorzy artykułów to elita elit, czyli wszyscy wielcy opiniotwórczy publicyści i celebryci pióra. Większość z nich pisze tu i ówdzie, wypowiada się na najgorętsze tematy, albo "zapycha dziurę" po straconym etacie.

Powołanie do życia dwutygodnika "W sieci" ma swoje głębsze konotacje poważnego związku z nagłym zwolnieniem redaktora naczelnego magazynu "Uważam RZE". Jak widać intratne transfery mają miejsce nie tylko na piłkarskim stole. Pyskówka na tytuły zawsze była w centrum zainteresowania. Konkurencja nigdy nie zasypia gruszek w popiele. Próbują różnymi sposobami wpłynąć i skompromitować potajemnym działaniem.
Zarzuca się łamanie zasad uczciwej konkurencji.

"W sieci Historii".
Tygodnik Sieci z odświeżoną nazwą został w imponującym tęmpie zarejestrowany, z wydartą literką W symbolizującą stan sugerujący brak należytej wolności, wynikającej z konstytucyjnego prawa. 

W sieci - 120 tys. egz
Uważam Rze - 29.3 tys. egz*

* sprzedaż na styczeń tego roku 

Tygodnik "W sieci" decyzją sądu definitywnie traci przyimek w tytule, ze względu na zbyt duże podobieństwo do nazwy portalu informacyjnego "W sieci opinii".
Wszystko przez zasadniczy konflikt w szeregach kadry dziennikarskiej w piśmie "Uważam Rze".

Teraz też pewnie wyjdzie, że jestem zbyt naiwna i zbyt młoda. Tylko na co? Żeby mieć swoje zdanie. Nigdy od tego nie odstąpię.