JustPaste.it

Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni

No. Wreszcie nadchodzą. Długo wyczekiwane przez wszystkich rodziców wakacje. W moim biurze już od dwóch miesięcy panuje nerwowa atmosfera i pytania w stylu: "Co zrobić z dziećmi?"

No. Wreszcie nadchodzą. Długo wyczekiwane przez wszystkich rodziców wakacje. W moim biurze już od dwóch miesięcy panuje nerwowa atmosfera i pytania w stylu: "Co zrobić z dziećmi?"

 

Wysłać do mojej matki? Nieee... ostatnim razem odchorowywała ich przez dwa tygodnie... Może do siostry Piotra, do Gdańska? Hmm... to chyba też nie jest najlepszy pomysł. Ostatnim razem zgubiła ich w centrum handlowym i odnalazła po dwóch godzinach z tacami pełnymi śmieci z McDonald's..." Dobra, to jakie jeszcze mamy opcje?

"Może kolonie? Dwa tygodnie... w domu cisza, spokój... przerywana telefonami z prośbą o dosłanie pieniędzy, bo wszystko wydali na lody i śmieszne pocztówki". Okej, to też odpada.

Ale czy na pewno?

I tak jest za każdym razem. Co roku ta sama śpiewka. I co roku dzieciaki lądują u którejś z babć, albo cioć i zdaje się, że tak naprawdę nigdy nie ma dobrego rozwiązania. Czasem myślę, że my, dorośli organizujemy im takie wakacje, do jakich sami byliśmy przyzwyczajeni. Wiadomo przecież, że kiedyś (nie zagłębiając się zbytnio w oś czasu) nie było takich możliwości, jakie są teraz. Ostatniego dnia czerwca rodzice pakowali mnie (i większość moich znajomych) do pociągu i jazda do Babci na wieś. To były w sumie takie "ekowakacje" za które dzisiaj ludzie zapłaciliby masę pieniędzy (przemyślę to kiedy indziej). Ale naprawdę - siedziałam u Babci dwa miesiące i całymi dniami jeździłam na rowerze albo babrałam się w piaskownicy. To było super, ale dzisiejsze dzieci uważają to za - co tu dużo mówić - przeżytek i (o ironio) "wiochę". Więc może wakacje w mieście nie są taką złą opcją? W zeszłym roku spróbowaliśmy i muszę przyznać, że pomysł zdał egzamin jak najbardziej.

Wyjechać i nie zwariować

W zasadzie to był pomysł mojego męża, żeby pojechać gdzieś razem z dziećmi. Ja nie byłam do końca pewna. Jeśli już jeździliśmy całą rodziną to zazwyczaj za granicę, poza tym wiadomo przecież, że każdy rodzic potrzebuje chwilę spokoju bez dzieciaków. No ale nic, niech będzie - Kraków. My wprost kochamy to miasto, dzieci nigdy jeszcze tam nie były, tak więc pomysł wydawał się jak najbardziej trafiony. Zatrzymaliśmy się w Ibisie w samym centrum miasta, trudno o lepszą lokalizację jeśli planuje się aktywny wypoczynek. Całymi dniami zwiedzaliśmy miasto, chodziliśmy na basen, byliśmy w zoo, zrobiliśmy masę zdjęć i było naprawdę, naprawdę miło - co jest raczej niespotykane, biorąc pod uwagę temperament naszych "słodkich pociech". Nie wydaliśmy zbyt dużo pieniędzy, bo posiłki jadaliśmy zazwyczaj w hotelowym, przytulnym bistro. Jedliśmy pyszne rzeczy, odwiedziliśmy starych znajomych, spędziliśmy czas z dziećmi, dużo rozmawialiśmy - to był naprawdę dobrze spędzony czas. Ale żeby nie było za dużo lukru, to przyznam się bez bicia, że zdarzyło mi się raz, czy dwa (a może nawet trzy) czmychnąć niepostrzeżenie z powrotem do hotelu, żeby poleżeć sobie trochę lub wypić lampkę wina w hotelowym barze. Sami rozumiecie, każdemu należy się takie sam na sam ze sobą. ;)

Wzgórze Wawelskie

Tak, to możliwe. :)

Po tym wyjeździe zrozumiałam, że wakacje z dziećmi nie zawsze muszą być katorgą, bo można to sprytnie pogodzić, a wakacje w mieście mogą być naprawdę bardzo przyjemne. Postanowiliśmy, że najpierw pokażemy dzieciom Polskę, a dopiero później zaczniemy zabierać je do innych krajów. W tym roku chyba postawimy na Trójmiasto i polskie morze. Czasem najprostsze rozwiązania okazują się najlepsze, bez zbędnych komplikacji. Udanych wakacji! :)