JustPaste.it

Wolność wyboru – czy Bóg ją daje?

Wielu ateistów oraz sceptyków wobec Boga Biblii podnosi argumenty, iż rzekomo nie dał on człowiekowi wolnego wyboru. Nie dał?

Wielu ateistów oraz sceptyków wobec Boga Biblii podnosi argumenty, iż rzekomo nie dał on człowiekowi wolnego wyboru. Nie dał?

 

Wielu ateistów oraz sceptyków wobec Boga Biblii podnosi argumenty, iż rzekomo nie dał on człowiekowi wolnego wyboru. Na poparcie swej tezy posługują się Jego Słowem, czyli Biblią:
"
«Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, nad kim się lituję». (…) Albowiem mówi Pismo do faraona: «Po to właśnie cię wzbudziłem, aby okazać na tobie moją potęgę (…)». A zatem komu chce, okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym."

Podnoszony jest również argument, jakoby sama Biblia była najlepszym dowodem, że żaden bóg nie istnieje. Gdyby bowiem istniał, z pewnością zadbałby o jednakowe pojmowanie swego przekazu przez wszystkich ludzi bez wyjątku – a wiemy, że w praktyce tak nie jest. Wobec tego, Bóg (lub inny byt doskonały, a takim mieni się Bóg Biblii) musiałby zdawać sobie sprawę z konsekwencji niewłaściwego rozumienia przez ludzi swojego przesłania. To wszystko zaś powoduje u wielu ludzi niechęć i/lub w Niego niewiarę.

Między ateistami, a wierzącymi panuje zgoda co do jednego: jeśli Bóg Biblii istnieje, musiałby zdawać sobie z tego wszystkiego sprawę. Wierzący wierzą, że z tego powodu posłał ludziom na świat Odkupiciela i to w Nim (nie w Kościele, a w Nim!) zawiera się cała odpowiedź. Żeby było śmieszniej - był/jest to jego własny syn. Jednak to wytłumaczenie trafia jedynie do wierzących – a co z resztą?

Spróbujmy więc prościej, "po ludzku":
Oto siedzimy w szkolnej ławie. Pan profesor wykłada właśnie, że 2+2=4. Część klasy widzi, że 2+2=4, inna zaś część (w tym Ty, Drogi Czytelniku) sam wyliczasz, że 2+2=5. Profesor wtedy stawia dwóję Tobie oraz innym podobnie myślącym, a myślących poprawnie przepuszcza dalej. Tak robi tzw. "dobry profesor" w dobrej szkole, prawda? I takim profesorem był Bóg Biblii w czasach Starego Przymierza.

Jednak od Jezusa wszystko się zmieniło: Jezus (za pomocą członków swego Kościoła) stoi przy tablicy i tłumaczy, że 2+2=4, choć Tobie, mi oraz wszystkim innym ludziom na globie pozwala popełnić błąd i rozumować, że 2+2≠4. Aż do śmierci tak pozwala. Na dodatek, nie ma z błędnego rozumowania żadnych konsekwencji! Zwyczajnie nie będzie nagrody, ale sceptyk wraz z ateistą i tak w nią nie wierzą, więc o co w ogóle kaman?  ;-)

Owszem, jeśli istnieje "profesor życia", powinien postępować nie tak, jak Bóg Biblii z czasów Starego Przymierza, lecz z Przymierza Nowego – tu jednak zapominamy chyba o prawdziwym znaczeniu w/w cytatu o okazywaniu miłosierdzia "wedle własnego uznania". Owszem, fragment ten przeczyłby istnieniu wolnego wyboru …gdyby nie teza, że Bóg Biblii jest wieczny, tj. że stoi poza czasem. Skoro jednak mówi, że stoi (a innego boga nie sposób sobie wyobrazić - no, chyba że jakiegoś bożka), nie tyle odbiera nam wolność wyboru, co stwierdza swoją wieczność. Dla Niego rzeczywiście "nie mamy wyboru", gdyż On już zna Twoją jak i moją przyszłość. Szkopuł w tym, że my sami jej nie znamy i sposobu na tym świecie nie ma, by ją poznać. Jednak w głębi swego serca, Drogi Czytelniku (mam taką nadzieję!), Ty wiesz i czujesz, że wybór w życiu masz - choćby najpodlejszy, choćby rzadko spośród opcji (w/g Ciebie) idealnych, ale go masz, bez względu na ograniczenia i warunki, w jakich możesz się znaleźć – i to z tego właśnie powodu nie znasz swojej przyszłości. Bo tylko trybik w idealnie działającej maszynce znałby swoją przyszłość, tylko trybik mógłby "przewidzieć" (czytaj: znać z góry) każdą sekundę swego życia – bo tylko we wbitych w większy system trybikach wszystko jest dokładnie planowane od chwili stworzenia trybika do momentu jego zutylizowania. Ale Ty, Drogi Czytelniku, chyba nie myślisz o sobie jako bezmyślnym, bezwolnym trybiku…?

To oczywiste, że ciężko jest nam wyjść poza myślenie w kategoriach czasów; czasu przeszłego, a więc i przyszłego. Skoro jednak On miałby być wieczny, to musiał również przewidzieć, że ludzie będą grzeszyć i od razu (po naszemu: "z góry") założyć, że trzeba będzie ludzkość ratować (Biblia mówi, że "Zbawiciel był przewidziany przed stworzeniem świata"). Ba! On nawet musiał od razu wiedzieć, że upadniemy. On wiedział… Jednak my tego nie wiedzieliśmy, a więc de facto mieliśmy wybór, by nie upadać.

Podobnie "podejrzanych" fragmentów jest w Piśmie Św. więcej:
"Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść".

Czyli co? Że niby On steruje naszymi pokusami, nie dając nam zbyt ciężkich? Niby oszukuje, dając wierzącym ułatwienia?
Jeśli powyższy fragment miałby o czymkolwiek świadczyć, świadczy jedynie o rzeczywistym istnieniu naszej wolnej woli. Ta oczywiście co rusz wystawiana jest na próbę, gdyż Licho nie śpi – niemniej sam wybór jest.

Nie wmawiaj więc proszę ani sobie, ani innym, że wyboru nie masz.

 

be5a179dc9370b6502e4b421a176bd1e.png

 

***

PS: O istocie wyborów możnaby rozważać godzinami; jakie są ich skutki, konsekwencje itd. Niemniej wybór drogi naszego życia sam w sobie istotny jest tylko wtedy, gdy wiemy dokąd zmierzamy. Inaczej, nie znając celu naszej podróży, czy wybór którejkolwiek drogi miałby jakiekolwiek znaczenie…?

Licencja: Creative Commons