JustPaste.it

Pamięci Grażyny

Grażyna to był ktoś. Każdy był zaszczycony, kiedy ona zwróciła na niego uwagę. Fakt, była rok ode mnie starsza i dla mnie to był zaszczyt, że właśnie ja mogę być jej koleżanką. Wszyscy mi zazdrościli, bo razem bawiłyśmy się na choince szkolnej, bo ona zapraszała mnie do siebie, bo otrzymywałam od niej reklamówki z PEWEKS-u co było wielkim wyróżnieniem, bo ona maiła siostrę w Ameryce, ona miała dżinsy i markowe ciuchy. Każda nastolatka mogła sobie wtedy tylko pomarzyć o takich luksusach. Kiedy dostałam od niej znoszone dżinsy byłam w siódmym niebie, to nic, ze były za krótkie bo Grażyna była niższa ode mnie, ale zawsze dżins to jest dżins!
Skończyłyśmy podstawówkę i każde z nas poszło w inna stronę. Grażyna wyjechała do Rzeszowa do drugiej siostry, a ja zostałam w rodzinnym pobliskim Zamościu. Nie było wtedy komórek, spotykałyśmy się tylko na wakacjach oraz pisałyśmy listy.
Ja bardzo szybko wyszłam za mąż, oczywiście zaprosiłam Grażynę, jednak ona w tym czasie była na wakacjach w Ameryce, tym samym nie była na moim ślubie.
Mijały lata Grażyna też wyszła za maż, pięć lat po mnie, nawet mnie nie zaprosiła na ślub(adresu podobno zapomniała). Od wspólnych znajomych dowiedziałam się, ze wyszła za informatyka, ma córeczkę i jest dyrektorką przedszkola.
Jakieś dziesięć lat temu wyjeżdżając na kolejna rehabilitację spotkałam Grażynę w tym samym busie. Było miłe powitanie i oczywiście zdanie relacji z najbliższych lat, u mnie była proza życia ona w dalszym ciągu miała wszystko"naj". U mnie były problemy rodzinne u niej idealny mąż i genialne dziecko, razem wczasy zagranicą, razem wypady za miasto. Ona dostała kolejny awans a ja borykałam się z kolejną nie do końca trafioną działalnością.
Wymieniłyśmy się już dostępnymi już telefonami i każda poszła w swoja stronę.
Nie zadzwoniła do mnie, ja do niej też nie, jakoś tak nie miałam odwagi, ona zajęta, zapracowana...
Po dwóch latach dowiedziałam się, ze jej nastoletnia jedynaczka jest w ciąży z podrzędnym chłopakiem z przysłowiowego plebsu, czyli zwyczajnej rodziny.
Grażyna pourywała wszelkie kontakty i nie mogła wybaczyć córce tego mezaliansu, niestety po ślubie całkowicie się załamała i popadła w alkoholizm. Nie zmieniło to faktu, ze wnuczka przyszła na świat.
Rok temu spotkałam naszą wspólna koleżankę i moje pierwsze pytanie brzmiało: co tam u Grażyny? Magda popatrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem i zapytała, czy ty nic nie wiesz? Grażyna nie żyje!
Po narodzinach wnuczki, nie radziła sobie z tym wszystkim, zaczęła solidnie pic, "idealny" do tej pory mąż ja zostawił i poszedł do młodszej partnerki a ona wyjechała do Ameryki do siostry, jednak i tam się nie odnalazła i pewnego ranka zarzuciła pętle na szyje i skończyła tej ziemski scenariusz.
Długo to do mnie nie mogło dotrzeć, bardzo jej współczułam, ale nic już nie mogłam zrobić. Moja" naj" koleżanka niestety nie poradziła sobie z prozą życia.
Pomodliłam się za jej zagubiona duszę i bardzo bardzo było mi jej brak.
Wyciągnęłam też wnioski, nigdy nikomu niczego nie zazdrość, bo nie wiesz jaka jest tego cena!