JustPaste.it

"Leksykon buntowników" Max Cegielski

 

210571-352x500.jpg 

 

"Leksykon buntowników"  Maxa Cegielskiego to zapis jego audycji radiowych, w których to snuł długie, nocne opowieści o muzycznych legendach. Nie sposób wymienić wszystkich, więc autor wybrał tych spośród owych buntowników, którzy na stałe zapisali się w jego pamięci. To subiektywny wybór i autor ma do niego prawo. Książka jest niesamowitym przewodnikiem po świecie muzycznych (i nie tylko) outsiderów. To  mocna i dosyć trudna lektura. Dlaczego???
.
.
.
Każdy z nas kiedyś się buntował i każdy zna to rodzące się w nim pragnienie bycia anty, bycia sobą bez względu na zdanie społeczeństwa. Nic tak nie dodawało sił, jak możliwość pójścia swoją drogą... Bunt ma to do siebie, że rozwija, pokazuje inne perspektywy i otwiera drzwi do zrozumienia świata i siebie. Wielu z nas zna niestety też gorzki smak porażki, kiedy to dorosłość zmusza nas do kapitulacji i wywieszenia białej flagi na sztandarach naszej młodości. To bolesne uczucie, bo ściąga w dół i związuje skrzydła. Bunt zawsze ma swoją cenę, którą trzeba zapłacić. Od tego nie można uciec. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję i jakkolwiek postąpisz, cena jest wysoka. Nic za darmo. Jeśli podejmiesz decyzje i trwasz przy swoim, ceną jest odrzucenie, samotność, niezrozumienie i osądzenie. Buntownik zawsze jest sam, nawet w tłumie. Ale gdy porzucisz swoje "ja" i wyrzekniesz się buntu, cena jest jeszcze okrutniejsza. To powolne okłamywanie siebie, bierność, uległość, utrata ideałów. Pozostaje boląca pustka i tylko strach spojrzeć w lustro... 
.
.
.
Z całego leksykonu wybrałam jednego buntownika.
.
.
.
Kurt Cobain.

z15147720q2ckurt-cobain.jpg
"To buntownik z rozbitej rodziny, narkoman i zagubiona w świecie wrażliwa dusza. Piekielnie odważny w realizowaniu swoich artystycznych ideałów, a zarazem potwornie słaby człowiek. Jedyny muzyk alternatywny obecny na okładkach kolorowych pism typu "Popcorn" czy "Bravo". Był w  stanie przebić na listach przebojów króla popu Michaela Jacksona, a przez chwilę po śmierci jego piosenki był warte więcej niż utwory Elvisa"




Kiedy Kurt Cobain przegrał walkę ze swoimi demonami, byłam jeszcze w szkole podstawowej. Dopiero za 3 lata miałam się dowiedzieć, czym był zespół Nirvana. Za kolejne 2 lata miałam zacząć jej słuchać, a wiele lat później zastanawiać się, kim był jej lider. Dziś słucham piosenek Cobaina i widzę zagubionego chłopca, bez domu, miłości i zrozumienia. Małe dziecko... Rodzice faszerowali go podejrzanymi lekami, które stworzyły podwaliny jego przyszłego uzależnienia. Po rozwodzie, Kurt początkowo mieszka z ojcem, potem z matką, by wreszcie porzucić dom. Nie ma miejsca na świecie, wałęsa się, śpi w kartonach, nie ma pieniędzy i nie dba o nic. Chce być tylko wysłuchanym, ale obrana przez niego droga jest kręta i mglista. Gdy dostaje pierwszą gitarę, świat przestaje dla niego istnieć. Popada w kolejne uzależnienia, tworzy, pisze, szuka... Niestety to błędne koło powoli się zamyka tworząc więzienie. Nie potrafi z niego wyjść. Jego popularność rośnie, ale "uzależnione dziecko", jakim nadal jest, nie potrafi tego ciężaru unieść.



Kurt Cobain stał się głosem milionów nastolatków podobnie jak on nie radzących sobie z życiem. Nie chciał być tym głosem. Stał się ikoną grunge, ale nie chciał nią być. Pisał dzienniki i tworzył, ale czuł, że fani go nie rozumieją. Był sam, nawet grając dla wielbiących go fanów, zawsze był sam, nierozumiany, uzależniony, niegotowy na życie. Chodził w jednych ciuchach, nie mył się, nienawidził innych, nie dbał o wizerunek. Wszedł na drogę destrukcji, bólu i rozpaczy. Wszyscy wiedzieli, że zmaga się z depresją i jest uzależniony od heroiny, ale nikt nie chciał go wysłuchać. To wszystko przerosło Kurta. Fani chcieli kolejnych piosenek, sklepy zysków ze sprzedaży płyt, świat kolejnej trasy koncertowej. Zostawił wszystko. W 1994 roku uciekł z kolejnej kliniki odwykowej, wrócił do domu i zastrzelił się.
.
.
.
Świat wydawał się zszokowany tą tragedią. Nikt jednak wcześniej nie chciał zobaczyć prawdziwego Cobaina. Kiedy wszyscy myśleli, że jest w dobrej formie i radzi sobie z życiem Kurt pisał w dzienniku:
.
.
"Boże, ratuj, pomóż mi proszę. Chcę, żeby mnie akceptowano. Muszę być akceptowany. Będę nosił ciuchy, jakie tylko zechcecie! Taki jestem zmęczony płaczem i marzeniami. Jestem taaaki, taaki samotny. Czy nie ma tu nikogo? Proszę, pomóżcie mi!
.
.
Zawsze mam w głowie te słowa, kiedy oglądam jeden z jego najlepszych występów. Wydaje się być wtedy szczęśliwy, spokojny. Ale jak teraz wiemy, to była karuzela koncertów, spotkań, wywiadów, nagrań i występów, wszystko między jednym a drugim, trzecim, czy kolejnym odwykiem. Smutne, bo tak naprawdę nie znamy drugiego człowieka, nie rozumiemy go. Łatwo jest wydawać opinie, osądzać, ale trudno nam poznać i usłyszeć kogoś, kto tego zrozumienia potrzebuje. 
.
.
.
.

 

 

 
"I'm so happy
Cause today I found my friends
They're in my head
I'm so ugly
But that's ok, 'cause so are you
We've broke our mirrors
Sunday morning
Is everyday for all I care
And I'm not scared
Light my candles
In a daze 'cause I've found god

Yeah

I'm so lonely and
That's ok, I shaved my head
And I'm not sad
And just maybe
I'm to blame for all I've heard
And I'm not sure..." 
.
                                              .            Nirvana "Lithium"

 

                                    

.
.

 

 

.Anna M.
.