JustPaste.it

"Kobieta metamuzyczna" Artur Cieślar

muzyka i ja....

muzyka i ja....

 




89cad9ba335af37f3b5482340d4be707.jpg

"Muzyka to wibracja, serie dźwięków, akordów, rytmów, barw i współbrzmień, które w nas coś wywołują, które nami powodują. Często kiedy piszę, słucham muzyki. Wtedy staje się ona tłem, ale tez wręcz inspiracją. Myślę, że pewne zdania, słowa, nigdy nie zaistniałyby w mojej głowie, gdyby nie muzyka..." (s.9)
.
.
.
.
Książka Artura Cieślara "Kobieta metamuzyczna" to podroż przez świat muzyki, filozofii, piękna i wrażliwości. Autor rozmawia z dwunastoma kobietami, które w bardzo rożny sposób związane są z światem muzyki. Dlaczego? To książka metamuzyczna, która czerpie z muzyki, ale ją przekracza. Wśród rozmówczyń znajdziemy zatem: Grażynę Auguścik, Anię Dąbrowską, Urszulę Dudziak, Katarzynę Groniec, Krystynę Jandą, Grażynę Łobaszewską, Katarzynę Nosowską, Sławę Przybylską, Jadwigę Rappé, Marię Szabłowską, Magdę Umer i Elżbietę Zapendowską. To doprawdy wspaniała uczta nie tylko czytelnicza, ale i muzyczna. Nie będę oczywiście streszczała każdego wywiadu, chcę dziś opowiedzieć Wam o dwóch kobietach, zupełnie różnych kobietach, które wpłynęły na moje życie. Ich oddziaływanie nie skończyło się wraz z ostatnią piosenką na płycie, ale odtwarzane jest ciągle na nowo, i na nowo...
.
.
.
"To była dla mnie wielka radość, móc spotkać się i rozmawiać o rzeczach ważnych z kobietami, które wcześniej znałem jedyne z płyt, z radia i koncertów. Chciałem je poznać, zbliżyć się do ich świata, i tak też się stało".
.
.
.
.
KASIA  NOSOWSKA
405a7399c1a98f9582b0e312996ca1cf.jpg
.
Postanowiłam przeczytać książkę, gdy zobaczyłam na okładce nazwisko Nosowska... Oj, mam dużo wspomnień związanych z zespołem HEY. Zawsze mnie inspirowały rockowe piosenki. Jeśli ktoś myśli, że to tylko głośne wrzaski, to bardzo, ale to bardzo się myli. W piosenkach rockowych słowa odzwierciedlają duszę artysty, nie są to plastikowe teksty o niczym, jak to ma miejsce u popowych gwiazdeczko-celebrytek. Każde moje uczucie i wspomnienie z czasów liceum mogę opisać konkretną piosenką i jej słowami. Cały mój świat od zawsze kręci się wokół muzyki, choć jak już wielokrotnie pisałam, dzięki mojej nauczycielce muzyki, nie potrafię śpiewać. Wpoiła mi lęk przed wydawaniem jakichkolwiek dźwięków zapisanych nutami, i od czasów II klasy podstawówki publicznie ich nie wydaję. W samotności - to zupełnie inna sprawa, wtedy śpiewam, słucham, krzyczę i znów śpiewam... Muzyka zawsze była dla mnie ucieczką od codzienności, a słowa piosenek mówiły za mnie o moich uczuciach, lękach czy buntach.
.
.
.
.
.
Kasia Nosowska w rozmowie z Arturem Cieślarem odsłania swoją metafizyczną naturę. Dla fanów jej muzyki to nic nowego, ale dla szerszego grona czytelników, to naprawdę niespodzianka, że rockowa dziewczyna, która tyle lat daje sobie świetnie radę w męskim świecie rocka, jest tak wrażliwą i piękną również wewnętrznie osobą.
.
.
"Muzyka jest substancją, która wypełnia wszystkie szczeliny, które w sobie nosiłam. Ona mnie scaliła. Wdarła się przepięknie w liczne zakamarki i sprawiła, że poczułam się pełna, gotowa do tego, żeby już w jednym kawałku pójść dalej przez życie. (...) W muzyce szukam wzruszenia, jeśli je znajduję, idę za tym. W muzyce szukam dreszczy" (s. 111)
.
.
.
.

562a774e26c21c7b312b577ddfdaa7fc.jpg
 KATARZYNA  GRONIEC
.
.
Druga osobą, o której chce tu wspomnieć jest Katarzyna Groniec. Kilkanaście lat temu z uporem maniaka słuchałam i oglądałam "Metro". Jej wykonanie "Szyby" jest do dzisiejszego dnia streszczeniem mojego życia nastolatki. Śmiało mogłabym usiąść na jej miejscu, na owych sławnych już dziś schodach i zaśpiewać... "Pytają wszyscy - skąd jesteś i co robisz? To im wystarczy, że imię jakieś masz. Nie próbuj opowiadać i mówić im o sobie, bo zamiast Ciebie oni widzą twarz".  Przyznaję, dziś nie słucham jej piosenek, bo to zupełnie nie mój styl muzyczny, ale "Metro" na zawsze pozostanie ze mną... Po tylu jednak latach Kasia Groniec znów mną wstrząsnęła. Poruszyła bowiem we mnie to, czego najbardziej się boję... Słuchanie jej, czy czytanie staje się dla mnie wyzwaniem, bo nie daje odpocząć, nie usprawiedliwia. Zmusza do stawiania sobie bolesnych pytań i milczenia, gdy odpowiedzi nie ma...
.
.
.
.
"- Stajesz rano przed lustrem i dokładnie sprawdzasz czy Ty to wciąż Ty, niezmieniona?
- Przyznaję, że nie jest łatwo pogodzić się z upływem czasu. Pojawiają się bardzo niewygodne pytania. Na przykład: ile czasu mi zostało, żebym mogła jeszcze zostać matką? (...) Zatem ile mi zostało tego czasu ważnego dla biologii? Pięć lat? Potem już nie urodzę. I co to będzie znaczyć dla mojej kobiecości? Ile stracę i co zyskam?" (s.69)
.
.
.
.
Polecam zatem książkę Artura Cieślara "Kobieta metamuzyczna". Uwaga jednak, przy czytaniu koniecznie proszę włączyć muzykę, zrobić sobie gorące kakao i odważnie wyruszyć wgłąb siebie.
.
.
.
Anna M.
.
.