JustPaste.it

Bylem na Zakaukaziu

Kto podróżuje żyje dwa razy

Kto podróżuje żyje dwa razy

 

 

 

Edycja treści Podgląd i zatwierdzenie



 

Z Warszawy do Gruzji parę godzin lotu,  na    lotnisku w Kutaisi   lądujemy . Mariusz, inicjator wycieczki .  tupetem trzykrotnego  pobytu na  Zakaukaziu  peszy natrętnych taksiarzy i  naganiaczy.. "Marszrutą" ,z młodą grupą Rodaków  do noclegowni jedziemy Tam  właściciel Polak- z uśmiechem biznesmena  nas  wita i  za  dwadzieścia lary  nocleg oferuje, za taką cenę- całodzienną wycieraczkę   proponuje.

Upał, trzydzieści osiem plus , brak wentylatorów, otwieram okna i drzwi - dudnią od przewiewu. Biorę prysznic, szklane drzwi w kabinie z hukiem wylatują, a Mariusz jak suseł już  śpi. Rodak   na tysiąc zloty rachuje rozbite drzwi. W Polsce za  taką kwotę kabinę kupię, a ryzyko handlowe , katolicka miłość to -małe piwko pytam? Wieczorem zmiękła mu kita ,.Oferował nam  nawet  kamienicę za pięć tysięcy euro.

Od rana  w trasie. Monastyry i jaskinie zwiedzamy. " Prometeusz"  ciągnie się  ponad dwadzieścia kilometrów  w  głębinach skalnych.  Oszałamia  wielkością i  rzeźbą kształtów , w jej wnętrzu czuje się dreszcze i bicie serca, olbrzymie skala wity zwisają ze skalnych sufitów, a pieczary wielkości piętrowych domów tchną tajemniczością, wyschnięte, zaś koryta rzek budzą zadumę nad kruchością życia.

Na szlakach turystycznych   wielu Rodaków, Rosjan ,Niemców i Azjatów .W moim wieku z kijkami tylko ja , w duchu dziękuję Ani, a tę prezent., po górzystych ścieżkach śmigam z nimi ,bez kolejki bilety kupuję ,miejsce siedzące w samochodzie mam, szacunek do  kijków tam oczywisty. Finał wycieczki- kąpiel w górskim jeziorku i zimne piwo , jak nowo narodzeni  do Tbilisi jedziemy zatłoczoną marszrutką,a potem     metrem, z czasów "komuchów",, do hotelu "Marina"   pieszo,Mariusz  przede mną . daleko,a  ja z kijkami.

Tak  mijamy gmachy, banki i ekskluzywne sklepy rodem z USA" . Zwiedzamy   po drodze  egzotykę starych zaułków ,-wernisaże uliczne ,gdzie kobiety wiolonczelą między udami, fujarkami  w nabrzmiałych wargach grają , a sprzedawcy  zachęcają do kupna tych dzieł sztuki. Taki folklor , ruiny zamków na skalistych brzegach rzeki, starożytne łaźnie, cerkwie - gdzie mówią wieki - pozniej zwiedzamy .Te budowle na wysokich wzgórzach -zastygłe w ciszy budzą zadumę nad   przemijaniem ,  zaś stragany na poboczach szos, gdzie żar spływa z nieba, a  wieśniacy  namolnie proszą kup,kup, tam   ubóstwo widać na odległość  w ich oczach  i zdewastowanych wioskach. Tak oligarchowie budują  im   gruzińską "Solidarność"   typu  Wałęsa-.

 .  Lecha Kaczyńskiego jak walczył o Abchazję znamy. Czemu na Wawelu brat jego nie leży, a szczuje na Putina  pytali. Zaś kierowca   marszrutki  za pięć euro małolatę  stręczył , w Batumi za tysiąc-naście dziką plażę i dom proponował .Gruzja da się lubić -powiadał.Właścicielka natomiast  jachtu,"Tatiana"  zapraszała   na rejs do Soczi. Fale jacht kołysały , sukienkę wiatr rozpinał i w żagle dmuchał. Zycie to sztuka wyboru mówiła... machając chusteczką błękitną ..Myślałem o sztuce wyboru i o kijkach swoich. ...W Polsce serce moje -odpowiedziałem. 

Armenia też poezja krajobrazów ,gmatwanina historii rodem  z arki Noego i inwazji islamu .Na górze Erewaniu płonie ona  ogniem  wiecznym.W mauzoleum  pomordowanych rozlegają się  smutne jęki żałobnej piosenki.Tam kozak "Solidarności ",z wieczną dziewicą w klapie drzewko pojednania sadził . Z własnej inicjatywy?Kiedy-zadawałem sobie to  pytanie  zachodzące słońca otulało Ararat i mauzoleum zgładzonych w imię Allacha .

Kiedy napiszesz swój "Ararat-swoją gorę- zapytałem Marusza? Pnie się w niej do prawdy ktoś tam,a ona wciąż daleka, - w krainę marzeń wiedzie człowieka . Zamówił koniak "Ararat" i rzekł",każdy ma górę i nie każdy zdobywa jej szczyt- jutro do Azerbejdżanu - ponad piętnaście godzin jazdy,a książkę  piszę. -pocieszał .Łączą nas włóczęgi po świecie  i szczyty niezdobyte-jak  Ararat . .Potem  dodał Stalin Turkom oddal go za Batumi  nikt nie we dla czego .

Szefowa hotelu krzyżem nas żegnała , nie lubi Armenii Azerbejdżan za Karabach..powiedziała . Putina nie lubią za Abchazję   Gruzini,a ,śpiewają " Sulko- pieśń Stalina . Beria-enkawudzista też Gruzin,minister ZSRR też , a prezydentem pierwszym był- kraj na stragany i żebry zamienił -ripostowałem . A młodzi turyści mają to gdzieś zauważył Mariusz , przy piwie  gaworzą, a potem w kolejce do łazienki  stoją,śpią na piętrowych koedukacyjnych ,skrzypiących łózkach.

Słyszałem  ich  mowę też  - na motorach z biało czerwonymi chorągiewkami ,pod Elbrus pojedziemy. Na szlaku nas mijali, Bajkał tez zaliczymy wołali  .My zaś  do pasterzy na osiołkach jechali i bajeczne wąwozy,rozpadliny podziwiali,w karczmie zimne piwo potem  pili. Dziękujemy sobie za tę chwilę i teraz.

 W Gori muzeum dyktatora , wina z podobizną Stalina w nim  bród ,a w toaletach syf i bród Dokumentowałem to -zdjęciami, aparat  jednak zostawiłem w taxi, przyjedz drugi raz-Stalin nieśmiertelny -radzili.

Sznur samochodów na autostradzie ,stare,wraki" na poboczach wołgi, moskwicze i na gąsienicach.Mijamy tak wsie,miasteczka , ludzie ospali ,jak krowy przechodzą na drugą stronę jezdni bezkarnie, kierowcy trąbią, ,ale nie klną-tak musi być powiadają.

Zamierzamy do Dilijka National Park-setki kilometrowa od Erywania,urokliwe krajobrazy, góry, płaskowzgórza, stepy kamieniste,rwące potoki, ,szosa co raz węższa,wije się nad przepaściami, nagle spada w dól,by znów się wspiąć na wyżyny 1800 metrów.. ,nagie skały ,a potem zbocza pokryte bujnym drzewostanem,flora i fauna-dech zapiera, dalej tylko dla pieszych-oznajmia kierowca

.Nie pojedziemy w głąb . Regionalne muzeum i wiekową, rzemieślniczą uliczkę zwiedzamy 

 -decyduje Mariusz,spoglądając na moje kijki.W muzeum

 przodownicy pracy ,kołchoźnicy z byłej republiki rad  i bojownicy o wolność z jednakim szacunkiem.U nas to dawno byliby na śmietniku-pomyślałem patrząc na dorodna dojarkę z orderem  Lenina.

Popołudnie  aż  do późnego wieczoru   na wysokości dwa tysiące metrów nad jeziorem Senie , zimna toń,jak onegdaj w Bajkale orzeźwia nas. Słońce praży  - trzy miesiące nie padła kropla deszczu-wyjaśnia nasz kierowca.Płoną gwizdy, wielobarwne fontanny skaczą z nimi po falach jeziora, ...z gór spływa siwa mglą,na horyzoncie,płoną tajemnicze ognie-to dusze pomordowanych przez Allacha -powiadają zabobonni.

Hipnotyczny urok wieczoru , rejs statkiem w blasku gwiazd  jeszcze trwa. Podobnie było nad Morzem Kaspijskim,Czarnym ,tam zakochani na molu i bulwarach- o świetlanej przyszłości we dwoje marzyli.O samotność we dwoje myślałem -to gorsze niż więzienia

W Baku pieniądz ma WARTOŚĆ EURO i gdyby Armenia Karabach nie gnoiła,mieliby tak samo i ropę za półdarmo,a tak mają wilczy bilet i żebraków na ulicy,a w Baku  Alach w mundurach policyjnych na każdej ulicy a kawiarnie,restauracje alkoholem stoją-powiadają  tubylcy. Jarmarki ,jak w Istambule , z czasów Aleksandra Macedońskiego i minarety -z tysiąca i jednej nocy ,a soki z granatu rarytas . Zakaukazie różnorako pobożne ,i obyczajowo też, ale małolaty płodzą ,dzieci i małpują subkulturę zachodnią,chętnie przyjmują płatne propozycje. W Baku policja takich pieści pałką Allacha  . Wieczorem spokój, kolorowe fontanny do nieba lecą,muzyka koi duszę Skąd pytają, z Polski odpowiadam -uśmiechają wtedy.Zaś w Tbilisi,Batumi na opak.-

Tysiące kilometrów,miliony wrażeń  przez siedemnaście dni to nasze  Zakaukazie, grająca symfonia wodna w Erewaniu i bulwary nad morzami i jeziorami , krowy na ulicach ..Kobiety z wiolonczelą, między udam grac będą we wspomnieniach ,a szachy rzeźbione uczyć myślenia .Wspomnienia  to -ślepy starzec z kulawą zoną.Prosili daj grosik! Dziewczynka klęcząc na chodniku z kubeczkiem plastykowym też.ludzie ich mijali obojętnie .Rzucałem w jej kubeczek lary,aż się zapełnił,a przed oczyma mamę swoją miałem, u stóp obleśnego dziedzica tak klęczała,-błagała o chleb , mówił podnieś spódnicę wyżej to dam,stałem obok niej bosy w jesiennym błocie. i jak ci wieśniacy co za grosze na poboczu dróg sprzedają owoce -znam rozpacz istnienia.

Zachodzi słońce-,purpurowo czerwoną kulą chowa się za górami, okala sine fale niewysłowioną barwą, by wolniutko ,jakby z żąłem zniknąć .Natura -najpiękniejsza kobieta , a szpecimy ją okrutnie - w pogoni za czym i w imię czego pytałem tam  siebie? Fale brzegi bulwarów łoskotały, rybacy okazałe ryby na brzeg taskali l rosyjskie przeboje rozlegały a ja siebie tak pytałem, może już ostatni raz patrzę w życiu i na tę urok?

Czytałem "Szczęście"Zmorina' w tłumaczeniu rosyjskim . Nie ma miłości dobrej i zlej .Każda zwichrowana,szalona i nie trwa długa .Może ostatnia,  może  do siebie  najważniejsza ?Człowiek który nie kocha  siebie i trwoni życie innym-nie jest godny szacunku. Egzotyczne loty małe piwko ostatni lot się liczy,bez strachu i goryczy. tam mówiłem,a  do naszych kufli,z gór spływały ognie,one sercem Allacha. płona pobożny tubylec oznajmiał -to moje też  wspomnienia.I -mimo że już dawno jesień,na mojej brzózce  liście złote płoną, nad brzegiem Kaspijskiego spaceruję  z Al achami. Widzę jak na białych żaglach płyną    niespełnione  marzenia .Słyszę  jak Azerbejdżan w pociągu do Tbilisi.zaprasza do Baku i daje numer telefonu  

. Co dalej z tak miłym wieczorem, skoro się nie chce spać słyszę -pytanie  mojego kumpla ?.Liczmy gwiazdy na  niebie  i wznosimy tost , za wrażenia,których nie da się policzyć ripostuję i  zapraszam  Warszawy ,do mojego  ogrodu marzeń ,jak onegdaj na Bajkałem zapalimy w nim  ognisko  a gwiazdy pchlą nad naszymi wspomnieniami, księżyc srebrem nas otuli.-zachęcam.Przyjedz z nad Renu swoim  motorem-wszak obiecałaś-prosiłem . Barwne i bajeczne włóczęgi są zawsze godne wspomnień , bez nich życie byłoby niesknocenie długie i nudne.