JustPaste.it

Szkoła bez ocen!

"Jestem artystą troski o duchowy rozwój dzieci. Moim celem jest umożliwienie otwarcia się młodego człowieka w różnych obszarach. Nie otwieranie, bo wtedy byłaby to ingerencja w wewnętrzną, subtelną strukturę niedojrzałej jeszcze psychiki. Chodzi bardziej o to, by dać ofertę, zaproponować coś, co byłoby poruszeniem emocjonalnym i intelektualnym i domagało się odpowiedzi. I od tego trzeba zacząć - od oferty. Potem należy czynić wysiłki, by płomień nie wypalił się przedwcześnie."

  6a72395746e458b6d43adac27cf5db80.png                                                                                                                                                                (Charles Robertson)

A na tym etapie wkraczamy w następny ważny element - motywację. Najpierw oferta potem motywacja. W którymś z wcześniejszych moich tekstów napisałem, że dobra motywacja przynosi lepsze efekty od całorocznej harówki przy tablicy. W polskiej szkole problem, niestety, jest z jednym, jak i drugim elementem. Kiedy młody człowiek zaakceptuje szkołę jako naturalne miejsce własnego rozwoju? Tylko wtedy, kiedy będzie czuł ( nie wiedział, ale czuł), że jest na ścieżce samorealizacji; kiedy poczuje spotęgowanie własnej podmiotowości.

Ja sobie zdaję sprawę, że natychmiast podniesie się chór mądrali, którzy mnie zaczną pouczać, iż szkoła jako instytucja zawsze taka była i nigdy się nie zmieni. Zaczną przypominać, że nie raz już próbowano stworzyć modele alternatywne edukacji i żaden nie upowszechnił się na tyle, by wyprzeć z rynku szkołę z ocenami, rygorami administracyjnymi, listą lektur tworzonych arbitralnie narzucaną przez urzędników i nauczycielami realizującymi narzucony program. Może to i prawda, ale w chwili obecnej każdy inny model byłby lepszy od tego istniejącego.

Naprawę systemy edukacyjnego, a znaczy to po prostu przystosowanie go do wymogów współczesnego świata, należy zacząć od trzech rzeczy - likwidacji ocen, likwidacji systemu klasowego z obowiązującym kryterium wiekowym i odejście od modelu pozytywistycznego podziału na przedmioty jako oddzielne i oddzielone gałęzie wiedzy.  Likwidacja ocen rozwiąże problem bardzo niedobrej i dzisiaj już nieskutecznej motywacji, jaką jest stopień w dzienniku. Dzieci należy uczyć, że wiedza jest wartością samą w sobie, daje potrzebne instrumenty analizowania rzeczywistości, podnosi jakość życia. Uczyć się dla stopnia oznacza, że wiedza zaliczona w teście jest do zapomnienia, zgodnie z zasadą "zakuć, zdać, zapomnieć". Dlaczego nie zaryzykować rozwiązania, które otworzyłoby nowe horyzonty dydaktyczne i wychowawcze? Może w tym momencie ponosi mnie wizja, ale wyobrażam to sobie tak: uczeń nie ma nad sobą bata w postaci oceny, a to oznacza danie mu szansy na popełnianie błędów. Dlaczego polska szkoła nie wypuszcza wybitnych badaczy i uczonych? Ano dlatego, że wielkie odkrycie poprzedzone jest tysiącami nieudanych prób. W systemie ocen cyfrowych już pierwsza próba musi być udana (dlatego Einstein niespecjalnie sobie w szkole radził). Jeżeli pierwsza próba jest nieudana, a potem druga i następna, uczeń podświadomie wdrukowuje program - "jestem gorszy". To z kolei sprawia, że spada poczucie własnej wartości i tworzy się zamknięte koło niemożności. W szkole bez ocen i bez narzuconego z góry programu, który trzeba zrealizować, każdy uczy się swoim tempem i każdy ma prawo do popełniania tylu błędów, ile będzie trzeba popełnić, by nabyć określoną umiejętność. Tak się uczy małych chłopców w piłkarskich szkółkach niemieckich - "wykonuj ćwiczenie powoli, ale bardzo dokładnie. Na perfekcję i szybkość wykonania jeszcze przyjdzie czas". W modelu bez ocen uczeń się nie "zamknie", ponieważ odejście od kryterium wiekowego spowoduje, że jedynym kryterium będzie poziom umiejętności. Ryzyko wygenerowania poczucia zaniżonej wartości radykalnie zmaleje, bo wszyscy obok mnie będą wykonywali ćwiczenia w podobnym czasie i z podobnym poziomem osiągnięć.

O kolejnych potrzebnych zmianach w następnym tekstach.