JustPaste.it

Widmo thatcheryzmu krąży nad Polską

Wydudkana na strychu, czy wystrychnięta na dudka

Wydudkana na strychu, czy wystrychnięta na dudka

 

d45d73040b80595493d355490f4f736e.jpg

Stało się. Całe szczęście, że dzięki dalekowzrocznej polityce partii PO, PSL i rządu udało się zażegnać tragedii narodowej.

Kompania węglowa największy koncern górniczy w Europie, chluba Polski i Polaków nie miała pieniędzy nie tylko na wypłaty dla górników, ale co gorsze mogłoby zabraknąć nawet na odprawy dla prezesów. Polska Margaret Thatcher jednak wzięła sprawy w swoje kobiece dłonie i w ciągu zaledwie kilku godzin dokonano szczegółowej i pogłębionej analizy sytuacji i znaleziono winnych. Winne były 4 kopalnie. Dokonano szybkich i niezbędnych zmian. Zamiast jednej spółki będą dwie. Jedna dobra, a druga pójdzie do likwidacji. Zaangażowano Sejm i Senat Rzeczpospolitej, zmobilizowano wszelkie siły i środki. Posłowie pracowali dzień i noc, nie jedli, nie spali, spoceni, nerwowo biegali tam i nazad.

Wszystko by ratować narodowe dobro, a zwłaszcza pracujących tam ciężko ludzi. Wszystko to w ścisłej współpracy z zarządem KW. Trzeba dodać, że praca takich prezesów jest trudna i wielce odpowiedzialna. Ile się trzeba nagłówkować, żeby jak najszybciej wylecieć i zgarnąć odprawę, bo inne posadki w państwowych zarządach i radach nadzorczych czekają na "artystów biznesu".

Czapa administracyjna KW kosztuje rocznie 2 miliardy złotych. W ciągu 7 lat na fotelu prezesa zasiadało 5 wybitnych specjalistów, mających do dyspozycji asystentów, sekretarki, komóry i fury, doradców, ekspertów, instytuty naukowe i nie wiedzieli, że za dwa tygodnie to wszystko szlag trafi. Kw zatrudnia ok. 50 tys. załogi. Na każdego przypada ok 40 tys. zł. rocznie . Tyle mogliby zarabiać więcej, gdyby nie te darmozjady w białych kołnierzykach.

No, nie przesadzajmy, część tych ludzi w zarządach zapewne jest potrzebna. Gdyby tylko połowę z nich wywalić to i tak daje to średnio 20 tys. rocznie na pracownika. Problem w tym, że nie wiadomo, którą połowę odstrzelić.

Do tego dochodzą związkowcy, a związków w KW jest ci dostatek. Osobne związki są dla tych pobrudzonych, inne dla czyścioszków, jeszcze inne dbają o tych co przychodzą na szóstą, a inne dla przychodzących na siódmą, Inne dla tych pod zięmią, a inne dla tych na powierzchni. Mają też być inne dla zjeżdżających i wyjeżdżających. To samo dotyczy praworęcznych i leworęcznych, mężczyzn, gejów, kobiet, rudowłosych, łysych, chorujących na prostatę, hemoroidy i zdrowych, ale ciężarnych. Jednym słowem związków jest ok. 100, a każdy ma swój zarząd, który pobiera pensje z KW. Gałąź przemysłu jest strategiczna i jest o co walczyć. Broń Boże nie dopuścić do złodziejskiej prywatyzacji. Prywaciarz kupi kopalnie i w mig znajdzie tych nikomu nie potrzebnych orłów i co najgorsze będzie się bogacił. Tych z dołu prywaciarz nie wyrzuci, tych wyrzuci państwo.


Polska lady Thatcher walnęła swą rączką w stół i z opracowanym planem i gotową ustawą pojechała do Katowic. Tam podpisała to co jej kazali związkowcy, wróciła do Warszawy i ogłosiła sukces. Sukces historyczny, przełomowy. Potem wicepremier Piechociński oznajmił, że doskonale wiedział, iż niebawem zabraknie pieniędzy w tym burdelu. Tak głupi przecie nie jest, ale jak to określił - "zabrakło mu determinacji, aby poinformować o tym Tuska".

Nigdy o tym nikomu nie mówiłem, bo było mi wstyd, ale teraz w obliczu tych faktów powiem, że dawno, dawno temu w przedszkolu narobiłem w gacie i też zabrakło mi determinacji, aby powiadomić o tym wychowawczynię. Podobnie jak wicepremier schowałem się do kąta i zachowałem spokój, co nie było trudne, zważywszy, że bieganie w tym stanie rzeczy jest niewygodne. Co innego jednak spokój, a co innego smród. Wszystko się wydało. Ja jednak zostałem ukarany, bo nie dostałem deseru, co uważam w tych okolicznościach za dziejową niesprawiedliwość. Dziś mogę być dumny. Czteroletni szczyl, a zachowanie godne polityka, ba ..... męża stanu.

Jak zwykle zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że polska lady pojechała do Katowic, żeby e wykopacz Dudę, inni podzielają pogląd, że została tam wydudkana na strychu, jeszcze inni, że wystrychnięta na dudka.

Sukces jest bezsporny. Wicepremier Piechociński rzucił na szalę cały swój autorytet, potwierdził tenże w całej rozciągłości, stwierdzając, że spokój społeczny jest najważniejszy. Wtajemniczeni twierdzą, że nie rozstaje się ze stoperanem. W pełni go popieram, a wracając do mojego przedszkola, też wówczas uważałem, że zbytnie zainteresowanie moimi gatkami nie służy polskiej racji stanu.


Najważniejsze, że polskie górnictwo jest już zdrowe, prężne. To co w Wielkiej Brytanii zajęło lata, u nas załatwiono w trzy tygodnie. Teraz będą dwa koncerny. Podwoi się liczba prezesów, asystentów, sekretarek, bryczek, komórek, doradców i związkowców.  Wszystkoto  w interesie górniczych rodzin.

Zachwycony jestem też panią doktor Magdaleną Ogórek. Świetnie wyglądająca i jeszcze lepiej przygotowana zaprezentowała swoją wizję Polski. Przyszła pani prezydent odczytała z kartki, że prawo jest złe i należy je napisać od nowa. Z tym, że to co jest dobre musi zostać skopiowane. Kilkaset tysięcy aktów prawnych napisać od nowa i poddać procesowi legislacji w Sejmie i Senacie to zadanie na kilkadziesiąt lat. Pani prezydent będzie pomarszczoną, sędziwą staruszką jak zakończy tę pracę. 

 

„Od 1991 r. ponad 100 razy dokonywano zmian w ustawie o PIT.  Inną powszechną praktyką jest tzw. prawo powielaczowe, czyli niepublikowane, wewnętrzne interpretacje, okólniki i wytyczne, o wątpliwej podstawie prawnej, które jednak wywierają realny wpływ na praktykę funkcjonowania administracji publicznej

To fragment raportu NIK z 2010 roku.

W jednej kadencji sejmu różnych nowych prawnych dupereli proceduje się kilka tysięcy. Większość dla samej regulacji. Tylko patrzeć, a uregulują nam ilość oddechów, godziny wydalania stolca,i smarkania i spojrzeń w bok.

Nie to jednak mnie wzruszyło. Przyszła pani prezydent wzruszyła mnie do łez propozycją, by nie karać młodych przedsiębiorców przed ukończenie przez nich 25 roku życia. Proponuję, by mianować pana Baksika, byłego prezesa ART-B rektorem SGPiS-u i niezwłocznie rozpocząć szkolenia młodych kadr, które zasilą strategiczne sektory państwowe. Efekty przyjdą w rok i sukces murowany. To znaczy zostaną się jeno mury.

Jak patrzę na tę rzeczywistość to mam wrażenie, że doktoraty dzisiaj zwalniają od myślenia. Inny doktor prawa, niejaki pan Kamiński, niedawno udowadniał w Sejmie, że jak pobierze się 3 tys. złotych, a wyda na lot do Madrytu 800, resztę schowa się do kieszeni to nikt niczego nie traci.

 

Mądrzej chyba już  nie będzie, ale weselej i nie tylko samoloty będą latać  bez głowy.