Szukając rym do „pączek” - rozkoszy słodkości,
która kusi nam organ i smaku i oka,
przed którym to specjałem kruszy się opoka
przyrzeczeń, że takowy w ustach nie zagości.
Podgryzam czerstwy suchar, aby linię trzymać
bo wiadomo, że szczupłość to kanon urody
a każdy stary łasuch wciąż pragnie być młody -
inaczej przed zwierciadłem zaczyna się zżymać.
Lecz ten pulchny szyderca na mnie okiem łypie
i budzi pożądanie onego frykasa,
wiedząc, że nie zastąpi go żadna kiełbasa,
czuję się jak żałobnik na obfitej stypie.
Chodź więc do mnie niecnoto, pieść przełyk szakalu,
nie będę się umartwiał na tym łez padole,
tylko mnie po zjedzeniu nazywaj - Sokole!
żeby waga nie miała do mnie ciągle żalu.
Tu zakończę tyradę pudrem obsypaną
zwieńczając myślą złotą rozbuchane ego:
Lepiej się objeść pysznych, półciepłych słodkości
niż być chudym smutasem i cienkim lebiegą.
Epilog:
Oblizując paluszki lukrowanych rączek
i rzucony w łakomstwa przepastne odmęty,
wiem że Szymon na słupie (choć pragnął być święty)
bał się, że go w ostatku skusić może …pączek.
@Janusz D.