JustPaste.it

Final Eight bez numeru jeden

Obecna formuła finału Pucharu Polski ma swoje mankamenty, ale w zamian gwarantuje wysoki poziom i odpowiednie emocje – mówi Dariusz Szczubiał, były trener kadry koszykarzy.

Obecna formuła finału Pucharu Polski ma swoje mankamenty, ale w zamian gwarantuje wysoki poziom i odpowiednie emocje – mówi Dariusz Szczubiał, były trener kadry koszykarzy.

 

Komu daje pan najwięcej szans na zdobycie Pucharu Polski?

Puchar to zawsze jest trochę inna bajka niż rozgrywki ligowe. W ostatniej kolejce sporo było dość niespodziewanych rozstrzygnięć i myślę, że to też może mieć przełożenie w rozgrywkach pucharowych. Patrząc na listę zdobywców Pucharu Polski w ostatnich latach, widzimy, że nie zawsze trofeum zdobywały te zespoły, które akurat wiodły prym w lidze. Zatem aktualną sytuacją w ligowej tabeli przy ustalaniu faworytów raczej bym się nie sugerował. Na pewno są drużyny, które mają większy potencjał od pozostałych, ale trudno jest wskazać jednego, zdecydowanego kandydata do wzniesienia pucharu.

Jak ocenia zmianę formuły z Final Four na Final Eight wzorowanej na hiszpańskim Pucharze Króla?

Wszystko wyjdzie w trakcie, lecz wydaje się, że jest to dobry krok. Aczkolwiek dla drużyn, które w lidze mniej się liczą, nie ma teraz szansy zaistnieć w pucharze. Tak jak było choćby w ubiegłym roku z Siarką Tarnobrzeg. Teraz takich niespodziewanych uczestników nie ma, ale obecny system gwarantuje za to wysoki poziom rozgrywek i duże emocje.

A jak ocenia pan aktualny prestiż rozgrywek o krajowy puchar?

Biorąc pod uwagę ostatnie lata, jest on dość wysoki i widać, że drużyny chętnie walczą o to trofeum. Choć wiadomo, że zawsze można by jeszcze coś poprawić. Albo przykładowo podnieść wysokość nagrody głównej, albo zastanowić się nad przydzieleniem zwycięzcy prawa startu w europejskich pucharach. Tak jak to miało miejsce przed laty, gdy triumfator kwalifikował się do ówczesnego Pucharu Saporty.

Gdynia to dobra lokalizacja na finał Pucharu Polski? Czy może trzeba było spróbować zorganizować turniej w mieście, które ma ku temu odpowiednią infrastrukturę, ale na co dzień nie ma możliwości obcowania z koszykówką na najwyższym krajowym poziomie?

Na to pytanie część ludzi pewnie przytaknie, a część będzie kręcić głową. Podejrzewam, iż główną rolę przy wyborze organizatora stanowiła gwarancja dobrego przeprowadzenia turnieju. Wiadomo, że koszykówka jest mocno osadzona w Trójmieście i dla tamtejszych działaczy „dźwignięcie” takiej imprezy nie stanowi większego problemu. Popularność basketu zapewnia też publiczność na trybunach.

W kim widzi pan największą gwiazdę indywidualną turnieju?

Nie podejmuję się wskazać takowej. W każdej z uczestniczących drużyn znajdziemy dobrych graczy, którzy będą się chcieli pokazać z jak najlepszej strony. Ciężko wskazać jedno czy dwa nazwiska, zwłaszcza że koszykówka to przecież sport zespołowy.

Trofeum z poprzedniego roku broni Śląsk Wrocław, dla którego ewentualna wygrana byłaby już 15. w historii. Jak jednak wynika z kursów firmy bukmacherskiej Fortuna, podopieczni Emila Rajkovicia udział w turnieju powinni zakończyć już na piątkowym ćwierćfinale ze Stelmetem Zielona Góra…

Trudno się dziwić takim przewidywaniom. Sam też stawiam na Stelmet w tej parze. Choć nie można wykluczyć, że seria trzech ligowych porażek wywoła we wrocławskim zespole dodatkową determinację w konfrontacji z wicemistrzem Polski. Jeśli nie jest to jakiś poważniejszy kryzys formy, zawodnicy Śląska na pewno będą chcieli zasygnalizować powrót na właściwe tory. O ich ambicje nie ma co się obawiać, co najwyżej o formę sportową. Stawkę półfinalistów powinien uzupełnić w piątek AZS Koszalin, który raczej poradzi sobie z Treflem Sopot.

Jak przekonałby pan niezdecydowanych, aby wybrali się w weekend do hali Gdynia Arena lub zasiedli przed telewizorem na czas niedzielnego finału?

Zapowiada się seria naprawdę dobrych, wyrównanych gier. Indywidualnych popisów też nie powinno zabraknąć. Przede wszystkim, wydaje się jednak, że basket w naszym kraju po gorszych czasach ma szansę na dłużej pójść w górę. Tym bardziej że i reprezentacja spisuje się całkiem nieźle. Warto być w tym okresie z polską koszykówką.

Ale dogonić siatkówkę i piłkę ręczną nie będzie łatwo…

To prawda. W koszykówce jest dużo trudniej jest osiągnąć sukces na arenach międzynarodowych niż we wspomnianych w pytaniu dyscyplinach. Koszykówka jest bardzo popularnym sportem na świecie, a przy tym jednocześnie bardzo drogim. W sferze finansowej to jest naprawdę wyższa półka.

A jeśli już mowa o tej najwyżej półce – jakie ma pan wrażenia po Meczu Gwiazd NBA?

Przyznam, że już od jakiegoś czasu nie oglądam tych spotkań. Przestały mi się podobać, bo koszykówka to dla mnie prawdziwa twarda rywalizacja. Za dużo obecnie jest już w tym wszystkim tzw. pokazówki.

Bardzo był pan rozczarowany nieobecnością Marcina Gortata na tegorocznym All Star Game?

Po cichu liczyłem, że Marcin znajdzie się w gronie wyróżnionych w ten sposób zawodników. Pewności jednak nie było, bo w NBA jest naprawdę mnóstwo klasowych graczy i ta konkurencja jest ogromna. Marcin robi jednak z sezonu na sezon wyraźne postępy i myślę, że w przyszłości może doczekać się gry w Meczu Gwiazd. Może już w przyszłym roku…