JustPaste.it

To wszystko zmierza w złą stronę

Widziałem Kamila Stocha na treningach przed wylotem do Falun i jestem dobrej myśli. Będziemy się cieszyć co najmniej z jednego medalu – mówi Józef Jarząbek, trener Wisły Zakopane.

Widziałem Kamila Stocha na treningach przed wylotem do Falun i jestem dobrej myśli. Będziemy się cieszyć co najmniej z jednego medalu – mówi Józef Jarząbek, trener Wisły Zakopane.

 

Najważniejsza impreza sezonu w skokach narciarskich właśnie się rozpoczyna. Jakie ma pan oczekiwania wobec polskich zawodników?

Indywidualnie liczę przynajmniej na jeden medal. Myślę, że Kamil Stoch ma na niego realne szanse zarówno na normalnej skoczni, jak i na dużej. Oczekuję też, iż w Falun zabłysną Piotrek Żyła i Klemens Murańka. Jeśli wszystko się dobrze poukłada, to zwłaszcza na normalnym obiekcie powinni oni powalczyć o dobre lokaty. Drużynowo o podium może być ciężko, ale miejsce w szóstce powinno mieć.

Jak odniósłby pan obecną formę Kamila Stocha do tego, co prezentował przed igrzyskami w Soczi rok temu i dwa lata temu przez mistrzostwami w Predazzo?

Na początku sezonu trapiły Kamila kłopoty zdrowotne, ale teraz naprawdę skacze super. Jeśli tylko nie przytrafi mu się nic nieprzewidzianego, a warunki pogodowe będą w miarę sprawiedliwe, to ponownie powinniśmy mieć powody do zadowolenia.

Miał pan okazję rozmawiać z Kamilem w ostatnich dniach?

Kilka dni temu byłem w Szczyrku i widziałem jak skacze. Wyglądało to naprawdę dobrze. Podobnie zresztą jak w przypadku Klimka Murańki i Piotrka Żyły. Widać było, że Kamil dobrze się czuje, że jest zdrowy i nic mu nie dolega. Medal jest jak najbardziej w jego zasięgu.

Jak wynika z notowań firmy bukmacherskiej Fortuna, głównym kandydatem do zdobycia złotego medalu na normalnej skoczni jest Severin Freund. Drugi na liście jest Kamil, a trzeci Peter Prevc. Pan też typuje taką kolejność?

Mimo wszystko, najgroźniejszego rywala Kamila upatrywałbym w Prevcu. Słoweniec jest bardzo mocny psychicznie, a mistrzostwa świata mają jednak zupełnie inną specyfikę niż zawody pucharowe. Na mistrzostwach obciążenie psychiczne jest znacznie większe, z czym nie wszyscy zawodnicy potrafią sobie należycie poradzić. Akurat Słoweńców znam bardzo dobrze, bo często u nas trenują i mam okazję przyjrzeć im się bliżej. Widzę, jak prezentują się przed zawodami i jak później potrafią się zmobilizować w najważniejszych momentach.

Mówi pan o miejsce w szóstce dla polskiej drużyny. A kto w takim razie podzieli między siebie medale?

Jeśli wszystkie osiem skoków w wykonaniu naszych chłopaków będzie poprawnych, wtedy jest szansa znaleźć się na podium. Ale będzie bardzo ciężko, bo konkurencja znów jest potężna w tym roku. Wydaje się, że kwestia medali powinna rozstrzygnąć się między Niemcami, Norwegami, Słoweńcami i Austriakami. Nie zapominajmy też o nieobliczalnych Japończykach.

Wymieniał pan już nazwiska Stocha, Żyły i Murańki. Kto według pana jest najbliżej czwartego miejsca w zespole?

Myślę, że Dawid Kubacki. Tak to przynajmniej wynikało z treningów w Szczyrku. Zobaczymy, jak nasi reprezentanci będą się prezentować już na miejscu…

A jak ogólnie ocenia pan na razie to, co pokazywali Polacy w tegorocznych zawodach Pucharu Świata?

No cóż, na razie dosyć mizernie to wyglądało. W zasadzie tylko Olek Zniszczoł błysnął na tyle, żeby można powiedzieć o nim, że nastąpił jakiś postęp. Reszta spisywała się poniżej oczekiwań, ale teraz ma szansę puścić w zapomnienie te wszystkie mniej udane występy. Sukces na mistrzostwach świata zawsze sprawia, że mało kto pamięta później o gorszych chwilach podczas konkursów pucharowych.

W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, mimo przymusowej absencji na początku sezonu, najwyżej z naszych kadrowiczów jest Kamil Stoch. Jak wysoko jest on jeszcze w stanie przesunąć się do końca sezonu z obecnie zajmowanej ósmej pozycji?

Sądzę, że Kamil odrobi jeszcze nieco dystansu i wskoczy do najlepszej szóstki. Biorąc pod uwagę, że ma on średnio o dziesięć startów mniej od rywali, byłby to i tak znakomity wynik. Oby tylko zdrowie dopisywało Kamilowi.

Jak patrzył pan na te wszystkie rekordowo długie loty podczas ostatniego weekendu w Vikersund?

Z boku bardzo fajnie to się ogląda. Ale kiedy jest się ta na miejscu, nie sposób pozbyć się wrażenia, że wszystko to zmierza w bardzo zwariowanym i niebezpiecznym kierunku. Przy takich prędkościach trenerzy trzymali się za brzuch, gdy tylko pojawiały się jakieś zmiany warunków atmosferycznych. Skocznia jest tam naprawdę bardzo duża i jakikolwiek upadek może się skończyć… różnie. Żeby nie ująć tego bardziej dosadnie. Osobiście nie jestem za tym, aby te skocznie cały czas tak powiększać i zwiększać prędkości najazdowe. Starty na nich robią się coraz bardziej ryzykowne dla zdrowia zawodników.

A jak scharakteryzowałby pan skocznie w Falun, gdzie będzie się toczyć walka o medale?

Ich profil jest taki, że nie powinien specjalnie premiować, ani dyskredytować jakichś zawodników. Zresztą w ciągu sezonu skocznie pojawiają się już na tylu różnych obiektach, że te zmiany nie robią już na nich specjalnego wrażenia. Większe znaczenie dla końcowych rozstrzygnięć będzie miała pogoda i dyspozycja dnia poszczególnych skoczków.

Rozmawiając z panem, nie sposób nie zapytać o następców obecnych kadrowiczów w Wiśle Zakopane…

Jest kilku ciekawych chłopców, którzy coraz lepiej radzą sobie w kadrze juniorów. Wszystko wskazuje na to, że będzie z nich pociecha w ciągu kilku lat. Trudno nie patrzeć w przyszłość z optymizmem, kiedy około dwudziestu chłopców ma aspiracje, aby pokazać się w Pucharze Kontynentalnym, który stanowi przedsionek do regularnej rywalizacji ze światową elitą. Dzięki takiej konkurencji poziom między nimi systematycznie idzie w górę. Szkoda tylko, że warunki do treningu w samym Zakopanem są katastrofalne, bo do dyspozycji jest tylko duża skocznia i trzeba jeździć do Szczyrku. A to wiąże się z dodatkowymi problemami w postaci kosztów, zmęczenia i niepotrzebnej straty czasu.