JustPaste.it

Bóg o Żydach

Wciąż pytasz, czy zawsze kochać będę Żydów bardziej niż inne narody i wybaczać im wszystko, a inne wciąż karać. Myślisz, Anno, o twoim narodzie.

Wciąż pytasz, czy zawsze kochać będę Żydów bardziej niż inne narody i wybaczać im wszystko, a inne wciąż karać. Myślisz, Anno, o twoim narodzie.

 

;

- Ciągle jeszcze nie jesteś przekonana. Jestem waszym Ojcem. Czyż ojciec wyróżnia jedne, a odrzuca inne swoje dzieci?

- A Izaak? - pomyślałam.

- Myślisz o Jakubie i Ezawie? Zanim urodził się Jakub, Ja zapragnąłem go i obdarzyłem stosownie do zadania, ku wykonaniu którego przygotowałem go. Niedobrze jest, kiedy dzieci nie słuchają ojca i same chcą kształtować swoje losy zanim dojrzeją i zobaczą się w prawdzie.

Wciąż pytasz, czy zawsze kochać będę Żydów bardziej niż inne narody i wybaczać im wszystko, a inne wciąż karać. Myślisz, Anno, o twoim narodzie.

Każdemu człowiekowi najmniejsze dobro przezeń uczynione pamiętam i wynagrodzę. Tak wielu Żydów służyło Mi z miłością, tylu ich mam w domu moim - a oni wciąż proszą i orędują za swoimi ślepymi i zawziętymi braćmi. Czyż mogę się oprzeć prośbom tych, którzy pierwsi poszli za Synem moim? Prośbom Jego samego i Maryi...?

Spytałam, jak to możliwe, żeby Bóg - Jezus Chrystus prosił. Pan odpowiedział:

- Jezus Chrystus, Syn mój pierworodny, wstrzymuje sprawiedliwość moją ukazując swój Krzyż.

Pan powraca do tematu Żydów:

- Wciąż daję im czas. Wiem, iż wśród nich nieprzyjaciel ma wielu sług chętnie i gorliwie służących mu. Od wieków zaślepieni są tym samym błędem, przez który odrzucili i zgładzili Syna Bożego - Tego, dla którego istnieli, walczyli i dla którego Ja ukochałem ich. Kamień węgielny odrzucony został przez mój lud, ale Kościół mój zbudowałem na nielicznych, którzy uwierzyli i którzy ginęli kolejno dla miłości Syna mego i Boga swego, a także dla miłości was wszystkich, którzy przyjdziecie. Czyż mogę ich zapomnieć?

Ale spójrz, rozproszyłem ich po świecie, przez wieki bez ojczyzny byli i bez świątyni, którą utożsamiali z moją obecnością wśród nich. Zobacz, inne narody wciąż wchodzą do Kościoła mojego, włączają się w społeczeństwo moje z radością i nadzieją, a oni, jak martwe drzewo, nie dają Mi owocu. Istnieją - wedle obietnicy mojej - ale jakże im trudno do Mnie powrócić. Widzisz, istnieje też „pycha narodu" i zawsze takie same skutki przynosi: ślepotę, kłamstwo, stagnację w błędzie, brak wzrostu, zamieranie...

Przerwałam, ktoś przyszedł.

Dlaczego odrzucono oczekiwanego Mesjasza

- Wiesz, Anno, co było powodem odrzucenia Jezusa i Jego nauki? Nawarstwione w ciągu wieków przekonanie o osobie Mesjasza. Mieli wiele słów proroków mówiących prawdę o Synu moim, bowiem przygotowywałem ich, lecz oni przyjmowali te tylko, które zdawały się głosić chwałę Zbawiciela i Jego prawdy jako chwałę Izraela, podbijającego świat i zakładającego ziemskie mocarstwo, a naród wybrany widzieli jako taki, który pomści się na wrogach i stanie jako pan nad wszystkimi innymi narodami, by rządzić nimi twardą ręką i czerpać z nich bogactwa.

Tyle czasu przebywałem z nimi, objawiałem się im, a nie zrozumieli Mnie. Czcili Niewidzialnego, a pożądali materialnego, ziemskiego, i wierzyli, że Ja, kochając mój lud, dam mu zająć miejsce Rzymu i władzę nad światem. Kochali więc i oczekiwali nie Mesjasza zbawcy i wyzwoliciela z grzechu, a wodza prowadzącego ku osiągnięciu wszelkich zaszczytów i dóbr ziemskich. Pokochali naprzód już swoje przyszłe bogactwa i przywileje, nie Mnie, Boga swego bowiem użyć chcieli jako narzędzie swoich zamysłów. (To ostatnie zdanie Pan mówi z naciskiem, prawie z oburzeniem).

Jeszcze raz - zobacz, jak pycha, nienawiść i chciwość zaślepiają oczy mędrców, uczonych i kapłanów służących swemu Bogu. Przez setki lat uczyłem ich sprawiedliwości, miłosierdzia, dobroci, swoim stosunkiem do nich ukazując im jacy być powinni, by stać się mogli moim ludem prawdziwie. Przebaczałem im zawsze, aby nauczyć ich przebaczenia.

Pomimo ich win i ustawicznego powrotu do dawnych błędów nie odwróciłem się od nich i nie zerwałem Przymierza. Byłem wierny, łaskawy, chętnie zapominałem ich winy i łzom ich zawsze dawałem się uprosić. Litowałem się nad ich nędzą, ślepotą i słabością. Wreszcie przez posłuszeństwo i zupełne zawierzenie Mi w osobie Córy Izraelskiej (Maryi), przez Nią i dzięki Niej Bóg stał się człowiekiem i zamieszkał wśród ludu swego, by podzielić z nim niedolę, cierpienia i krzywdy i dać mu nadzieję.

Jezus, Syn mój umiłowany przyszedł, by osobiście ich przemienić i pojednać ze Mną. Lud mój miał wolną wolę, był przygotowany.

Mógł wybrać Jego - Prawdę, Miłość i Przebaczenie. A stało się, że starsi narodu, Moi(!) kapłani, wyznawcy i uczeni w Piśmie, przerazili się Jego nauką - Moją nauką - i Boga, oczekiwanego Zbawcę swego odrzucili i w imieniu ludu bezprawnie - niewinnego! - zamordowali.

Dlaczego mówię ci, córko, to, co znać powinnaś? Otóż Ja każdemu narodowi i człowiekowi daję czas potrzebny dla wzrostu, nauki i zrozumienia celu i sensu jego istnienia. Jeśli czas ten wykorzystany zostanie właściwie, wtedy w odpowiedniej porze Ja stawiam zadanie i pracującego wspomagam swoją mocą. Izrael nie poznał godziny nawiedzenia swego, bo uczyć się nie chciał, a trwał tylko przy tym, co odpowiadało jego ludzkim skłonnościom. Nie nauczyciele i mędrcy - Ja sam go uczyłem. Ode Mnie przez wieki odbierał słowa prawdy. Mówiłem przez proroków i nauczycieli. Dawałem im przewodników. Moje światło oświecało ich, a dłoń moja wyciągała się w ich obronie, gdy Mnie wzywali. Pod moim okiem rośli. Wydawać się może niemożliwym, by Syna mojego nie przyjęli sercem otwartym i gorącym, a jednak znienawidzili go aż do śmierci krzyżowej...

Spójrz, jak dary moje, pomoc moja i miłość, zostały sponiewierane i odrzucone...

Co dzieje się, gdy naród lub człowiek wszystko, co daję mu, odrzuci? Wy chcielibyście kary, potępienia, sprawiedliwości widocznej i szybkiej, bo krótkie jest wasze życie, a krzywda i niesprawiedliwość was boli. Życie wasze jednak nie jest jednodniowe i duch wasz jedynie chwilowo widzi przez mgłę i błądzi. W moim nieskończonym świecie każda krzywda naprawiona być musi, a sprawiedliwość moja trwa wiecznie. Tam jest jej dom, nie na ziemi. Dlatego wciąż cierpieć będziecie i smucić się, dopóki nie zawierzycie Mi i nie oprzecie się na Mnie samym - Prawodawcy i Sędzim.

Ale spójrz, co dzieje się z Izraelem. Oddaliłem się i pozostał im dom ich pusty. Nie daję im mniej niż innym, ale nie współżyję już z nimi jak ojciec z dziećmi swymi.

Syn mój odkupił was, całą ludzkość ziemi aż do skończenia świata. Wyszedł z kolebki Izraela i z wysokości krzyża „wybraństwo" ludu mego rozpostarł na was. Porzucił Izrael, dom swój rodzinny, wszedł w świat i wciąż idzie w Kościele swoim aż po krańce ziemi. Z Nim i za Nim poszła „resztka Izraela", garstka nieduża, i oni stali się pierwszym owocem oddanym Mi w darze przez Syna mojego. Owoc ów z ogrodu Izraela pochodził i z jego soków pijecie wszyscy. Każdy, kto był Mi wierny i - kolejno przez wieleset lat mojego prowadzenia - wypełniał wolę moją, głosił prawdę moją i prawa moje, teraz ze Mną jest i nagrodę swoją odbiera. Oni siali ziarno, wy co roku plony Mi przynosicie. Syn mój spichrze swoje napełnia i nie ma ludu lub narodu, którego dzieci nie przebywałyby z Nim w królestwie Jego.

Zauważ dalej, kto poszedł pierwszy za Synem moim i nie dziel na Żydów i pogan, patrz w dusze. Pierwsi poszli ci, którym obce były: pycha, uprzedzenia, pogarda i chciwość. Poszli ubodzy i prości, głodni Ewangelii Syna mego, spragnieni miłości, braterstwa, pokoju, radości, wolności, prostoty życia i przyjaźni. Poszli ci, którzy nie bogactwa szukali, nie zaszczytów i władzy, a prawdy i sprawiedliwości.

Na czym Jezus założył fundamenty mojego Nowego Przymierza? Na starych głazach mojego Zakonu - lecz na tych, co odrzucone zostały (przez kapłanów i uczonych w Piśmie)...

- Na Prawie i sprawiedliwości?

Pan powtarza: „na Prawie i sprawiedliwości" i dodaje:

- Tak, lecz przede wszystkim na miłości i miłosierdziu, na współczuciu i wzajemnym powszechnym, braterskim miłowaniu.

Syn mój odsłonił na nowo moje prawdziwe oblicze: Boga waszego - Ojca miłującego was. Ukazał wam też - sobą, sam - sytuację waszą: nie sług, żebraków i przybłędów, lecz rzeczywistych synów moich, oczekiwanych w domu moim - bo czystych, obmytych Krwią Boga-Człowieka.

Wola moja wypełniła się, lecz ci, którzy przez wieki z dumą nosili miano „narodu wybranego", odmówili Mi posłuchu. Mieli być pierwsi, będą ostatnimi, ponieważ pozostawiłem ich własnemu ich wyborowi. Odrzucili i zamordowali Miłość, dlatego tak trudno im kochać moje dzieło w świecie. Usychają w swoim getcie spowici w pychę, nadal zachowując przekonanie o swoim wybraństwie.

Kościół otwarty jest dla wszystkich narodów

Stracili Mnie i dlatego wciąż sami próbują realizować obietnice moje dane im nie dla ich wyjątkowej doskonałości, a ze względu na Syna mojego. Jezus, Zbawiciel wasz, założył Kościół swój z małą resztką Izraela, i oni przejęli błogosławieństwo i obietnice moje. Oni byli pierwszymi współpracownikami moimi w dziele zbawiania świata. Byli ludem moim „wybranym", tak jak teraz wy (ludzie obecnie żyjący) nim jesteście. I nie ma w nim Żyda ani poganina, białego czy czarnego - są tylko ukochane dzieci moje i jest jeden Ojciec, Bóg, Pan wasz. Dom mój otwarty jest i dostępny dla każdego, kto zapragnie weń wejść.

W Kościół mój na ziemi wciąż nowe wkraczają narody i każdy z nich wnosi własne bogactwa, którymi je uposażyłem. Każdy też dzieli się tym, co otrzymał, rozwinął i uświęcił, z całą wspólnotą Kościoła. Miłość moją ma każdy naród, lecz w miarę dorastania spodziewam się służby gorliwszej, większego oddania, głębszej współpracy z tymi, które przygotowałem i uznaję za dojrzałe.

Do Polaków

Za dojrzałych do pełnienia służby miłości i miłosierdzia, do współczucia i przebaczenia uznaję teraz was. Twój naród, Anno, przeszedł ciężką i twardą naukę, bo ćwiczyłem go i hartowałem. Nadchodzi czas, abyście ukazali się światu w swojej samarytańskiej służbie. Dla niej zachowałem was i jeszcze zachowam. Na nią błogosławieństwo moje wam daję i pomoc moją szczególną. Moja ojcowska, troskliwa opieka rozpina się nad wami (widzę to jak namiot, jak skrzydła olbrzymiego orła rozłożone nad nami - całym małym narodem osłanianym przez nie) i zapewniam was, że nie ma siły, która mogłaby wam zagrozić. Teraz wy (Polacy) jesteście „wybraną" cząstką mojego ludu, bowiem wam właśnie powierzam służbę najtrudniejszą i najcięższą - torowania nowych dróg, przewodnictwa na drodze ku Mnie już nie poszczególnych ludzi bądź grup, ale całych narodów. W tym liczę, że naprawicie winę Izraela i okażecie wierność Królowi waszemu, Jezusowi Chrystusowi.

Tęsknota moja do bliskiego współżycia z wami powoduje, że postanowiłem znowu żyć z wami tak ściśle, jak niegdyś z Izraelem. Bóg tęskni do miłości człowieka, do wypełniania swoim szczęściem pustki oczekiwania ludzkiego. Wasz trudny i bolesny los sprawia, iż do was serce moje wyrywa się i pragnę was nasycić najpierwej. Wybrałem was z powodu waszej ufności, zawierzenia Mi w nieszczęściach, jako też ze względu na wasze cierpienie i słabość. Potrzebujecie Mnie i wzywacie Mnie, wierzycie w miłość moją do was - i to mi wystarcza.

Nasze wady i słabości wzywają miłosierdzia Pana

Naród wasz grzeszny jest i oporny, wycieńczony i smutny. Ja jestem czystością, przebaczeniem, mocą i radością. Jak bardzo jestem wam potrzebny...

Niewielu jest czystych pomiędzy wami, ale dla tych niewielu przychodzę. Dam wam moją siłę, wyleczę i obdarzę tak, że staniecie się zdrowi. Dlatego wracajcie do Mnie liczcie na Mnie, nawracajcie się i trwajcie we Mnie. Ja jestem waszą twierdzą i ocaleniem. Moje biedne, biedne dzieci - wychodzę wam naprzeciw. Ja, Ojciec Miłosierny, przychodzę, aby przebaczyć i radować się wami.

- Ojcze, czy dlatego tak podkreślałeś wady Izraela, te, które przeszkodziły mu przyjąć Jezusa jako Mesjasza, że nam teraz grozi to samo? Że też możemy zawieść Ciebie? Wskaż, Ojcze, co jest w nas najgroźniejsze dla naszej służby Tobie. Co może ją przekreślić...?

- Córko moja, słusznie pytasz, bo przeszkadza Mi w was wiele waszych wad i przywiązań. Ja upodobałem was sobie, bowiem nie znalazłem w was tego, co Izraelowi zaszkodziło najbardziej. Jednakowoż są w was wielkie przeszkody, które uniemożliwić mogą przejawienie się mojej mocy pośród was. Powiem ci, które to są, abyś mogła przekazywać innym ostrzeżenia moje.

Winni jesteście niewierności, niestałości uczuć, rozumu i woli. Łatwo was skłócić, wyobraźnię waszą zamącić, bo mało zależy wam

na czystej prawdzie, a wiele na pozorach. Jesteście łatwowierni i ulegający obcym wpływom, gdyż zezwoliliście, aby wasza własna hierarchia wartości została zasłonięta przez cudze a fałszywe. Nie okazaliście jej wierności ani nie uszanowaliście jej godności. Nie broniliście dostatecznie twardo i odważnie tego, co wam powinno być drogie, bezcenne i nie do kupienia za żadne skarby tego świata.

Nie mówię tego o wszystkich. Ty i podobni tobie płaciliście wielkim cierpieniem, żalem i goryczą, ale zobacz, jak łatwo zdradzili Mnie w moim Kościele i moich prawach. Ile wśród was zabójstw (przede wszystkim dzieci), rozbicia małżeństw, nałogów, ile nienawiści, zaślepienia i uporu w złym. Ilu z was dało się złowić nieprzyjacielowi na najnędzniejsze przynęty, dusze swe mając za nic?

Dzisiaj nie pisz więcej, córko. Jestem przy tobie i zadbam, by nie stała ci się krzywda.

Trzeba oddawać Mnie wszystko, nie tylko ból fizyczny. Dlatego najlepiej dla was jest, kiedy oddajecie Mi z synowskim poddaniem wszystko to, co wam przygotowałem na dzień dzisiejszy, a w miarę jak czas upływa, przyjmujcie kolejno poszczególne zdarzenia jako moje pożywienie - a więc z wdzięcznością, bo wierząc w jego posilność

Ból jest konieczny dla tych, którym chcę go oszczędzić w moim świecie. Ból jak strumień czystej wody obmywa resztki brudu u tych, którzy nie potrzebują gruntownego oczyszczenia, bo przyjęli moją propozycję i wykorzystali ją. Spowiedź i sakrament chorych, który przygotowuje was na spotkanie ze Mną, są moimi ogromnymi darami. Jeśli są wykorzystane, otwierają przed wami mój dom. Lecz cierpienie zniesione bez narzekania i złorzeczenia Mi powoduje, że sam przychodzę, by wprowadzić umęczone moje dziecko. Cierpienie jest skarbem waszym. A daję go tylko tyle, ile jest niezbędne.

Pragnąłbym móc oczyścić cię z tego nalotu pyłu, który pokrył cię, bo nieostrożna jesteś i nie bronisz się przed nim. Jest to pył myśli niechętnych i nieżyczliwych, odruchów pozbawionych miłości bliźniego i delikatności, która każdemu jest potrzebna. Przyjdź, córko, do Mnie.

- Bo jak to nazwiesz, Anno, że człowiek zwraca się do Mnie recytując formułki, cudzymi słowami, bezmyślnie i mechanicznie, bez cienia uczucia, tak jak gdyby odrabiało się przykry obowiązek. Tyle osób przez całe życie nie powiedziało Mi jednego serdecznego słowa. Wciąż jestem odtrącany, raniony, poniewierany, i to nie przez wrogów, nie - przez ludzi odkupionych moją Krwią, przeze Mnie wyzwolonych. Nie oczekuję wdzięczności, ale choć trochę zrozumienia, dopuszczenia Mnie do bliższego współżycia, abym mógł wam pomagać, ulżyć, uzdrowić to, co w was chore. A tak naprawdę, to zupełnie zdrowych nie ma pomiędzy wami. Dopiero wtedy stajecie się nimi, kiedy Ja was wspomagam.

Zauważ, jak pospieszyłem ci z pomocą, kiedyś zechciała powierzyć Mi siebie. Czyż nie pomogłem ci we wszystkim? O ileż spokojniej czujesz się teraz, prawda? A to dopiero początki naszej współpracy. Daję ci maleńką część mojego smutku, kiedy spotykam cię z ludźmi znanymi ci, którzy są daleko ode Mnie, a ty odczuwasz smutek. Wiesz, że biedni są oni wszyscy, bo głodni Mnie, a nie uwierzą w to. Wydaje się im, że brak im tego co materialne lub zdrowia czy młodości, a to głód szczęścia prawdziwego, jakim Ja jestem. Daję ci to odczucie, abyś rozwijała w sobie współczucie i pragnienie obdarzania Mną bliźnich.

Duch Boży - Osoba niewidzialna i niewyobrażalna, sprawcza Miłość rozwijająca was ku życiu z Ojcem i Synem.

Przez ciebie tak bardzo pragnę zbliżyć do siebie moje nieśmiałe, zalęknione dzieci, niepewne, czy kocham je dostatecznie, by zajmować się nimi stale, osobiście i z najwyższą troskliwością. Pragnę nauczyć was prostoty w zwracaniu się do Mnie, szczerości i bezpośredniości, aż staną się one waszą stałą predyspozycją duszy wzywającej Ojca. Jakże spragniony jestem waszej ufności i zawierzenia Mi we wszystkich sprawach waszego życia. Jakże pragnę stać się wam nieodzownie potrzebny. Cierpię stale głód nie odwzajemnionej miłości. Dlatego kiedy znajdę dziecko szczerze i mocno kochające Mnie, zajmuję się nim z wielką radością i prowadzę je, ucząc i oczyszczając, chroniąc i wspomagając. Ubieram je też we wszystkie łaski, jakie podźwignąć może. Szczęście moje z odzewu duszy na moją miłość jest tak nieskończone, że nie zaniedbam niczego, aby duszę taką, niezależnie od jej słabości, braków i wad, doprowadzić do mego domu. Nie rozstaję się z nią nigdy i wiem o wszystkim, co jej dotyczy. Każdy odruch serca pobudza mnie do ogarnięcia jej moją miłością, a każdą słabość czy brak zapominam natychmiast, gdy dusza przeprasza i wzywa Mnie.

Pytasz, dlaczego mówię o „duszy". Widzisz, córko, ku Mnie zwraca się pierwsza, najgłębsza część waszej istoty - wasza dusza. Ona potrzebuje Mnie i woła, a kiedy przyjdę, od niej rozpoczynam dzieło waszego uświęcenia. Dusza przeze Mnie ogarniona powoli skupia wszystkie władze duszy i ciała ku służbie mojej, aż cały człowiek stanie się przemieniony, bo w głębi jego duszy płonie już stały ogień mojej obecności. On niszczy grzech i przez coraz czystsze naczynie ujawnia się światu światło mojej miłości. To jest celem mojego działania w życiu człowieka - by stał się on moim świadkiem.

- Jestem zawsze obecny. I Ja czekam na twoje słowa. Posłuchaj, córko. Beze Mnie jesteście wciąż trapieni głodem. Ponieważ nie zdajecie sobie sprawy z istoty waszego głodu, czynicie wysiłki, by zaspokoić go tak, jak to wam wydaje się najlepsze. Każdemu jego natura wskazuje inne środki: jednemu gromadzenie bogactwa, drugiemu - wiedzy, trzeciemu - uznania i pochwał. Każdy z was stara się zapełnić pustkę w sobie. Stwarzacie sztuczne podniety. Mnożycie hałas; zgiełk tłumu poszukującego emocji otacza was. Wzrasta ilość sztucznych namiastek „szczęścia", w które zanurzacie się. A to wszystko po to, aby nie pozostawać samemu z sobą, gdyż wtedy głód wasz staje się dręczący. Ta ucieczka niszczy wasze zdrowie i waszą wytrzymałość, oślepia was i ogłusza. Dlaczego tak postępujecie?

Tym sposobem życia utrudniacie sobie powrót do Mnie, gdyż zatracacie umiejętność trwania w spokoju, który sprzyja refleksji. Aby spotkać się ze Mną, trzeba wam ciszy i czasu. W im większym ruchu i gwarze żyjecie, tym więcej czasu wam potrzeba, aby uspokoić się, odrzucić szum zbędnych, błahych myśli i opróżnić dusze wasze z wszelkich emocji, pożądań i planów. Ja przemawiam w ciszy. Kto chce spotkać się ze Mną, powinien porzucić wszystko to, co mu przeszkadza w trwaniu przede Mną w pokoju wewnętrznym.

Jednak Komunia łączy Mnie z duszą w inny sposób. Kiedy przychodzicie do stołu mojego, mówicie Mi tym, że potrzebujecie Mnie - Chleba Życia - aby żyć pełniej, że pragniecie zaspokoić głód i wiecie, że nic go nie nasyci poza Mną, wreszcie, że kochacie Mnie i pragniecie przyjąć Mnie w duszy waszej w sposób najpełniejszy z możliwych na ziemi. Jest to świadome wasze wyznanie miłości i ufności, i wiary we Mnie. Teraz bowiem nie możecie zobaczyć Mnie, jakim jestem prawdziwie. Stoję przed wami osłonięty zasłonami wiary, ufności i miłości, i poprzez nie oddaję się wam cały, lecz dla zmysłów niewidzialny. Tajemnica mojego oddania się wam większą jest i bardziej niepojętą niż rzeczywistość mojej obecności w opłatku Hostii.

Pomyśl tylko, córko, jak nieskończoną jest miłość, która zdaje się - całkowicie bezbronna w malutkim okruchu materii - na waszą wolę. Zastanów się też, jak wielką jest wiara Boga w waszą dobrą wolę i nadzieja Boga w wasze uratowanie i zbawienie, jeśli pozwala tak się traktować, jak dopuszczam do tego Ja, Pan Nieskończoności . Miłość moja w tym sakramencie umniejszyła się do nicości prawie, a wszystko po to, aby was ośmielić i pociągnąć ku sobie.

Co jest „honorem" Boga

- Pisz, córko. Tak bardzo cenisz „honor". Czy wiesz, co jest „honorem" Boga? Jego wierność stworzeniu swojemu bez względu na niewierność i przewrotność człowieka. Wierność Boga jest bowiem stałością Jego działania. Bóg nie zmienia się, nie błądzi, nie waha; dokonuje tego, czego zapragnie Jego twórcza miłość i nic odmienić lub zburzyć Jego planów nie zdoła.

W stosunku do człowieka wiernością Boga jest niezmienna miłość i miłosierdzie, zawsze i każdemu pragnące przebaczać. Wrota miłosierdzia zawsze są szeroko otwarte. Nie ma takiego potwora w ludzkim ciele, który nie byłby godzien i nie otrzymałby przebaczenia, gdyby tego zapragnął prawdziwie, chociażby w ostatniej sekundzie życia. Honorem Boga jest bronić każdego swojego stworzenia, wspomagać je, tłumaczyć i usprawiedliwiać, wciąż odnajdywać i na nowo próbować zdobyć jego serce.

Nieskończona świętość Boga tak bezgranicznie przerasta możliwości pojmowania jej przez człowieka, że złość i nikczemność, chociażby całego rodzaju ludzkiego, jest wobec niej drobiną pyłu i dymu. Tylko czułość i delikatna, niezmiernie subtelna miłość Boga zapewnia ludzkości istnienie. Troskliwość, łagodność i umniejszenie swej mocy - tak by stała się wam niewyczuwalna prawie - wyrozumiałość, cierpliwość i nieustające, stałe, niewzruszone podtrzymywanie w was życia, bronienie i ochranianie was przed potęgą niewidzialnych dla was sił nieprzyjaciela rodzaju ludzkiego - oto honor Boga Wszechmocy wobec słabości i nędzy Jego stworzeń, które dla tej ich „jednodniowej" kruchości życia tak nieskończenie umiłował Ten, który jest Dawcą.

Bezmierna, niewyczerpana nigdy jest ojcowska i macierzyńska zarazem miłość Boga wobec tych, których zechciał On powołać do istnienia. Lecz nigdy i wobec żadnych innych bytów stworzonych nie jest ona bardziej bezgranicznie cierpliwa i wyrozumiała niż wobec rodzaju ludzkiego. Godność i honor Wszechmocnego leży w Jego bezwarunkowym umiłowaniu tego, co najsłabsze, najmniej rozumiejące, bezradne i bez pomocy Boga skazane na zgubę; godność tak wspaniałomyślna, że nic i nigdy zrazić Jej i zniechęcić nie zdoła, tak hojna, że tylko darzy, tak miłosierna, że zawsze przebacza, tak kochająca, że za jedno ludzkie westchnienie miłości oddaje człowiekowi samą siebie.

Wszelka ludzka tęsknota za prawością, godnością, honorem i szlachetnością jest w istocie pożądaniem niewzruszonej, nieskończonej, niezmiennej natury Boga - jedynej pewnej Pełni Bytu, jaka jest („Jestem, Który Jestem" Wj 3, 14), była i będzie zawsze.

Tak, dziecko. Kiedy tęsknicie do niezachwianej, prawdziwej, fundamentalnej pewności - Mnie wzywacie. „Ja Jestem, Którym Jest" - wszystko inne ze Mnie i przeze Mnie powstało. Ja i tylko Ja jestem waszą pewnością, niezmiennością, odniesieniem. Kto Mnie zaufa i odda Mi siebie, zachowa życie swoje na wieki - we Mnie - bowiem Ja oddaję Miłość za miłość. Ja wszystko ogarniam i nasycam sobą każdą pustkę, bo pełnia moja boleje nad głodem szczęścia i natychmiast spieszy, aby głodnemu zaofiarować siebie. Bezgraniczna godność mojej świętości sprawia, iż udzielam się moim stworzeniom ze szczodrobliwością natury Boga, bez względu na nędzę i słabość ludzką. Żyjąc cieleśnie nie możecie przyjąć więcej, niż znieść może wasz ludzki organizm, lecz w moim domu napełniam was i ubogacam wedle moich zamiarów - bo szczęście moje cieszy się uszczęśliwianiem tych, których umiłowałem odwiecznie i na zawsze.

W moim świecie mam wiele bytów o wysokiej, a nawet nieskazitelnej, doskonałości, ale nie istnieją słabsze, bardziej kruche i wątłe od rodzaju ludzkiego.

Dlatego też wy otrzymujecie całe moje miłosierdzie, współczucie, zmiłowanie, całą moc mojej troskliwości, wyrozumiałości i łagodności, pełnię przebaczenia i macierzyńskiej miłości. Jesteście moimi najmłodszymi dziećmi i darzę was taką opiekuńczą miłością, jaka innym bytom, które istnienie ode Mnie otrzymały, nie jest potrzebna.

Pragnąłbym tego tylko, ażebyście swoją słabość i absolutną zależność rozumieli i przyjmowali tę prawdę o sobie bez protestu, nie ubierając się w kłamstwo pychy i wielkiego o sobie wyobrażenia.

Gdybyście chcieli uznać, że cokolwiek z dobra powstało na ziemi, Ja wam to dałem w wasze głodne dłonie, i nie dla wartości waszych i zasług, lecz aby stało się to waszą radością. Wszelkie talenty, zdolności, umiejętności kładę przed wami, abyście wybierali, to, co wam sprawi więcej przyjemności, a także pozwoli wam darzyć bliźnich, uszczęśliwiać ich, wzbogacać i ułatwiać im życie, a przede wszystkim pozwoli im i wam samym zbliżyć się ku Mnie, który czekam. Dary wołają o Dawcy, lecz jeśli oślepli ci, którzy je przyjmują, biorą oni wszystko, co daję wam, jako należną sobie własność. Teraz biorą już zdrowie i życie ludzkie jak zabawkę, którą zepsuć mogą, gdy zechcą. Nigdy ślepota wasza nie była straszliwsza w skutkach, które sprowadza na ziemię.

Dlatego też moja pomoc wzrasta i staje się „widzialna" i „dotykalna", kiedy przez wasze usta mówię do was, kiedy schodzę pośród was, aby was ratować, wspomagać i bronić. Z gwałtowną miłością Ojca zatrwożonego o wasze bezpieczeństwo przybywam i nie szukam wśród was czystości, nieskazitelności nie pokalanej grzechem, gdyż ich nie znajdę na ziemi. Szukam najsłabszych, najbardziej bezbronnych wśród tych, którzy Mi uwierzyli i wzywają Mnie, Do tych przychodzę najpierwej, dla których jestem jedynym oparciem, bezpieczeństwem, poręką ich życia.

- Ty, moja mała córko, tak bardzo potrzebujesz Mnie, że oprzeć się nie mogę pragnieniu obdarzania cię moimi bezcennymi darami. Ale moja miłość w swej nieskończoności pragnie więcej: nie tylko darzyć, lecz samej się oddać tej, która Mi kiedyś tak zawierzyła, że oddała Mi szczęście całego swojego życia. Czyż mógłbym nie przyjąć od dziecka największego daru, jaki ono może ofiarować?

- Ja nie myślałam o całym życiu, a tylko o czasie niewoli, bo nie chciałam szczęścia osobistego w czasie, kiedy cały kraj jest zniewolony, a inni ludzie są zabijani lub więzieni.

- Wiem, córko, że nie myślałaś o całym życiu, lecz o kilku lub kilkunastu latach. Wiem też, że uczyniłaś to z miłości do swojej ojczyzny - nie do Mnie samego, jak się zastrzegasz. Ale któż z was zna Mnie samego - jakim jestem...?

Znacie Mnie przez podobieństwa, poprzez to, co wyraziłem przez moje stworzenia i poprzez słowa moje, wreszcie przez Osobę Syna mego. A tyś pragnęła dla swojej ojczyzny mojego przybycia i królowania. Czyż więc nie wezwałaś Mnie? A Ja, czyliż mógłbym nie przybyć?

Słabość twoja nie oznacza „zła" w oczach moich. Niedoskonałość, która tak was boli, jest oznaką waszego wieku niemowlęcego. Mnie ona nie przeszkodzi budować na was planów moich. Widzisz, córko, płaczesz i bolejesz nad niewiernością swoją, nad zaniedbaniami i brakami, a Ja widzę, jak służysz Mi, jak nigdy nie odmówiłaś pośredniczenia w rozmowie mojej z wami. Ty martwisz się swoją istotną niedojrzałością, Ja zaś cieszę się każdym twoim wysiłkiem, każdą myślą do Mnie skierowaną, każdym twoim wezwaniem Mnie ku pomocy. Wołaj Mnje jak najczęściej. Tak bardzo pragnę być potrzebny, a nawet - niezbędny. Któż wzywa częściej niż dziecko? Do kogóż matka przybiega najszybciej, z największą troską? Do niemowlęcia. Nie martw się więc twoim stanem, bo on wzmaga moją czułość i nasila opiekę. Ty, dziecko, wołaj Mnie jak najczęściej sobie i innym ku pomocy.

Ja pragnę napełnić was sobą do granic możliwości człowieka, ale czyńcie Mi miejsce, bo tam, gdzie Ja wchodzę, nie dzielę się z nikim. Jestem jedynym Panem, jedynym nauczycielem i władcą, tak jak każdy z was jest dla Mnie jedynym, niepowtarzalnym, ukochanym dzieckiem. Moja miłość oddaje się cała, lecz pożąda wyłączności. Pozwólcie zatem, bym objął was moją miłością, zamiast byście kochali sami siebie, bowiem wasza miłość własna nic dobrego wam nie da: ani was nie przemieni, ani nie uszlachetni, ani nie podźwignie, gdyż słaba jest i ślepa. Bardziej kocha ciało niż duszę, bardziej przyjemność niż obowiązek, bardziej to, co pochlebia, niż to, co prawdę o was wyraża. Miłość własna zarozumiała jest i egocentryczna, szuka własnej chwały i pragnie uznania, a w bliźnich z upodobaniem ogląda własne oblicze.

Moja córko. Chciałbym, ażebyś w ciągu dnia, kiedy zwracasz się do Mnie, oddawała Mi to, co właśnie robisz, jako twój akt miłości.

- Przecież przeważnie są to sprawy prozaiczne - konieczne, ale nie twórcze?

- Wiem, że są to sprawy i czynności codzienne, zwykłe, „przyziemne" - według ciebie, ale dla Mnie jest to oddawaniem Mi części twojego życia. Pomyśl, życie dałem ci Ja i Ja wybrałem dla ciebie takie a nie inne warunki. Zmuszają cię one do wielu czynności absorbujących twój czas i siły, prawda? Wydają ci się nudne, mozolne i sadzisz, że jest to czas stracony. Ale czy ze Mną i przy Mnie może być cokolwiek zmarnowane? A przecież jest to część twojego życia, które - całe - oddałaś Mi i pragnęłaś, abym został jego Panem. Wysłuchałem cię, i jestem Nim. Jednakowoż prawdziwie stanę się Nim wtedy, kiedy będę mógł wejść w każdą sytuację i każdy moment twojego życia. Czy zrozumiałaś Mnie?

- Tak, Ojcze. Do tej pory bardzo rzadko zapraszałam Cię do udziału w moim codziennym życiu, a Ty tego pragniesz - ale dlaczego? Czy nie nudzi Cię bycie ze mną, kiedy sprzątam, gotuję czy robię zakupy w długich kolejkach? Dla mnie to strata czasu i przykrość.

- Widzę to, córko, i dlatego właśnie pragnę być i brać udział w każdym momencie, ażeby te „nudne" i „puste" zajęcia stały się pełne treści. Będą takimi, kiedy zostaną Mi oddane. Ja je przyjmę jako twój dar, bo cóż oddać Mi możesz, jeśli nie to, co Ja ci ofiarowałem?

Dowiedz się, Anno, że nie ma „pustych" ani „zbyt marnych" zajęć, nie istnieje też „czas stracony" - istnieje wykorzystany właściwie lub odrzucony. Ty właśnie „odrzucasz" z lekceważeniem moje dary, zamiast ofiarować je Mnie. Powiedz, co możesz Mi ofiarować prócz tego, co Ja sam przygotowałem ci...? Zatem jeśli chcesz ucieszyć Mnie, oddawaj Mi stale, po kolei każdą chwile twego życia. Zobaczysz, że staną się one pełne blasku i znaczenia.

Naśladujcie w tym Mnie, który tak z wami postępuję nawet wtedy, kiedy wasze zachowanie niszczy lub opóźnia realizację moich planów. - a one są zawsze, jak to rozumiesz, dla was najlepsze. A jednak godzę się na ich burzenie, czyli dopuszczam, aby z powodu złej woli lub grzechu jednostek cierpiały masy ludzi. Skrzywdzonych bowiem i potraktowanych bez miłosierdzia Ja dźwigam i umacniam, i Ja im w wieczności gotuję zapłatę nieskończonego szczęścia, podczas gdy ci, którzy moje plany psują, wypaczają, opóźniają albo wręcz walczą z nimi, pozostawieni zostają samym sobie, aby zaznali goryczy grzechu, samotności, opuszczenia i znikomości własnych sił i dążeń. Ja wychowuję was także poprzez błędy, upadki, a nawet zdrady kiedy wasza pewność siebie, miłość własna i pycha zaczynają was niszczyć.

Dlatego módlcie się, proście i ponoście ofiary za tych, którym powodzi się w czynieniu zła, sianiu niepokoju i zgorszenia, zwłaszcza jeżeli są to ludzie, którzy oddali życie na służbę moją, a rozpoczęli służenie... sobie. W ten sposób pomożecie im w powrocie ku Mnie. Bo takie jest moje pragnienie. Nie chcę karać was i bić batem trwogi. Nie pragnę potępienia grzesznika, lecz jego nawrócenia - a to dlatego, iż znam waszą słabość, ograniczenia, a i to także, żeojciec kłamstwa łatwo was zwodzi podając zło jako dobro, i kto nie żyje stale w mojej obecności, staje się podatny pokuszeniu i żyje w złudzeniach.

Chciałbym, ażebyś zrozumiała, córko, wartość orędownictwa. Kiedy w rozmowie ze Mną szczerze przedstawiasz swoje zamierzenia, troski i pragnienia w stosunku do bliźnich twoich i ciebie samej, dzieje się tak, iż to, co dotąd tylko ciebie przygniatało i napełniało żalem, teraz staje się naszą wspólną troską. Przyjaciel bowiem dzieli wszystkie myśli i dążenia tych, których kocha. Ja, nieskończenie wierny i miłujący przyjaciel, nie tylko przejmuję je, ale natychmiast zaradzić pragnę, dopomóc, rozwiązać trudności, ulżyć tobie i tym, za których prosisz. A to dlatego, iż mam moc uczynić to, kocham ciebie i kocham tych, o których Mnie prosisz.

Pytasz, dlaczego trzeba Mnie prosić, jeśli sam wiem, czego, wam potrzeba. Ty prosisz Mnie, gdy sama pomóc nie możesz, prawda? Ja zaś związany jestem wolnością woli waszej, którą wam dałem; jej pokonać ani naruszyć nie chcę. Jeśli jednak prosicie Mnie - ze względu na waszą dobrą wolę, zaufanie Mi i pragnienie dopomożenia tym, co się źle mają, Ja potrafię okoliczności tak ułożyć, by zła wola, opory i niechęci ucichły, a nieprzyjaciel wasz porzucił swój łup.

Jak rozpoznać jego obecność i co wtedy robić?

- Jeżeli z nim się spotkacie, a wyczuwacie to po niepokoju, który was ogarnia, po bezowocności waszych starań, po nienawiści z jaką - poprzez człowieka - darzy was wróg wasz, wtedy zwracajcie się do Mnie i proście, a nie ustawajcie. Szatan i słudzy jego bardzo was niszczą. Opanowali rządy wielu krajów i dusze milionów ludzi. A jednak Ja zwyciężę. Gdy oni przystąpią do żniwa, plony wy - Mnie przynosić będziecie. Na ten czas potrzeba Mi wielu pomocników. Szykuję sobie spośród was tych, którzy pragną ratunku dla świata i we Mnie szukają go.

Ty, dziecko, jesteś jednym z nich, lecz pracuje was wielu. Dlatego ty kończysz to, co inni zaczęli; a obok ciebie trudzi się mnóstwo. I każdego z was wezwę, gdy jego udział stanie się niezbędny; jeśli czuwa i przy Mnie trwa, wezwanie usłyszy. Dlatego czuwajcie, abyście pory stosownej nie przespali. Trwajcie w miłości mojej i w niej szukajcie ucieczki, pomocy i nadziei. Kocham was i błogosławię wam.

Wczoraj, kiedy starałaś się jak najdelikatniej zdrapać skalpelem pleśń i spękaną farbę z rzeźby, tak aby drewna nie zadrasnąć, powiedziałem ci: „O ileż bardziej wrażliwy jest na cierpienie żywy człowiek, którego Ja staram się oczyścić; i dlatego pracuję nad każdym z was z najwyższą delikatnością, bardzo powoli, bez pośpiechu, aby nie sprawić wam bólu. Czy teraz lepiej rozumiesz moją metodę...?

- Córko, jakże mogłabyś nauczyć się przyjaźni, gdybym nie ukazywał ci, jak postępuje prawdziwy przyjaciel. Jak mogłabyś nauczyć się kochać, gdybym Ja cię nie kochał? W prawdziwej miłości jest niezmienność, trwałość, pewność, w której spoczywa ufnie ten, który uwierzy, że jest kochany. Takiego zawierzenia Mi pragnę dla ciebie, bo moja miłość obejmuje cię, lecz ty wciąż jeszcze nie jesteś jej pewna. Uszczęśliwia Mnie możność dania wam takiej pełni miłości, która przeważa całe zło świata, która osłoni was, zabezpieczy i przeniesie ponad cierpieniem, samotnością, złośliwością i nienawiścią nieprzyjaciela uderzającego na was poprzez słabości innych ludzi, a nawet bezpośrednio, zwłaszcza tam, gdzie zdobył władzę i może niszczyć, rozdzielać i szkodzić jawnie, w złych prawach i poprzez złych wykonawców władzy. Nie niszczę ich, ale was pragnę uchronić, wziąć na ręce, nieść ponad złem. Dotyczy to nie tylko kleru i powołań zakonnych. Właśnie wy, żyjący w świecie, najbardziej narażeni jesteście na ciosy i rany, a także najbardziej bezbronni stajecie się, jeśli - ze względu na Mnie - nie odpowiadacie odwetem. Do was zwracam się z pragnieniem przyjaźni, obrony i opieki, z tarczą mojej miłości, lecz jakże często wy widzicie tylko mój krzyż, jako znak jeszcze cięższego cierpienia, i uciekacie przed nim.

Moja męka wyzwoliła was. Ja zapłaciłem za was sam. Krzyż jest zwiastunem miłości wielkiej i wiernej na wieczność. Krzyż mój jest świadectwem umiłowania was ponad śmierć. Jest znakiem przebaczenia i nadziei, tak bardzo często odrzucanej. Jestem źle na ziemi widziany, nie chciany, wzgardzony, wyszydzony i sponiewierany. Moja miłość i przyjaźń nie przynosi materialnych korzyści, dlatego nie chcecie jej. (Pan mówi to z wielkim smutkiem).

Jeśli zauważę, że któreś z moich dzieci pragnie Mnie i wzywa, biegnę jak kochająca matka, z pośpiechem i wzruszeniem, i nie odwrócę się, nie zapomnę, nie zaniecham niczego, by to moje ukochane, płaczące dziecko przygarnąć. Nigdy nie pozostawię głosu wzywającego Mnie bez odpowiedzi. Nie odstąpię i nie oddam nieprzyjacielowi duszy ufającej Mi. Kto wzywa Mnie - ten Mnie ma. Kto pragnie przyjaźni mojej - otrzyma ją. Przelotne, kruche i liche ogarnięte zostanie i przyobleczone w moc, czystość i męstwo, a spragnionemu otworzę źródło wody żywej nieprzebranej obfitości ze skarbów Ojca Nieskończoności.

Bo taka jest wola moja, hojność moja, miłość moja. Darzę was wedle swojej natury, bo jestem Bogiem nieprzebranego miłosierdzia i łaski.

Potem modliłam się słowami Staffa:

- „Nie widzą Ciebie moje oczy, nie słyszą Ciebie moje uszy, a jesteś światłem w mej pomroczy, a jesteś Duszą mojej duszy".

Wtedy Pan powiedział:

- To prawda.

Jestem Duszą twojej duszy. Jestem jej życiem - Tym, który ożywia - bo dusza beze Mnie jest martwa (jak trup bez duszy).

Kiedy odchodzę, zabieram ze sobą wszystko, co jest moje - całą miłość, dobroć, litość, miłosierdzie. Dusza zostaje z tym tylko, co jest jej, co sobie wybrała, ukochała, wyhodowała sobie...

Zrozumiałam, że dusza w piekle jest jak zeschły wiór. Istnieje, bo Pan jej nie unicestwia, ale tylko z tym, co miała „swojego", ludzkiego, co wybrała sobie sama, a nic, co „Bożego", nie pozostaje. Śladu dobra, miłości, przebaczenia, współczucia - uczuć, w których był Pan - tam nie ma. Przerażające! Pustka, głód, rozpacz. Jest tylko to, co Bogu zaprzecza.

Ja zawsze pragnę być z tobą. Miłość, Anno, pragnie otoczyć opieką, bronić i osłaniać tę, którą kocha, zwłaszcza wtedy, gdy jest ona słaba, bezsilna i zmęczona, taka, jaką ty teraz jesteś. Miłość pragnie się udzielać, oddawać cała tej, którą upodobała sobie; pragnie podzielić się swoim dobrem, swoją mocą i bogactwem. Moja miłość jest wciąż bijącym, nieskończenie zasobnym źródłem wszelkiej miłości, jaka może istnieć. Pragnie ona nasycić sobą ludzkie dusze - pustynie jałowej i spękanej z posuchy ziemi. Beze Mnie, Anno, dusza twoja jest miejscem pustynnym, na którym nic zakiełkować i wzrastać nie może.

To Ja jestem życiem duszy, „żywą wodą", która budzi życie, wzrost i powoduje, że dusza staje się bogata w owoce. Lecz są to owoce mojej pracy, chociaż z jej gleby wyrastają.

Ja jestem ogrodnikiem, gospodarzem, organizatorem życia duszy. Uwierz Mi, córko, iż tylko przy mojej stałej obecności i nieustannej pielęgnacji możesz Mi przynieść pożytek. I wiedz, że nie od bogactwa gruntu zależą owoce.

Ja jestem ogrodnikiem doskonałym. Jeśli ziemia jest uboga - ubogacę ją, jeśli sucha - dam wiele wody łaski, jeśli kamienista i pełna chwastów - wyrwę je, a kamienie odrzucę. Wszystko, co potrzebne, zdziałam sam, jednakże warunkiem jest, aby to była ziemia - moja. Tam, gdzie spotkam się z ufnością, gdzie zawierzą Mi i poddadzą się moim staraniom z zupełnym zaufaniem, gdzie z radością i wdzięcznością przyjmują moje zabiegi - tam osiągnę plony stukrotne.

Ale nie chcę być krępowany i traktowany podejrzliwie. Przychodzę wszak do swojej własności; mam prawo do niej - kupionej tak bardzo drogo. Spójrz na Mnie. Czyż nie oddałem ci, Ja pierwszy, samego siebie...? Krzyż, Anno, był spełnieniem ofiary całkowitej. Podjąłem go dobrowolnie i ochotnie dla waszego ratunku.

Kiedy wy oddajecie się Mnie, nie prowadzę was na krzyż, a od cierpienia wyzwalam., Wyprowadzamwas z niewoli grzechu, z ciemności kłamstwa, z lęku, z bezcelowości istnienia, z błędnych dróg - ku prawdzie. Wyzwalam was ze świata pogardy, żądz, pychy, nienawiści i przemijania. Za smutek i ból daję radość, za samotność, głód przyjaźni i miłości - samego siebie. Staję się ojcem, mistrzem i towarzyszem, sam was prowadzę, osłaniam i bronię jako swej własności.

Pragnę, Anno, twojego zaufania na co dzień. Proszę, zawierz mojej miłości...

potrzebna Mi twoja zgoda nie jednorazowa, a tysiąckrotna w ciągu jednego dnia. Razem z życiem obdarowałem cię czasem i mogę dysponować nim tylko za twoją zgodą.

służyć bo wtedy narażona jesteś na ciągłe ataki nieprzyjaciela. A ty go w ogóle nie rozpoznajesz.

- Panie, jak to jest możliwe, że szatan jest tam, gdzie Ty jesteś? Przecież on powinien uciekać od Twojej świętości?

- Jest on księciem tego świata, który zapragnął przywłaszczyć sobie i nad wami panować. Ludzkość wyraziła zgodę i potwierdza ją każdym grzechem, każdą niewiernością każdego z was. Grzech jest jego własnością. Przez grzech jesteście terenem jego łowów. Ci, którzy w grzechu żyją, są jego ofiarami, jego niewolnikami - to znaczy, że wola ich jest spętana. Wy, którzy staracie się od grzechu wyzwalać i oddajecie się Mnie, walczycie o swoją wolność duchową, nieskończenie ważniejszą niż jakakolwiek niewola. Maksymilian (Kolbe) był zupełnie wolny w miejscu najstraszliwszej próby, na jaką wystawiał dzieci moje szatan. Prawdziwą niewolą jest zniewolenie przez grzech.

Szatan jest przebiegły i podstępny. Metody swoje zmienia i dostosowuje do okoliczności. A ty, Anno, jesteś prostoduszna i otwarta, nie stosujesz podstępów i brzydzisz się nimi, stąd trudno ci zrozumieć, z jak perfidnymi metodami się spotykasz. Wchodzisz w pułapki nie zauważając krat. Tak jak w okresie wojny i długo jeszcze potem chroniłem cię i osłaniałem przed niebezpieczeństwem zewnętrznym, tak wciąż cię osłaniam i bronię przed nieprzyjacielem duszy - na tyle, na ile Mi zezwalasz.

Pragnę otoczyć cię murem mojej opieki, ażebyś tak nie cierpiała wciąż narażona na prowokacje i podstępy. Twoja łatwowierność powoduje, że jesteś bezradna. Tracisz siły, spokój i radość nie wiedząc dlaczego, a to on wciąż stara się zerwać porozumienie twoje ze Mną.

- Więc broń mnie, Panie!

- Bronię cię, ale o ileż bardziej bym walczył w twojej obronie, gdybyś chciała być broniona - w każdym momencie.

- Jak mam to zrobić?

- Oddawaj Mi swoje noce, kiedy zasypiasz, a gdy się budzisz, wołaj Mnie, który czekam, abyś oddala Mi swój dzień i swoją wolę, swoje zamiary, plany i spotkania z ludźmi, a także twoje zajęcia domowe, twoje prace i odpoczynek, twoje zdrowie i służbę Mnie. Tego oczekuję od ciebie. Błogosławię cię. Anno.

Kłębkiem grzechu i nieszczęścia jest człowiek, kiedy jest sam; nawet wtedy, gdy mniema, że wszystko posiadł i świetnie sam sobie radzi. Cóż poradzić możesz, córeczko, moje małe, biedne dziecko, przeciw przemocy niewidzialnego zła? Beze Mnie stajesz się jego ofiarą, gdyż szatan zna twoje wady i działa chytrze, przewrotnie, na tysiąc sposobów. Zapamiętaj, że tam, gdzie człowiek spotyka się z nieprzyjacielem dusz sam bez mojej pomocy, przegrywa zawsze; świat pełen jest jego nieszczęśliwych niewolników.

A bojaźń Boża?

- Cześć oddajecie Mi uznając moją miłość do was, a nie bijąc czołem i uniżając się pełni lęku. Czyż można tak bardzo bać się kogoś, kto kocha? Wiem, że przeraża was moja czystość i majestat wobec waszej nędzy, lecz przecież Ja was powołałem do bytu w takiej słabości i „jednodniowości" życia na ziemi. Znam was takich, jakimi będziecie w domu moim, w mojej świętości, którą was przyoblekę. To, co ziemskie, jest skażone z natury swojej, ale jest też spragnione czystości, świętości, nieskazitelności mojej, w której odnajdzie się w swej właściwej istocie - skończonej, lecz podobnej Ojcu.

Wieczorem dziękuję Panu, poruszona Jego słowami:

– Dziękuję Ci za Twoje słowa, za to, żeś nas napełnił radością, zechciał wziąć udział w naszej rozmowie, a zwłaszcza za wytłumaczenie Twojej tajemnicy przemienienia i oczyszczenia człowieka, pozwalającej na bezpośrednie wejście po śmierci do nieba z ominięciem czyśćca. Ciągle zapominamy, że Ty jesteś samym Dobrem i chcesz darzyć nas dobrem wedle swojej mocy. Tak wiele narosło w nas głupich przekonań, chyba pogańskich, a przede wszystkim naszych, ludzkich: „jaka praca, taka płaca”, „pracuj nad sobą”, „zasługuj się”, „Pan ci zapłaci”, „uświęcaj się”, „pracuj dla swego zbawienia”, „umartwiaj wszystko: umysł, zmysły, serce, wolę, uczucia” itd. – które przenosimy na nasz stosunek do Boga, podczas gdy najważniejsza jest miłość („Kochaj i rób, co chcesz” św. Augustyna). Człowiek jest przybity tyloma wymaganiami. Wciąż widzi swoją niedoskonałość i zaczyna rozumieć, że nigdy doskonałym nie będzie, nie zdąży – więc załamuje się. A Ty nam mówisz, żeby cię kochać wedle naszej a nie innej możności i żeby chcieć Ciebie kochać ponad wszystko inne: czyli wybrać Cię jako najwyższe dobro, obiekt najbardziej godny naszej miłości, i być temu wyborowi wiernym. Nic więcej, tylko kochać, a kochać to znaczy wyrażać sobą tę miłość w sposób dla siebie możliwy: taką służbą, do jakiej jesteśmy zdolni – i nic więcej. Bo Ty pragniesz naszej miłości i odpłacasz nam swoją bezgraniczną miłością. I wedle jej mocy, a nie siły naszej miłości, osądzasz nas – źle powiedziałam – usprawiedliwiasz nas i oczyszczasz, jak tylko Ty możesz, czyli zupełnie, bezgranicznie i na zawsze. Jesteś Dobrocią i Miłowaniem! Dziękuję Ci za to mocne przypomnienie.

– Taki właśnie jestem, córeczko, i chcę, aby wszyscy to wiedzieli.

– Wiesz, córko, że Ja nigdy na ciebie się nie gniewam. W ogóle nie „gniewam się” w waszym rozumieniu tego słowa, a tylko smucę, kiedy oddalacie się ode Mnie. Gdy wola wasza oddala się od mojej, trudno Mi pomagać wam, a tym bardziej ratować w nagłych wypadkach. Przecież liczę się z wami. Atoli nieprzyjaciel rodu ludzkiego czyha na takie momenty samowolnego odejścia, aby was napaść, a może i zgubić. On nie zna chwili waszej śmierci, więc atakuje zawsze, gdy widzi okazję. Dlatego tak zależy Mi na tym, abyście przebywali przy Mnie stale i jak najbliżej.

Lecz wiem o wszystkim, co dzieje się z wami i podtrzymuję przy życiu każdego z was niezależnie od tego, czy kocha Mnie, czy nienawidzi. Inaczej nie byłoby na ziemi ludzi szkodzących wam, służących przeciw Mnie i szczęściu człowieka. A jest odwrotnie. Ja tak zwanym „złym” daję czas i zabiegam o zmianę w nich, o ich zwrócenie się ku dobru i nieustannie stawiam przed nimi nowe możliwości nawrócenia. Wy też jesteście takimi możliwościami, „znakami mojej obecności” w waszym życiu społecznym. Tak więc stajecie się moimi świadkami; a tych pragnę mieć jak najwięcej i w tym kierunku działam.

– Tworzę nowe dzieło. Oczyszczam świat, by potem dać mu więcej światła, więcej zrozumienia, zbliżyć was ku Mnie i moje królestwo zbliżyć ku ziemi. Zbyt daleko odeszliście od miłości, od prawdy, od właściwego użycia darów moich: przede wszystkim daru życia, czasu, rozumu, daru wolnej woli. Zbyt wam szkodzono i odbierano dary moje. Miłosierdzie moje pochyla się nad ziemią i wkrótce już przeniknie was i nasyci – tych, którzy zechcą. A wiesz, od kogo zacznę? Od najbardziej stęsknionych i łaknących sprawiedliwości, dobra i prawdy (a jednocześnie rozumiejących już ich wartość i wolę Dawcy), od was, którzy wzywacie Mnie każdym skurczem bólu waszych serc. (...)

Ja w jednym momencie przemieniam wrogów w wojowników swoich, jak przemieniłem Szawła. Jeśli potrzebne będą liczne nawrócenia, powszechna odnowa dusz, przemiana dążeń i przejrzenie prawdziwe – będzie tak! Ja jestem Panem dzieł wielkich, wspaniałych i potężnych, tak samo jak spraw cichych, niewidocznych i powolnych. Jest pora na wszystko. Wody morza rozewrzeć się mogą aż do dna, może zginąć Sodoma i Gomora, rozpaść się mogą mury Jerycha, upaść i zaginąć w pamięci ludzkiej wielkie mocarstwa. Ogromne armie, najbogatsze miasta zatoną w falach, a podniosą się i rozkwitną w pokoju skromne i ubogie. Bo Ja jestem Panem „niemożliwości”, Panem sprawiedliwym, i prawa moje są fundamentem wszechświata. Zbyt je lekceważyliście i obrócą się przeciw wam, ludzkości pysznej i upojonej swą pychą marnego, krótkowzrocznego rozumu.

Ale wy, moja mała resztko, ukryci jesteście pod skrzydłami nieskalanej czystości, pokory i miłosierdzia – Matka moja was chroni. Dlatego wam przystoi szykować się do służby mojej w pośpiechu i pełnym oddaniu. (...)

Otrzymaliście byt z miłosiernej miłości Stwórcy. Zostaliście odkupieni, bo Jezus, Zbawiciel, Syn Boży, przywrócił wam prawowitość dzieci Bożych własną Krwią. Duch Święty ogarnia was miłością i przez dwa tysiące lat prowadzi drogą powrotną do Ojca. Wszystko, co dotyczy losów ludzkości, objęte jest miłosierdziem moim. Bogu bowiem wiadome było wasze sprzeniewierzenie się. A jednak pragnie mieć was jako rodzinę dzieci obdarowanych podobieństwem do Ojca, obdarowanych wolną wolą i rozumem, czyli mądrością duchową, która rozwija się ku Bogu, aż do rozkwitu w niebie, oraz sumieniem, które jest władzą duchową w was, poddaną – jak wszystko, co jest duchowe – woli Boga. Ciało służy tak, jak wędrowcowi służą sandały, ale zostało ono uzależnione w służbie od wyboru waszej woli. Ze Mnie wyszliście i do Mnie wracacie.

– A co sądzić o twierdzeniu, że „Objawienie zakończyło się ze śmiercią ostatniego z Apostołów”? (o. Jan)

– A kto to powiedział? Każde dzieło, które powstaje w moim Kościele, jest nowe... (Pan)

– W każdym razie Twoje (obecne) słowa są wspanialsze niż Proroków, (o. Jan)

– Moje dzieci, minęło kilka tysięcy lat. Teraz więcej wiecie, więcej rozumiecie. Jesteście już ze Mną dwa tysiące lat, a w swoim bycie narodowym – od początku. Wam, Polakom, nikt Mnie nie narzucił siłą. Wy przygarnęliście Mnie do serca tak trwale, że wasza kultura stała się nasycona chrześcijaństwem, a nie pozostało nic z bożków poza tradycją ludową zachowaną w muzeach i historią.

Pan daje przykład: w hitlerowskiej Rzeszy Niemieckiej dziesiątki milionów bez protestu przyjęło pogańskie symbole i imiona; chrześcijaństwo szybko odrzucono, nie zostało uznane za swoje dziedzictwo przez większość.

– Wiedzcie, dzieci, i Ja przylgnąłem do was. Przyniosły Mi chwałę nie tylko miliony zamordowanych Polaków (umierając bez buntu wobec Boga i nienawiści do wrogów), lecz także unie zawarte z sąsiadującymi narodami, prawo polskie, filozofia i Konstytucja 3 maja. Brak u was nienawiści i pogardy do wrogów, pomimo że przez takie doświadczenia jak wy nie przeszedł żaden inny naród, bo was zdradzali i zdradzają wszyscy. Teraz, dzieci, mogę wam powiedzieć, że zostaliście przez nieprzyjaciół, przez byłych moich rodaków – Żydów – (tych, którzy służą nieprzyjacielowi) skazani na zgubę. Zamachów na wasze życie już było wiele. Ale też dlatego wziąłem was w obronę i oddałem was Matce mojej.

Pomimo żniwa śmierci, które z każdego pokolenia Polaków zabiera najbardziej ofiarnych, wciąż powołuję wśród was nowych ludzi zdolnych do miłowania, szeroko myślących i pragnących służyć Mnie i swojej ojczyźnie według hasła „Bóg i Ojczyzna”, które nosiliście na swych sztandarach. Mówię to dlatego, dziecko, że tak bardzo wczoraj martwiłaś się i wciąż opłakujesz każdego zamordowanego członka waszej wspólnoty narodowej. Nie obawiaj się, Ja wypełnię te wyrwy w waszych szeregach, które wrogowie wasi czynią. Uzupełnię te braki nie dlatego, że jesteście tego godni, ale uczynię tak z miłości do tych dzieci moich w moim królestwie, które nieustannie błagają Mnie, abym wam ich zastąpił lepszymi i mądrzejszymi od siebie. Moim zamiarem jest spełnić ich prośby. (...)

Tak, dzieci, to jeszcze nie jest dzień Sądu, ale jest to koniec takiego świata, jaki stworzyliście działając wspólnie z księciem tego świata, z władcą ciemności, sądząc, że czynicie to dla własnych korzyści.

 

 

 

Źródło: http://www.objawienia.pl/argasinska/arga-spis.html