JustPaste.it

Emocje a uczucia

O szkodliwości emocji

O szkodliwości emocji

 

Emocja

W słowniku Kopalińskiego czytamy, że emocja jest uczuciem, wzruszeniem, wzburzeniem, podnieceniem, przeżyciem uczuciowym jak strach, gniew, radość, żal itp. Termin wywodzi się od francuskiego słowa emouvoir (poruszać, wzruszać), a jego źródło leży w łacińskim słowie ex-movere o tym samym znaczeniu. Jednakże głębsza analiza ludzkiej psyche ukazuje, że pomiędzy uczuciem a emocją jest zasadnicza różnica. Uczucie jest czymś głębszym, bardziej intymnym, często tłumionym w sobie i ukrywanym przed światem zewnętrznym, natomiast emocja jest wyrazem uczucia, jego refleksją skierowaną na zewnątrz, reakcją na nie, wyrzuceniem na powierzchnię tego wszystkiego, co kłębi się w człowieku pod wpływem uczucia. Uczucie jest stanem psychiczno-mentalnym, który dzieje się w sferze myślowej umysłu i może, ale nie musi się uzewnętrznić w postaci stanu emocjonalnego, jeżeli człowiek jest opanowany i potrafi zachować twarz i zimną krew.

Niekontrolowane i nie trzymane na wodzy uczucia nieodmiennie wyrażają się na zewnątrz w postaci emocji. Uczucie niezadowolenia, urażenie, zranienie czyjejś miłości własnej (czyli ego), obraza, nie spełnienie życzenia lub zachcianki, wyraża się zazwyczaj wybuchem gniewu, obrażeniem się, żądzą odwetu. Awersja do bliźniego – bez względu na to czy jest instynktowna, czyli o karmicznym podłożu, czy powstała pod wpływem innych czynników – wyraża się niechęcią, krytykanctwem, złośliwością, kopaniem dołków itd. Uczucie miłości wyzwala długi szereg emocji, które z kolei materializują się jako płacz i śmiech, żal, obawy, uganianie się za obiektem miłości itd.

Emocje są i zawsze były czymś niepożądanym w osobowości. Wprawdzie obecnie mówi się, że lepsza jest osobowość emocjonalna niż skryta, to jednak otwartość i pozorna szczerość najczęściej nie popłaca, ponieważ równocześnie odkrywamy siebie, swoje wady, słabe punkty i niedoskonałości i to nie przed sobą, co byłoby w pewnym sensie korzystne, ale przed innymi, często narażając się na pośmiewisko. Nie bez powodu wschodni mistrzowie walki przestrzegają uczniów, aby zachowywali kamienną twarz, trzymali się w defensywie i zachowaniem nie odkrywali swoich możliwości przed przeciwnikiem. Te same zasady obowiązują w dobrym towarzystwie, gdzie uzewnętrznianie swoich uczuć jest uważane za prostackie i świadczy o braku dobrego wychowania. Również w biznesie, sporcie, w pracy i w domu emocje przeszkadzają w normalnym przebiegu wszystkich spraw.

Z drugiej strony psychologia uważa, że nie powinno się tłamsić uczuć, lecz wyrażać je, wyrzucać z siebie przy pomocy emocji, ponieważ tłumione uczucia prowadzą do kompleksów, fobii, frustracji, depresji oraz szeregu chorób somatycznych o podłożu psychicznym. Radzi się ludziom, aby wrzeszczeli, tupali nogami, bili pięściami w poduszki, turlali się po podłodze, uprawiali seks jak popadnie, z kim popadnie i gdzie popadnie, zanosili się od płaczu i od śmiechu oraz robili różne inne rzeczy, żeby się wyrazić, wyładować, spełnić. W tym duchu wychowuje się również obecnie dzieci na Zachodzie, pozwalając im na absolutnie wszystko, a zwłaszcza na wrzaskliwe zabawy pozwalające się im rzekomo wyżyć i wyładować niespożyte energie. Być może takie metody pracują, ale na pewno nie na długo. Przychodzą bowiem następne pragnienia i uczucia, zaś to, co się wyładowało przy pomocy jednych emocji, buduje się na nowo i po niedługim czasie człowiek jest tak samo spięty, niezadowolony i sfrustrowany.

Różne „szkoły” i „terapie” New Age zalecają na przykład, żeby uczucie obrzydzenia do samego siebie wyrosłe z jednej strony z przyrodzonej brzydoty, z drugiej zaś nabytych kompleksów, „leczyć” poprzez codzienne uparte powtarzanie głośno i z zachwytem przed lustrem jaki jestem piękny/piękna aż do skutku, tzn. do wyrobienia w sobie złudzenia, że cała reszta świata jest w błędzie, zaś lustro, będące jak wiadomo, nieomylnym medium obiektywnie odzwierciedlającym rzeczywistość, po prostu kłamie. Inaczej mówiąc: Zwierciadełko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie. Z innego zbioru porad praktycznych można się zapoznać z niezawodną metodą zdobycia bogactwa i to nie jakichś tam marnych paru tysięcy, lecz milionów. Wystarczy tylko przed tym samym lustrem powtarzać z uporem, że dokładnie za trzy lata (miesiące, tygodnie – jak kto woli) zostanie się milionerem. Hmm... znam paru zamożnych ludzi, ale żaden nie doszedł do majątku w ten sposób, lecz przy pomocy wieloletniej pracy i chyba każdy porządnie by się uśmiał, gdyby dać mu to do przeczytania. Gdyby to było takie proste, nie byłoby biednych na świecie, bowiem każdy ma w domu lustro chociażby po to, żeby się ogolić lub uczesać. W ten sam dokładnie sposób można się podobno wyleczyć z raka i innych chorób, zdobyć dziewczynę powtarzając „będziesz moja”, albo unicestwić wroga przekłuwając zatrutą szpilką jego podobiznę. Czyste voodoo!

Opisane powyżej dwie ekstremy obrazują do jakiego stopnia ludzka psyche jest terra incognita zarówno dla psychologii, jak i paranauk spod znaku New Age. Nauki mistyczne sięgają o wiele głębiej w czeluście mentalno-psychicznej natury człowieka i w wyniku osobistych doświadczeń i obserwacji mistycy opracowali szereg prostych metod korekty osobowości. Jedną z nich i najważniejszą jest medytacja uprawiana we właściwy sposób i pod właściwym nadzorem. Prowadzi ona nie do leczenia skutków – jak robi to psychologia i medycyna – lecz do usuwania przyczyn. Usuwanie skutków bez troszczenia się o przyczyny jest po prostu syzyfową pracą, zaś na ich leczenie szkoda czasu – i tak będzie trzeba ponieść ich konsekwencje.

Mistycyzm uważa, że przyczynami leżącymi u podłoża uczuć i emocji są pragnienia różnego rodzaju, które – jak się przekonamy dalej – bardzo łatwo i bardzo często przeradzają się w obsesje. Dlatego rada mistycyzmu jest prosta: należy eliminować pragnienia. Człowiek bez pragnień lub umiejący je zwalczać w zarodku nie poddaje się uczuciom, tzn. potrafi nad nimi panować do tego stopnia, że z jednej strony nie są tłumione, z drugiej zaś nie uzewnętrzniają się w postaci emocji. Na przykład klasyczny taoizm zaleca, żeby nie dawać pożywki umysłowi, gdy człowiek zauważy, że jakieś widoki, dźwięki, zapachy i smaki prowadzą do powstania pragnień, przyzwyczajeń i nałogów. Po prostu należy unikać miejsc i sytuacji, w których człowiek może być narażony na obecność szkodliwych bodźców, które zostaną przeniesione przez zmysły do umysłu. Trudno powiedzieć, co Lao Tzu miał na myśli mówiąc o bodźcach spotykanych w Chinach 2600 lat pne, ale w naszej współczesnej rzeczywistości będzie to nie oglądanie reklam telewizyjnych, nie uczęszczanie do miejsc, gdzie pije się alkohol, nie słuchanie ogłuszającej, ogłupiającej i irytującej muzyki. Naturalnie nikt nikomu tego nie zabrania, ale gdy zdarzy mi się stwierdzić, że te rzeczy wywierają na mnie szkodliwy wpływ w postaci rodzenia się i eskalacji pragnień oraz że nie jestem jeszcze wystarzająco odporny, oczywiście nie powinienem przebywać tam, gdzie one występują. Są ludzie, którzy nie mogą się powstrzymać od oglądania meczu, który jak wiadomo z doświadczenia, na pewno wprowadzi ich w niekorzystny stan emocjonalny, który może się nawet skończyć zawałem, a mimo to siadają przed telewizorem ze szklanką czegoś mocniejszego i paczką papierosów pod ręką. Są ludzie, którzy nie potrafią się powstrzymać od systematycznego obstawiania koni, gry w toto-lotka, kupowania losów i innych form hazardu, choć z doświadczenia wiedzą, że jakoś nigdy wygrana nie była im pisana, za to stracili za każdym razem mnóstwo zdrowia i nerwów. Są panowie, którzy nie mogą się powstrzymać od zaliczenia jeszcze jednej panienki i vice versa naturalnie. Są panie, które co najmniej raz na tydzień muszą obejrzeć w mieście wszystkie wystawy. I tak dalej.

Co w tym złego? – zdziwi się psycholog lub psychiatra. Człowiek normalny musi się wyszumieć, wyżyć, popodniecać, przeżyć zarówno sukces, jak porażkę, żeby mógł powiedzieć, że ciekawie przeżył życie. Dopiero taki człowiek jest naprawdę normalny. Tylko, że – powiada z drugiej strony mistycyzm – w ten sposób człowiek nabywa wciąż nowych pragnień i wzmacnia stare, tylko po to, żeby się zapędzić w następną pułapkę – żeby się jeszcze bardziej przywiązywać, podniecać, emocjonować.

Człowiek pozbawiony emocji jest bez nerwów lub ma zimną krew – jak to często określamy. Wbrew pozorom jest wspaniałym nabytkiem dla zwykle rozhisteryzowanego społeczeństwa. Gdyby chirurg podchodził emocjonalnie do operowanego pacjenta, bez wątpienia byłby narażony na popełnianie fatalnych błędów zagrażających życiu chorych oraz swojej karierze. Gdyby sędzia, prokurator i adwokat prowadzili przewód sądowy pod wpływem emocji, to albo podsądni lądowaliby od razu na krzesłach elektrycznych, albo wychodzili z sądu jako wolni ludzie. Gdyby nauczyciel poddawał się emocjom, to dałby się zakrzyczeć klasie i nikogo i niczego by nie nauczył. Gdyby generał nie rozpatrywał na zimno wszystkich za i przeciw, nigdy nie wygrałby żadnej batalii. Gdyby ratownik na plaży wpadł w panikę i zaczął histeryzować, to naturalnie nie uratowałby tonącego. Gdyby sportowiec załamał się przed wielkim finałem, nigdy nie stanąłby na najwyższym podium. Jak widać zatem z tych paru przykładów, emocja jest stanem niepożądanym w żadnym przedsięwzięciu. Tym bardziej jest szkodliwa u tych wszystkich, którzy dążą do dalszego rozwoju świadomości.

Tymczasem współczesny świat cały czas dba o to, żeby nie zabrakło nam bodźców zmysłowych prowadzących do pragnień, uczuć i emocji. Psychologia i paranauki wręcz namawiają do pragnień i marzeń. Jak można bez nich żyć? – jak papuga powtarza za nimi zwykły człowiek. Przecież nawet zwierzęta mają pragnienia i uczucia, i wyrażają je w postaci emocji. Czyż my, jako ludzie nie powinniśmy ich mieć więcej i to coraz bardziej wyrafinowanych? Czyż nie powinniśmy sobie stawiać poprzeczki wyżej, jeszcze wyżej, żeby się od nich jeszcze bardziej odróżnić?

 

Mimo to – powiada mistycyzm – emocja jest pożyteczna do pewnego momentu, ale ostrzega jednocześnie, że musi być odpowiednio skierowana. Człowiek o wyschniętym wnętrzu ma wielkie trudności w akceptacji nauk duchowych, które prowadzą do pokochania Boga. Dusza otrzymała bardzo ważne „kieszonkowe”, gdy schodziła do tego świata miliardy millenniów temu na początku Czasu. Jest to miłość, która została totalnie zignorowana i zapomniana, choć w każdej inkarnacji objawiała się w różny, mniej lub bardziej widoczny i zrozumiały sposób. Dlatego również i ten wewnętrznie wyschnięty człowiek ma w sobie iskrę boskiej miłości i ta miłość w pewnym momencie objawia się w postaci uczucia tęsknoty i przemożnego pragnienia powrotu. Ta miłość, to pragnienie, ta tęsknota są trzema strumieniami wypływającymi z tego samego źródła i nawadniają życiodajną wodą jego suche wnętrze. Emocje, które rodzą się z takich uczuć, posiadają prawdziwie właściwy kierunek i dlatego są zdrowe, i niezbędne do duchowego rozwoju. Wszystkie emocje wybiegające do świata rodzą się z pragnień, uczuć i przywiązań materialnego, materialistycznego rodzaju, dlatego są niezdrowe i szkodliwe dla tego rozwoju.

Emocje są wyrazem, uzewnętrznieniem uczuć, ale nie tylko. O wiele częściej powstają w procesie realizacji pragnień, dążeń do spełnienia wraz z całym kołowrotkiem myśli i działań, powodzeń i porażek, które tworzą się i pojawiają podczas trwania tego procesu. Percepcja zmysłowa dostarcza wrażeń i bodźców docierających do umysłu za pośrednictwem manas, ośrodków mózgowych i janendryias. Ahankara, czyli ego, dokonuje wyboru przed wejściem do akcji buddhi lub po przeprowadzeniu rozsądnej selekcji przez inteligencję. Rezultatem są myśli, a ich rodzaj i jakość zależy od tego czy zrodziły się one podczas in-
terakcji manas-ego, czy manas-buddhi-ego. W pierwszym przypadku zazwyczaj dochodzi do powstania pragnienia, bo głos buddhi jest zbyt słaby albo go w ogóle nie ma, w drugim zaś tym rzadziej, im częściej inteligencja daje sobie radę z unicestwieniem pragnienia w zarodku. A kiedy zostaną ograniczone pragnienia, nie występują emocje, bo nie mają się z czego zrodzić.

Tak więc, w naszych własnych rękach jest korekta osobowości, pod warunkiem, że poznamy i zrozumiemy siebie; że poznamy mechanizmy swojego umysłu.


 Z książki Piotra Listkiewicza "Poznaj siebie".

 

Autor: Piotr Listkiewicz