JustPaste.it

Szczere oko ; trzecie oko

Mistycy mówią, że główna kwatera umysłu i duszy w ciele ludzkim jest w czole, tuż poza i ponad oczami. To ognisko uwagi zostało kiedyś nazwane centrum oczu, centrum świadomości lub centrum myślenia. Z tego względu, gdy chcemy skoncentrować się na jakimś problemie, nasza dłoń automatycznie wędruje do czoła. Nie klepiemy się w kolano lub jakąś inną część naszej anatomii. Jednakże nie ma niczego fizycznego w tym „miejscu” pomiędzy oczami; nie odnajdzie go chirurg na takiej samej zasadzie, jak myśli i uczuć nie można zobaczyć fizycznym okiem lub za pomocą sekcji. Jest to bowiem centrum mentalne.

Z tego punktu uwaga rozchodzi się po ciele, rozdziela się i rozprasza w świecie za pośrednictwem organów zmysłowych i organów aktywności. A im bardziej i dalej ludzka uwaga błąka się od tego centrum świadomości, tym człowiek jest mniej świadom co się z nim dzieje. Inaczej mówiąc, im bardziej człowiek jest rozproszony w świecie, tym mniej sobie z tego zdaje sprawę. Jest to niebezpieczna sytuacja.

Umysł nigdy, nawet na moment nie nieruchomieje. Nawet kiedy jest wykończony całodzienną aktywnością, pozostaje nadal aktywny podczas snu, wytwarzając sny związane z ziemskim i mentalnym życiem – tak świadomym, jak i podświadomym śniącego człowieka. W ten sposób człowiek przeżywa całe życie, będąc całkowicie pochłonięty światem.

Dlatego pierwszym zadaniem, w obliczu którego staje każdy aspirant duchowy, jest zatrzymanie tej ciągłej, skierowanej w stronę świata aktywności umysłowej. Ponieważ umysł ma zwyczaj myśleć, Mistrzowie sugerują, żeby ten zwyczaj wykorzystywać w czasie medytacji. Żeby zatem umysł mógł wytworzyć sobie nawyk wewnętrznej koncentracji, Mistrzowie dają swoim uczniom pewne słowa, które należy powtarzać mentalnie z uwagą skupioną w centrum pomiędzy oczami.

Praktykujący ma usiąść w wygodnej pozycji, zamknąć oczy, zapomnieć o zewnętrznym świecie i powtarzać te słowa. Brzmi to bardzo prosto, ale na początku umysł ucieka na zewnątrz prawie natychmiast, czego osoba medytująca jest zupełnie nieświadoma. Gdy tylko praktykujący zorientuje się, że jego umysł zaczął myśleć o sprawach ziemskich oraz przeszkadzają mu informacje napływające poprzez zmysły, powinien zacząć powtarzanie słów od nowa. Kiedy umysł znowu się wymknie, należy go z powrotem sprowadzić do centrum i do powtarzania słów. W ten sposób zaczyna się sprawowanie medytacji i jest to naprawdę ciężka praca, bo umysł biegał sobie w tym Stworzeniu swobodnie przez miliony lat i teraz jest o wiele trudniejszy do ujarzmienia od najdzikszego zwierzęcia.

Gdy człowiek zaczyna zabierać się do praktyk duchowych, większość czasu upływa umysłowi na swobodnym błąkaniu się bez wiedzy jego właściciela. Nie jest to jednak czas stracony, bo stopniowo umysł pomału się wdroży, przywyknie do nowego zwyczaju i nauczy się powtarzać słowa. Jak dziecko, które nie chce chodzić do szkoły, ale w starszym wieku niechętnie opuszcza uniwersytet, umysł buntuje się na początku, ale kiedy poczuje smak medytacji, pod żadnym pozorem nie chce jej porzucić.Co się tyczy osiągnięcia mentalnej koncentracji, nie można określić granicy czasowej. Zależy to od wpływów i tendencji z poprzednich inkarnacji, które różnią się u poszczególnych ludzi. Niektórzy z nich mogli zaczynać te praktyki w poprzednich wcieleniach, natomiast inni są zupełnie nowi. W rezultacie tych tendencji niektórzy są pobożni i oddani praktykom, zaś inni są połowiczni w swoich usiłowaniach i traktują je jako czynności rutynowe.

Jednakże, gdy tylko osiągnie się jakiś stopień unieruchomienia i koncentracji, nawet jeśli jest to unieruchomienie ciała, świadomość zaczyna się wydobywać w kierunku centrum oczu, czego wynikiem jest nieczułość kończyn. W miarę pogłębiania koncentracji, uwaga zbiera się w centrum oczu i nieczułość obejmuje niższe partie tułowia. Poczucie to przesuwa się najpierw do poziomu pępka, a następnie kolejno do wyższych partii brzucha i serca, szyi i na koniec praktykujący osiąga taką koncentrację w centrum oczu, że całe jego poczucie istnienia jest tam skupione.

Początkowo medytujący nie doświadcza wewnątrz niczego poza ciemnością i ciszą. Jedynym „hałasem” jest nieustanny zgiełk jego własnego umysłu. Jednakże wraz z wydobywaniem się uwagi i uspokajaniem się i koncentracją umysłu, doznaje błysków światła, które powoli stabilizują się i zamieniają w jasną i jednolitą światłość. W tym samym czasie uczeń zaczyna słyszeć echa nadprzyrodzonej muzyki Słowa. Wówczas, stopniowo dusza i umysł opuszczają ciało i przedostają się do światów astralnych. Razem z tymi doznaniami, podczas których umysł nadal bez przerwy powtarza słowa lub wsłuchuje się w Dźwięk, praktykującego zaczyna ogarniać poczucie wielkiego spokoju i błogości, które często przeciąga się na cały dzień.

Ten proces jest podobny do umierania, z tym jednak, że medytacja przebiega pod kontrolą praktykującego oraz że połączenie z ciałem nie zostaje przerwane. Bowiem kiedy przychodzi śmierć, uwaga wydobywa się najpierw z kończyn i umierający często twierdzą, że ich stopy i nogi stają się zimne i nieczułe. Następnie uwaga wydobywa się dalej, czasami przy akompaniamencie charczenia, co związane jest z opuszczaniem przez duszę piersi i gardła, po czym dusza wraz z umysłem wychodzi przez centrum oczu. Odejście duszy jest czasami związane z bezwiednym wywróceniem gałek ocznych w górę i następuje szybka śmierć. W jednym z koptyjskich tekstów apokryficznych mamy fikcyjną relację ze śmierci Józefa, rzekomo opowiadaną ustami Jezusa:

I włożyłem mą dłoń pod jego serce, i okazało się, że jego dusza przeniosła się do gardła, bo już była bliska opuszczenia jego ciała.

Taki sam proces wydobywania się świadomości z ciała ma miejsce, gdy dusza opuszcza ciało w czasie medytacji. Różnica polega na tym, że życiowe funkcje utrzymują się dopóty, dopóki człowiek nie zakończy swego przeznaczenia w tym świecie. Po zakończeniu medytacji dusza i umysł wracają do ciała przez to samo centrum oczu, przez które wyszły i kontynuują swe normalne, codzienne funkcje w tym świecie.

A zatem, pierwsza część praktykowania medytacji nauczanej przez Mistrzów, pociąga za sobą wydobywanie się uwagi ze świata i ciała, aby ją skupić w centrum oczu. Trzeba tu nadmienić, że ten proces nie ma nic wspólnego z wywoływaniem stanu podobnego do transu lub snu hipnotycznego. Praktykujący osiąga coraz lepszą samokontrolę i panowanie nad sobą. Jego przytomność i świadomość poszerza się, coraz bardziej poddając się jego kierownictwu. Samokontrola i opanowanie nie tylko nie zmniejszają się, ale się powiększają.

W Ewangeliach mamy szereg miejsc, gdzie Jezus robi aluzje do opisanych praktyk, ale ponieważ instrukcje związane z nimi niewątpliwie były częścią jego misteriów, których nauczał prywatnie swych uczniów, w trakcie swych publicznych wystąpień ucieka się do metafor i przypowieści. Jednakże doniosłość tych metafor staje się od razu jasna, gdy odnajdujemy je w naukach innych mistyków i to nie tylko w jego czasach, ale we wszystkich epokach i krajach. A oto co Jezus mówi na przykład o szczerym (albo pojedynczym) oku :

Oko twoje jestci świecą ciała twego; jeźliby tedy oko twoje było szczere, wszystko ciało twoje jasne
będzie;
Jeźliby zaś oko twoje złe było, wszystko ciało twoje ciemne będzie; jeźli tedy światłość, która jest w tobie,
ciemnością jest, sama ciemność jakaż będzie?
(Mat. VI:22,23 BG)

Wewnętrzne światło będzie widoczne na poziomie oczu, powiada Jezus, lecz tylko wtedy, gdy oko twoje będzie szczere, prostolinijne, skupione w jednym punkcie – tylko wtedy, gdy uwaga zostanie całkowicie skupiona w centrum oczu, w tym pojedyńczym oku. Jeśli zaś umysł jest pełen złych myśli i ziemskich tendencji, jedynym co można zobaczyć wewnątrz, jest ciemność. A jeśli my, jako istoty świetlne, będziemy wypełnieni ciemnością, sama ciemność jakaż będzie!

 

 

 

Ciasna brama

Centrum oczu (czyli pojedyncze oko) znajduje się na progu wewnętrznych światów. Po całkowitym skoncentrowaniu się w tym punkcie dusza wstępuje do światów astralnych. Z tego powodu Jezus i wielu innych mistyków porównywało to „oko” do ciasnej bramy. Jezus mówi:

Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem przestronna jest brama i szeroka droga, która prowadzi na
zatracenie, a wiele ich jest, którzy przez nię wchodzą.
A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; a mało ich jest, którzy ją znajdują.
(Mat. VII:13,14)

To szczere, pojedyncze „oko” jest zaiste ciasną bramą – tak ciasną, że tylko naprawdę głęboko pokorny, kochający i skoncentrowany umysł może się przez nią przecisnąć. Umysł nadal zainteresowany światem nie może wcisnąć się do tego przejścia, nawet jeśli te jego zainteresowania zmierzają do widocznej poprawy sytuacji człowieczeństwa. Nie może tego również zrobić umysł, który chce zademonstrować swoje uduchowienie innym i odgrywać rolę nauczyciela i mędrca. Pojazdem transportowym w tym punkcie jest sam umysł i nie może być żadnego oszustwa. Pamiętamy co powiedział Paweł:

Nie błądźcie; Bóg się nie da z siebie naśmiewać

Wymagana jest absolutna szczerość i nieobecność ego, albo – jak powiedział Jezus: [...] gdzie jest skarb wasz, tam jest i serce wasze. Idziemy tam, gdzie nas prowadzi nasz umysł zgodnie ze swoimi prawdziwymi inklinacjami i nawykami, a nie akurat z tym, co chcielibyśmy wystawić na światło dzienne i co chcielibyśmy, aby ludzie myśleli, że posiadamy.

Dlatego też przestronna jest brama i szeroka droga, która prowadzi na zatracenie – do odradzania się w tym świecie, w dziedzinie śmierci i zniszczenia. Jest szeroka i łatwa, więc większość z nas właśnie nią podąża. Bardzo niewielu może zdobyć się na takie wyostrzenie umysłu, aby móc przecisnąć się przez tę ciasną bramę. Bardzo niewielu może przemierzać tę wąską drogę, tę trudną i niebezpieczną ścieżkę porównywaną do ostrza brzytwy, która wyprowadza nas ponad wodospady życia i wprowadza do tajemnego przejścia.

Jezus nie mówi tutaj do tych, którzy mieli przyjść po jego śmierci i nazwać się „chrześcijanami”, bez względu na to, jak dobre i szlachetne mogli mieć intencje. Jezus nigdy nie mówił do całego świata. Mówi do bardzo niewielkiej grupy wyselekcjonowanych, którzy byli przygotowani do ofiar koniecznych do uprawiania ścieżki, której nauczał. Czyż nie powiedział wyraźnie: Jać za nimi proszę, a nie za światem proszę, ale za tymi, któreś mi dał; bo twoi są ?

 


Snadniej wielbłądowi przez ucho igielne przejść

Naturalnie słynne powiedzenie Jezusa o wielbłądzie i uchu igielnym jest bez wątpienia następną aluzją do tego wąskiego pasażu, który wyprowadza z ciała i wprowadza do wyższych światów. A oto co czytamy u Mateusza:


I zasię powiadam wam: Że snadniej wielbłądowi przez ucho igielne przejść, niż bogatemu wnijść do
królestwa Bożego.
Co usłyszawszy uczniowie jego, zdumieli się bardzo, mówiąc: Któż tedy może być zbawion?
A Jezus wejrzawszy na nie, rzekł im: U ludzić to nie można; lecz u Boga wszystko jest możebne.
(Mat. XIX:24-26)

Wejście do królestwa Bożego wymaga przejścia przez ten wąski pasaż. Wyobraźmy sobie, że ciało jest jak trzymana pionowo igła, której ucho – tak maleńkie i subtelne – jest umiejscowione w czole. To mentalne przejście porównano do ucha igielnego. Nikt, kto przywiązany jest do bogactw tego świata, nie może nawet marzyć o przejściu przez ten pasaż, bo obładowany jest myślami zbyt oszalałymi i zbyt rozproszonymi, zaś jego ego jest zbyt wielkie.

Taki bogaty oznacza człowieka, który pragnie przedmiotów i wrażeń świata. Chociaż stosunkowo niewielu ludzi posiada bogactwa, to jednak uczniowie pytają: Któż tedy może być zbawion? – ponieważ wiedzą, że każdy, bogaty lub biedny, jest przywiązany do świata. Jezus odpowiada na to, że jedynie za pomocą swoich własnych wysiłków nikt nie osiągnie tak wysokiego duchowego stanu, żeby wnijść do królestwa Bożego. Jezus mówi dalej, że u Boga wszystko jest możliwe, co oznacza, że z Jego pomocą, za pośrednictwem Syna Bożego, Mistrza – jak Jezus wielokrotnie powtarza w Ewangelii Jana – dusze mogą zostać zabrane do wewnątrz.

Ludzie jak zwykle spekulują na temat źródeł tego powiedzenia. Jedni twierdzili, że w Jerozolimie była wąska furtka zwana uchem igielnym, przez którą człowiek mógł się ledwo przecisnąć, nie mówiąc już o wielbłądzie. Inni zastanawiali się nad pochodzeniem greckiego słowa kamelos, co podobno oznaczało nie tylko wielbłąda, ale również linę wykonaną z wielbłądziej sierści. Oczywiście jednym z materiałów tradycyjnie używanym do wyrobu lin była wielbłądzia sierść i nawet w dzisiejszych czasach pewien rodzaj grubych lin po grecku nazywa się trichia (od tricha – włos). Nie ma zatem powodu, żeby w tamtych czasach grubej liny zrobionej z wielbłądziej sierści nie nazywano kamelos, czyli wielbłąd. Jakie by jednak nie było
pochodzenie tego porównania, jego wymowa mistyczna pozostaje bez zmian.


Kołaczcie, a będzie wam otworzono

Podobnie jak ciasna brama, pojedyncze, szczere oko było również zwane drzwiami. Jest to metafora dla każdego jasna, bo drzwi służą do przechodzenia z jednego pomieszczenia do drugiego, w tym zaś przypadku z ciała do wewnętrznych światów. Drzwi są wejściem, które jest na ogół zamknięte i stąd rodzi się potrzeba pukania, zanim będzie się wpuszczonym. Jest to zatem doskonała analogia praktyk duchowych, albowiem praktykujący musi z wielką dozą determinacji wielkokrotnie kołatać do tych wewnętrznych drzwi. Każde powtórzenie słów jest jak pukanie – jest to powtarzanie tej samej czynności ciągle i ciągle od nowa, aż w końcu ktoś, kto jest w domu wyjdzie i otworzy drzwi. Jezus mówi:


Proście, a będzie wam dano, szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzono.
(Mat. VII:7)

Proście, a będzie wam dano oznacza, że człowiek musi chcieć spotkać Boga. Jego pragnienie
i duchowa tęsknota wywołują prośby, które w końcu doprowadzą go do medytacji właściwej. W ten sposób prosząc, na pewno otrzyma przedmiot swego pragnienia, bo jego prośby są wynikiem wewnętrznego przyciągania przez Boga. Jeśli zaś Bóg ciągnie duszę do siebie, oznacza to, że ma zamiar dać jej całe duchowe bogactwo.

Szukajcie, a znajdziecie jest podobne w swej wymowie. Jeżeli ktoś szczerze poszukuje Boga, to musi Go znaleźć, ponieważ właściwie to Bóg poszukuje nas. I znowu, na koniec cała ta tęsknota i szukanie musi znaleźć swój praktyczny wyraz w medytacji. Nikt nigdy bez niej nie znalazł Boga.

Kołaczcie, a będzie wam otworzono – pukanie jest kulminacją proszenia i poszukiwania. To jest właśnie medytacja. Uczeń musi być tak uporczywy jak żebrak u drzwi bogatego. Jeśli będzie uparcie, acz szczerze, uczciwie i pokornie odmawiał odejścia od drzwi wiedząc, że nie ma innych, do których można by było pukać, zostanie wpuszczony i będzie dzielił majątek z bogaczem. W międzyczasie nieustanne pukanie przydaje się do udoskonalania szczerości pragnienia i duchowej tęsknoty w umyśle ucznia. Dopiero kiedy ostatnie ślady Ja - źni zostaną usunięte z umysłu, dusza otrzyma pozwolenie wejścia. Dlatego Jezus powtarza:

Każdy bowiem, kto prosi, bierze; a kto szuka, znajduje; a temu, co kołacze, będzie otworzono.
(Mat. VII:8)

I dalej:

I któryż z was jest człowiek, którego prosiłby syn jego o chleb, izali mu da kamień?
A prosiłby o rybę, izali mu da węża? Jeźli wy tedy będąc złymi, umiecie dary dobre dawać dzieciom waszym, czemże więcej Ojciec wasz, który jest w niebiesiech, da rzeczy dobre tym, którzy go proszą.
(Mat. VII:9-11)

Jezus mówi, że jeżeli my, ludzie, nawet gdy jesteśmy zagniewani, zawsze odpowiadamy mile dzieciom, które kochamy, to o ile wspanialej odpowiada Ojciec nam, którzy wszyscy jesteśmy Jego dziećmi, gdy z całą pokorą i szczerością pukamy do Jego drzwi, szukając tylko Jego i prosząc tylko o Niego? Zaś jeśli wydaje nam się, że On nas zaniedbuje i lekceważy nie dając nam tego, co nam się należy, to jedynie potwierdzamy powody Jego rzekomej odmowy – bo myślimy o sobie, a nie o Nim. Jego dom jest bowiem domem, w którym jest miejsce dla jednego – dla Niego. Dopiero kiedy my przestaniemy istnieć jako oddzielne jednostki, wejście do Jego domu stanie się możliwe.


A oto drzwi były otworzone w niebie

Czasami tę metaforę stosowało się w nieco odwrotny sposób, stawiając Mistrza wewnątrz, za drzwiami i każąc mu pukać, ażeby przekonać się czy ktoś czuwa z drugiej strony. Jeśli dusza zajęta jest przyjemnościami i działaniami w tym świecie, Mistrz odchodzi. Nawet gdy człowiek siedzi na medytacji, ale bez przerwy coś mu mentalnie przeszkadza, w związku z czym jest rzadko obecny przed drzwiami, wówczas Mistrz również wie, że ta dusza nie jest całkowicie szczera w swym pragnieniu wejścia do wewnątrz. Lecz kiedy dusza jest całkowicie przebudzona i czujna, gdy nie ma zakłóceń umysłowych i w ciszy oczekuje przyjścia pana domu – innymi słowy jest w pełni skoncentrowana w centrum oczu – wówczas prędzej
czy później Mistrz otworzy drzwi i zaprosi ją do środka.

Na przykład w Objawieniu św. Jana czytamy, co „Duch” rzekomo przekazał aniołowi
zboru laodyceńskiego za pośrednictwem autora:

Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeźliby kto usłyszał głos mój i otworzył drzwi, wnijdę do niego i będę z nim
wieczerzał, a on ze mną.
(Apo. III:20)


Mistrz czeka u wewnętrznych drzwi czyli w pojedyńczym oku. Puka i woła, a ta dusza, która usłyszy jego głos i otworzy się, będzie gościć go i dzielić z nim strawę Żywej Wody i Chleba Życia. Nieco dalej w tej samej księdze czytamy:


Potemem widział, a oto drzwi były otworzone w niebie, a głos pierwszy, którym słyszał, jako trąby
mówiącej ze mną, i rzekł: Wstąp sam, a pokażę ci, co się ma dziać napotem.
A zarazem byłem w zachwyceniu ducha, a oto stolica postawiona była na niebie, a na stolicy siedziała osoba.
(Apo. IV:1,2)

Po otworzeniu drzwi dusza słyszy dźwięk Głosu Boga, który jest jak odgłos trąby. Lecz ta trąba nie jest instrumentem dętym tego świata, lecz boską muzyką, tak piękną i pociągającą, że ciągnie duszę do wyższych regionów. Wstąp sam – powiada głos – a pokażę ci, co się ma dziać napotem. Oznacza to, że cała wiedza Stworzenia będzie duszy objawiona. Autor mówi: zarazem byłem w zachwyceniu ducha. Taki jest efekt przejścia przez wewnętrzne drzwi i słuchania Głosu Boga. Nieco wcześniej w Apokalipsie „Duch” powiada:

Znam uczynki twoje; otom wystawił przed tobą drzwi otworzone, a żaden nie może ich zamknąć; bo
acz masz niewielką moc, przecięś zachował słowo moje i nie zaprzałeś się imienia mego.
(Apo. III:8)

Mistrz doprowadza ucznia do momentu, kiedy może on zasiąść przed wewnętrznymi drzwiami. Daje mu potrzebną niewielką moc – moc uzyskaną poprzez zachowanie Słowa i nie zaparcie się Imienia Mistrza. To ostatnie zdanie oznacza wdrażanie nauk i utrzymywanie się w stałym kontakcie ze Słowem Boga w sobie.

 

 

Cytat pochodzi z książki Johna Davidsona " Ewangelia Jezusa - w poszukiwaniu jego prawdziwych nauk"

 

 

Autor: John Davidson