JustPaste.it

Reminiscencje z Zakaukazia

Punkt widzenia zależy nie tylko od myślenia ,ale od dowiadczenia,

Punkt widzenia zależy nie tylko od myślenia ,ale od dowiadczenia,

 

 

Z Warszawy do Gruzji przez Ukrainę,Rumunię i Morze Czarne lecimy trzy godziny, lądujemy
w Kutaisi, na zmodornizowanym, poradzieckim, wojskowym lotnisku.
Taksiarze rozchwytują turystów , konczył się sezon letni,a potem dochod co kot naplakał Zawiozę do hotlu
za darmo mówi jeden łamaną polszczyzną. Włascieielem hotelu okqzał sie Polak. Oferuje manostyry,jaskinie,kąpiel w gorskiej rzeczce,piwo chlodzone w swojej knajpce i za nocleg z gory bierze dwadziescie larow. Pieniądze dają szczescia,gdy kupuje się za nie przeżycie-nie załujmy ich-zachęcał!
Na zajutrz zwiedzamy te rarytasy za pięć ewuro od lebka .Wrażenia w kilkanascie kilometrowej jaskini dech zapierają, skalowity -olbrzymy niby posągi,podziemne koryta rzek i niesamowita cisza , gdy powoli gaśnie swiatlo i ciemnośc jak skrzydla czarne,ogromne otula i rozlega się potem tkliwa , kołysząca metofizyką melodia,a światło znow wylania z mroku...
Batumi nad morzem Czarnym , z kamienistą plażą , sztormowymi falami i kolejką gorską z ktorej panorama miasta i okolic jak na dłoni - też zniewala , widać,jak fale wyrzucają na brzeg kąpicych się , na nim tez kolana potluklem , z tysiącmetrowej wysokosci podziwialem biale żagle na wzburzonych falach, amerykanskie wojene statki z lufami skierowanymi na wschod.. ostrzą zęby tak na Rusków- śmiał się Mariusz.
Urokliwa ,wielobarwna przyroda w narodowym parku przyslaniła agresywne maniery jankesów .Jestemy w raju wyszeptalem w zachwycie.
Ostatni wieczor w Batiumi w bulwarach i na premenadzie upłynąl , girlandy kolorowych swiatel , roziskrzone gwiazdami niebo,księżyc nad głowami tańzących serenadę grał.Na przystani ponętna Rosjanka wabiła płyncie do Soczii moim jachtem ,jutro wrocimy- . Zycie jak fale,trzeba umiec plywać-mowila. Nad pustm potem brzegiem myslalem o tym i o jachcie brata,rozbitym na Zalewie Wislanym przez wopistow,udaremnili mu rejs do wolnych krajow,tylko gdzie one są- zadwalem sobie pytanie? ..
Do Tibilisy marszutką wracamy.Przy drodze strgany z owocami za pół darmo .
Po rozpadzie kraju rad tylko handel płodami pozostał ,kolchozowe przetwornie dewastowane tchną grozą . A nowoczesne obok osiedla uchodzców z Abchazji ,palace aligarchow wołają o pomstę do nieba! .Podobnie unas- Czeczeni,"Polacy" z Dombasu co języka naszego nie znają byczą się na koszt podatnika ,a Kowalski bezobotny , złom ,makularurę zbiera...-myslalem
Na Zakaukaziu totalna korupcja większa niż unas ,starsze pokolnia z sentymentem- wspomina lepsze czasy ,nuci -"suliko'" pieśn Stalina o milosci sącząc tanie wino na ławeczkach i bełkocząć o jego nieśmiertelnosci . Taki widok napawa smutkiem,

Do Marianoszwili ,centrum miasta zatoczonym "komunistycznym" metrem dojeżdżamy . Szerokie ulicy,przestrzenne place,banki , liczne kantory i bulwary nad rzeką .Na drugim jej brzegu starożytne łaznie z leczniczą ciepłą tryskajacą z ziemi wodą,a nad nimi gorują zabytkowe budowle,cerkwie, monostyry i prezydenckie pałace,dojechac mozna kolejką liniową.
Kawiarnie,restauracje okupują turyści ,złota mlodziez i bogaci tubylcy ,komorki w dłoniach,złote łancużki na szyjach,dziewczyny w mini krzyżują nogi,wypinają pupy .Nie widac biedy- małpują zachod . Pytają, a ty kto ?Polak-usmiechają i mówią Kaczyński o Abchzję walczyl bo w ..."czterech pancerych z psem Gruzin Niemca z Warszawy wypędzil...
Komunikacja marszutkami tania , przystanki na życzenia , na peryferiach kocie łby , brak pasow dla pieszszy , krowy chadzają też bezkarnie ,za potręcenie ich wysoka grzywna.
Do taniego hotelu Mariny pieszo, dziurawymi chodnikiami pod gorkę , mijamy stragany owoców i tandentnej róznosci , w srod nich galerie ,wernisaże,kobiety z wielonczelą między udamii,z fujarką w zmysłowych wargach wzbudzają zaintersowanie- popatrz ,kup -zachęcaja namolnie.
Zebracy,samotne psy i koty obok nich tez niemą prosbą błagają "daj".
Slepiec z wyciągniętą dlonią spiewa pieśn "Suliko", przechodnie , z pochylonymi ku ziemi glowami mijają go obojetnie ,kobiety dzwigają tabołki i prowadzą dzieci ,plodzą w bardzo mlodym wieku ,na żebry potem ich wysylają. Na chodniku w kuckach jedna taka swoje posadziła. oczy aniola miala,a wlosy lsniące rozwiewał jej wiatr....w plastkowy kubeczek rzucalem jej lary, kartonikiem wachlowala twarz , widzę ją i teraz ,jako frazes milosci blizniego , nie prosila się na świat,a cierpi ,głoduje .

W hotelu istna wieża babel-rożnojęzyczne odzywki , azjatyckie,germanskie i nasze.Lóżka piętrowe ,skrzypiace i koedukacyjne.W kolejce do łazienki damsko -męskiej amatorzy piwa przebierają niecierpliwie nogami ,stukja w drzwi, z grubej rury łaciną walą Polacy.
Do Armeni dziesięc godzin marszutką , barwne krajobrazy migają przez okno .Serpentyny, zakole nad przepascią rwących rzeczek wzniecją emocje.A kiedy z gor stada krow schodzi na drogę ,kierowca raptownie hamuje.Wioski -pustostany, w nilicznych domach slady życia.Były kiedys plantacje winogron ,pasieki pszczol -wzdycha kierowca.Mnie też mafioza,polowę zarobku zabiera , tylko napiwki od turysty moje.Wiejscy biedacy co owoce ,wino i bimber sprzedają tez im w lapę dają.Bogaci rządzą ziemią i miastem
- wyjasnia.W przydroznych barach jak w Gruzji, spocony kelner ociera pot z czola rękawem i regionalne rarytasy serwuje , warunki sanitarne,zwlaszcza w toaletach liche.Roj much,brak papieru toaletowego i sedesow.
Znajoma z marszutki Armenka smieje się, u Gruzinow gorzej,piją i dzieci czeradę produkują,a pracować nie chcą.Nie nawidzą Putina,a w Gori Stalina muzeum mają, wina z etykietą jego żłopią .Dlaczego wy ich hołubicie -pyta? .
Mijamy pojzdy zagraniczne i jednosladowe rodzynki z białoczerwonymi choragiwewkami .Pastuchy czapkami machają, a oni hamują , krowy z drogi trąbieniem wypędzają ..
Do national Parku w Dijanie za dwadiescie dolarow tak jedziemy . Niepowtarzalne krajobrazy, niebotyczne gory, plaskowzgorza,rwące potoki mijamy ,szosa co raz węższa,wije się nad przepasciami, spada w dól,by znow piąc się na 1800 metrow.Z tej wysokośći pejzaze, wioski na zboczach srod bujnych lasów tak urokliwe,ze zapiera dech.Ale kierowca nagle skręca w bok i nad przepascią podąza serpentyną znow w doł.. i tam znajmia " do parku tylko piszo wolno. Mariusz wysporyowany piechor idzie w głąb, kijkami pentruje obrzeża .KIijki dobry wynalazek ,na zakaukaziu " bez kolejki kupuję dzieki nim bilety,siedzące miejsce w autobusach mam. Szacunek do starszych godny podziwu,pomogą wysiąśc z autobusu,odprawadzą pod dom ,a unas miłość blizniego tylko w gębach-lepiej nie pytać czyich..
Zwiedzamy potem regionalne muzem i rzemieslniczą uliczkę .
Kulturotworczość i rękodzieło artystyczne przykuwają wzrok prostotą i szczeroscią , przodownicy pracy ,kołchoznicy na rowni z bohaterami narodowymi dawnych wiekow . eksponowani.U nas z tworczość Polski ludowej na śmietnik ,a kowalskich karmi się amrykanizmem,chorym nacjonalizmem i nieomylnm kosciołem.Zegnała nas dyrektorka muzemu przewodniczka,nie ma pracy , znakiem krzyza.Jechac do jezioro Seine, na wysokość dwa tysięce metrow -radziła.To nasz Bajkał-śmieje sie kierowca i dodaje gazu. Pływamy w zmnej ,krystalicznej wodzie, wyskakujemy z niej jak nowonarodzeni,żaścy wracamy do Erywaniu ,a smak smażonych ryb w ustach czujemy.
Na drugi dzień kolejką linową sześc kilometrow wagonikiem na wsokosci 2000 metrow ,nad przepascią do monastyru podązamy.Nadgryziony zębem czasu stoi okolony lancuhami gorskimi , ciszą mistyczną kioi rospacz istnienia strapionych pielgrzymów .Na granitowych zboczach medytyją,w dole jak niebiska wstążeczka rzeczka sie wije i okola starodawną osadę.Była onegdaj bazą żywnosciową maonostyru.W takiej scenerii ,ze snieżnymi w oddai szczytami gor , w urokliwym pejzarzu przemijanie i kruchosci żywota nabiera jakby mistycznych wymiarow ,o wielkomiejskim jazgocie zapomina -mowiłem głosno.Nie rozumiem - odezwała sie obok Rosjanka.Rozmawiam ze sobą - wyjaśniam,
to trudna rozmowa-ripostowała z usmiehem.
Jedziemy na Gorny Karabach zakomenderował Mariusz" , bez wizy tam nie wolno wyjasnił przygodny Armenin,, w Katowicach brat pracuję ,zawiozę do miasteczko nad granicą za darmo .Wązkimi wybistymi drozkami ,nad urwiskami smigal tajotą . Szymon ,pozdrow Polskę powtarzał -obiecuję i do was za rok wrocę. Armenia pachnie koniakiem Aroratem,i gorą biblijną o tej nazwie,najslodszymi w swiecie owocami , czystą wodą, błekitnym niebem , ziolami na łąkach od wszelakich bolesci-zachwalał! .Istotnie, po spożyciu "catofokstu" kijki odstawilem,oczy przestały łzawiec! .
W tej miescince przechonie usmiechają , wlasciciel knajpki czapkę z orzolkiem ma, mlodzi Polcy dali- szczyci, ty pierwszy wiekowy mowi po rosyjsku, co mi dasz ,co kupisz pyta, po czym wskazuje na rysztok uliczny- czysta gorska woda plynie,.a wasza Wisła brudem cuchnie..ale my was lubimy , nasi u was handlują.My z turystów żyjemy, do stolicy dziesięć godzin marszutką... jedziemy-.Od Jesieni do wiosny- tu nudy na pudy zalił się.Machał czapką z orzełkiem na pożegnanie.
W zandrzu został kraje islamskie. Ażerbajdzan, Baku -Morze Kaspijskie .Istambuł ,egzotyczne jarmarki w "starozytnych murach Alekandra Macedonskego, blękitne minarety i sok z granatu , najlepszy w świecie Krajobrazy Turcji nad brzegami morza- to basń z tysiąca i jednej nocy ,minaretów- jednak mniej niż u nas kosćołow.Opisac to , egzotyką islamu, sprobuję innym razem.
Za następne spotkanie na szlaku .Nie wiek,lecz hardośc ducha swiadczą nas wznosząć kufel zimnego piwa rzekł Mariusz I dodał pilnuj kijków -bilety kupimy bez kolejki!