JustPaste.it

Unijna Polska bliższa Grecji czy Holandii?

Brak procedur dotyczących drobnych prac remontowo-budowlanych?

Brak procedur dotyczących drobnych prac remontowo-budowlanych?

 

Podczas letnich ulew okazało się, że dach domu sąsiada w niektórych miejscach przecieka i nie wystarczają już coroczne doraźne poprawki smolistą substancją na zimno. Jego żona załatwiła firmę, która obiecała, że jeśli tylko pogoda będzie niedeszczowa, to przyjedzie i położy papę na całym dachu.

Wcześniej zjawił się szef i obejrzał dach. Z nim ustalono także, że sąsiadowi zostanie przekazana jedna etykieta z nazwą papy (gatunek, producent itp.). Również ustalono wstępnie warunki transakcji - koszt robocizny 13 zł zwiększony o 1 zł, bowiem uznano, że należy zerwać starą papę i ją zutylizować.

Po paru dniach, w połowie września 2015, już na początku pracy, okazało się, że ze zrywania i z utylizacji będą nici, bowiem to byłoby zbyt drogie. Stara papa ma kilkanaście pęcherzy, więc uzgodniono, że będą one rozcięte i ponownie przyklejone, zaś na starej warstwie (na całym dachu) położona będzie całkiem nowa papa. Na wątpliwości: ”przecież ustaliliśmy dopłatę za zerwanie starej i jej utylizację” padła odpowiedź: „panie, zerwanie całości to drugie tyle, a ponadto należałoby od nowa prawidłowo położyć spodnie warstwy”. Co racja, to racja, ale czyżby szef nie pamiętał, że kilka dni wcześniej był na dachu i dokładnie go obejrzał oraz że sam zaproponował zerwanie i (istotnie w atrakcyjnej cenie) utylizację? W końcu sąsiad jest laikiem i nie zna się na szczegółach, ale jeśli ktoś proponuje zakres robót, a potem się z tego wycofuje...

Aby było ciekawiej w ekologicznym wątku, to po zakończonej pracy, resztki nowej a odciętej papy wylądowały w przyulicznym pojemniku sąsiada na śmieci, bo szef całkowicie zapomniał o ekologii i o utylizacji, o której wcześniej jednak wspominał, stwarzając pozory, że jego firma dba o środowisko.

Pod koniec pracy sąsiad zwrócił się do szefa o przekazanie etykiety wyrobu (papy), ale tenże skonstatował, że trzeba było wcześniej sobie spisać dane, bo teraz to wszystkie informacje zostały utracone (papa w końcu termozgrzewalna, więc napisy na gorąco po dachu... rozsmarowano). Na pytanie: „kto jest producentem i jaka to papa?”, szef krzyknął z dołu do pracownika kończącego prace na dachu: „co to za papa?”, a kiedy otrzymał odpowiedź: „MIDA”, dodał: „jest to bardzo dobra rosyjska papa”, zatem po położeniu papy sąsiad (i... szef) dowiedział się, co na dachu położono.

Podczas pertraktacji (parę dni wcześniej) ustalono, że udzielona będzie gwarancja na wykonaną usługę. Przed odjazdem sąsiad poprosił więc o pisemną gwarancję, jednak szef uprzejmie rozszerzył temat, że są dwa rodzaje gwarancji - pisemna i ustna, zatem on daje dzisiaj ustną gwarancję (bo nie uściślono wszakże, o jakiej gwarancji była mowa) słowami wypowiedzianymi w ogrodzie: „daję panu półroczną gwarancję” i to powinno sąsiadowi wystarczyć. A papierowej gwarancji szef nie wystawi, bowiem obawia się, że sąsiad pójdzie do skarbówki i zgłosi, że nie wystawiono faktury. Spostrzeżenie, że jeśli dach będzie ciekł, to i tak - jeśli nie poprawi - robota będzie zgłoszona jako nierzetelna i fakt niewystawienia faktury wyjdzie na jaw, nie okazało się wystarczająco mocnym argumentem. Ponadto sąsiad zauważył: "jeśli szef nie wystawia faktur również innym klientom, to prędzej czy później noga w działalności gospodarczej mu się powinie i co wówczas?", jednak i to na szefie nie wywarło żadnego fiskalnego wrażenia (ciekawe, czy ktokolwiek w Polsce takimi drobiazgami się przejmuje)...

Podczas odbioru prac na dachu sąsiad dostrzegł, że spod styków (zakładów) wypłynął tzw. wytop. Miał on szerokość od kilku do kilkunastu centymetrów, ale były również styki całkowicie pozbawione widocznego wytopu, więc zaproponował szefowi, aby poprawiono owe „zerowe” wytopy (aby wystawały choć parę milimetrów, co dałoby pewność, że poprawnie wykonany wytop nieco jednak wykracza poza krawędź papy). Nie spotkało się to z przychylnością szefa nawet po oświadczeniu sąsiada, że po wyjeździe ekipy będzie musiał po prostu te trefne zakłady posmarować jakąś smołą na zimno. Szef był tu nader uprzejmy i podał nawet nazwę właściwego smarowidła, którym można sobie poprawić owe połączenia, ale zapewnił, że nie są potrzebne żadne tego typu zabiegi, bo on jest pewien wykonanej pracy i daje sześciomiesięczną (...ustną, do marca 2016) gwarancję, że woda przez te styki nie wniknie pod papę i do domu.

Podczas końcowego obliczania należności przyjęto 110 m kw. Po 14 zł (robocizna) oraz 25 rolek papy, czyli 125 m kw. (dodano zakłady i otoczenie komina). Jednak szef - jak sądził sąsiad - popełnił błąd, bowiem policzył papę MIDA po 17,50 zł netto i dodał do tego 23% VAT, a przecież nie wystawił faktury. Na emajlowe pytanie następnego dnia: „dlaczego dodał VAT?”, odrzekł, że papę kupował po 21 zł za mkw. i że TO jest cena brutto. Z sąsiadem w internecie znaleźliśmy sklepy oferujące tę papę po 15-17 zł za mkw. brutto, jednak jest to cena z drugiego końca Polski.

Szef się zirytował i przyjechał, wręczając wydruk faktury PRO FORMA (z datą opóźnioną o parę dni jako potwierdzenie ceny, nie zaś dowód zakupu) ze świetnej pomorskiej hurtowni, na której widniała ta najwyższa kwota, co czyni z tej rosyjskiej papy rekordowo drogą w Polsce. Sąsiad nie wie, dlaczego szef kładł najdroższą papę, której danych nie przekazał ani podczas negocjacji cenowych, ani tuż po wykonanej pracy, ale specjalnie dowiózł wspomniany dokument, aby sąsiad nie miał wątpliwości co do nazwy i ceny papy. Przyznał, że niższe ceny są na południu Polski, natomiast na północy hurtownie sprzedają o 5 zł drożej każdy metr kwadratowy, co daje całkiem niezłą marżę, skoro na południu sprzedawcy także zarabiają na tańszej papie...

Co ciekawe, po wejściu na witrynę tej pomorskiej hurtowni można zapoznać się z instrukcją kładzenia papy. Tamże czytamy: „O prawidłowym zgrzaniu papy świadczy wypływ masy asfaltowej o grubości 0,5-1,0 cm na całej długości i szerokości rolki. W przypadku niepojawienia się wypływu należy docisnąć zakład przy użyciu wałka silikonowego. Uwaga! Brak wypływu masy bitumicznej świadczy o nieprawidłowym zgrzaniu papy do podłoża”. Tego zapisu jednak szef chyba nie zauważył. Cztery osoby dzielnie i sprawnie kładły papę przez 12 godzin, ale jeśli wszystkim kładą w podobny sposób, czyli nie przestrzegając bodaj najważniejszej zasady z tej instrukcji... Czy zatem firma i jej pracownicy mają stosowne przeszkolenie i certyfikaty? Jeśli armator zamawia statek, to nie musi się znać na materiałach, montażu i spawaniu. Stocznia gwarantuje, że spoiny są kładzione przez specjalistów posiadających szkolenie i odpowiednie certyfikaty. Szef, pomimo niewłaściwego (niezgodnego z instrukcją) położenia papy, ponawiał zapewnienie o solidności pracy i że potwierdza to (ustną i krótką) gwarancją. Czy armator także byłby przekonany, gdyby spawacz przysięgał, że wprawdzie zamiast spoiny 5 mm położył 3 mm, ale na pewno statkowi przez pół roku nic nie grozi, na co daje (ustną!) gwarancję?

Po sześciu więc dniach, szef przybył do sąsiada i bronił swego dobrego imienia w kwestii uczciwości (że kupuje towar w Gdańsku i ma odpowiednie kwity, co wcześniej wspomniano). A na pytanie: „jaka byłaby cena usługi, gdyby jednak wystawił fakturę?”, szef okazał się być solidnie przygotowany i sąsiadowi pokazał fakturę sugerującą dopłatę ok. stu złotych. Po odmowie jej przyjęcia, szef zadzwonił przy nim do swej firmy i przekazał: „proszę zastosować procedurę dla przypadku nieprzyjęcia faktury”.

Wieczorem tegoż dnia sąsiad napisał do szefa, aby internetowo przesłał fakturę oraz aby podał numer konta. Oto owo pismo -

"Witam Pana

Prosiłem o odpowiedź internetowo (a nie o osobisty kontakt), bowiem ona jest pewna i pozbawiona nadmiernych emocji oraz oszczędza czas.

Proszę zatem o internetowe przesłanie faktury, abym mógł się z nią zapoznać. Ponadto - jeśli ustalaliśmy cenę robocizny 14 zł, a byłem przekonany, że to cena ofertowa (brutto), to należy przyjąć jako netto 11,38 zł (14/1,23) i będzie miał Pan brutto 14 zł.

Proszę także wykazać, że na dachu jest istotnie papa typu podanego na fakturze PRO FORMA dostarczonej dzisiaj. Szkoda, że nie przekazał mi Pan etykiety z położonej papy, choć wcześniej o tym rozmawialiśmy i pewnie wszyscy klienci chcą takie etykiety otrzymać. Szkoda, że w aucie nie miał Pan zapasowej rolki, z której można byłoby pozyskać potrzebne dane.

Ponadto proszę o przesłanie faktury na zakupioną dla mnie papę z zamazaniem innych zakupionych artykułów, które są dla Pana ważne a poufne, skoro nie chce Pan ich ujawniać.

Jednocześnie widzę w internecie, że gwarancja na usługi dekarskie to 2-3 lata i to pisemna, ale jeśli Pan ma odmienne zdanie, to możemy zapytać specjalistę od tych spraw.

Także specjalistę zapytamy o wielkość wytopu, załączając szereg zdjęć z wykonanej pracy.

Jeśli wszystko będzie jak trzeba (a wg Pana tak będzie), to oczywiście dopłacę Panu wg zaproponowanej faktury i po podaniu numeru konta. Jeśli specjalista uzna, że należy wystawić pisemną gwarancję i na dłuższy okres, to zapewne Pan się wywiąże z tej propozycji. Jeśli uzna, że procent braku wytopów jest zbyt duży, to także się jakoś dogadamy”.

Po paru dniach sąsiad znalazł na Allegro oferty, które są atrakcyjniejsze, niż papa kupowana na Pomorzu - papa MIDA w cenie 15 zł/mkw. i jest to cena brutto! Z oferty wynika koszt nabycia palety (30 rolek po 5 mkw. = 150 mkw.): 150*15=2250 zł plus transport palety 185 zł = 2435 zł , co określa cenę (z przywozem) na poziomie ok. 16 zł/mkw. Gdybym był szefem firmy kładącej papę - czy kupowałbym ją w Trójmieście za 21 zł/mkw.? Czy zamiast kupić przez Allegro papę po 16 zł/mkw. z dostawą do firmy, pojechałbym do hurtowni i płacił za nią 21 zł/mkw. dobrowolnie rezygnując z 5 zł na każdym metrze kwadratowym? Byłbym kiepskim menadżerem, na co zwróciłby uwagę wspólnik, księgowa albo ktoś z rodziny sprawdzający oferty w internecie. A gdybym zamawiał nie 30 rolek (jeden klient), ale 1000 rocznie (ok. 30 "niewielkich" klientów)? Nie miałbym dodatkowego rabatu? Ale i bez niego jest to różnica rzędu 25 tys. zł, czyli dziennie (bez wolnych dni) ok. 100 zł, a nie każdy tyle zarobi ciężką nawet pracą (a tu tyle można zyskać na sprycie). Od dawna wiadomo, że dobrze zarabia się w handlu, np. kupując taniej u jednego oferenta a przedstawiając faktury od innego, droższego...

Natomiast solidną firmę prezentuje przykładowa strona - www.dachykarwowski.pl/publikacje.php . Tamże czytamy:„Standardowo udzielam 3 lat gwarancji na wykonane przez moją firmę pokrycie dachu, jednak w przypadku tej realizacji [omawianej w internecie] udzieliłem 5 lat gwarancji pod warunkiem corocznych przeglądów dachu”. Na zamieszczonych fotkach widać, że tzw. wylew ma kilka milimetrów, zaś u sąsiada ok. 75% połączeń nie ma żadnego śladu prawidłowego wylewu i szef firmy kładącej papę na dachu sąsiada dał... ustną półroczną gwarancję (do marcowych roztopów).

Ponadto producenci papy dają gwarancję na swoje wyroby i to na okres ok. 10 lat, jednak w jaki sposób można wyegzekwować od nich tę gwarancję, skoro szef nie przekazał żadnych dokumentów zawierających dane producenta, datę produkcji lub serii, cenę itp.? Nie istnieje żaden dokument potwierdzający wykonanie pracy przez szefa, nie ma umowy, potwierdzenia wpłaty, wyceny wstępnej i ostatecznej - jest tylko wizytówka i ustne ostrzeżenie, że faktura zostanie przekazana w procedurze dla opornych kontrahentów. Czy w ten sposób ma wyglądać działalność nowoczesnej polskiej, a więc unijnej, firmy? To raczej wzór grecki, nie zaś holenderski...

A jak powinien składać oferty przedstawiciel firmy, np. - jak tu - dekarskiej, w unijnym państwie, które chce być postrzegane jako państwo pierwszej (nie drugiej) prędkości rozwoju? Osobiście albo internetowo powinien dostarczyć wstępny kosztorys z podaniem robocizny oraz z podaniem 2-3 wariantów cenowych papy, aby klient sobie spokojnie wybrał gatunek pokrycia dachowego. W zestawieniu byłyby wyszczególnione ceny netto i przeliczone na brutto albo od razu brutto. Byłoby wszystko jasne - nie byłoby dyskusji po wykonaniu prac, że szef twierdzi, że podawał ceny netto, zaś klient był przekonany, że podano mu ofertowe ceny, czyli brutto. Klient mógłby sprawdzić w internecie i zadać pytanie: „dlaczego metr kwadratowy papy kosztuje x, choć można go kupić z dostawą za np. 80% wartości x?”. Kiedy w markecie zamawiałem ogrodowe płyty ażurowe i krawężniki do nich, to inny znany market miał te wyroby taniej o 2 zł (ale pierwszy zapewniał tani transport w przeciwieństwie do drugiego), to po paru dniach od wysłania im mojej informacji, na internetowej liście sporządzanego zamówienia cena została obniżona o te 2 zł na sztuce, redukując rachunek o ok. 150 zł. A w opisanym przypadku jest ok. 500 zł różnicy pomiędzy dostawą firmy a internetowym oferentem papy i takiej kwoty spodziewa się sąsiad otrzymać od szefa.

Na stronach internetowych wykonawcy (np. dekarze) powinni mieć zapis: „bez faktury pracy nie wykonujemy”, co ucieszyłoby skarbówkę i uniknięto by niezręcznych sytuacji, kiedy to jedna ze stron proponuje niewystawienie dokumentu, zaś druga chętnie na to przystaje. Powinien też być zapis: „prace wykonujemy solidnie i wg obowiązujących standardów”, co byłoby pomocne w ocenie pracy, w której nawet laik stwierdza odchylenia stanu faktycznego wielkości wytopu od wymogów podanych w instrukcji. No i okres gwarancji powinien być jasno i pisemnie określony (półroczna, a do tego ustna gwarancja, to chyba jakaś kuriozalna propozycja; zapewne przejęzyczenie szefa, który daje ją po wykonaniu pracy wszystkim swoim klientom). Klient, który korzysta z dekarskiej firmy raz na 20 lat może nie wiedzieć, jakie procedury panują w tej materii, ale szef uznanej firmy powinien dokładnie wiedzieć „co i jak”. Przy okazji - szef zapytany: „do jakiego cechu należy jego firma”, uchylił się od odpowiedzi...

Podczas cenowej negocjacji po wykonaniu prac, szef kładł duży nacisk na fachowość swej firmy i na uczciwość (wyczuł, że sąsiad nie wierzy w jego cenowe wyliczenia metra kwadratowego papy). Jednak czy ktokolwiek, kto mógłby zamówić papę w dowolnej ilości z dostawą do firmy, zamawiałby ją w pobliskiej hurtowni płacąc 5 zł więcej? Czy przedstawienie dokumentu PRO FORMA z wysoką ceną i w kilka dni po remoncie oraz brak kopii faktury wydanej po zakupie papy przeznaczonej na dach sąsiada, nie pogłębia przekonania, że tańszą papę położono na dachu, zaś kwity przedstawiono na inną (choć taką samą z nazwy), droższą, papę? Takie sztuczki pewnie są stosowane głównie w przetargach rozstrzyganych przez urzędników - akceptują droższe kosztorysy, wiedząc, że materiały są kupowane taniej,a „wygospodarowaną” oszczędnością dzielą się z wykonawcą... Czy klient powinien otrzymywać od wykonawcy cenę rzeczywistą, czy firma może kupić taniej, zaś w obliczeniach zastosować cenę wybranej przez siebie (najdroższej w okolicy) hurtowni? Może klienci to kolejne barany do strzyżenia przez współczesnych naszych kapitalistycznych szefów? A może szef nie musi pokazywać jakichkolwiek rachunków na zakupioną papę?

Miesiąc po położeniu papy, sąsiad nie ma faktury za papę i za jej położenie (w sumie ponad 4 tys. zł), ale ma ustną półroczną gwarancję, a ponieważ nie ma dokumentów na papę, to nie ma 10-letniej gwarancji producenta. Nie otrzymał żadnych wieści od szefa, w tym faktury za wykonaną pracę oraz numeru firmowego konta w banku i nie wiadomo, czy uruchomił procedurę ściągania dodatkowej należności, czyli różnicy pomiędzy fakturą wystawioną z parodniowym poślizgiem a zapłaconym rachunkiem, którego pisemnie szef ani nie potwierdził, ani tym bardziej nie podpisał - rachunek taki nie istnieje, jeśli nie liczyć obliczeń dokonanych na ogrodowym stoliku przez sąsiada w towarzystwie szefa, na kartce zwykłego papieru z udziałem długopisu i kalkulatora.