JustPaste.it

"Mam 25 lat i jestem starą panną"

 

W ostatnim czasie o niczym innym nie słyszę. Gdzie się nie obejrzę, wszyscy na okrągło poruszają jeden i ten sam temat. Zamążpójście i rodzicielstwo, bo o tym mowa, stały się obecnie modą wśród młodych kobiet, a nawet nastolatek. Modą, której kompletnie nie rozumiem.

 

Moda czy już obsesja?


Dawniej wszystko to przebiegało zupełnie inaczej. Za czasów naszych babć i dziadków rodzinę zakładało się w bardzo młodym wieku, ale wiadomo – były inne czasy, inne wartości. Wartości, o których dziś mało kto pamięta.
Jako nastolatka zawsze powtarzałam: ,,Do trzydziestki nie wyjdę za mąż”. Potem, wiadomo, dorosłam i zaczęłam interesować sie płcią przeciwną, nic więc dziwnego że zdanie zmieniłam. Gdy jednak teraz o tym pomyślę, dochodzę do wniosku, że moje mlodzieńcze postanowienie nie było wcale takim złym pomyslem.
Obecnie mam 25 lat, stałego partnera i zero planów założenia rodziny w najbliższym czasie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta i pewnie dla wielu banalna – po prostu jest dobrze tak, jak jest i żaden świstek nie sprawi, że będzie lepiej.
Faktem jest, że znajduję się na takim etapie życia, gdzie większość moich rówieśników jest już żonata/mężata i dzieciata. Sama nie raz słyszę:
- To kiedy ślub? Masz już w końcu 25 lat…
I te współczujące spojrzenia, sugerujące, że jestem już starą panną!
Takie przekonanie, mylne, wywołało wśród młodych ludzi, a coraz częściej też nastolatków dosłownie mówiąc o b s e s j ę na tym punkcie.


Jesteś jeszcze taka młoda


…, czyli kiedy dzieci mają dzieci. A przecież każdy z nas był kiedyś nastolatkiem i doskonale pamiętamy czasy młodzieńczego buntu i przekonania, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Seks wśród nastolatków stał się powszechny i nic się na to nie poradzi, ale na Boga, mamy XXI wiek i tyle mówi się o antykoncepcji.
Dla współczesnej młodzieży pewnie jestem staroświecka, ale kiedy miałam te naście lat, nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że mogę w tym wieku zostać matką. Dla mnie byłby to koniec świata, katastrofa na skalę światową! Teraz raczej nikogo nie dziwi widok ciężarnej 15-latki na ulicy. Wpadka wpadką, co innego kiedy ciąża planowana. A wspominam o tym, bo oglądałam kiedyś program o gimnazjalistkach, które celowo zachodziły w ciążę, bo jak mówiły, wczesne macierzyństwo jest ,,na czasie”…
W tamtej chwili zamarłam- Przecież to jeszcze dzieci- myślałam. Dzieci, które bawiąc się w dorosłość odbierają sobie najlepsze lata życia, które zamiast szaleć i korzystać z uroków młodości siedzą w pieluchach. I to na własne życzenie! A jak ciąża to i ślub. Bo co rodzice powiedzą?
Wszystko fajnie, ale takie małżeństwa w wielu przypadkach kończą się rozwodami. Rozwodami dwudziestolatków!


Skąd ten pośpiech?


Stare polskie porzekadło mówi, że ,,gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy”. Niby banał, ale ma sens. Zanim podejmiecie ten jakże ważny w Waszym życiu krok, najpierw się porządnie wyszalejcie, pojedźcie na jakieś fajne wakacje, właśnie teraz kiedy nie macie jeszcze dzieci i możecie sobie na to pozwolić. Później nie będzie już na to czasu.
Ślub nie zając. Co za różnica kiedy? To tylko papier. Osobiście znam wiele par, które żyją na kocią łapę i są szczęśliwe, bez zbędnych przygotowań i stresów. Pamiętajmy, ze najważniejsze jest uczucie, nieważne ze świstkiem czy bez. Nie zrozumcie mnie źle - nie widzę nic złego w zakładaniu rodziny. Uważam po prostu, że na wszystko przyjdzie właściwa pora. A pośpiech jest najczęściej złym doradcą.