JustPaste.it

Dać drugie życie drzewu

Tekst traktuje o aktywnym artyście działającym w moim mieście. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć jego prace zapraszam na stronę http://www.piwnia.pl/galeria/rysunek-rzezba/ Pozdrawiam

Tekst traktuje o aktywnym artyście działającym w moim mieście. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć jego prace zapraszam na stronę http://www.piwnia.pl/galeria/rysunek-rzezba/ Pozdrawiam

 

Jest ich w Żarach całkiem sporo. Mijamy je na spacerach i podczas jazdy samochodem. Niekiedy niezauważając ich nawet, by innym razem przystanąć na moment i podziwiać ich kształty. Rzeźby. Większe i mniejsze, w najróżniejszych formach cieszą oko. Ale chyba niezbyt często zastanawiamy się nad tym, kto je stworzył. A jest w Żarach grupka ludzi dłuta.
Jednym z nich jest Darek „Perys” Miler.
Na pierwszy rzut oka można się go przestraszyć. Darek ma wygląd człowieka, którego z pewnością nie chciałoby się spotkać w ciemnej uliczce. Wysoki, z ramionami pokrytymi tatuażami, prawie łysą głową i długą bródką. Jednak to jedynie pozory. „Perys” ma duszę artysty i jest człowiekiem zdecydowanie niegroźnym.
„Sport to zdrowie”, czyli początek
Sam o sobie mówi, że ze sztuką miał do czynienia od dawna. Jego szkolne książki pokrywały przeróżne rysunki, a w szkole koledzy masowo korzystali z jego zdolności do zaliczania prac z zajęć plastycznych, przez co on sam często spóźniał się z oddaniem własnych. Pytany o pierwsze wspomnienia związane ze sztuką opowiada następującą historię:
„Pamiętam, kiedy w latach szkolnych brałem udział w konkursie plastycznym. Był to chyba szczebel wojewódzki. Tematem miał być sport. Narysowałem zatem paczkę „Sportów” i raka, który na jednym ze szczypiec miał rękawicę bokserską, żeby jednak się ze sportem kojarzyło. Rak leżał wyciągnięty z tej paczki, jak po ciężkim nokaucie, a pod spodem napisałem „Sport to zdrowie”. Wezwali rodziców! (śmiech)”
Drewno a kobiety
Choć ze sztuką miał do czynienia od najmłodszych lat, drewnem zajął się dopiero w wieku dwudziestu lat, kiedy to zaczął wykonywać podstawki pod rogi, tzw. herby. Udało mu się nawet wprowadzić ba rynek nawet cztery nowe, autorskie wzory. Dziś po cichu żałuje, że ich nie opatentował, bo stały się bardzo popularne. A potem bardzo szybko zakochał się w drewnie i tak już zostało. Dziś sam mówi: „O drewnie wiem więcej, niż o kobietach, bo spędzam z nim więcej czasu”. Twierdzi, że rzeźba jest łatwiejsza, od grafiki, gdyż na papierze trzeba całkowicie oszukać oko odbiorcy, jednak częściej rzeźbi, ponieważ lubi fizycznie czuć, że coś robi: „Ja lubię się zmęczyć, a rzeźba i dłuto dają taką możliwość, podczas gdy ołówek na przykład już nie.”
Beksiński w trójwymiarze
Tematyka jego prac jest przeróżna. Jednak ulubione są specyficzne abstrakcje, na których brak jest jednego tematu przewodniego. Może właśnie dlatego dostał osobiste pozwolenie od Zdzisława Beksińskiego na kopiowanie jego dzieł jako płaskorzeźb.
„Beksiński dostał moje prace poprzez ojca mojego przyjaciela. Obejrzał i przypadły mu do gustu. Osobiście niestety nie zdąrzyłem się z nim spotkać, ale prowadziliśmy sporą korespondencję, najpierw tradycyjną, a później już przez Internet no i tam wyraził chęć, bym wykonał dla niego jeden projekt, ale niestety wydarzenia nie pozwoliły na realizację (śmierć Z. Beksińskiego przyp.red.). Ale pozwolenie na przenoszenie jego dzieł na drewno mam. Myślę, że wynika to z bliskości tematyki. Ja lubię, kiedy na moich pracach dużo się dzieje – tak, jak na obrazach Beksińskiego.”
Żarskie pejzaże i inne
Darek „Perys” tworzy także pejzaże Żar oraz regularnie bierze udział w plenerze rzeźby podczas corocznych Żarskich Spotkań ze Sztuką. Jak sam twierdzi W Żarach są fajne miejsca i warto je pokazywać.
„Na moich pracach znajduje się odzwierciedlenie, tego, co jest, lub było. Prawda. Pewne detale nie są takie, jak je widać dziś na ulicy. Bardziej jest podkreślone piękno określonego obiektu.”
Wykonuje także inne zlecenia, choć niekiedy twierdzi, że to trochę taka „Cepelia”. Ale każdego klienta traktuje z należnym szacunkiem i, jak sam twierdzi, do dziś nikt nie był niezadowolony.
Babciny jabłecznik
Pytany czy opłaca się bycie artystą, odpowiada, że finansowo raczej nie, ale pieniądze przecież to nie wszystko.
„W Pszczewie zainicjowałem kiedyś plenery na Jarmarku Magdaleńskim. Wykonałem tam historię o Św. Wojciechu. I raz przyszła taka babunia, może z 70 lat, może więcej. Postała około godziny przed jedną z płaskorzeźb i milczała, a potem po prostu sobie poszła.
Na drugi dzień wróciła z wielką blachą przepysznego jabłecznika i powiedziała mi „Masz synku, to dla Ciebie”. Pytam ją dlaczego, za co taki prezent, a ona na to „Za tą płaskorzeźbę, bo w niej pokazałeś całe moje życie.” Gest tej kobiety był tak prawdziwy, tak szczery, że żadne pieniądze nie dałyby mi tego, co dała mi ona. To było jedno z najpiękniejszych doświadczeń w moim życiu. Do dziś łezka mi się w oku kręci. I dla takich chwil będę robił to, co robię do końca.”