JustPaste.it

Jak składać życzenia?

"Życzę Ci... no tego... wiesz...". Skądś to znasz? Kilka praktycznych porad: jak, gdzie, kiedy i po co składać życzenia. A może też: Jak się od nich uwolnić?

"Życzę Ci... no tego... wiesz...". Skądś to znasz? Kilka praktycznych porad: jak, gdzie, kiedy i po co składać życzenia. A może też: Jak się od nich uwolnić?

 

Znowu myśl mnie napadła! Uznałem, że się nią podzielę, co będę z nią sam walczył...

Sprawa dotyczy składania życzeń – jak, gdzie, kiedy, po co? Od czego zacząć życzenia? Na początku ludzie życzą zazwyczaj zdrowia. Brzmi to niegroźnie, jest w dobrym tonie i... jakże zdrowe! Zaraz potem leci szczęście. Z sumie, to nigdy tego nie rozumiałem, bo zdrowie mieści się w szczęściu. Czy nie wystarczyłoby więc życzyć po prostu szczęścia? Na tym jednak nie koniec trudności. Prawdziwe schody powstają przy trzecim, nieodłącznym elemencie życzeń: pomyślności. Czym różni się szczęście od pomyślności? Nawet nie próbuję się nad tym zastanawiać, bo przekracza to możliwości mojej szarej komóreczki (jedynaczki).

Akcent religijny

Niektórzy życzą również opieki Bożej. Jak ktoś nie wierzy w Boga, to może go to szokować. Ciekawi mnie w tym momencie, jak ateiści odbierają życzenia „wielu Bożych błogosławieństw”, jeśli usłyszą je w związku ze świętem religijnym (jak np. Boże Narodzenie)? Bo jeśli składają komuś życzenia z okazji urodzin Jezusa, to chyba wyrażają tym wiarę w Boga i mogą wymienić się religijnymi życzeniami. A jeśli nie chcieliby mieć nic wspólnego z religią, to w Boże Narodzenie powinni zostać w domu... Ale za ludźmi nie nadążysz.

Kiedy skończyć?

Niektórzy kończą na tym swój rytuał składania życzeń. Zdarzają się jednak wyjątkowo ambitne osoby, które ciągną dalej. Wymaga to jednak zwiększonej inwencji twórczej, ponieważ dalszą część życzeń wypadałoby jakoś zindywidualizować. Jeśli na przykład ktoś ma kiepską pracę, to można mu życzyć nowej pracy (oczywiście znacznie lepszej). Jeśli ktoś ma kiepskie oceny w szkole, zawsze można życzyć lepszych... Możliwości są praktycznie nieograniczone, ale warunkiem trafionych życzeń jest dobra znajomość potrzeb drugiej osoby. No bo po co życzyć komuś świnki morskiej, jeśli dana osoba nie cierpi zwierząt (ani morza)?

Pojawia się jednak pytanie, jak długo można tak wymieniać. Chyba niewiele osób byłoby szczęśliwych, słysząc litanię czterdziestu elementów. Można więc pokusić się o pogrupowanie naszych życzeń. W ten sposób życzy się pomyślności w życiu osobistym, zawodowym, rodzinnym... Niektórzy lecą jednak po całości, umieszczając życzenia w jednym, wielkim worku, zwanym „wszystko”. Tak powstały życzenia: wszystkiego najlepszego. Jest prosto, krótko i konkretnie. A co najważniejsze, w sformułowaniu „wszystkiego najlepszego” mieści się wszystko! Są to więc najbardziej kompletne życzenia, jakie można komukolwiek złożyć.

Jaki w tym wszystkim sens?

W tym wszystkim nurtuje mnie jedna myśl: po co składa się życzenia? To jest bardzo trudne pytanie, na które jak dotąd nie znalazłem odpowiedzi...

Bo jeśli ktoś ma kiepską pracę, to kiedy będzie mu milej:
a) jak zaproponuję, że pomogę mu poszukać lepszej, usiądę razem z nim przy ogłoszeniach i podoradzam,
b) czy jak powiem: życzę Ci lepszej pracy?

A jak ktoś ma słabe zdrowie, to co powinno być naturalnym odruchem:
a) propozycja pomocy, opieki, porady zdrowotne, wspólne znalezienie dobrego lekarza,
b) czy stwierdzenie: życzę Ci zdrowia?

Tego typu przykładów mógłbym podawać wiele, a wszystkie one zmierzają do jednego wniosku. Jeśli naprawdę dobrze komuś życzymy, to nie musimy tego mówić, bo to widać na każdym kroku. A jeśli potrzebujemy zapewniać druga osobę, że na pewno dobrze jej życzymy, to raczej stawia to pod znakiem zapytania autentyczność naszych życzeń.

Rozumiałbym jeszcze sytuację, w której pomagamy komuś w jego problemie, a na koniec, chcąc dodać otuchy, mówimy: „Życzę Ci, żeby Ci się to jak najszybciej udało!”. W sumie takie zapewnienie nie wydaje się już konieczne (bo przed chwilą udowodniliśmy, czego życzymy), ale przynajmniej jest w miarę naturalne. Trudno mi jednak pogodzić się z życzeniami składanymi na „trzy cztery”. No bo jak to wygląda – rodzina siada przy stole i nagle ktoś rzuca hasło: składamy sobie życzenia. W tym momencie każdy musi do każdego podejść i zapewniać go przez co najmniej pół minuty, że naprawdę dobrze mu życzy.

Chyba właśnie dlatego powstają tak dziwne „regułki” do składania życzeń, jak: „zdrowia, szczęścia, pomyślności”, albo „wszystkiego najlepszego”.

Co z tym zrobić?

Zastanawiam się jeszcze nad jedną rzeczą. Czy naprawdę istnieją osoby, którym zależy na składaniu życzeń? Czy jest ktoś, kto odczuwa szczerą przyjemność z tego, że słyszy od dziesięciu kolejnych osób: „życzę Ci... (lista życzeń)”, następna osoba: „życzę Ci...”? Osobiście nie znam takich ludzi i boję się to powiedzieć głośno, ale prawdopodobnie problem jest naprawdę trudny.

Myślę, że każdy chciałby zrezygnować ze składania życzeń, ale boi się do tego przyznać, bo myśli, że wszyscy inny szczerze to uwielbiają. Boi się powiedzieć: „Dajmy już spokój, przecież wszyscy wiemy, że dobrze sobie życzymy, więc nie róbmy takiej sztucznej atmosfery.”. A co jeśli pozostałe osoby zmierzą go wtedy wzrokiem i powiedzą: „Jak nie życzysz nam dobrze, to możesz nie składać życzeń!”? Ale co zrobić, jeśli wszyscy uważają dokładnie tak samo, tylko wstydzą się do tego przyznać? Jeśli nie znajdzie się odważny śmiałek, który w końcu zaproponuje rezygnację z tego zwyczaju, to ludzie będą kontynuować składanie życzeń w przeświadczeniu, że wszyscy pozostali szczerze tego pragną...