Saga o kosmosie
Świętokradztwo
Pyłek wśród pyłków trwam na skalnej grani
Co sama pyłkiem wisi na obszarze
Jesteśmy sami nie jacyś wybrani
Raz się to pewno we wieczności zdarza
Spojrzę na kropki rozsypane w dali
Które się jawią olbrzymami w lustrach
A to co widać w obrotach się pali
Albo gejzerem w dal daleką chlusta
Nie znajdą szkiełka by dotrzeć do krańca
I pewnie nie ma kogo o to pytać
Ani na kraniec nie wyślą posłańca
Więc śmiem zadawać to oto pytanie
Ja pył wśród pyłków najbardziej znikomy
Czy to zabawa była twoja Panie?
Że twoją mocą powstały ogromy
Puste i wrzące trwają bez potrzeby?
A wśród nich jeden błąd dziwaczny niby
Kaprys to może czy zabawa żeby
Kołowrót na nim toczył się szczęśliwy?
Czy tylko jeden kołowrót w ogromie?
Jednego i tak jest za dużo przecie
Bo może pusto było w Twoim domie
Trwać tak samemu poprzez wiecznolecia?
Udane wszystkie elementy stałe
Zebrane w sobie pełne subtelności
Czy są czasowe czy też wiecznotrwałe?
Nie można było urządzić to prościej?
Czy taka wola czy to przymus może
I co się stało przed czasu poczęciem
Że myśl błysnęła nagle żeby stworzyć
Czy osobliwość jedną czy może ich więcej?
Wszystko udane prócz tego stworzenia
Twór poroniony na tym jednym pyle
Jaki on lepiej tego nie wymieniać
Nich by istniały ptaki i motyle
Tylko i trawy i barwione kwiaty
I napełniały byt swym aromatem
Morał pisania tego jednak taki
Wszystkie motyle i tak zjedzą ptaki