JustPaste.it

Talent show zagarnia wszystko, czyli kto pod kim?

Dawniej nie było tego aż w takim nadmiarze. Wszystko było mądrze wyważone.

Dawniej nie było tego aż w takim nadmiarze. Wszystko było mądrze wyważone.

 

Ten prostolinijny umiar cieszył niezbyt wymagającego widza. Coraz głośniej i śmielej mówi się o wcześniej ustawionym wyniku końcowym.

W tym momencie nasuwa się tu następujące pytanie, dlaczego ówczesny odbiorca był tak obojętny na
przekaz szklanej rzeczywistości? Odpowiedź jest bardzo prozaiczna. Po prostu był zajęty czymś zgoła
innym. Swoim własnym życiem. Wtedy też istniało coś takiego, co teraz staje się zjawiskiem zamierającym
- zjawisko życia społecznego.


Samo pojęcie idola bardzo mocno ewaluowało. W sumie tylko po to, by doskonale wpasować się w coraz
to węższe ramy czasu współczesnego. Teraz jest tego przesyt. Okazuje się, że w każdego wpisany jest
pęd do śpiewania. Programów nawołujących do ujawniania swoich muzycznych talentów jest cale
mnóstwo. Przecież śpiewać każdy może…


Must be the music


To już ich 11 edycja, więc wszystkie się z sobą naturalnie miksuje. Nikt nic innego nie robi, jak tylko śpiewa
w castingowych programach. Wzruszają mnie usilne starania Adama Sztaby, który chce udowodnić swój
niczym niezmącony muzyczny kunszt i talent. Odkąd jednak w fotelu jurora pojawił się Piotr Rogucki, ten
program już nie jest taki sam. Ciągle docinki miedzy panami nie mają końca, co dzieli dawną zżytą trójkę,
na dwa obozy.

X Factor


Z nowym członkiem jury, Ewą Farną, zyskał sporo spontanicznej młodzieńczej radości. Najbardziej
pociesznym jurorem jest od zawsze Czesław Mozil. To tutaj najmocniej widać telewizyjną komercję. A ich
zwycięzcy często zanikają w tym całym muzycznym zaświatku.


The Voice of Poland


W moim odczuciu, najmniej muzyczny program, zaraz po „Bitwie na głosy”. Spokojnie, bez przesadnie
napompowanych emocji. Ale jedna piosenka na 15 minut to zdecydowanie zbyt ubogo, jak na performance
oparty na śpiewaniu.


Już kilka medialnych sezonów trwa karuzela, mająca na celu znalezienie nowych gwiazd polskiej sceny
muzycznej. Swoje sukcesy święcą również przedstawiciele innych talentów.


Programy typu talent show w krótkim czasie generują całą paletę utalentowanych osób. Nowa moda
polega też na tym, że ukształtowane już gwiazdy korzystają ze wszystkich sposobów, aby zaistnieć na
nieco dłużej, niż tylko jeden 5-cio minutowy występ na scenie telewizyjnego programu. Coraz częściej
przechodzą z programu do programu, aby zdobyć serca publiczności oraz uznania innego składu jury, by
właśnie w ten sposób znacznie wydłużyć swoją medialną drogę.

Dzięki temu zapadają głębiej w pamięć swojego odbiorcy. Wcześniej czy później, każdy z nich płynnie przechodzi do konkurencji. Co bardziej spostrzegawczy widz bezbłędnie może wskazać kto, kiedy i gdzie się pojawił i zabłysnął ze zdwojoną siłą.

Być może jest to najlepsza sposobność na to, by nie wypaść z powszechnego obiegu. Jeśli kogoś nie ma
w którymś z mediów, to znaczy, że nie istnieje. Według mnie jedynie pierwsze edycje tych programów
dawały znaczących finalistów, którzy potrafili przez lata osiągać sukcesy, popularność i zdobywać kolejne
laury.

Z drugiej jednak strony, większość zespołów muzycznych zaistniała tylko dzięki jednemu
przebojowi. A to trochę mało do tego, by wprowadzić zamęt. Każdy nieustanie szuka swego miejsca na
ziemi, zacięcie walcząc o to miejsce.