JustPaste.it

Bagienna subkultura młodzieżowa

Ewidentna dewaluacja już jakichkolwiek wartości wola o pomstę do nieba. MTV najlepiej pokazujebezwzględny proces przemian wartości i programów.

Ewidentna dewaluacja już jakichkolwiek wartości wola o pomstę do nieba. MTV najlepiej pokazujebezwzględny proces przemian wartości i programów.

 

MTV dawniej to było coś. Kanał telewizyjny wypełniony teledyskami, z których to młody człowiek uczył się
angielskiego, chciał wiedzieć o czym tam śpiewają. To był inny, wielki, kolorowy świat, który chłonęło się
swego czasu wszystkimi zmysłami. W Polsce było tak spokojnie, wręcz nudno i ze wszechmiar
przewidywalnie.


MTV dziś to nie tylko coraz śmielsze videoclipy, to już też rozrywka na bardzo niskim poziomie. Poziomie,
który sięga wręcz newralgicznej depresji. Wystarczyło kilka dekad, żeby wszystko zmieniło się
diametralnie. Relacje stały się bardzo przedmiotowe. Nie ma w nich żadnych bliższych kontaktów
emocjonalnych. Do tej pory wydawało mi się, że to wszystko, co złe i bez treści już dawno było. I niczego
gorszego już nie będzie.


W programie Warsaw Shore - Ekipa z Warszawy bohaterami jest ósemka uczestników, młodych ludzi -
cztery dziewczyny i czterech chłopaków. Paweł, Paweł "Trybson" Trybała, Wojtek, Mariusz, oraz Eliza,
Ewelina, dwie Anie - mała i duża, rozróżnienie ze względu na wzrost. Nic tylko soczyście przeklinają, dając
upust swym wszystkim emocjom. Nie zależnie od ich zabarwienia. Wszyscy mieszkają w jednym domu i
resztę rzeczy też robią razem. Wspólne, codzienne życie i ciągle intymne pożycie zawsze z kimś nowym i
te ciągle rozróby, burdy i imprezy.


Głównym założeniem producentów było wzbudzenie wręcz skrajnych emocji. Jest to polski odpowiednik
Jersey Shore, zachodnie cudo, które swego czasu śledziło aż 8 mln widzów. Ich przewodnim zadaniem
jest tylko i wyłącznie dobra zabawa. Praktycznie bez żadnej namacalnej nagrody. Bo ostateczną nagrodę
ma być tylko i wyłącznie sławę - do tego bardzo wątpliwa, na pograniczu zidiocenia, a nawet zbydlęcenia.

W Polsce takie sceny i treści dopiero, co raczkuje. Co innego USA czy Zachód Europy, gdzie to wszystko
aż kipi i buzuje. Najsmutniejsze jest to, że tego typu programy telewizyjne stają się coraz bardziej.
popularne i powodują, że telewizja sięgnęła już szemranego dnia. Poziom Warsaw Shore jest tak płytki i
aż przykro to mówić, ale propaguje kretynizm. Nie da się tego obejrzeć w całości, tu liczy się fun i ponętne,
roznegliżowanego ciało, które od razu staje się tanim, sprzedajnym towarem.


Czy to ma być piękne życie? Ale jakim kosztem?! To niechlubny powrót Big Brother w bardzo złym
wydaniu. A tego jeszcze nie było – orgie, chlanie, ordynarne pyskówki. Nie ważne jak mówią. Byle by
mówili. Długo i głośno. Dzięki temu oglądalność będzie wciąż na zaskakująco wysokim poziomie. Nie ma
tu żadnego scenariusza, za to jest pełen niekontrolowany wręcz spontan. Tu bezwzględnie króluje jedna
tylko zasada – róbta, co chce ta. Wawa Non Stop na antenie TVN - u to w porównaniu wartościowa
telenowela, zwykła bajeczka. Producenci już zapowiadają drugi sezon tego koszmaru.


Oburzenie i fascynacja mieszają się w kotle piekielnych, gorących emocji. Niby nikt tego nie ogląda,
potępiając prostacki styl prezentowanych treści. Jednak każdy wie kim jest Trybson i z czego zasłynął. Nie
tylko w serialowym reality show