JustPaste.it

Potłuczone butelki sprzeda za 284 mln zł.

Potłuczone butelki sprzeda za 284 mln zł. Ten biznes narodził się po studenckiej imprezie

 

Prezes Krynicki i jego nietypowe skarby
Prezes Krynicki i jego nietypowe skarby mat. prasowe
– To była chyba Kortowiada czy jakiś inny masowy koncert w Olsztynie. Następnego dnia bolała mnie głowa, wyszedłem się przejść i odetchnąć. Tam gdzie była impreza zobaczyłem górę butelek i puszek po piwie. Pomyślałem, że gdyby zadzwonić gdzieś i to sprzedać to można by nieźle zarobić – tak się zaczęło wspomina Adam Krynicki, milioner, który dorobił się na potłuczonych butelkach.
ADVERTISEMENT

 


Nie pamięta ile zarobił wtedy na śmieciach. To historia sprzed 16 lat, ale Adam Krynicki student z Olsztyna od razu założył wówczas firmę przetwarzającą odpady. Nazywała się Krynicki Recykling – najpierw była rodzinnym biznesikiem, potem zbudowała kilka przetwórni surowców wtórnych, weszła na giełdę, by kilka tygodni temu podpisać największy w historii Polski kontrakt na dostawy... potłuczonego szkła.

 


Liczby są oszałamiające, bo jak inaczej opisać, że coś, co każdy z nas uznaje za bezwartościowe Adam Krynicki sprzeda za 284 miliony złotych. Potłuczone butelki i słoiki, jako oczyszczone i posortowane na kolory szkło, kupi polska huta koncernu Owens-Ilinois, największego w Europie producenta opakowań szklanych, producent butelek dla browarów oraz słoików na dziecięce obiadki czy Majonez Kielecki.

Dlaczego aż taka kasa?
Amerykanom, aż trzęsą się ręce, bo na polskim rynku brakuje szkła z recyklingu. Wyprodukowanie z niego butelki jest znacznie tańsze, mniej energochłonne i mniej szkodliwe dla środowiska niż topienie szkła z piasku i sody. Kontrakt zawarto aż do 2022 roku, Krynicki Recykling zobowiązuje się, że choćby miał stanąć na głowie, dostarczy obiecaną ilość ton surowca, który od razu można sypać do kotła i topić.
 

Ile razy widzę kogoś kto po wypiciu napoju rzuca się siebie butelkę w krzaki to myślę, że mam do czynienia nie tylko ze śmieciarzem, ale z kimś kto dosłownie wyrzuca pieniądze. Sami policzcie. Bezrefleksyjnie Polacy wyrzucają do śmieci 700 tys. ton szkła. A każda z tych ton jest warta ok. 260 złotych. W tym sensie Polska to kraj bardzo bogatych ludzi. Przecież za każdym razem kiedy kupujemy nowy słoik z pulpetami, otwieramy nowe wino, cena opakowania jest wliczona w koszt produktu.

Krynicki dodaje, że stworzył firmę, która dosłownie zagospodarowuje to wielkie marnotrawstwo. Liderami używania butelek zwrotnych są Dania, Finlandia, Norwegia i Holandia. Tam konsumenci oddają do sklepów ponad 70 proc. opakowań ekologicznych. Wyśmiane w PRL skupy butelek z powodzeniem prosperują np. w Austrii gdzie za każdą butelkę, oddaną w automacie w hipermarkecie, klient zostaje np. 20 czy 30 eurocentów. Paragon z butelkomatu rozliczają zaś przy zakupach w kasie. W Polsce browary zarzuciły pomysł produkowania piwa w zwrotnych butelkach, bo klienci i tak je wyrzucali. Carlsberg przeprowadził badania, że to ze wstydu. Boimy się pójść z butelkami do sklepu przyznając ile pijemy. Sam browar wyliczył, że w butelkach po piwie jest majątek warty 150 mln rocznie. Znany z budowy sieci paczkomatów i pralniomatów Rafał Brzoska zamierzał nawet stworzyć sieć butelkomatów.

 

 
Kufle z Morskiego Oka
Na razie recykling po polsku wygląda inaczej. Firmy śmieciowe zbierają szkło z worków Kowalskich i Nowaków, przydrożnych rowów, lasów, a nawet worami z dna jezior i stawów. Kiedyś olbrzymi depozyt butelek i kufli odkryto podczas nurkowania w Morskim Oku w Tatrach. Co 15 minut nurkowie napełniali skrzynię o pojemności 130 litrów. Krynicki odbiera cenną stłuczkę z sortowni śmieci, a także sieci własnych pojemników na szkło. Oczyszcza (np. z etykiet, resztek żywności) i potem dostarcza do hut. – O skali ssania na rynku mówi to, że w Europie Zachodniej odzyskuje się ze śmieci szkło w kawałkach rzędu wielkości ok. 10 milimetrów. Nasze maszyny wyławiają nawet 3-milimetrowe kawałeczki – opowiada biznesmen.

Śmieciowy biznes jest skazany na rozwój ze względu na unijne regulacje, które nakazują ograniczać ilość odpadów przekazywanych na składowiska, a coraz więcej poddawać recyklingowi lub spalać. Od 2006 roku obowiązkiem odzyskiwania i recyklingowania odpadów został obciążony przemysł. Biznes na szkle próbują powielić zagraniczne firmy działające na rynku zbiórki śmieci w gminach. To one jako pierwsze zbierają surowiec. Przeszkadza im jednak brak wyspecjalizowanej technologii, albo zbyt mała skala działania.

Krynicki odsadził konkurencję. Pierwszy milion na stłuczce zarobił już 2009 roku. Od tamtego czasu korzystając z unijnych dotacji zbudował już cztery fabryki w Polsce i jedną w Estonii. Innowacyjna na skalę światową technologia pozwala także sortować szkło na kolory. Jak? Dzięki rozwiązaniom optoelektronicznym możliwa jest detekcja różnej barwy szkła – zespół kamer monitorujący stłuczkę na bieżąco przesyła dane do komputera, który analizuje jej skład. Wysyła on następnie sygnał do sekcji zaworów, które kierują poszczególne kawałki szkła w zależności od koloru do osobnych zbiorników. Ilość zanieczyszczeń wynosi mniej niż 20 gramów na tonę. Finalnie do huty trafia więc produkt, który po ogrzaniu i roztopieniu, od razu można zamienić w opakowanie. Dziś na potłuczonych butelkach spółka wypracowuje 10 mln zysku. A cała firma jest wyceniana na na giełdzie na 118 mln złotych.

 

Autor: Tomasz Molga