Z jednej strony wielobarwne procesje, ołtarze przystrojone żywą zielenią i pachnącym kwieciem.
Z drugiej,
z roku na rok coraz mniej komunijnych dziewczynek w śnieżnobiałych sukienkach, sypiących uzbieranymi
wcześniej płatkami kwiatów na ulicach, po których wcześniej jeździły rozpędzone auta.
Niniejszy wyrazisty wstęp obrazuje jedno z podniosłych świąt w Kościele Katolickim - Boże Ciało, to
potoczna, bardziej ludowa nazwa. Ta oficjalna brzmi Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej -
Festum Sanctini Corponic Cristi. To dzień, kiedy Chrystus w Najświętszym Sakramencie opuszcza
świątynie, przemierzając uliczki miast, miasteczek i wiosek. Bo wbrew pozorom Jezus jest wszędzie i
towarzyszy człowiekowi w każdym momencie jego życia. I to nie tylko podczas niedzielnych mszy
świętych. Najważniejsza powinna być celebracja całego aktu liturgicznego oraz publiczne wyznawanie
wiary w cudowna przemianę.
Samo upamiętnienie Ostatniej Wieczerzy i Przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa jest wzniosłe. Pamiątkę tego wydarzenia Kościół Katolicki obchodzi także w Wielki Czwartek, wtedy jednak rozpamiętuje się także Mękę Jezusa Chrystusa, natomiast uroczystość Bożego Ciała ma charakter dziękczynny i radosny.
W Polsce po raz pierwszy wprowadził to święto bp Nanker w 1320 r. w diecezji krakowskiej. W 1420 r. na
synodzie gnieźnieńskim uznano uroczystość za powszechną, obchodzoną we wszystkich kościołach w
państwie. Święto ruchome, nakazane, obchodzone dokładnie 60 dni po Wielkanocy. Zawsze w czwartek i
zawsze po oktawie Zesłania Ducha Świętego.W tym roku jest najpóźniej, bo właśnie 24 czerwca.
Najwcześniej mogło przypaść 21 maja! Jest ustanowionym dniem wolnym od pracy.
Zgodnie z wielowiekową tradycją procesja odbywa się do czterech przystrojonych ołtarzy, na pamiątkę
czterech ewangelistów. A tam odczytywane są fragmenty Ewangelii, według Mateusza, Marka, Łukasza i
Jana. Zgodnie z tradycją wierni, aby zapewnić sobie dostatek, zdrowie i wszelką pomyślność zrywali
części bukietów znajdujących się przy ołtarzach. Nigdy nie zauważyłam, aby ktoś skubnął sobie listek do
domu.
Uczestniczenie w ulicznej procesji Bożego Ciała nie zastąpi uczestnictwa we mszy świętej. Bynajmniej nas
od tego nie zwalnia. Frekwencja zależy głownie od pogody, ale już od lat utrzymuje się na stałym poziomie.
Z Bożym Ciałem związana jest także uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, która jest
obchodzona zaraz po oktawie Bożego Ciała, czyli w piątek osiem dni po Bożym Ciele.
Jak w podtytule, będzie o tym jak święto stało się świątecznym folwarkiem komercyjnym. Szybszy
wymarsz z domu, aby ustawić się w jak najlepszym miejscu, czyli punkcie obserwacyjno - docelowym.
Charakterystyczne, rytmiczne bicie kościelnych dzwonów zapoczątkowało stateczny przemarsz chorągwi i
sztandarów oraz baldachim z Najświętszym Sakramentem.
Tak w tym roku wypadło, że już zaczęły się wakacje, więc ludzie zdążyli już zorganizować sobie jakieś
pierwsze wyjazdy podczas tego długiego weekendu. Pierwszy look w tłum, czy jest ktoś znajomy, co by
podczas blisko dwugodzinnego aktu wyznania wiary mieć z kim „poszeptać” w czasie krótkich pauz na
oddech.
Gdyby nie nagłośnienie i śpiew organisty, parafialny tłum jedynie porusza miarowo ustami, ale bez
wyraźnego dźwięku. Co mnie jeszcze denerwowało? „Zakleszczone” w tłumie autobusy komunikacji
miejskiej, z huczącym i cuchnącym silnikiem, które trzeba było omijać slalomem.
***
Jeśli z jakichś przyczyn lub powodów ujętych w tym artykule uraziłam czyjejś uczucia religijne - nigdy
nie było to moim zamiarem. Chciałam pokazać jak ja to widzę, nie naruszając przy tym dobrego spokoju
oraz mojego prawa do publiczno - społecznej dyskusji.