JustPaste.it

ANESZKA – antytezą sukcesu?

Licznik jasno i wyraźnie wskazuje, że tych tekstów wcale nie jest tak mało, co można potraktować In plus.Wysoka okazała się też różnorodność tematyczna.

Licznik jasno i wyraźnie wskazuje, że tych tekstów wcale nie jest tak mało, co można potraktować In plus.Wysoka okazała się też różnorodność tematyczna.

 

Długo rozmyślałam nad tym, gdzie rozpocząć swoją przygodę z pisaniem. Wybór padł właśnie na I360,
Było to jedno z niewielu miejsc, gdzie można zarejestrować się pod wybranym pseudonimem. Obawa pisania pod własnym nazwiskiem wywołuje chyba niezrozumiały dotąd lęk. Bo komentarze mogą skutecznie "podciąć skrzydła". Jednak skoro tu jestem kolejny rok, to argumenty "za" przeważyły te "przeciw".


Bywało bardzo różnie, szczególnie za sprawą "przychylnych" komentarzy. Nie chcę być sędzią we własnej
sprawie, bo to nie wypada i nie przystoi, nawet nic nie da. To, że do tej pory w ogóle mogłam tyle napisać,
jest dla mnie wielkim, osobistym sukcesem. Oczywiście milej by było i zapewne lepiej, gdybym pisała
bezbłędnie i gdyby atmosfera wokół moich tekstów okazała się być nieco bardziej przyjemna,
przyjacielska. Wiem, że tu nie chodzi o ciągle poklepywanie po plecach.


Chciałam i nadal chcę się rozwijać, a nie pogrążać kolejnymi komentarzami. Mam prawo widzieć daną
sprawę inaczej niż wszyscy tudzież większość. I z tego często korzystam. To zapewnia mi konstytucja
Najjaśniejszej RP.


A jeśli JA jestem trollem?!
To pytanie nasunęło mi się po lekturce kolejnej masy "otuchy ludu". Zupełnie do niedawna postać "trolla"
kojarzyła mi się z wyprawą do krainy baśni z "Tysiąca i jednej nocy". Stwór ogólnie należał do tych z
założenia prezentujących ukryte zło. Zazwyczaj ze sporej wielkością głową i bezkształtnym,
nieproporcjonalnym nosem. Takie było moje wcześniejsze, dziecięce wyobrażenie.


Obecnie troll, a co za tym idzie zjawisko trollizmu jest stosunkowo nowym pojęciem. To zwykle zatruwanie
innym użytkownikom korzystania z różnego rodzaju for internetowych. Wywołuje gorące dyskusje "o
niczym", najczęściej wokół własnej osoby.


I teraz pytanie zasadnicze, oczywiście nie z tych retorycznych. Który z warunków ja spełniam? Odpowiedz
może być tylko jedna. Albo wszystkie, albo żadnego.


Post – rodzaj internetowego wpisu, który tak naprawdę nigdy nie znika z wirtualnego świata. Czy mam się
wstydzić swoich jedynych i niepowtarzalnych gniotków. A może tego, że chce bronić swojego dobrego
imienia. Aneszka nigdy chciała przeszkadzać w korzystaniu z portalu.


Ale nawet najgorsze komentarze nie zatrzymają mnie. Nie teraz. Nie po roku. Bo jak nie tu, to gdzie
indziej. Jednak nigdy nie myślałam, aby zrezygnować.


Moderatorzy zawsze są o pół kroku przed trollami, którzy myślą, że nalezą do tych użytkowników, którym
wszystko wolno i dlatego piszą, co chcą.


Istnieje jeszcze jedna linia obrony, uważana za tę ostateczną. To blokowanie trolli. Na każdego z nich jest
osobny sposób, wszystko zależy od dostępności do jego adresu IP. Jeśli IP jest stałe, to jest to proste
zadanie. Trochę gorzej, gdy łączy się z serwerem Proxy. Zupełnie trudno robi się wtedy, gdy zmienia adres
IP. Ale na to wszystko jest sposób. Nikt jednak tego nie mówi oficjalnie. Do najbardziej gorących wątków
należy rasizm, Kościół, homoseksualizm. Najczęściej ci co łania regulamin, podpadają moderatorom.

Aby zostać/być moderatorem trzeba mieć twarde zawieszenie i bardzo mocną głowę, żeby to wszystko
psychicznie wytrzymać. Moderator to najgorzej opłacany człowiek w Internecie. Przez cały dzień
"screenuje" – pobieżne skanowanie wzrokiem, którego nie można nazwać czytaniem, ze względu na ilość
pracy i wpisów w ciągu jednego dnia. Dlatego w tej profesji nie da się wytrzymać dłużej niż rok.
Onet.pl
Gazeta.pl
Dziesiątki tysięcy postów dziennie (blisko 40 tys., z czego 1,5 tys. Podlega interwencji.)


Oba portale dysponują filtrem antywulgaryzmowym, który albo wykropkowuje brzydkie słowo, albo po
prostu blokuje je wszystkie. Należy również pamiętać również, że wyobraźnia internautów podpowiada
przeróżne przekształcenia. Rotacja w tej branży okazuje się być większa niż ta w supermarkecie.
Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom czytelników Interii360 postanowiłam odkryć największą tajemnicę.

Aneszka zaistniała z potrzeby bycia na fali. Miała swoją określoną rolę, Miała być ósmym kolorem tęczy, który
rozjaśni szaro nijaką codzienności. Teraz okazuje się, że ta fala ma tendencje do różnych podtopień. A nie
ma możliwości unoszeń. Przecież Aneszka nikomu nic złego nie robi. Tylko sobie pisze swoje złote myśli.
Czasem bardziej rozczochrane. Jak w życiu, sinusoida trwa. Aneszka również trwa nadal, nie zważając
nawet na najbardziej złowieszcze komentarze.


Udało się?
Z każdą upływającą chwilą ósmy kolor tęczy z jaskrawej swej barwy traci dawną moc i świeżość. O czym
to świadczy? Aneszka wzbudza powszechny strach, bo zaniża poziom portalu? Mimo licznych „łapek w dół”
jest nie do ruszenia. Nikomu nie wadzi. Spokojnie i bez presji obserwuje jak inni zdobywają szczyty TOP
30. Nie zamierza rezygnować.


Wciąż mierzy się z zimną materią. Choć wymaga to zawsze sporego nakładu siły i woli walki. Aneszka nigdy
się nie podda. Walczy do samego końca. Bo nadzieja umiera ostatnia.


Wertując kolejne strony w bezkresnych zasobach Internetu trafiłam na skuteczne teksty.pl. elektryzująca
nazwa – pomyślałam, zważywszy na fakt, ze moje pisanie jest… tu oddam głos zwolennikom i
przeciwnikom mego pisania. Na pewno ich nie brakuje! Ale do rzeczy Aneszka.


Na tejże stronie zamieszczone jest bogate i jakże rozbudowane port folio autorki dotyczące pięknego i
kreatywnego pisania wszystkiego, co da się ubrać w słowa.


Piękne lukratywne słowa, które wprawiają człowieka w niepojęty zachwyt. Jeśli nie potrafisz sam zleć to
nam. Bajeczne. I to się nawet zachęcająco nazywa zjawisko współczesnego copywritingu. Każdy kreuje
się na tym na czym się najbardziej zna. Tylko czemu w mych uszach rozbrzmiewa reklama internetowego
Banku to tylko mamy za darmo co zrobimy sami. W tym szaleństwie jest metoda.


Pewnie większość pomyśli, że autorce przydałby się taki prawdziwy oldscholowy wymuskany tekścik.
Oczywiście, że przydałby się. Taka mała perełeczka. Ale wtedy to nie była ta sama Aneszka. Błędów nie robi
tylko ten, który nic nie robi. Jeśli Aneszka pisałaby tak jak autorka wyżej wymienionej strony czyli od 15 lat
wtedy popełniałaby nie jeden wartościowy tekst. Bezbłędny i błyskotliwy. Przez 15 lat nabędzie
potrzebnego doświadczenia. Nie ma innego sposobu jak tylko pisać więcej i częściej. W imieniu swoim i
Aneszka chcę podziękować za wszelkie komentarze. Dołożę wszelkich starań, aby było lepiej.


Będąc w jakiejś dziedzinie naturszczykiem, zawsze się nim będzie. Powód? Dawno usystematyzowana
grupa nie za bardzo lubi zmiany w swoich szeregach. Ten, który do nich wstępuje tez ma swoje, często
uzasadnione obawy. Akceptacja w danym środowisku jest bardzo ważnym elementem współżycia
społecznego.


Dobre w nim relacje są podstawą do tworzenia na dalszych jego etapach przyjaźni, czy bliższego
emocjonalnego zaangażowania.


Kto by przypuszczał, że niezauważalnie śledzi się poczynania debiutanta, aby nagle broń Boże nie znalazł
się w czołówce tych najlepszych. Psychologicznie łatwiej atakuje się podium nie będąc na nim. Znacznie
gorzej jest wciąż utrzymywać się na szczycie, czyli mówiąc bardzo kolokwialnie szczytując. Nawet
najlepszym zdarza się to dość rzadko, ponieważ w naturze wielokrotny orgazm to zjawisko, które nie
przytrafia się często. Trzeba sobie na to stosownie zasłużyć. Wiem, wiem, to za daleko posunięta analogia.
Ale jak pobudziła czytelników!


Konkurencja jest po to, żeby mieć względem siebie stosowne porównanie. Żeby doskonalić siebie i swoje
umiejętności. Rynek zbytu jest przesycony bylejakością, o wysoką jakość produktu zazwyczaj zabiegamy
sami. Sami możemy stać się mistrzami swoich dziedzin.


Czy obawiamy się konkurencji? Ależ oczywiście, że tak. To naturalny odruch obrony!
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Na pewno nie jest to ostatnie słowo.