JustPaste.it

Pisanie według MM

O tym, że we współczesnym świecie najważniejsze jest jak najszybsze informowanie wiemy. O tym, że media stały się pierwsza władzą dowiadujemy się z komentarzy specjalistów.

O tym, że we współczesnym świecie najważniejsze jest jak najszybsze informowanie wiemy. O tym, że media stały się pierwsza władzą dowiadujemy się z komentarzy specjalistów.

 

 

Czytamy prasę codzienną, oglądamy telewizję, słuchamy radia. Staramy się być na bieżąco. Ale wybieramy też tylko to, co jest nas w stanie zainteresować.

Marian Maciejewski, autor książki „Kulisy dziennikarstwa, czyli granice wkładania kija”, dzięki bogatemu doświadczeniu, w sposób ciekawy i opatrzony licznymi przykładami przekazuje czytelnikowi tajniki polskiego dziennikarstwa. Motto rozpoczynające tę książkę jest niezwykle trafne i nosi znamiona mantry: „W PRL dziennikarze chcieli głosić prawdę, lecz nie mogli; w RP mogą, ale nie zawsze chcą. Bo to się nie opłaca”.

Szybko ulegają zmianie zasady, jakimi posługują się dziennikarze. Czasy się zmieniają, więc i metody pracy też. Teraz nie wystarczy znaleźć newsa. Trzeba go również umiejętnie sprzedać w apetycznej, lekko strawnej potrawce słownej. Zwykły news trzeba tak ubarwić, aby był interesujący i dzięki temu stał się poczytny. Bo jak mówi autor „jesteś tyle wart, ile ci płacą”.

Dziennikarstwo to nie umiejętność pięknego pisania, ale sztuka aby nie dać zrobić się „w konia”. Publikacja pisana jest językiem prostym, z użyciem różnych maksym w rodzaju:. Dziennikarstwo jest jak automobilizm, a informacja to samochód. Wszystko zależy od tego, jaki kierowca i jakie auto. Dziennikarz powinien tłumaczyć język branżowy na język mowy potocznej, czyli zrozumiałej dla całego społeczeństwa. Powinien też wyjaśniać istniejące zjawiska.

Książka złożona jest z dwóch zasadniczych części tworzących komplementarną całość. Autor przedstawia to wszystko, co może być przydatne dla aktywnie piszących, jak i tych, którzy interesują się mediami. Jest też słowo o etyce, obecnie traktowanej po macoszemu. Maciejewski porusza miedzy innymi kwestię legalności podsłuchów. Zdaniem specjalistów dziennikarz powinien nagrywać rozmowy jedynie za zgodą drugiej strony. Ale czy bez prowokacji dziennikarskich udałoby się wykryć wiele światowych afer? Kwestia jest sporna o tyle, o ile wierzymy w każde słowo naszego informatora. Bowiem nie zawsze ma on tylko czyste intencje. A może chce czyjejś kompromitacji kosztem dziennikarza?

Zdaniem Maciejewskiego dobry dziennikarz to ten, który ma news i exlusiv – materiał, którego nie posiadają żadne inne media. Czas jest tu największym wrogiem. Gorące informacje nie mogą czekać ani chwili, potrzebne więc są nowoczesne narzędzia, które umożliwią błyskawiczne przekazanie materiału do redakcji. Skończyły się już czasy, kiedy posługiwano się tylko kartką i ołówkiem. Jeśli dziennikarz nie zmieści się w czasie z newsem, informacja będzie spalona. A tym samym nie spełni on swojego zadania. Wtedy automatycznie schodzi na dalszy plan. A jego miejsce zajmuje ktoś inny, ambitniejszy i bardziej ciekawy świata.

Aby nie wypaść z obiegu, nie wystarczy tylko raz zabłysnąć. Bo konkurencja nie śpi. A osiągany sukces trwa krótko. Życie dziennikarza staje się tak samo ciekawe i fascynujące jak sprawy, jakimi dane jest mu się zajmować. Równie intrygujące bywają rozmowy dziennikarza z redaktorami odpowiedzialnymi za publikacje danego materiału. Wartą przytoczenia jest pointa rozmowy Mariana Maciejewskiego z byłą zastępczynią redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” – Heleną Łuczywo. „Jeśli dałeś sobie wykreślić coś ważnego z twojego tekstu, to jesteś dupa, a nie dziennikarz. Powinieneś pomyśleć nad zmianą zawodu”. Autor „Kulis dziennikarstwa” wspomina jak twardy i bezwzględny charakter miała ówczesna wicenaczelna „Gazety Wyborczej”.

Początek kariery dziennikarskiej Mariana Maciejewskiego z perspektywy czasu wywołuje u niego samego rumieniec wstydu. Ponieważ każdy popełnia błędy. Zarówno ci, którzy dopiero zaczynają pisać, jak i rutyniarze, którzy na tworzeniu artykułów zjedli zęby. Ci pierwsi, bo za bardzo zawierzyli innym. A ci drudzy – ponieważ za bardzo zawierzyli samym sobie.

Lekkość pióra Mariana Maciejewskiego sprawia, że książkę można zacząć czytać od dowolnego fragmentu. Nie zaburza to w żaden sposób ciągłości lektury. Rozdziały są tak skonstruowane, aby w każdym z nich czytelnik mógł dowiedzieć się czegoś zaskakującego. Na szczególną uwagę zasługuje rozdział pt. „Kaczki dziennikarskie do lotu!”. Poruszane są w nim wątki, jak w ferworze zdobywania poruszającego materiału wkradają się różnorakie błędy czy zwykle niedopowiedzenia. Wtedy w człowieku, który poszukuje gorącego newsa budzi się hiena dziennikarska. Chęć skompromitowania kogoś na oczach milionów przysłania niekiedy zdrowy rozsądek i uczciwość. Ale czasem, nierzadko częściej, budzą się typowo ludzkie odruchy, które powodują zaniechanie publikacji haniebnych materiałów.

Dziennikarz to nie zawód, który kończy się po ośmiu godzinach pracy. To powołanie i nieustanna chęć dawania innym świadectwa prawdy w najczystszej formie.

Książka napisana jest z wielkim, osobistym zaangażowaniem autora. Zawiera czasem żartobliwe, czasem kąśliwe uwagi, sugestie względem samego siebie czy innych z tej branży. Smaczku całości dodaje część końcowa zatytułowana „Z Mańki”. To króciutkie, czasem anegdotyczne notki samego autora z różnych okresów dziennikarskiej działalności.

W dobie, gdy wszystko pędzi w zawrotnym tempie do przodu, warto poznać, dlaczego tak właśnie się dzieje.

Marian Maciejewski, „Kulisy dziennikarstwa, czyli granice wkładania kija”. Prószyński i S-ka, Warszawa 2009