JustPaste.it

Marihuana

Błogosławieństwo czy przekleństwo?

Błogosławieństwo czy przekleństwo?

 

       Przypomniał mi się występ pewnego amerykańskiego komika w którym to stwierdził, "gdyby wszyscy palili marihuanę świat byłby pełen otyłych szczęśliwych ludzi", wizja piękna, wręcz Utopijna. Najciekawsze jest to, że ogromna część ludzi wypowiadających się negatywnie na temat konopii ogranicza swoją wiedzę do mediów, zaliczają do narkotyków więc jest "be". A gdyby tak narkotykiem 100 lat temu ochrzcić kawę? Może dziś mielibyśmy dilerów kawy?

       Wiem, że nie istnieje nic wyłącznie dobrego ani nic wyłącznie złego i tak jest też z naszą roślinką, pewnie większość słyszała również o dobrych stronach "trawki", leczenie alkoholizmu, łagodzenie skutków stwardnienia rozsianego czy walka z astmą lub anoreksją. Kiedy ktoś mówi mi, że ma problemy ze snem każdemu z miejsca polecam zapalenie lub zjedzenie ciasteczek, cokolwiek bo jestem pewien, że pomoże. Dlaczego powstał w ogóle taki problem jak delegalizacja konopii? Ludziom da się wmówić wszystko, od tego,że jakakolwiek wojna ma sens czy właśnie taka jedna roślina musi być zakazana dla ludzi. Przemysł alkoholowy też nie jest bez znaczenia, producenci alkoholu prawdopodobnie boją się, że jeśli MJ byłaby dostępna spadłaby sprzedaż alkoholu. Głupota. Ci którzy piją będą pili nadal, tak jak palacze dalej będą palić.

      Drugą stroną medalu są skutki negatywne, przy regularnym stosowaniu mogą wystąpić spadki koncentracji, drobne problemy z pamięcią, rozdrażnienie. Wszystko jest dla ludzi, palacze nikotyny też bywają nerwowi bez papierosa a alkoholicy bez alkoholu. 

     Istnieje wiele powiązań między światem artystów a światem używek, niejednokrotnie słyszeliśmy, że gandzia zwiększa kreatywność, ten natłok myśli to wręcz coś mistycznego trzeba tylko palić świadomie, nie przesadzać, robić przerwy i starać się nie dać zdominować przez substancję bo zniszczyć życie można tak samo przez THC jak i przez alkohol czy nawet cukier, wszystko jest dla ludzi chodzi jednak o umiar i poznanie się z własnym ciałem. Zjawisko połączenia z naturą "na haju" jest również czymś niesamowitym. Uprawianie seksu po buszku jest lepsze niż cokolwiek innego, kiedy ludzie zdzierają z siebie wszystkie szaty, te materialne i te w głowie i oddają się prawdziwej miłości, wtedy kochasz jakoś mocniej i tak bardziej prawdziwie, tego nie da się opisać, trzeba to przeżyć. Czasem szczerze dziwię się ludziom nie używającym, czegokolwiek. Może brzmi to głupio ale tak jest. Co jest złego w byciu "ćpunem"? Lub alkoholikem? Niekoniecznie takim alkoholikiem który prosi o dwa złote kierownika pod sklepem. Lecz człowiek którego umysł jest non stop w stanie trzeźwości musi patrzeć na otaczającą rzeczywistość bez różowych okularów założonych choć na wieczór, w sumie trochę takich ludzi podziwiam. Tym bardziej, że sam kilka razy doznałem istnego "oświecenia" kiedy z zaczerwienionymi oczami zastanawiałem się nad sensem istnienia, ludzie o wiecznie trzeźwym umyśle może nie mają takich problemów i po prostu żyją nie doszukując się głebi w żadnym aspekcie.

     Może wreszcie jest tak, że rządy nie chcą ludzi zastanawiających się nazbyt nad otaczającym światem bo mogliby doszukać się zakłamań i nieprawidłowości? Stoję tak sobie na krawędzi społecznego marginesu i obserwuje ludzi z jednej i drugiej strony i nie wiem czasami po której stronie wolałbym się znaleźć, ułożonych, podporządkowanych i uśmiechających się nieszczerze głodnych pieniędzy praworządnych obywateli czy po stronie upadłych zniszczonych przez los zbłąkanych baranów. Póki co postoję pośrodku i poobserwuje dalej, pozdrawiam z granic absurdu.