Będę rządził.— Kim...— Tobą. Światem. To tylko kwestia odkrycia dźwigni. Jeżelinauczysz się, jak rządzić duszą jednego człowieka, możesz zawładnąćresztą ludzkości.
Będę rządził.
— Kim...
— Tobą. Światem. To tylko kwestia odkrycia dźwigni. Jeżeli
nauczysz się, jak rządzić duszą jednego człowieka, możesz zawładnąć
resztą ludzkości. Dusza, Peter, dusza. Nie bicz, miecz, ogień ani
armaty. To dlatego Cezarowie, Attyle i Napoleonowie byli głupcami
i nie przetrwali długo. My przetrwamy. Dusza, Peter, to coś, czym
nie można rządzić. Trzeba to złamać. Wbić klin, wepchnąć tam
swoje palce — i człowiek jest twój. Nie potrzebujesz bicza —
przyniesie ci go i poprosi o biczowanie. Przeprogramuj go — i jego
własny mechanizm będzie pracował dla ciebie. Użyj go przeciwko
niemu samemu. Chcesz wiedzieć, jak to się robi? Pomyśl, czy
kiedykolwiek cię okłamałem Pomyśl, czy nie słyszałeś tego wszystkiego
od lat, ale nie chciałeś zrozumieć, a zatem to ty jesteś sobie
winien, a nie ja. Jest wiele sposobów. Oto jeden. Spraw, aby człowiek
czuł się mały. Spraw, aby czuł się winny. Zabij w nim ambicję
i uczciwość. To trudne. Nawet najgorsi z was na swój pokrętny
sposób dążą do ideału. Zabij uczciwość, psując od wewnątrz. Wykorzystaj
ją przeciwko niej samej. Nakieruj ją na cel niszczący
wszelką uczciwość. Głoś bezinteresowność. Mów mu, że musi żyć
dla innych. Mów mu, że altruizm jest ideałem. Żaden z nich nigdy
go nie osiągnął i żaden nigdy nie osiągnie. Żywy instynkt obecny
w nim z krzykiem buntuje się przeciw niemu. Nie rozumiesz jednak,
co uzyskasz? Człowiek zdaje sobie sprawę, że jest niezdolny do tego,
co uznał za największą cnotę — i rodzi to w nim poczucie winy,
grzechu, własnej bezwartościowości. Skoro najwyższy ideał jest
nieosiągalny, stopniowo porzuca wszystkie inne ideały, ambicje,
traci poczucie własnej wartości. Czuje się zobowiązany głosić to,
czego nie potrafi czynić. Ale nie można być dobrym w połowie ani
uczciwym mniej więcej. Zachowanie własnej uczciwości to ciężka
praca. Po co zachowywać coś, o czym się wie, że już jest zepsute?
Jego dusza porzuca szacunek dla siebie. I tu go masz. Będzie posłuszny.
Będzie szczęśliwy, mogąc być posłuszny — bo nie może zaufać
samemu sobie, czuje się niepewny, nieczysty. To jeden sposób.
A oto inny. Zabij jego wyczucie wartości. Zabij w nim zdolność do
rozpoznawania wielkości i osiągania jej. Wielkimi ludźmi nie da się
rządzić. Nie chcemy żadnych wielkich ludzi. Nie zaprzeczaj koncepcji
wielkości. Niszcz ją od środka. Wielkość jest rzadka, trudna,
wyjątkowa. Ustanów takie kryteria sukcesu, by były osiągalne dla
wszystkich, dla najmniejszych, najbardziej niekompetentnych, a powstrzymasz
dążenie do wysiłku we wszystkich ludziach, wielkich
i małych. Powstrzymasz wszelkie dążenie do poprawy, do doskonałości,
do perfekcji. Śmiej się z Howarda Roarka i przedstawiaj Petera
Keatinga jako wielkiego architekta — zniszczyłeś architekturę. Popieraj
Lois Cook — zniszczyłeś literaturę. Sławlke’a—zniszczyłeś
teatr. Gloryfikuj Lancelota Clokeya—zniszczyłeś prasę. Nie próbuj
burzyć wszystkich świątyń — przeraziłbyś ludzi. Uświęć miernotę
— a świątynie zostaną zburzone. Jest jeszcze inny sposób. Zabijaj
śmiechem. Śmiech jest wyrazem ludzkiej radości. Naucz się stosować
go jako niszczącą broń. Zmień go w szyderstwo. To proste. Każ
im śmiać się ze wszystkiego. Powiedz im, że poczucie humoru jest
bezgraniczną cnotą. Nie pozwól, by w duszy ludzkiej pozostało
cokolwiek świętego — a dusza przestanie być święta. Zabij cześć —
i zabiłeś bohatera w człowieku. Czci nie oddaje się, chichocząc.
Będzie bezgranicznie posłuszny — cokolwiek wchodzi w grę, nic
nie jest zbyt poważne. A oto inny sposób. Ten jest najważniejszy.
Nie pozwalaj ludziom być szczęśliwymi. Szczęście jest samodzielne
i samowystarczalne. Szczęśliwi ludzie nie mają dla ciebie czasu ani
wartości. Szczęśliwi ludzie są wolni. Więc zabij w nich radość życia.
Zabierz im to, co jest im drogie i co jest dla nich ważne. Nigdy nie
pozwól, by mieli to, czego pragną. Spraw, by czuli, że sam fakt
posiadania osobistych pragnień jest złem. Doprowadź ich do stanu,
w którym powiedzenie „pragnę” nie jest już naturalnym prawem,
lecz przyznaniem się do winy. Altruizm będzie ci bardzo pomocny.
Ludzie nieszczęśliwi przyjdą do ciebie. Będziesz im potrzebny.
Przyjdą po pociechę, po wsparcie, po ucieczkę. Natura nie dopuszcza
próżni. Opróżnij duszę ludzką, a miejsce, które po niej pozostanie,
jest twoje. Nie wiem, dlaczego jesteś taki zszokowany, Peter. To
najstarsza ze wszystkich metod. Przyjrzyj się historii. Przyjrzyj się
jakiemukolwiek wielkiemu systemowi etycznemu, od Wschodu począwszy.
Czyż nie głosiły one poświęcenia osobistej radości? Pod
płaszczykiem przeróżnych komplikacji werbalnych czyż wszystkie
one nie miały jednego motywu: poświęcenia, rezygnacji, wyrzeczenia
się siebie? Czyż nie zdołałeś wychwycić ich refrenu: „Poddaj się,
poddaj się, poddaj się”? Przyjrzyj się moralnemu klimatowi naszych
dni. Wszystko, co sprawia przyjemność, od papierosów poprzez
seks, ambicję, chęć zysku uważane jest za niemoralne czy grzeszne.
Dowiedź, że jakaś rzecz czyni człowieka szczęśliwym, a potępisz ją.
Oto, jak daleko zaszliśmy. Powiązaliśmy szczęście z winą. Trzymamy
ludzkość za gardło. Złóż ofiarę ze swego pierworodnego — leż
na pryczy z gwoździ — idź na pustynię, by umartwiać ciało — nie
tańcz — nie chodź w niedzielę do kina — nie próbuj się wzbogacić
— nie pal — nie pij. To wszystko ta sama linia. Długa linia. Głupcy
sądzą, że tego typu zakazy to nonsens. Relikt przeszłości, staroć. Ale
w każdym nonsensie jest jakiś cel. Nie trać czasu na badanie natury
szaleństwa—zadaj sobie pytanie, do czego prowadzi. Każdy system
etyczny, który głosił poświęcenie, doszedł do wielkiej władzy i rządził
milionami ludzi. Trzeba to, rzecz jasna, zakamuflować. Trzeba
powiedzieć ludziom, że osiągną wyższą formę szczęścia, rezygnując
ze wszystkiego, co czyni ich szczęśliwymi. Nie musisz wykładać
tego zbyt jasno. Używaj mętnych słów. „Uniwersalna harmonia”,
„wieczny duch”, „boski cel”, „nirwana”, „raj”, „supremacja rasowa”,
„dyktatura proletariatu”. Wewnętrzne zepsucie, Peter. Najstarszy
sposób. Ta farsa trwa od wieków i ludzie wciąż dają się nabrać.
A próba powinna być taka łatwa: wsłuchaj się w słowa jakiegokolwiek
proroka i gdy tylko usłyszysz, że mówi o poświęceniu, uciekaj.
Uciekaj szybciej niż przed dżumą. To logiczne, że tam, gdzie jest
poświęcenie, jest też ktoś, kto zbiera ofiary. Tam, gdzie jest służba,
jest też ktoś, komu służą. Człowiek, który mówi ci o poświęceniu,
mówi o sługach i panach. I zamierza być panem. Ale jeśli kiedykol
wiek usłyszysz człowieka, który mówi ci, że musisz być szczęśliwy,
że to twoje naturalne prawo, że naczelnym obowiązkiem dla siebie
jesteś ty sam — będzie to ktoś, kto nie poluje na twoją duszę. Będzie
to człowiek, który nie potrzebuje od ciebie niczego. Ale niech tylko
nadejdzie, a wszyscy wyrywacie sobie włosy z pustych głów,
wrzeszcząc, że jest samolubnym potworem. A zatem oszustwo jest
bezpieczne na wiele kolejnych stuleci. Być może jednak zauważyłeś
pewną rzecz. „To logiczne”, powiedziałem. Rozumiesz? Ludzie
mają przeciwko tobie broń. Logikę. Rozum. Musisz więc postarać
się odebrać im go. Nadkruszyć fundamenty, na których się opiera.
Bądź jednak ostrożny. Nie zaprzeczaj niczemu. Nigdy niczemu nie
zaprzeczaj, bo sprawa wymknie ci się z rąk. Nie mów, że rozum jest
zły — choć był ktoś, kto to powiedział i odniósł oszałamiający
sukces. Mów jedynie, że rozum jest ograniczony. Że istnieje coś
ponad nim. Co? W tej kwestii też nie musisz wypowiadać się zbyt
jasno. Możliwości są niewyczerpane. „Instynkt”, „uczucie”, „objawienie”,
„boska intuicja”, „materializm dialektyczny”. Jeżeli dasz
się złapać w jakimś ważnym miejscu i ktoś powie ci, że twoja
doktryna nie ma sensu — będziesz na to przygotowany. Mówisz mu,
że istnieje coś, co jest ponad sensem. Że nie powinien próbować
myśleć: musi czuć. Wierzyć. Odrzuć rozum, a wygrasz każdą grę.
Wszystko będzie szło tak, jak sobie zażyczysz, kiedykolwiek sobie
tego zażyczysz. Złapałeś go. Czy można rządzić człowiekiem myślącym?
Nie potrzebujemy ludzi myślących.
Autor: Ayn Rand
Licencja: Creative Commons