JustPaste.it

Gen. Polko: Nikt w wojsku nie pełni dożywotnio swoich funkcji.

 "Siły specjalne potrzebują dziś świeżej krwi"

 

Fot. M. Czutko Fot. M. Czutko

W tej chwili poziom, który osiągnęły siły specjalny jest bardzo wysoki, więc siłą rzeczy konieczne są dla nich nowe wyzwania. Ale szczerze mówiąc to, czego najbardziej potrzebują, to ustabilizowanie systemu dowodzenia

— powiedział portalowi wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.

Wpolityce.pl: Zmiany kadrowe w wojsku mają wprowadzić nową jakość czy może jest tak, jak sugerowały niektóre media, że odejście z GROMU płk. Piotra Gąstała ma być karą za śmierć w czasie ćwiczeń jego żołnierza.

Gen. Roman Polko: Jestem przekonany, że jedno z drugim nie ma żadnego związku. Jak sądzę taki ruch kadrowy nie narodził się nagle tu i teraz, tylko jest przemyślaną decyzją ministra, związaną po pierwsze, z koncepcją rozwoju zdolności bojowych sił specjalnych, być może też większego spektrum wykorzystania. Po drugie, z chęcią dania nowego impulsu do rozwoju wojsk specjalnych. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że standardem na świecie jest to, że nikt nie pełni w wojsku swoich funkcji dożywotnio. Wystarczy tutaj chociażby popatrzeć na brytyjskie siły specjalne, które modelem są chyba najbardziej zbliżone są do naszych i na których w zasadzie wzorują się elitarne jednostki specjalne całego świata, włącznie z Amerykanami. Tam np. gen Adrian Bradshaw, który jest aktualnie zastępcą szefa sił NATO w Europie, pełni swą funkcję dopiero od około 3-4 lat. Doszukiwanie się więc tutaj drugiego dna szkodzi jedynie tego typu elitarnym jednostkom specjalnym.

Wybór płk. Roberta Kopackiego na szefa GROM, gen. Wojciecha Marchwicy na szefa Inspektoratu Wojsk Specjalnych i gen. Adama Joksa na szefa Zarządu Wojsk Aeromobilnych i Zmotoryzowanych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych, to słuszny awans?

Dwóch wspomnianych generałów znam osobiście, mają za sobą doświadczenia bojowe z konkretnych misji. Jeżeli chodzi natomiast o nowego dowódcę GROM-u, któremu zarzuca się już, że jest zaledwie podpułkownikiem chciałbym przypomnieć, że ja do GROM-u też przychodziłem jako podpułkownik. Przede mną dwóch generałów dowodziło tą jednostką i mówiono, że na pewno sobie nie dam rady. Pojawiały się nawet artykuły, że to już jest koniec jednostki. Okazało się jednak, że po 2 latach jednostka zrealizowała swoje najtrudniejsze misje bojowe w historii. Najpierw oczywiście było Kosowo, jako test sprawdzający naszą wiarygodność, ale później pojawił się Afganistan i udział w wojnie w Iraku. Przeszliśmy ten trudny sprawdzian bojowy i to, co wówczas udało się osiągnąć doprowadziło do tego, że dzisiaj już nie tylko jest GROM, ale mamy wojska specjalne i rozkwitły takie jednostki, jak chociażby jednostka komandosów z Lublińca, Formoza czy jednostka Agat w Gliwicach. Dzisiaj już nie jest tak, jak wtedy, kiedy przejmowałem dowodzenie GROM-em i jednostka liczyła wówczas dokładnie 312 żołnierzy. Teraz jest to prawdziwy komponent, który ma wiodącą rolę lidera sił specjalnych Sojuszu w tym regionie.

Siły specjalne potrzebują dziś głębszej reformy czy może wystarczy status quo?

Bardzo dobre pytanie, dziękuję za nie. Otóż najgorsze, co można zrobić, to powiedzieć: „niczego nie ruszamy, jest dobrze”. Jeżeli stoimy w miejscu, to znaczy, że się cofamy. Siły specjalne wręcz jako zasadę mają wpisany nieustanny rozwój, nieustanną dynamikę i ciągle potrzebują nowych impulsów. Utarło się, że dowódcą GROM musi być żołnierz GROM, ale to zawęża pewne horyzonty. Potrzebni są tu ludzie, którzy mają również inne spojrzenie czy też wprowadzają świeżą krew. Po to, by ta jednostka była takim wartkim strumieniem, który rzeczywiście wyprzedza jakieś zagrożenia czy działanie potencjalnych terrorystów, a nie zatęchłym stawem, w którym wszyscy czują się dobrze, ale nic nowego nie realizują. Bardzo istotne jest to, że przecież odwołanych dowódców nie wyrzuca się na bruk. To normalne, że w każdej karierze oficera, gdy ten wykona swoje zadanie jest

moment, w którym przechodzi na kolejne stanowiska.

Ale gen. Piotr Patalong i płk Piotr Gąstał zostali skierowani do rezerwy kadrowej i pozostają w dyspozycji Dowództwa Generalnego. Co to dla nich oznacza?

Też byłem pod koniec służby w dyspozycji szefa Sztabu Generalnego. Myślę, że ci oficerowie dobrze zrealizowali swoją misję i ustępują teraz pola następcom. Z gen. Patalongiem znam się doskonale od lat, razem kończyliśmy szkołę oficerską Akademii Obrony, byliśmy w 6 brygadzie, mieszkaliśmy nawet przez jakiś czas w jednym pokoju i jestem przekonany, że znajdzie sobie kolejne wyzwanie, a doświadczenie, które posiada, będzie dobrze wykorzystane. Tych wyzwań w zakresie bezpieczeństwa państwa nie brakuje.

A jakie wyzwania stoją dziś przed siłami specjalnymi?

W tej chwili poziom, który osiągnęły jest bardzo wysoki, więc siłą rzeczy konieczne są dla nich nowe wyzwania. Ale szczerze mówiąc to, czego najbardziej potrzebują, to ustabilizowanie systemu dowodzenia. Niestety reformy ministrów Siemoniaka i Kozieja doprowadziły do tego, że powstały jak gdyby dwa ośrodki decyzyjne, które decydowały o rozwoju wojsk specjalnych. Dobrze, że gen. Gut z gen. Patalongiem pod tym względem dobrze się dogadywali, bo te obszary odpowiedzialności i kompetencji po prostu nakładały się na siebie. Ale siły specjalne potrzebują także spokoju, ponieważ rożne gry polityczne, które się toczą wokół jednostki, nigdy jej dobrze nie służyły. Nowi dowódcy potrzebują także szansy na to, żeby spokojnie mogli zrealizować projekty, z którymi przyszli na te nowe stanowiska, dopiero wówczas będziemy mogli ich oceniać.

Zdradzi Pan, czy sam otrzymał jakieś propozycje w wojsku?

Są poszczególne etapy w życiu i karierze każdego żołnierza, gdzie czasem niestety wiek robi swoje. W tej chwili wspólnie z żoną zajmujemy się szeregiem projektów związanych z bezpieczeństwem. Pracujemy też nad książką o roboczym tytule „Bezpiecznie już było”. Chcemy w niej w mądry, przemyślany i komunikatywny sposób wypowiedzieć się w kwestiach bezpieczeństwa po to, żeby budować w naszym społeczeństwie świadomość odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo. Na razie jesteśmy w połowie drugiego rozdziału, mamy nadzieje, że ukaże się ona na wiosnę przyszłego roku.

 

Autor: http://wpolityce.pl