JustPaste.it

Jeden Franciszek wiosny nie czyni

Z całym szacunkiem dla niewątpliwie sympatycznego papieża Franciszka, wolę patrzeć instytucję, którą reprezentuje, całościowo — przez pryzmat historii i Pisma Świętego.

Z całym szacunkiem dla niewątpliwie sympatycznego papieża Franciszka, wolę patrzeć instytucję, którą reprezentuje, całościowo — przez pryzmat historii i Pisma Świętego.

 

Wizyty papieża w Polsce zawsze były wielkim wydarzeniem. To naturalne, w końcu mieliśmy papieża Polaka. Obecny, Franciszek, zachowuje się i wypowiada niekonwencjonalnie. To zaś sprawia, że jego wizyta, zwłaszcza w połączeniu ze Światowymi Dniami Młodzieży, będzie niezwykle pilnie obserwowana. 

Nowe oblicze papiestwa w osobie Franciszka wydaje się bardzo przyjazne. Papież okazuje się być niezwykle sympatyczny, pokorny, skromny, odrzucający przepych i widowiskowość. Podobno korzysta z małego samochodu zamiast luksusowej limuzyny. Ostatnio nawet umył nogi syryjskim uchodźcom.

To ocieplanie wizerunku papiestwa nie jest całkiem nowym trendem. Zaczęło się już od II Soboru Watykańskiego (1962-1965). Od tamtej pory papiestwo prezentuje się o wiele łagodnej niż przez większą część swego istnienia. Przecież jeszcze w XIX wieku papież Grzegorz XVI opisywał choćby wolność sumienia jako „szaleństwo” i „zaraźliwy błąd”, że o średniowiecznym horrorze inkwizycyjnym nie wspomnę.

Dlatego z całym szacunkiem dla niewątpliwie sympatycznego w telewizorze, a zapewne i w życiu papieża Franciszka wolę patrzeć na niego, a właściwie instytucję, którą reprezentuje, całościowo, również przez pryzmat nie najchlubniejszej historii, ale przede wszystkim przez pryzmat Pisma Świętego.

A tu sporo się nie zgadza. Przede wszystkim to nieustanne nazywanie każdego papieża „Ojcem Świętym”, które aż kłuje w uszy w zestawieniu z początkiem modlitwy Pańskiej: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. Tam mamy prawdziwego Ojca — Boga. Czyżby słowa Jezusa: „Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim, albowiem jeden jest Ojciec wasz, ten w niebie”[1] straciły aktualność? I wcale nie chodziło tu Panu Jezusowi o to, żeby nawet do naszych rodzonych ojców przestać się tak zwracać, bo przecież przykazanie Boże mówi wyraźnie: „Czcij ojca i matkę swoją”[2]. Chodziło Mu natomiast — co jasno wynika z kontekstu Jezusowej wypowiedzi — o nienazywanie ojcami nauczycieli religii, co obejmuje również papieża.

Również to bezpodstawne przypisywanie urzędowi papieża tzw. sukcesji apostolskiej, która w katolicyzmie oznacza nieprzerwane następstwo biskupów (od apostołów poczynając) mających strzec depozytu wiary. Bardzo podobną koncepcję wyznawali w czasach Pana Jezusa żydowscy faryzeusze. Uważali siebie i cały naród izraelski za prawowite dzieci Abrahama. Jezus zaś mówił im, że prawo do tego miana przysługiwałoby im wówczas, gdyby spełniali dzieło Abrahama — gdyby byli posłuszni Bogu tak jak on. Samo dziedziczne pochodzenie od Abrahama nie miało żadnego znaczenia bez duchowego pokrewieństwa z nim. Z sukcesją apostolską jest podobnie — nie może się opierać na przekazywaniu władzy kościelnej, lecz na więzi duchowej. Życie zgodne z duchem apostołów, wiara i nauczanie prawdy, której oni uczyli — w całości zgodniej z Pismem Świętym — są prawdziwymi dowodami apostolskiego dziedzictwa. To są cechy, które czynią z ludzi następców pierwszych nauczycieli ewangelii.

I jeden Franciszek, choćby najsympatyczniejszy, żadnej wiosny tu nie czyni, gdyż nadal stoi na czele Kościoła, który głosi nauki niemające z prawdą biblijną nic wspólnego: świętość niedzieli zamiast soboty, kult obrazów i posągów, boska cześć oddawana Marii, nieśmiertelność duszy, czyściec, wieczne męki w piekle, pośrednictwo kapłanów w dostępie do Chrystusa, spowiedź uszna.

Przestańmy się fascynować wielkością choćby najbardziej godnego szacunku człowieka. Zacznijmy wreszcie dostrzegać wielkość naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa! „Tylko Pana Zastępów miejcie za Świętego”[3]. Przy okazji beatyfikacji Jana Pawła II napisałem słowa, które nadal są aktualne: „A może tak nam po prostu wygodniej — kreować nielicznych świętych, by większość mogła dalej prowadzić życie dalekie od świętości, swą pobożność sprowadzając jedynie do kultu tych pierwszych?”.

Andrzej Siciński

 

[1] Mt 23,9. [2] Wj 20,12. [3] Iz 8,13.

 

[Artykuł został opublikowany w miesięczniku „Znaki Czasu” 7-8/2016].

 

Źródło: http://znakiczasu.pl/jedna-jaskolka-wiosny-nie-czyni/