JustPaste.it

Istnienie prawa naturalnego

Większość dzisiejszych prawników kwestionuje z wielką zażartością istnienie prawa naturalnego, na korzyść prawa stanowionego na drodze ustawy. Tymczasem jak czytamy już w Instytucjach Justyniańskich (533): "Sed naturalia quidem iura, quae apud omnes gentes peraeque servantur, divina quadam providentia constituta semper firma atque immutabilia permanent", co tłumaczę jako:
"Prawa zaś natury, które u wszystkich ludów jednakowo są przestrzegane, a ustanowione przez boską opatrzność, pozostają zawsze stałe i niezmienne".
To pisał poganin, a jednak rozumiał kwestię. Prawo naturalne jest prawem zapisanym w ludzkim - że się tak wyrażę - sercu. Jest powszechne, niezmienne".
Jeżeli historia nauki prawa na coś wskazuje, to niewątpliwie na stałą obecność w niej idei prawa naturalnego, aż do takiego stopnia, że od czasów Rzymian prawie dwa tysiąclecia następujących po sobie pokoleń prawników trwają niezmiennie przy podziale prawa na naturalne i pozytywne (czyli ułożone przez człowieka, np. ustawa). Początkowo istnienie prawa naturalnego nie podlegało dyskusji. Od czasów starożytnej Grecji, aż do XIX w. wśród filozofów istniały oczywiście prądy pozytywistyczne: nie brakowało zwolenników sceptycyzmu, relatywizmu i empiryzmu. Lecz pozytywizm ten prawie nie zaznaczył się w sztuce prawa. Dlatego prawnicy i filozofowie nie mieli specjalnej potrzeby, by udowodniać istnienie prawa naturalnego. Jednak począwszy od XIX w. ekspansja pozytywizmu zrodziła konieczność dostarczenia dowodu, choćby ze względu na zasadnicze wymaganie nauki, czyli uzasadnianie stawianych twierdzeń. Jeżeli, koniec końców, wyjaśnianie rzeczy poprzez ich przyczyny i cele stanowi najbardziej typową cechę nauki, tym bardziej należałoby sięgnąć do podstawy istnienia prawa naturalnego, nawet jeśli część nauki prawa opiera się na pozytywizmie.
DOWÓD:
Aby dobrze zrozumieć sprawiedliwość, trzeba mieć na uwadze następującą zasadę podstawową: "Sprawiedliwość jest następstwem prawa". Akt sprawiedliwości nie może zaistnieć tam, gdzie nie ma tytułu do rzeczy, tam, gdzie rzecz nie jest - na podstawie określonego tytułu - czymś należnym, a więc prawem. Sprawiedliwość to cnota przestrzegania i poszanowania prawa, nie zaś cnota jego tworzenia. Punkt, do którego zmierzam, to podstawa, by zrozumieć, czym jest prawo sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Zasadniczo wydaje się, że sprawiedliwość poprzedza prawo, że stanowi uprzednie i nadrzędne kryterium oceny prawa pozytywnego (np. uregulowań aborcyjnych), więcej nawet, że sprawiedliwość to cnota, z której sprawiedliwe prawo bierze swój początek. Jedynie przy takim założeniu mówienie o prawie sprawiedliwym i niesprawiedliwym miałoby sens. Należy jednak stwierdzić, że ten utrwalony pogląd - do przyjęcia może w mowie potocznej - nie ostaje się wobec rygorystycznych kryteriów naukowych.
Prawo, niezależnie od tego, czy rozumiemy je jako ustawę, czy jako rzecz sprawiedliwą, nie pochodzi od cnoty sprawiedliwości, która z kolei nie jest w stosunku do prawa uprzednia ani nadrzędna. Cnota sprawiedliwości zakłada obecność prawa, w tym sensie jest zawsze czymś późniejszym względem prawa. Każdy akt sprawiedliwości przewiduje istnienie uprzednio powstałego prawa; dlatego też stanowi akt wtórny. Czynność pierwotna, ustanawiająca prawo, nie jest aktem cnoty, lecz aktem władczym. Działanie władcze może, bez wątpienia, być kierowane przez cnoty a konkretnie przez roztropność, ale może też w nim cnót brakować. Sprawiedliwość działa, gdy prawo już powstało, przyznając każdemu to, co mu się należy.
Jak więc mówić o prawie sprawiedliwym i niesprawiedliwym ? Niewątpliwie zagadnienie prawa sprawiedliwego i niesprawiedliwego pojawia się wyłącznie w odniesieniu do prawa pozytywnego (ułożonego przez ludzi). Możliwość postawienia takiego problemu oznacza, że stanowienie prawa pozytywnego przebiega w kontekście jakiegoś prawa je poprzedzającego, prawa "samego w sobie", które os starożytności nazywa się PRAWEM NATURALNYM ! Prawo pozytywne może zatem zapewnić komuś, to co do niego należy, lub odmówić mu tego, a przez to stać się sprawiedliwym lub niesprawiedliwym. Coś, co nazywamy nakazem sprawiedliwości, wymogiem sprawiedliwości lub normą sprawiedliwości, to nic innego jak prawo naturalne. A tak zwane zasady sprawiedliwości są zasadami i nakazami tegoż prawa. To, co poprzedza prawo pozytywne, to nie sprawiedliwość, a prawo naturalne. Jeżeli założyłoby się, że poza prawem pozytywnym nie ma żadnego autentycznego istniejącego uprzednio prawa, nie mogłaby nigdy pojawić się kwestia prawa niesprawiedliwego we właściwym i ścisłym sensie.

Spójrzmy jeszcze na zagadnienie z innej perspektywy. Co zdarzyłoby się, gdyby założenie pozytywistów, że nie istnieją prawa z tytułów naturalnych, było prawdziwe ? Nie da się zaprzeczyć, że człowiek ma prawo do dóbr nierozerwalnie związanych ze swym bytem, gdyż są one powszechnie uznawane. Wszystkie porządki prawne - w sposób bardziej lub mniej doskonały, w szerszym lub węższym zakresie - przyznają prawo do życia, prawo do integralności cielesnej, prawo do wolności, prawo do dobrej opinii etc. Skoro takie prawa istnieją, co zdarzyłoby się gdybyśmy uznali je za wyłącznie pozytywne (czyli ustalone przez człowieka, drogą "dogadania się")? Oznaczałoby to, że przysługują one jedynie dlatego osobie, że przyznało je społeczeństwo za pomocą prawa pozytywnego (np. konstytucji, ustawy), nie zaś z samej jej istoty, lub też że przyczyna niesprawiedliwości (przypomnę, że sprawiedliwość i niesprawiedliwość następują po prawie, prawo jest uprzednie wobec sprawiedliwości) wynikałaby tylko i wyłącznie z prawa pozytywnego. Przed jego wprowadzeniem, albo w przypadku jego braku zabójstwo nie byłoby niesprawiedliwe, podobnie jak naruszenie integralności cielesnej albo zniesławienie. Przed pojawieniem się prawa pozytywnego lub, gdyby go zabrakło, człowiek nie byłby panem swego życia ani swego ciała, ani nie miałby prawa do dobrej opinii. Nawet więcej, jeśli przyczyna niesprawiedliwości zamachów na takie dobra tkwiłaby w prawie pozytywnym, gdy pozwalałoby ono je naruszać - jak w niektórych ustrojach politycznych - nie istniałaby żadna przyczyna niesprawiedliwości. Zatem zabójstwo zgodne z prawem pozytywnym nie byłoby niesprawiedliwe. Innymi słowy, nie istniałyby ustroje dyktatorskie, oparte na ucisku i niesprawiedliwości. Wówczas rację należałoby przyznać sofistom ze starożytnej Grecji, dla których sprawiedliwość i cnota były pustą gadaniną słabych, służącą do ujarzmiania silniejszych; sprawiedliwość i prawo stanowiły pułapki, kłamstwa i zaklęcia słabych i bezsilnych mające na celu oczarować i niewolić silniejszych, jak to powiedział Kalikles. Pozytywizm prawniczy prowadzi do absurdu ! Morderstwo, porwanie, zniesławienie, okaleczenie, są niesprawiedliwe same z siebie, to znaczy, ponieważ naruszają dobra, nad którymi człowiek panuje ze względu na sam fakt bycia osobą. Dobra nieodłącznie związane z istotą człowieka, to prawa naturalne. Tylko zakładając, że istnieją prawa naturalne, istniejące przed decyzja społeczeństwa i prawem pozytywnym, można mówić, że prawa i ustroje polityczne są niesprawiedliwe, kiedy przeciw takim prawom występują.
Stąd negacja praw naturalnych, może opierać się jedynie na odmówieniu człowiekowi statusu osoby.