JustPaste.it

Społeczeństwo otwarte


    "Czy istota współczesnej cywilizacji z jej krótkowzrocznością, z jej pychą, z jaką podkreśla wielkość ludzkiej jednostki jako władcy całego stworzenia, z jej nieograniczonym zaufaniem, jakie pokłada w ludzkich możliwościach ludzkiego poznania wszechświata, czy ta istota nie kryje się w manifestowaniu tego, co w prostych słowach można określić jako utratę Boga, a dokładniej rzecz ujmując - utratę szacunku dla porządku istnienia, którego nie jesteśmy twórcami, a jedynie elementami ?"
Vaclav Havel, "Faith in the World"

    Żyjemy - jak się twierdzi - w społeczeństwie otwartym, gdzie prawda absolutna została kompletnie zanegowana. Kto o niej mówi naraża się na wyszydzenie. Zastanawiałem się nad tą kwestią czytając dzieła Karla Poppera, a zwłaszcza "Logikę odkrycia naukowego". Autor twierdzi , że wszyscy ludzie są omylni. Oczywiście przyznamy temu twierdzeniu rację. Pisze dalej, że z tego faktu, iż wszyscy są omylni wynika, że musimy być krytyczni wobec wszelkich ludzkich poglądów oraz nie zezwalać na dominację żadnego z nich. I na tym autor kończy. Czułem wielki niedosyt, że Popper nie pokusił się o dalsze wnioskowania na bazie swoich twierdzeń.
    Postanowiłem zatem podzielić moimi przemyśleniami w tym zakresie.
   Popper słusznie twierdzi, że wszyscy ludzie są omylni, lecz - czego jestem pewien - pojęcie omylności ma znaczenie wtedy i tylko wtedy, gdy uznajemy istnienie prawdy absolutnej, do której zdążamy metodą prób i błędów. Jeżeli nie ma prawdy absolutnej, pojęcie omylności traci swój sens, albowiem nic nie jest wtedy omylnością, a raczej wszystko staje się nieomylnością. Docieramy w ten sposób do jądra postmodernizmu, rozpanoszonego jak zaraza w naszej rzeczywistości. Twierdzę: jeżeli nie ma prawdy absolutnej, wszystko, co mówię, może być prawdą. Tylko przez odniesienie do prawdy absolutnej możemy uświadomić sobie naszą niewiedzę. Idea prawdy absolutnej przeciwstawia się relatywizmowi negującemu istnienie prawdy.Relatywista, świadom, że nie posiada prawdy, nie chciałby o niej mówić. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że taka postawa prowadzi do uzurpowania sobie swoistej formy jedynego autorytetu, że prowadzi do prawa pięści, nie zaś do prawa prawdy.
   Społeczeństwo otwarte jest wrogiem samego siebie. Było ono projektem europejskiego (zachodniego) ładu, mającym uniwersalne aspiracje. Ogromny błąd społeczeństwa otwartego stanowi także rzekomy konflikt między wiarą a rozumem, który od czasów francuskiego oświecenia wpisany został głęboko w kulturę Zachodu. Położono akcent na poznanie empiryczne, rozumowe, odrzucając potrzebę wiary (racjonalizm). A przecież tak w indywidualnym, jak i społecznym życiu trzeba przyjąć liczne niedowodliwe i przedracjonalne założenia. Nie istnieje więc opozycja rozum-wiara, chociażby dlatego, że u podstaw racjonalizmu istnieje element irracjonalnej wiary w rozum, którego nikt nigdy wszakże nie widział. W stricte racjonalny sposób nie da się także dowieść żadnej wartości etycznej i kategorii estetycznej. Jednostka nie staje zatem przed dylematem: albo rozum, albo wiara, ale przed nieuchronnym wyborem pomiędzy różnymi założeniami będącymi formami wiary. Problem ludzkiej egzystencji, jak mi się zdaje, polega głównie na tym, by dokonać w życiu świadomego, a więc krytycznego wyboru takich przedracjonalnych założeń i uczynić je sensowną całością.
     Odrzucając istnienie prawdy absolutnej, prawa naturalnego możemy stwierdzić: żaden zamiar, żadne zaniechanie, żaden czyn nie może być oceniany w kategoriach dobra czy zła, bo takie kategorie nie istnieją. Żadne słowo, żadna teoria, żaden język nie mają realnego związku z prawdą, bo prawda jako taka nie istnieje. Wszelkie sądy - według tego typu myślenia - stają się wyłącznie grą językową i wytworem kultury. W ten sposób tracą swoje znaczenie takie słowa, jak "postęp", "cywilizacja", "religia", "rozwój", "prawa człowieka". Są one bowiem jedynie tworem kulturowym, co więcej, niosą szkodliwy potencjał, bo w imię tych szczytnych haseł popełniono w historii nieskończenie wiele nadużyć i zbrodni. Dopiero zatem ich zanegowanie przyniesie realne wyzwolenie intelektualne i moralne ludzkości. Tak tworzy się zgubna kultura postmodernizmu. Ego staje się miarą wszechrzeczy.
Absolutnym minimum , którego powinno bronić nasze społeczeństwo, aby istnieć, jest szeroko pojmowany personalizm. Jest to warunek konieczny do jego przetrwania.
    Zdaję sobie sprawę, iż codziennie setki milionów Europejczyków, działając zgodnie ze swoją racjonalnością - jakkolwiek byłaby ona pojmowana - z wyznawanymi przekonaniami oraz wiarą, a niekiedy też z oportunizmu, podejmuje niezliczoną liczbę konkretnych decyzji (bądź odmawia podjęcia). I że rezultat ich działań lub zaniechań - bardzo wolno, bo często wzajemnie się znoszą - w jakiejś mierze w efekcie się kumuluje. Dlatego choć można ignorować pojawiające się wyzwania i problemy, to nie da się jednak tego czynić bez końca.