JustPaste.it

Tajemnicze lustro, potężny huk za oknem i bezsenne noce Rogelio Santacruz

Fragment książki "Hotel del Salto"

Fragment książki "Hotel del Salto"

 

Nic nie drażniło Rogelio Santacruz bardziej niż bezsenne noce. Pomimo że na zewnątrz było chłodno, a rześkie powietrze wpadało do środka przez uchylone drzwi balkonowe, zmrużenie oka choćby na chwilę graniczyło z cudem. Przewracając się z boku na bok, mężczyzna co jakiś czas sięgał po leżący na szafce zegarek, a następnie sprawdzał, ile godzin pozostało do świtu. Bezsenność była czymś, na co cierpiał od lat. Inaczej jednak znosił ją w domu, gdzie miał do dyspozycji służbę i kilkanaście innych pokoi, a inaczej w miejscach, w których znajdował się po raz pierwszy i w których jego władza nie sięgała już tak daleko. Jedynym sensownym rozwiązaniem było więc przetrwanie nocy, a dopiero z nastaniem świtu opuszczenie pokoju oraz wyjście na taras, skąd mógł podziwiać opadający po stromej ścianie klifu Wodospad Tequendama.

Tymczasem jednak musiał zadowolić się tym, co miał w zasięgu wzroku. Duży, przestronny pokój, który sam zresztą wybrał, był chyba najbardziej ponurym i najmniej oświetlonym ze wszystkich znających się w hotelu. Pomimo że Beatriz stanowczo się temu sprzeciwiała, on nie zamierzał wdawać się w dyskusje. Taką decyzję podjął i jak na razie był z niej bardzo zadowolony. Sam nie potrafił wyjaśnić, dlaczego zdecydował się na ten właśnie pokój, jednak nie sądził, aby dla kogokolwiek miało to jakieś znaczenie.

- Zastanów się – nalegała Beatriz. – Tu jest bardzo ciemno. Okno wychodzi na drogę, a wodospadu nawet nie słychać.

Ale on słyszał. Słyszał opadającą po klifie wodę głośno i wyraźnie. Wcale nie musiał jej widzieć. Położenie pokoju oraz wszystko to, co znajdowało się wewnątrz, pasowało mu pod każdym względem. To w nim postanowił się zatrzymać. Beatriz z kolei zajęła pokój sąsiedni, ten z widokiem na wodospad, i w końcu przestała się użalać.

Jednym z przedmiotów, które przykuły uwagę Rogelio już od samego początku, było lustro. Duże, owalne lustro z pozłacaną ramą w stylu barokowym. Patrzył na nie za każdym razem, kiedy kładł się spać. W nocy z kolei odwracał wzrok w drugą stronę, gdyż lustro to wywoływało w nim dziwny niepokój. Miał wrażenie, że w jego wnętrzu pojawiała się jakaś głowa. Rogelio bał się, że prędzej czy później głowa ta wyskoczy, a wraz z nią tułów, ramiona, nogi i Bóg jeden wie, co jeszcze. Dlatego wolał nie patrzeć. Odwracał głowę w drugą stronę i wsłuchiwał się w szum wodospadu. Tak też było i tym razem.

Leżał na prawym boku z głową opartą na ramieniu i z na wpół otwartymi oczami wpatrywał się w drzwi balkonowe. Panująca wokół cisza z jednej strony była przyjemna i uspokajająca, z drugiej jednak stwarzała pewien rodzaj napięcia. Napięcia, które Rogelio odczuwał wyraźnie każdą częścią ciała. Nawet teraz, kiedy leżał na łóżku w jednej i tej samej pozycji, nieustannie miał wrażenie, że ktoś go obserwował. I pewnie w takim stanie niepewności pozostałby do rana, gdyby nie potężny huk, który niespodziewanie rozległ się za oknem.

Mężczyzna zamarł w bezruchu. Przez chwilę nie był pewien, czy na zewnątrz rzeczywiście coś huknęło, czy może był to tylko odgłos jego bujnej wyobraźni. Z trudem przełknął ślinę i ostrożnie podniósł się do pozycji siedzącej. Serce waliło mu jak młot. Panująca wokół cisza powoli zaczynała doprowadzać go do szału.

- Beatriz! – krzyknął najgłośniej, jak tylko potrafił.
Cisza. Brak jakiejkolwiek reakcji.
- Beatriz! – krzyknął ponownie.

Po chwili do pokoju wbiegła zaspana, owinięta białym szlafrokiem dziewczyna. Młoda, piękna dziewczyna o długich, ciemnych włosach i dużych, wyrazistych oczach. Zaniepokojona natychmiast podbiegła do łóżka Rogelio, aby sprawdzić, co tym razem zakłóciło jego spokój.

- Słyszałaś ten huk? – zapytał, zanim zdążyła otworzyć usta.
- Nic nie słyszałam – powiedziała, ledwo trzymając się na nogach.
- Wyjdź na taras i sprawdź!
- Słucham? – zapytała kompletnie zdezorientowana.
- Por Dios, muchacha... Wyjdź na taras i zobacz, co huknęło!

Beatriz oprzytomniała. Zdając sobie sprawę z zagrożenia, w jakim mógł znajdować się Rogelio, natychmiast wybiegła na taras i zaczęła rozglądać się dokoła.
- W dół! – krzyczał Rogelio, siedząc na łóżku. – Patrz w dół!

Dziewczyna spojrzała w dół, ale nic nie zobaczyła. Wszystko wyglądało tak samo jak kilka godzin temu, kiedy razem siedzieli na tarasie.
- Nic tam nie ma – stwierdziła, wracając do pokoju.
- Bo źle patrzyłaś – skwitował Rogelio. – Pomóż mi wstać.

Beatriz przystawiła do łóżka stojący tuż obok wózek inwalidzki i pochylając się w kierunku Rogelio, chwyciła go mocno pod ramiona, a następnie pomogła usiąść na wózku.
- Ostrożnie – powiedziała.

Gdy tylko mężczyzna znalazł się na wózku, wykonał kilka energicznych ruchów i po chwili był już na tarasie. Podjeżdżając do krawędzi balkonu tak blisko, jak tylko był w stanie, pochylił głowę nad barierką i spojrzał w dół. Rozglądając się uważnie, pozostał w tej pozycji przez kilka kolejnych sekund.

- Rogelio! - zawołała stojąca w drzwiach balkonowych Beatriz. – Wracaj do środka! Jest bardzo zimno!
- Caramba... – wyszeptał trzymający się barierki Rogelio. – Rzeczywiście nic tu nie ma.

 

Po więcej wrażeń zapraszam na www.isabelfuentesguerra.com