JustPaste.it

Zieloni chłopcy Komorowskiego.

 Były oficer WSI, rozpracowujący na początku lat 90. prawicowe partie, jest czołowym działaczem KOD-u

 

 

Były prezydent Bronisław Komorowski cieszy się szczególnym „zaufaniem” ludzi WSI. Kolejne fakty, o których się dowiadujemy, potwierdzają, że wielu jej oficerów miało z nim od dawna poufałe relacje. Jeden z nich, pułkownik Tadeusz Korablin – jak ustaliła „Warszawska Gazeta” – rozpracowywał na początku lat 90. środowiska prawicowe, a dziś, na wojskowej emeryturze „walczy o demokrację” w szeregach Komitetu Obrony Demokracji (KOD).

Pod patronatem
Korablin to jeden z czołowych warszawskich aktywistów KOD-u. Ten ruch od blisko roku organizuje manifestacje i protesty przeciwko rządom PiS-u. Jest koordynatorem Grupy Lokalnej KOD Warszawa – Wawer. Zwrócił na siebie uwagę po tym jak w osiedlowej gazetce zaczął przechwalać się swoimi sukcesami w dotychczasowej działalności KOD-u. Wśród takowych, oprócz zintegrowania środowiska, wymieniał bieżące akcje protestacyjne, które miały pokazać, że nie ma zgody na niszczenie demokratycznego państwa prawa. Jedna z takich akcji miała miejsce 8 marca, gdy kierowana przez niego grupa działaczy KOD-u udała się do Otwocka, aby tam na miejscu zakłócić spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z mieszkańcami miasta. I – jak można sądzić po wpisach Korablina – cel ten się udał. Inną, równie spektakularną akcją tej grupy był happening „Poszukiwani przez demokrację”, jaki miał miejsc w sierpniu w Warszawie. W miasteczku namiotowym ustawionym naprzeciw Kancelarii Premiera wywiesił wówczas zdjęcia posłów PiS-u, które zostały przerobione na pochodzące z kartoteki policyjnej. Dla odbiorcy miało być jasne, że przedstawieni na zdjęciach politycy PiS-u to ci, którzy depczą polską demokrację i dlatego trzeba ich ścigać jak pospolitych przestępców.

Oprócz akcji bieżących Korablin prowadzi również działania o charakterze długofalowym. Wśród dzieci warszawskiego Wawra realizuje projekt pt. „W krainie Konstytucji”, nad którym patronat objął sam były prezydent Bronisław Komorowski. Głównym celem tego projektu ma być głęboka edukacja najmłodszych, aby ci nie ulegli politycznemu zdemoralizowaniu i nie zasilili w przyszłości szeregów partii Jarosława Kaczyńskiego. A Jarosława Kaczyńskiego Korablin osobiście nienawidzi i zawsze w swoich internetowych wpisach przywołuje najbardziej wulgarne opinie na jego temat. Zajmuje się również działaniami PR-owskimi KOD-u. W tym celu robi m.in. liczne wywiady z jego czołowymi postaciami, jak chociażby ten z byłym prezesem Trybunału Konstytucyjnego (TK) Jerzym Stępniem. Korablin jest dzisiaj prawdziwą szychą w KOD-zie. Ma bieżący dostęp do najważniejszych jego postaci i może naprawdę wiele.

Tandem z WSI
Korablin nie chce mówić na temat swojej przeszłości. Nic dziwnego. Jest byłym pułkownikiem Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI). Te, jak wiemy, mocno zapisały się w historii III RP, będąc sprawcami wielu patologii. Karierę w wojsku zaczynał jeszcze w czasach PRL-u, później trafił do wojskowych służb specjalnych. Początek lat 90. nie był jednak dla niego okresem spokojnym, ponieważ środowisko wojskowe mocno obawiało się politycznych zmian w Polsce. Stuprocentowe upartyjnienie wojska w czasach PRL-u i służba w armii w pełni kontrolowanej przez Sowietów po roku 1989 rodziły obawy o przyszłość. Szczególnie mocno obawiali się jej oficerowie WSI, które powstały w miejsce WSW (wojskowego kontrwywiadu) i Zarządu II SG (wojskowego wywiadu).

Dlatego z perspektywy WSI najważniejszym było wówczas rozpoznanie świata polityki, a zwłaszcza środowiska polskiej prawicy, którą wówczas uosabiało Porozumienie Centrum (PC) Jarosława Kaczyńskiego, postulujące m.in. potrzebę dokonania głębszych zmian w wojsku. I Korablin wraz ze swoim kolegą Piotrem Polaszczykiem zostali jesienią 1991 r. oddelegowani przez kierownictwo WSI do rozpoznania polskiej prawicy. Zaczęli operować w środowisku Jarosława Kaczyńskiego, Jana Olszewskiego, Jana Parysa, Wojciecha Włodarczyka i otoczeniu wielu innych prawicowych polityków. Mieli za zadanie zbierać wszelkie informacje na temat ich aktywności i o wszystkim na bieżąco meldować.

Ich operacyjne zainteresowania dotyczyły także duchownych (bp Sławoj Leszek Głódź), dziennikarzy i publicystów (Józef Szaniawski), a także wielu innych środowisk polskiej prawicy. Owo zainteresowanie przerodziło się niebawem w rozpoczęcie wielu spraw operacyjnych (m.in. o kryptonimach „Paczka”, „Apel”, „Szpak”, „Buś” i wiele innych), w ramach których WSI prowadziło bardzo głęboką inwigilację polityków polskiej prawicy. Działania te uległy jeszcze większemu zintensyfikowaniu, gdy 4 czerwca 1992 r. obalono rząd Jana Olszewskiego. W połowie lat 90. zagrożenie dla WSI ze strony polskiej prawicy przestało istnieć, bo wszystkie jej partie zostały skutecznie zepchnięte na margines polityki.

Szefostwo WSI postanowiło wówczas przesunąć Korablina i Polaszczyka na inne ważne odcinki swoich działań. Polska stała się wtedy członkiem NATO i musiała wydelegować swoich przedstawicieli do jej gremiów dowódczych. W ten sposób Korablin wylądował w brukselskim sztabie Paktu Północnoatlantyckiego. Z kolei Polaszczyk został oficerem obiektowym na Wojskowej Akademii Technicznej (WAT), a ta funkcja stała się dla niego trampoliną do kariery w biznesie. Ale Korablina i Polaszczyka oprócz koleżeństwa i wspólnej służby we WSI łączyło jeszcze jedno: osoba Bronisława Komorowskiego. Poznali go na początku lat 90., gdy ten został wiceministrem obrony narodowej i nadzorował WSI. Komorowski cenił ich obu. Obaj mogli też liczyć na jego wsparcie w razie potrzeby. Tylko jeden z nich zrobił prawdziwą karierę we WSI. Był nim właśnie Tadeusz Korablin, który dosłużył się stopnia pułkownika i pełnił służbę w sztabie NATO.

Piotr Polaszczyk odszedł z WSI. Ale za to zrobił oszałamiającą karierę w biznesie. Gdy w 2006 r. rozwiązano WSI, a Komisja Weryfikacyjna zaczęła badać patologie i przestępstwa z udziałem oficerów tej służby, jej bohaterami szybko zostali Korablin i Polaszczyk. Obaj znaleźli się w opublikowanym raporcie z weryfikacji WSI w rozdziale dotyczącym inwigilacji polskiej prawicy. W tej sprawie komisja skierowała doniesienia do prokuratury.

Zdecydowanie większe „zasługi” w dziedzinie istniejących we WSI patologii miał Polaszczyk, którego Komisja Weryfikacyjna uznała nawet za demiurga największej gospodarczej afery z udziałem oficerów tej służby (Fundacji Pro Civili), w ramach której m.in. wyprowadzono z budżetu Wojskowej Akademii Technicznej (WAT) co najmniej 400 mln złotych. Ale Komisji Weryfikacyjnej w czasie prowadzonych przez nią prac udało się spotkać jedynie z płk. Korablinem. Gdy rozmawialiśmy z jej byłymi członkami, stwierdzili, że w czasie przesłuchania Korablin „wił się jak piskorz”, kręcił, mataczył, zwalał wszystko na Polaszczyka, a potem chciał szybko zakończyć przesłuchanie, twierdząc, że musi pilnie odebrać dziecko ze szkoły. Prokuratura za rządów PO żadnego z doniesień komisji w tej sprawie nie potraktowała poważnie i sprawom ukręcano przysłowiowy łeb.

We wspólnym obozie
Korablin i Polaszczyk znaleźli się wśród zwolenników prezydentury Bronisława Komorowskiego. Pod jego skrzydłami mogli czuć się bezpieczni. Komorowski też zyskiwał. W jednej z firm, która nabyła atrakcyjne grunty od firmy kierowanej przez Polaszczyka, znalazł pracę jego syn. Z Polaszczykiem spotykał się Komorowski wielokrotnie na wielu okolicznościowych imprezach, wspólnie się fotografując. W wypadku Korablina nie może dziwić, że jego projekt edukacyjny znalazł patrona w osobie Komorowskiego. Najciekawsze jest, że oficer, który brał udział w rozpracowywaniu legalnych partii politycznych, co samo w sobie jest sprzeczne z najbardziej podstawowymi zasadami demokracji, dzisiaj jest tak zagorzałym jej obrońcą. Tylko pogratulować przemiany osobowości.

---

 

 

Autor: warszawskagazeta.pl