JustPaste.it

Pierdnięcie z Aurory

Schetyna, Petru, czy Kalisz z Giertychem może rozkładać swój karciany stolik i nie porwą tym tłumów, bo po pierwsze to Schetyna, Petru i Giertych, a wiec na wylot znani oszuści.

Schetyna, Petru, czy Kalisz z Giertychem może rozkładać swój karciany stolik i nie porwą tym tłumów, bo po pierwsze to Schetyna, Petru i Giertych, a wiec na wylot znani oszuści.

 

Jesteśmy świadkami ostatniego pierdnięcia esbecji, a nie strzałów z Aurory!

Autor artykułu: Matka Kurka


Wracam z lubińskiej giełdy, kto nie wie o co chodzi, temu wyjaśniam, że to kopalnia socjologicznej wiedzy, miejsce gdzie dzieją się cuda. Czapki męskie oferowano za 10 złotych, a obok tej niepowtarzalnej oferty stał stolik miejscowego Franka Dolasa. Charakterystyczna zmęczona najpodlejszym alkoholem twarz. Równie charakterystyczny „uprzejmy” sposób prezentacji i zachęty do sięgnięcia po pewną wygraną. Wokół wodzireja tasującego trzy karty kręci się grupka naganiaczy, w tym dwie panie o purpurowych nosach i podkrążonych oczach. Właśnie one wykładają na stolik osiem stów i grają o wszystko. Lubiński Dolas wspaniałomyślnie proponuje, żeby się wycofały, bo przecież to cała renta. Purpurowe noski nie odpuszczają i… ogrywają mistrza ceremonii prawie do gołego.

Po chwili wracam tą samą alejką, zaopatrzony w kapcie z futerkiem i słyszę:

– No to, co może jeszcze raz za 8 stów? – pyta wyższa z bardziej ubarwionym nosem.
– No jak, gdzie, stówa mi została, nie mogę, może ktoś za stówę będzie chciał zagrać – odpowiada biedny Franek z Lubina.

Przy stoliku giełdowego losu kręciła się wyłącznie grupka naganiaczy, ludzie przechodzili obojętnie, w ogóle nie komentowali tego, co się dzieje, patrzyli na stragany i jeden pytał drugiego, gdzie męskie czapki po 10 złotych dają? Na giełdzie w Lubinie bywam bardzo rzadko, ale od wielu lat. W latach 90-tych ubiegłego wieku, trzy karty tasowano na każdym rogu giełdy, kręciło się tam dziesiątki ludzi i masowo dawali się nabierać na jeden z najstarszych przekrętów jarmarcznych. Bardziej rozgarnięci przestrzegali przed grą, ale nawet ci, którzy przegrywali ostatnie grosze uważali ich za wariatów i byli przekonani, że po prostu nie mieli szczęścia. 10 lat później sprawy się miały zupełnie inaczej, więcej niż połowa była pewna, że na stolikach dzieje się kant, reszta nie miała odwagi podchodzić do stolika, czując, że coś tu jest nie tak, czasami nabierali się jacyś naiwni przyjezdni.

Dziś w Lubinie widziałem całkowitą obojętność, nie było żadnego wyjaśniania, co się dzieje, nie było cienia emocji, ludzie przechodzili tak, jakby Franek i jego hostessy w ogóle nie istnieli. Opisałem socjologiczny banał, którego sedno jest oczywiste – człowiek indywidualnie, czy w masie nie da się wciągnąć 100 razy do tego samego bagna, przez tych samych oszustów. Jednemu zajmuje to chwilę, drugiemu 20 lat, ale gdy raz się przekona, że ledwie uszedł z życiem, nigdy więcej naciągnąć się nie da. Polacy po 27 latach są jak spacerowicze i klienci na lubińskiej giełdzie, bo przez 25 lat się napatrzyli jak się gra w 3 karty. Część połapała się od razu, ale wówczas nazywano ich wariatami, którzy nie chcą wygrać, chociaż to takie proste. Z czasem mądrzeli kolejni, jednak ciągle większość dawała oszustom zarobić, aż wreszcie Internet opublikował taśmy, na których gracze mówią wprost, w jaki sposób okradali Polskę i Polaków. Od tej chwili wszystko jest przesądzone.

Codziennie może Schetyna, Petru, czy Kalisz z Giertychem rozkładać swój karciany stolik i nie porwą tym tłumów, bo po pierwsze to Schetyna, Petru i Giertych, a wiec na wylot znani oszuści. Po drugie nie zmienili techniki oszustwa, ciągle się drą „czarna przegrywa, czerwona, wygrywa”. Po trzecie i najważniejsze, w Polsce nie ma tylu głupich, żeby się dać wciągnąć w to bagno, z którego ledwie wyszliśmy. Do wszystkich wymienionych czynników dochodzi jeszcze jeden. Nie ma o co grać. Proponowane pule to czyste abstrakcje. Nie wygrywa się wyższej wypłaty, taniego mieszkania albo fajnej pracy. Gra toczy się o dobrobyt Rzeplińskiego i Szczerby, ostatnio na stole położono Olejnik, Lisa i Kolendę-Zaleską. Takie jest socjologiczne podłoże wydarzeń trwających od czasu przejęcia władzy przez PiS, a ostatnie podrygi widzimy od wczoraj.

Pragnę uspokoić zaniepokojonych i pozbawić nadziei tęskniących za czasami masowego kantowania Polaków przy karcianym stoliczku. W piątek wydarzyło się znacznie więcej niż było widać. Z armii poleciał najważniejszy generał, ubecy stracili realne pieniądze, „dziennikarze” dowiedzieli się, że nie są władcami dusz, PO i Nowoczesna nie mają nic do gadania w TK i zaraz zostaną wyczyszczone sądy. Wymienione kasty tracące wpływy nie walczą o premię, czy BMW w dieslu, nie te czasy. Oni walczą o przeżycie! Cóż to oznacza? Ano tyle, że nie przebierają w środkach i działają w pełnej desperacji. Nie ma cienia wątpliwości, że piątkowa akcja była przygotowana, oczywiście inny miał być pretekst i wywołanie zadymy, bo wykluczenia Szczerby nikt przewidzieć nie mógł, nawet Kuchciński. Plan był prosty, żeby nie powiedzieć toporny.

Zaprzyjaźnione media robią dęty protest z powodu „cenzury”. Z sali sejmowej docierają amatorskie nagrania od zaprzyjaźnionych posłów, pokazujące, że PiS łamie konstytucję, czy co tam jest pod ręką. W ostatnim etapie do dziennikarzy i posłów opozycji spontanicznie dołącza wzburzony tłum, no i to jest ten element, nie do przeskoczenia. Mieliśmy do czynienia z ostatnim zrywem połączonych sił: WSI, SB, mediów i polityków przez służby kontrolowanych. Efekt? Przyszło 2 tysiące naganiaczy do karcianego stolika, większość to hostessy bezpieczniackie, reszta tak naprawdę nie ma znaczenia. Nieważne kto tam przychodzi poza płatnymi zadymiarzami, mogą to być ciekawscy, fanatycy i ogłupieni przez telewizory. Ważne ilu przyszło i kogo oszukali. Przyszła garstka, chociaż jeszcze rok temu okrągły stół potrafił zmobilizować 50 tysięcy. I co jest najbardziej istotne w tym wszystkim? Dokładnie to, że widzieliśmy cały potencjał połączonych sił: WSI, SB, peerelowskich mediów i złodziejskich polityków. Cały potencjał i ostatni taki zryw.

Powtórzę po raz enty! Nie będzie żadnej rewolucji, nie ma kim jej robić i dodam, że nie ma dla kogo. PiS nie naraził się żadnej dużej grupie społecznej, PiS świadomie kasuje kasty, które mają jeszcze trochę wpływów, ale nie potrafią już ogłupiać Polaków. Gęby kast znane są na wylot, ich metody nie zmieniły się na jotę. Oszukiwali i kradli wtedy, gdy potrafili rozpalić emocje milionów Polaków. Przez 25 lat wielu nie miało co do gara włożyć, jeszcze więcej drżało, czy jutro będzie praca, czy usłyszą, że „na twoje miejsce mam dziesięciu”. Kto przy zdrowych zmysłach pójdzie na mróz, żeby Monika Olejnik mogła sobie kupić nowe buty albo poseł Szczerba wystąpić w telewizji? Koniec, to po prostu koniec, a że ubecja i peerelowscy złodzieje żegnają się z życiem, jakie dotąd znali, w tak mało estetyczny i inteligentny sposób, to najlepsze podsumowanie ich samych i ich żywota.


Autor artykułu: Matka Kurka

Rok temu napisałem podobny tekst, który ciągle jest aktualny, a nawet wyrażona w nim wiara i nadzieja w lepszą przyszłość powoli materializuje się, a Polacy powstają z kolan.

Oczywiście witani są szyderstwem i zdradą, ośmieszani przez opozycyjnych dziś polityków i mainstreamowe media, które stoją na straży wpływów i kapitału globalnych korporacji w Polsce. Próbują używać politycznych szmalcowników do zwalczania wszystkiego co mogłoby prowadzić do odrodzenia Polski. Ci szmalcownicy bowiem z radością służąc interesom sił banksterskich, żyją z procentów od swojej szkodliwej dla Polski działalności, niestety za to im płacą. Pamiętajmy więc jedno: im bardziej uśmiechnięte i zadowolone są ich twarze, tym więcej ciemnych chmur gromadzi się nad przyszłością naszej Ojczyzny.

Globaliści na czele z Sorosem broniący “polskiej demokracji” przez chciwych i bezmyślnych rzeczników wpływów i kontroli nad polskim wolnościowym żywiołem, przypominają carycę Katarzynę przed rozbiorami popierającą w polskim sejmie obrońców polskiej złotej wolności szlacheckiej. Zadaniem jej “Polaków” było (broń Panie Boże!) niedopuszczenie do reform uzdrawiających Rzeczpospolitą. Dziś też rozmaici globalni carowie (i caryce) i dbający o utrzymanie Polski pod swoim butem potężni sąsiedzi popierają czerwoną okrągło-stołową szlachtę, która sprywatyzowała i uwłaszczyła się na wypracowanym przez Naród majątku. To jest szlachta okrągłego stołu. Rzeczywiście jej celem jest utrzymanie tak pojętego porządku demokratycznego. Tylko nie dajmy się zwariować pustosłowiu, Jaruzelski też śpiewał o demokracji tyle, że najpierw socjalistycznej, później z rozdania: okrągłostołowej.

Każdemu kolejnemu polskiemu pokoleniu przychodzi się mierzyć z pojawiającym się zagrożeniem dla państwa, które prawa nasze ochrania, kultury, która pozwoli mu rozkwitać, religii, która daje mu siłę i wskazuje drogę trwania i tożsamości, w której dojrzewa, aby przekazać ją w sztafecie pokoleń. Nasi ojcowie i dziadkowie byli wykrwawieni najpierw przez rosyjski komunizm, później przez niemiecki nazizm i ponownie dobijani przez agenturę rosyjskiego komunizmu. Spróbujmy ocenić jakie siły zagrażają nam dzisiaj i z jakimi zmierzymy się jutro.

Poza narastającą z jednej strony polityczną i militarną ekspansją Rosji i z drugiej ekonomiczną ekspansją Niemiec, na początku XXI wieku jesteśmy świadkami wzbierającej fali islamu, którego radykalne forpoczty uderzają w nasze granice, w nasze wartości, kulturę, tradycję i religię. Niewątpliwie, sądząc z naszych pozycji, jest to fala nihilizmu, atakująca wszystko co inne na swojej drodze. Ruch zupełnie nie przystający do naszej cywilizacji i kultury. Ruch, który z lubością uśmierca i pragnie podporządkować wszystko czego się dotknie, do czego dotrze, z czym tylko potrafi uzyskać kontakt. Ruch o totalitarnych ambicjach. Podobnymi ruchami były nazizm i komunizm.

Dziś po zamachach islamskich terrorystów w kolejnych państwach Europy powinniśmy być wdzięczni opatrzności i polskim wyborcom za wybranie środowisk związanym z PiS-em do rządzenia Polską. Wyobraźmy sobie, że rządziłaby dalej PO/PSL, pamiętając zapowiedź byłej (chytrej baby z Radomia) premier Kopacz o tym, że rząd Polski jest gotowy przyjąć “każdą” ilość islamskich uchodźców…

Nietrudno sobie wyobrazić rozmaite czarne scenariusze kwitowane komentarzem: sami tego chcieliście, przecież to była decyzja waszego rządu. Islam jest tylko narzędziem, wirusem, który ma zaatakować już osłabioną europejską chrześcijańską cywilizację. Jest narzędziem w rękach inżynierów z Nowego Porządku Światowego, którzy chcieliby przyspieszyć niwelowanie państw narodowych, czy dobić religię. Religię, która przeszkadza im w dokończeniu rozbijania społecznych więzi, używają więc islamu do dobicia chrześcijan.

W optyce islamu człowiek jest nikim, życie człowieka nie przedstawia większej wartości, na pewno nie został stworzony na podobieństwo Boga, a kobieta została zepchnięta z piedestału i ograniczona do drugorzędnej prokreacyjnej roli. Dzieci to przyszli bojownicy, wytresowani w zabijaniu tych, którzy nie ugną karku, nie padną na kolana i nie dołączą do apokaliptycznej śmiercionośnej maszyny. Tam gdzie ci ludzie dotrą i uzyskają przewagę, bez problemu niszczą wspaniałe zabytki starożytnej i średniowiecznej kultury i historii. Czas najwyższy abyśmy przestali chować głowę w piasek i uczciwie zdefiniowali narastające zagrożenie dla całej naszej chrześcijańskiej cywilizacji.

Niepokoi, że możni tego świata wprost na naszych oczach inicjują zderzenie tych dwóch tak różnych cywilizacji. Powstaje pytanie, czy napędzanie fal muzułmańskich uchodźców związane jest jedynie z próbą wyrównania demograficznej zapaści w krajach zachodu?
Chciałoby się zapytać: kto jest tu podmiotem? Czy zachwiana spadkową tendencją demograficzną przyszłość państwa narodowego? Czy może jednak interesem nadrzędnym są dochody ponadnarodowych korporacji, których niepokoi brak rąk do pracy?

Czy może jest to próba manipulacji, wymuszenia i przyśpieszenia reform w samym islamie, odrywając jego wyznawców od pierwotnego matecznika i wrzucając ich w żywioł europejskich środowisk liberalnych? Wykładnia rządzących mówi, że mimo, że jesteśmy atakowani przez radykalny odłam islamu, który uważa się za jedynie nieskalany i wierny oryginalnemu, to my nie jesteśmy z nim w stanie wojny. Odmawiamy terrorystom islamskim prawa do wyznawania ich własnej religii, jednocześnie odmawiając europejskim państwom narodowym prawa do samoobrony.

Przysłowiowy pies jest pogrzebany gdzie indziej. Jesteśmy zaniepokojeni tym, że całkowicie brak protestów “umiarkowanych” muzułmanów przeciwko “wypaczaniu” idei prawdziwego islamu przez terrorystów z ISIS. Dlaczego? Mułłowie jakoś nie rzucają klątw na “boskich” zapaleńców wysadzających w powietrze niewinnych ludzi, sprzedających w seksualną niewolę małe dziewczynki, bezmyślnie mordujących chrześcijan, jazydów, a nawet muzułmanów. W jaki sposób można zreformować tak wyznawaną religię?

Są wśród nas naiwni ludzie sądzący, że tym ludziom trzeba podać pomocną rękę, gdyż przychodzą oni z obszaru ogarniętego wojną. Okazując im dobroć i współczucie można ich niejako oswoić, a nawet zaadoptować do naszej skali wartości. Czytaliśmy jednak o zgwałconej i zamordowanej córce koordynatora i szefa jednego z obozów w Niemczech, czy o młodej kobiecie zgwałconej przez kilku podopiecznych.

Przypomina mi się historia, którą kiedyś przeczytałem. Historia opowiedziana przez osobistego lekarza słynnego Ataturka , który jak się nie mylę był Ormianinem. W końcówce I wojny światowej lekarz otrzymał oficjalne pismo od Ataturka w którym gwarantował bezpieczeństwo lekarzowi i członkom jego rodziny. W czasie jednej z rzezi w rejonie, tureccy żołdacy zgwałcili lekarzowi córki i żonę następnie wszystkich wymordowali. Ocalał tylko lekarz, którego wówczas nie było w domu. Daremnie żona doktora dramatycznie pokazywała oprawcom gwarancję ich wodza. Oni nie umieli czytać, więc po dokonaniu swojej zbrodni, ten list przybili skrwawionym nożem do wejściowych drzwi i tam znalazł go załamany lekarz Ataturka po powrocie do domu…

Z drugiej strony każdy myślący człowiek zauważa również inne źródła zagrożenia, bardziej zamaskowane, ukryte, bo wywodzące się rzekomo z pnia naszej kultury chrześcijańskiej. Jednak w tym przypadku nie mamy do czynienia z religijną sektą, która chciałaby nas podporządkować swojemu bogu. Nie, jest znacznie gorzej. Ci ludzie nie wierzą w żadnego Boga. Tych ludzi wcale nie interesuje zbawienie, nie chcą nikogo nawracać. Oni wierzą tylko w nieograniczoną totalną władzę, którą dla siebie i sobie podobnym chcą zdobyć. Ich świątynie to punkty i platformy wymiany i pomnażania pieniądza, banki i giełdy zarządzające rozmnażającą się biurokracją, która lojalna wobec swoich mocodawców ma kontrolować podległą populację. Oni imitują raka, dlatego normalnym ludziom tak trudno w porę rozpoznać ich cele i intencje.

Oni realizują swój program stwarzając kryzysowe sytuacje, aby następnie zaoferować nam pomoc, której przyjęcie stopniowo pozbawia nas zdobytych zasobów, wolności i wreszcie naszej tożsamości. Gołym okiem widać też, że właśnie te siły destabilizują świat islamu używając go w pierwszym rzędzie do zniszczenia chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie.

Ci spiskowcy uchodzą zwykle za mecenasów uciśnionych mniejszości i do perfekcji opanowali sztukę zawłaszczania zasobów większości, oraz konfliktowania jednych grup przeciwko drugim, bez znaczenia czy są to grupy gender, mniejszości narodowe, religijne, rasowe, a nawet wiekowe. Oni w sposób widoczny może nie niszczą fizycznie pomników historii jak ISIS, oni są znacznie groźniejsi. Niszczą stopniowo wyznawane przez nas wartości, na których opiera się przez wieki wypracowana nasza kultura, nasza tożsamość i nasza cywilizacja.

Jednocześnie dominując w głównym nurcie mediów i systemie edukacji wmawiają nam, że czynią nas doskonalszym, bardziej nowoczesnym człowiekiem wyzwalając nas z ograniczeń tradycji, zabobonu i religii. Usilnie i wielotorowo pracują nad rozluźnieniem wypracowanych przez tysiąclecia więzi, które łączą nas w rodzinę, religię, naród i państwo. Tak więc nie rozbijając przepięknych pomników i zabytków kultury (np. Palmira), zatruwają i zabijają ją samą, próbując ośmieszyć i zniszczyć wartości, będące fundamentami całej naszej cywilizacji.

Wrogiem tych sił jest tradycyjna rodzina, wrogiem jest patriotyzm i państwo narodowe, a ich śmiertelnym wrogiem jest religia. Dopiero mozolna praca począwszy od szkoły, poprzez media i masową kulturę (zgodnie z drogą nakreśloną przez Antonio Gramsci) ma ośmieszyć stary porządek, tak aby ludzi atomizować i pozbawić rodzinnej, środowiskowej i narodowej więzi. Produkt takiej operacji (my już znamy wersję homo sovieticus) staje się ludzkim pustakiem i wydmuszką, którą mogą kierować ze swojej świątyni kontrolującej pieniądz i stworzone nowe ludzkie potrzeby i społeczne interakcje.

To oni używają kryzysów, prowokacji i buntów wszczynając niepokoje, aby rękoma chciwych, oszołomionych i naiwnych rozbijać sprawdzone przez wieki instytucje i struktury, od rodziny do państwa narodowego. Przecież zniszczyć jest stosunkowo łatwo. Stwarzając chaos, używając jednych przeciwko drugim, chcą doprowadzić istniejący porządek do ruiny i zaprojektować podwaliny pod nowy porządek społeczny, którym kierować będą już tylko oni. Czy dlatego skierowali miliony islamistów do Europy zachodniej? Czy chcą doprowadzić do sytuacji, w której sami poprosimy o odebranie nam praw i wolności za cenę podstawowego bezpieczeństwa? Wygląda też na to, że globalistycznym satanistom bardzo się śpieszy…

Ciągle mamy jednak szansę, aby nie ulec siłom, które chcą nas oderwać od polskości i sobie podporządkować. Potrzebna jest patriotyczna edukacja i wykazanie kim są ci ludzie, którzy gardzą polską tożsamością i z których nihilizmem przychodzi nam się zmierzyć.

Pamiętaj! Nigdy nie zakochuj się w polityku. To tylko człowiek służący po części Twoim ideałom, ale jego wizerunek udekorowany jest przez partyjną propagandę. Tym ludziom, którzy nas reprezentują trzeba pomóc, czyli trzeba ich osłonić przed czyhającą zewsząd korupcją, szantażem i siłami zła. Patrząc politykom na ręce pomagamy im być wiernym naszym wspólnym ideałom. Pamiętajmy też, że polityka to nie religia, jeśli polityk zgadza się z naszym programem w 70%, to powinniśmy (nie zwalniając nacisku) być zadowolonymi…

Akurat my Polacy mamy piękną tradycję w sytuacjach zagrożeń jednoczenia się w obronie patriotycznych idei i wartości. Wierzę, że przy poświęceniu, sumiennej pracy i odrobinie szczęścia i Bożego błogosławieństwa tę walkę wygramy. W tym jakże wyjątkowym okresie Świąt Bożego Narodzenia ofiarujmy również swoją refleksję w trosce o Polskę.

Tak nam dopomóż Bóg!

Jacek K. Matysiak