JustPaste.it

Życie po śmierci – między wiarą a nauką

 

 

fot: pixabay.com fot: pixabay.com

Joyce Hawkes z USA tak opisała przeżycia po wypadku, które odmieniły jej los na zawsze: Zbliżałam się do światła, które przyciągało mnie do siebie. Nie myślałam o niczym, nie bałam się, a to wszystko działo się tak szybko. Pamiętam, jak w końcu zaczęłam zwalniać, niewłasnowolnie. Znalazłam się u wejścia do tego oświetlonego miejsca. Zdumiona byłam, kiedy ujrzałam tam moją mamę i babcię witające mnie z tak wielką miłością. Porozumiewały się ze mną w jakiś sposób – nie za pomocą mowy – jakby w myślach. Obie były w sile wieku, szczęśliwe, pełne miłości i uznania dla mnie.

Znalazłam się w miejscu wypełnionym światłem: faliste wzgórza, trawa, kwiaty, niebieskie niebo, a wszystko w tak żywych kolorach. Właśnie ta intensywność, jasność, czystość i blask zdumiały mnie. Kolory były tak wyraźne i emanowały z każdej części tego krajobrazu. Trawa aż świeciła zielenią. Nagle znalazłam się w obecności Świetlistej Istoty. Nie widziałam Jej twarzy, ale mogłam się z nią komunikować. Jednak nie za pomocą słów czy też obrazów, ale jakby na skutek takiego połączenia w jedną całość. Słowami się nie da tego wyrazić. Nie da się również porównać tego do żadnego innego przeżycia. Emocje są zawsze silniejsze niż zwykle. Czuję taką radość, że aż chciałabym skakać z wdzięczności. Czuję spokój, respekt i mam uczucie przynależności. Byłam zrozumiana, a nie osądzona. Byłam bardzo kochana. Wydawało się, że byłam tam przez wieki.

Joyce Hawkes miała doktorat z biofizyki i badań mikroskopowych. Do czasu wspomnianego wypadku i związanych z nim przeżyć w ogóle nie interesowała się zagadnieniami metafizycznymi: Byłam całkowicie pochłonięta nauką – badaniem ultrastruktury komórek i patologii w organizmach wystawionych na działanie substancji zanieczyszczających. Nie byłam wierząca, nie wierzyłam w życie po śmierci, Boga czy też jakąś religię. Nigdy wcześniej nie słyszałam o zjawisku „życia po życiu” i nie interesowałam się tym nawet – wtedy nazwałabym to wszystko wymysłem.

Nauka w służbie metafizyki

Pierwszą systematyczną serię badań na ten temat przeprowadził szwajcarski geolog i alpinista Albert Heim w 1892 r. Zebrał on 30 relacji od kolegów-alpinistów, którzy przeżyli śmierć kliniczną w wyniku upadku podczas wspinaczki górskiej. W swej autobiografii zawarł opis, będący podsumowaniem relacji alpinistów, którzy przeżyli własną śmierć: Nie odczuwali smutku ani paraliżującego lęku, nie było tam trwogi, rozpaczy, bólu. Była spokojna powaga, głęboka akceptacja oraz niezwykła jasność rozumowania. Związki między wydarzeniami i ich prawdopodobnymi konsekwencjami jawiły się w sposób klarowny, do procesów poznawczych nie wnikały niejasności, wątpliwości, chaos. Czas wydawał się rozciągnięty. Heim pisał też, że wielu badanych doświadczało w stanie śmierci klinicznej poczucia retrospekcji swego życia, wielu słyszało „przepiękną muzykę” oraz widziało „prawdziwe niebo z różowymi obłoczkami” („Alpenclub” nr 27/1892).

Relacje osób, które „wróciły zza grobu”, zbierane były w kolejnych latach zarówno XIX, jak i XX w. Ale dopiero w latach 70. ubiegłego stulecia temat został wprowadzony do nauki przez Raymonda Moody’ego – amerykańskiego psychiatrę, który zebrał 150 relacji osób, które przeżyły własną śmierć. Wyniki swych badań zamieścił w słynnej książce Życie po życiu (Life after life), wydanej w 1975 r. Moody’ego interesowały przeżycia pacjentów, u których doszło do zatrzymania pracy serca lub które znalazły się w stanie śmier

ci klinicznej z innych powodów.

Konkluzje amerykańskiego psychiatry były zbieżne ze znanymi nam z opisów szwajcarskiego geologa i alpinisty oraz z cytowanego na wstępie wspomnienia dr. Joyce’a Hawkesa. Badani przez Moody’ego mówili o wielkim spokoju, jaki ich opanował „po śmierci”, wspominali o tunelu oraz bardzo jasnym świetle. Mówili też o spotkaniu z umarłymi krewnymi oraz o przeglądzie całego swojego życia. Opisywali opuszczanie ciała przez duszę, oglądanie świata z góry oraz doświadczenie obecności w niebie. Amerykański psychiatra nazwał te przeżycia „bezpośrednim doświadczeniem śmierci” (near death experiences – NDE).

Kolejne lata przyniosły następne badania, obejmujące głównie przypadki śmierci klinicznej po zatrzymaniu pracy serca. W 1994 r. dr P.R. Martens opublikował w naukowym czasopiśmie „Resuscitation”, nr 27(2) artykuł, w którym zastanawiał się, czy NDE to rzeczywiście istotne zjawisko mogące dowieść życia po śmierci, czy też jest to jedynie „fantazja śmierci”, jeden z biologicznych objawów obumierania organizmu ludzkiego. Doświadczenia przeprowadzono na małej grupie, w której jednak nie wykryto zjawiska NDE, stąd uznano, że musi być ono niezwykle rzadkie. Uznano też, że aby otrzymać zadawalające rezultaty, które pozwoliłyby rozwiązać ten ważny i intrygujący problem, należałoby przeprowadzić badania na skalę międzynarodową, obejmującą dużą grupę przypadków doświadczenia NDE.

W 2001 r. światowej sławy kardiolog dr Pim van Lommel opublikował artykuł na temat śmierci klinicznej w prestiżowych piśmie medycznym „The Lancet” (vol. 358/2001). Spośród 344 badanych osób, które przeżyły śmierć kliniczną, 62 osoby (18 proc.) zachowały wspomnienia z tego okresu: u 21 osób zanotowano wspomnienia powierzchowne, u 18 „względnie głębokie”, głębokie miało 17 osób, a bardzo głębokie – 6.

W wywiadzie udzielonym portalowi naTemat dr Lommel mówił o tym, że właściwie wszystkie opowieści tych, którzy „wrócili” po zatrzymaniu akcji serca, są podobne: doświadczali wyjątkowych przeżyć emocjonalnych – ogromnej miłości, jak również wizualnych – widzieli światłość, mieli poczucie doświadczania i oglądania rzeczywistości spoza ciała. Mieli też poczucie opuszczenia ciała, spokoju, zrozumienia. Kontaktowali się z bliskimi, którzy już odeszli. Na stwierdzenie, że wiele osób próbuje tłumaczyć zjawiska występujące w NDE niedostatkiem tlenu, halucynacjami, przyjmowaniem leków, dr Lommel odpowiada: Nasze badania […] jasno pokazały, że to niewystarczające wytłumaczenie. Choćby dlatego, że do wystąpienia halucynacji niezbędna jest aktywność mózgu, a tej w przypadkach, o których mówimy – nie ma. Ustaje po 15 sekundach od zatrzymania akcji serca.

Holenderski kardiolog uważa, że śmierć jest prawdopodobnie innym stanem naszej świadomości, i tylko końcem naszego fizycznego aspektu, etapu cielesności. Świadomość może być, zgodnie z naszymi naukowymi badaniami nad NDE, niezależnie od funkcji mózgu, doświadczana. Osoby z doświadczeniem NDE nie boją się śmierci, ponieważ śmierć nie oznacza definitywnego końca. Badacz mówi w tym kontekście o teorii wiecznej świadomości: Teoria wiecznej świadomość w żadnym wypadku nie jest zaprzeczeniem religii czy zagrożeniem dla niej – przeciwnie, w naukowy sposób wyjaśnia to, co religie tłumaczą jako objawienie i wiarę. Podczas NDE wiele osób doświadcza spotkania ze „świetlną postacią”, którą często nazywają Bogiem bądź Panem Jezusem, to spotkanie – mówi dr Lommel – jest pełne zaufania i miłości, które pojawiają się w każdej relacji pacjentów, którzy doświadczyli NDE. Można przypuszczać, że poprzez modlitwę ta komunikacja jest realna i możliwa.

Kolejne doświadczenia potwierdzają istnienie życia po śmierci

Naukowcy z Uniwersytetu w Southampton spędzili cztery lata, badając ponad 2060 osób, z 15 szpitali w Wielkiej Brytanii, USA i Austrii, u których nastąpiło zatrzymanie pracy serca. Rezultaty tych badań zamieszczone zostały w 2014 r. w czasopiśmie „Resuscitation” (vol. 85/2014). Autorem artykułu jest dr Sam Parnia, pracownik naukowy uniwersytetu medycznego w Stony Brook w stanie Nowy York. Spośród 330 osób, które przeżyły zatrzymanie pracy serca, do pierwszego etapu badań wytypowano 140 pacjentów. Polegał on na przeprowadzeniu rozmowy kwalifikacyjnej. Do drugiego etapu, czyli pełnego wywiadu, przeszło 101 badanych. Spośród nich 46 proc. miało wspomnienia z siedmiu głównych tematów poznawczych: strach, zwierzęta/rośliny, jasne światło, przemoc/prześladowania, deja vu, rodzina, wydarzenia, które nastąpiły po zatrzymaniu serca. Chociaż wielu z nich nie mogło sobie przypomnieć konkretnych szczegółów, jednak niektóre motywy stale się powtarzały. Jeden na pięciu doświadczył niezwykłego spokoju, a prawie jedna trzecia mówiła, że poczucie czasu zostało jakby spowolnione, lub – odwrotnie, czas zaczął bardzo przyspieszać. Niektóre osoby mówiły o tym, że widziały bardzo jasne światło, złoty błysk lub lśnienie słońca. Inni opowiadali o uczuciu strachu, poczuciu tonięcia lub przeciągania przez głęboką wodę.

Jeden z badanych, 57-letni pracownik socjalny z Southampton, dokładnie opisał pracę personelu pielęgniarskiego podczas reanimacji, jak też dźwięk działających urządzeń medycznych, mimo że był w tym czasie „nieżywy”: Wiemy, że mózg nie może funkcjonować, gdy zatrzymana zostaje praca serca, ale w tym wypadku było inaczej – świadomość utrzymywała się przez trzy minuty, mimo że serce nie biło, choć umysł „wyłącza się” po 20-30 sekundach po zatrzymaniu pracy serca – powiedział dr Sam Parnia dziennikarce brytyjskiego „The Telegraph” Sarze Knapton w 2014 r. Dr Parnia dodał, że bardzo ważne w relacji pacjenta było to, iż usłyszał dwa sygnały wydane przez pracującą aparaturę medyczną, która wydaje dźwięk co trzy minuty, dzięki czemu można było obliczyć, jak długo trwało życie po śmierci badanego. Naukowiec uważa, że takie doświadczenia miało o wiele więcej osób, lecz silne leki oraz środki uspokajające stosowane podczas reanimacji zatrzymały proces zapamiętania doświadczenia NDE: szacunki mówią o milionach ludzi, którzy mieli bezpośrednie doświadczenia śmierci, ale dowody naukowe były w tych wypadkach niejednoznaczne. Wiele osób sądzi, że były to halucynacje bądź iluzje, choć same opisy wydają się odzwierciedlać rzeczywistość […] Wszystko to uzasadnia prowadzenie dalszych badań.

Psycholog Dr David Wilde z uniwersytetu w Nottingham przeprowadza analizę relacji osób, które doświadczyły NDE, chcąc w ten sposób stworzyć wzorzec składający się z doświadczeń, występujących we wszystkich przypadkach bezpośredniego doświadczenia śmierci: Istnieją dowody poświadczające, że opisywane przeżycia były przeżyciami ludzi, którzy z medycznego punktu widzenia byli martwi. Medycyna po prostu nie wie, co się w takiej sytuacji, „życia po życiu” z człowiekiem dzieje. Dalsze badania powinny to wyjaśnić.

Dr Jerry Nolan – redaktor naczelny „Resuscitation” powiedział: Można pogratulować dr. Parnii i kierowanemu przez niego zespołowi zakończenia fascynujących badań, które w przyszłości pozwolą na lepsze poznanie, co się z nami dzieje wtedy, gdy umieramy.

Wiara jest najważniejsza

Chip Ingram to protestancki duchowny, autor książek, w tym wydanej u nas niedawno pracy Niewidzialna wojna, czyli o szatanie, demonach i walce duchowej. Ingram na prowadzonej przez siebie stronie Living on the Edge (livingontheedge.org) przedstawił siedem dowodów na istnienie życia po śmierci. Pierwszy dowód jest „z natury”. Chodzi o to, że już sama natura mówi nam w jakiś sposób o tym, że istnieje stały bieg rzeczy, trwały cykl życia: mamy zimę, gdzie wszystko tonie w mroku i ciemnościach, a później wiosnę, gdzie wszystko ożywa. Platon powiedział, że wprawdzie nie jest pewny tego, co będzie po śmierci, ale sama natura zdaje się podpowiadać, że będzie to nowe życie. W każdym owocu jest nasienie, które po zasadzeniu zmienia się w drzewo […] Gąsienica zamyka się w kokonie i gdy wydaje się, że w nim ginie, z kokonu wylatuje motyl.

Drugiego dowodu dostarcza antropologia. Antropolodzy mówią nam, że wszystkie kultury, jakie pojawiły się na kuli ziemskiej, wyznają wiarę w życie pozagrobowe – od plemion znad Amazonki, po społeczności zamieszkujące podnóża Himalajów, od cywilizacji neolitu po współczesne. Coś nam, ludziom, każe wierzyć w to, że nasze życie nie kończy się wraz z biologiczną śmiercią. Jedni budują piramidy, inni zadawalają się mniej wyniosłymi rytuałami, świadczącymi o ich wierze w nieśmiertelność. Istnieje uniwersalny system wiary w życie po śmierci – wspólna nić łącząca wszystkich ludzi na globie ziemskim, niezależnie od przemijających epok.

Psychologowie dostarczają kolejnego dowodu, mówiąc o wrodzonej, wewnętrznej tęsknocie, wyrażającej się w silnym poczuciu, że „musi być coś więcej” – ten głód, to pragnienie sensu, które nigdy nie zostaje zaspokojone. Bez względu na to, co udałoby nam się osiągnąć, jakie dobra posiąść, zawsze, prędzej czy później, przychodzi taka myśl, że to jednak nie jest to. A to z tej przyczyny, że jak pisał Kohelet, Bóg umieścił w naszym sercu wieczność, więc nic w tym życiu nie może zaistnieć w pełni, żadna odpowiedź na wielkie pytanie nie będzie ostateczna.

Obok przyrody, antropologii i psychologii, również etyka dostarcza nam mocnych sugestii o życiu po śmierci. Wszak podstawowa intuicja moralna domaga się sprawiedliwości: dobro winno być nagrodzone, zło – ukarane. Ale życie nie jest sprawiedliwe, wiele zła unika kary, przynajmniej w tym życiu. Ludzie czyniący dobro, doświadczają krzyczącej niesprawiedliwości. Aby sprawiedliwości stało się zadość, musi istnieć życie po śmierci, aby w pełni można było oddać to, co się komu należy – a takie przecież jest fundamentalne przesłanie sprawiedliwości.

Piąty argument, podobny do czwartego, jest natury filozoficznej. Immanuel Kant stwierdził, że musi istnieć życie pozagrobowe, ponieważ jeśli istnieje moralność, celowość, ciągłość to życie nie jest na tyle „w porządku”, aby z doświadczeń, jakie w nim przeżywamy, wywieść te wartości. Z samej natury nie da się wyciągnąć konkluzji, mówi Kant, o konieczności życia moralnego, dobroci, troski o innych ludzi. O tym, że dobro powinno tryumfować nad złem.

Kolejnym dowodem są badania naukowe nad zjawiskiem NDE. Według Chipa Ingrama 8 milionów Amerykanów twierdzi, że miało doświadczenie życia po śmierci. Autor podał kilka przykładów osób, które doznały bezpośredniego doświadczenia śmierci. Pewna kobieta była martwa od trzech godzin, więc oczywiście jej mózg nie powinien był już funkcjonować. Żaden organ nie powinien był działać. A jednak… gdy wieziono ją do kostnicy, kobieta nagle ożyła. Później opowiedziała lekarzom, w co byli ubrani, jakie opowiadali sobie dowcipy, co się stało. Znów ktoś inny opowiadał, że unosił się nad dachem szpitala i że na jednym z gzymsów znajduje się tenisówka. Okazało się to prawdą. Badano również osoby niewidome, które opisywały, co działo się na sali operacyjnej.

Jednak najważniejszy, siódmy argument to Pan Jezus i Biblia – mówi pastor Chip Ingram. Chrystus zmartwychwstał trzeciego dnia, w ciągu następnych czterdziestu dni spotkał się z około pięciuset osobami przy dwunastu różnych okazjach i powiedział im, jak należy przygotować się do śmierci. Na koniec Wielebny stwierdził: kiedy patrzę na przedstawione wyżej dowody ze świata przyrody, antropologii, psychologii, etyki, filozofii, nauki i Pisma Świętego, uważam, że wiara w życie po śmierci wydaje się najbardziej racjonalną, wiarygodną i dającą się intelektualnie dowieść odpowiedzią na pytanie, czy istnieje życie pozagrobowe.

Setki opowieści o życiu po śmierci Szanowny Czytelnik znajdzie na stronie nderf.org (jest też polska wersja), zajmującej się przypadkami NDE.

Przytoczmy jeszcze jedno sugestywne wyznanie: Chciałabym powiedzieć wszystkim, którzy badają ludzką świadomość i są przekonani lub przypuszczają, że jest ona czymś więcej niż prostą funkcją – skutkiem działania kory mózgowej – tak, nie mylicie się! Ja miałam to przeżycie w czasach, gdy nikt o tym nie mówił. Moja świadomość była poza ciałem. Nie wymyśliłam tego. Przez jakiś czas, dłuższy czy krótszy, byłam punktem świadomości istniejącym poza ciałem! Tego doświadczenia nikt mi nie zabierze. Nikt mi nie wmówi, że to sen, halucynacja, niedotlenienie mózgu. To było prawdziwe.

Podczas operacji, kiedy byłam w pełnej narkozie, wróciła mi świadomość. Nie obudziłam się, natomiast wiedziałam, że umieram. Było mi bardzo żal mojego męża, że zostanie sam.

Nie wiem, nie pamiętam, co było najpierw – chyba takie dziwne zapadanie się w sobie, jakbym się stawała coraz mniejsza, tak jak rosyjskie babuszki... Nie umiem tego lepiej wyrazić. Zobaczyłam na wielkim ekranie film ze swojego życia, nie z całego życia, ale to były jakieś ważne emocjonalnie momenty, wybrane i zmontowane tak, że tworzyły bardzo logiczną całość, jak puzzle. Ten „film” uświadomił mi, że moje życie ma głęboki sens i znaczenie. Nigdy tak o swoim życiu nie myślałam. Jakaś wielka i wszechwiedząca Mądrość mi to wtedy ukazała. Film pokazywał moje życie „na wstecznym biegu”. Cofałam się w nim, aż do bardzo wczesnego dzieciństwa, gdzie widziałam moją matkę jako bardzo młodą dziewczynę. Śpiewała mi piosenkę. Potem była różowa mgła.

Było mi tam niewypowiedzialnie dobrze i błogo, gdy jakaś straszna siła zaczęła mnie stamtąd wyrywać. To się wiązało z ogromnym bólem i dyskomfortem. Tak było dwa razy i za tym drugim razem znalazłam się z powrotem w swoim ciele. Leżałam na stole operacyjnym, a lekarze zszywali mi brzuch. Było dziwnie, bo wszystko tu, na tym świecie było absolutnie płaskie, tak jakby tam było o wiele więcej wymiarów. Po paru dniach lekarz prowadzący moją operację powiedział mi, że było źle ze mną i wspomniał coś o panice. Dowiedziałam się, że przeszłam resuscytację, że użyto dwukrotnie defibrylatora i że wróciłam za drugim razem. To się zgadzało z moim doświadczeniem. Cieszę się, że wielu innych ludzi przeszło podobne do mojego doświadczenie. Już nie boję się, że ktoś uzna mnie za wariatkę. Kiedyś bałam się z tego powodu opowiadać o NDE.

 

Autor: warszawskagazeta.pl