JustPaste.it

Satyra równie przyjemna, co pouczająca o tym, jak chmury nie używać

Ach, jak dobrze jest żyć w XXI wieku. Pełni błędu wydają się być ci, co nie uważają człowieka za koronę wszelkiego stworzenia. Jakże piękne jest moje życie, kiedy w każdym miejscu, niezależnie, czy to autobus czy dom, mogę zaspokajać swój pracoholizm. Jak miły dla umysłu jest natłok wiedzy, ten strumień nieprzerwany, którego nowe źródła znajduję każdego kolejnego dnia w intrenecie. W końcu, jak nieoceniona jest możliwość trzymania tego wszystkiego gdzieś w niebie, w nieokreślonym bezkresie, w wiszącym niebycie, który inni nazywają tajemniczo chmurą.

Ostatnio jednak kwestionowano bezpieczeństwo tej cudownej nicości, tak więc ja, chcąc bronić tej pięknej idei, zdecydowałem się przyjrzeć tej sprawie dokładnie i z należytą powagą, a także zdementować jakoby niosło to wszystko za sobą jakiekolwiek zagrożenia.

   Mówi się, że chmura nie jest tak naprawdę chmurą, a nasze dane, powierzone zresztą znakomitym korporacjom, przetrzymywane są na tzw. serwerach, czyli bardzo dużych komputerach. Dzielą oni biedną chmurę na wyimaginowane typy, przypisując im wymyślone przez siebie i nie pasujące definicje. Tak np. wyróżniają chmurę publiczną i chmurę prywatną. Mogłoby się więc wydawać, że oznacza to odpowiednio dane publiczne i dane prywatne udostępnione w chmurze. Nic bardziej mylnego! Ci „specjaliści”, jak siebie sami nazywają myśląc, że dyplom Harvardu lepszy jest od dyplomu PW, poprzez chmurę publiczną rozumieją wszelkie dane, rozproszone po serwerach danej firmy, które oferuje nam usługi. Chmurę prywatną mają podobno używać i organizować firmy we własnym zakresie dla zwiększenia bezpieczeństwa. Czy chcą oni powiedzieć, że twór ten nie jest w ogóle bezpieczny? W takim razie dlaczego wszyscy z niego korzystają? Najpierw jednak rozprawić się powinienem z samym istnieniem chmury. Bo jakże można mówić, że chmura to dane rozproszone po serwerach, skoro nazwa wyraźnie mówi (ang. cloud), że nie ma to z żadnymi urządzeniami nic do czynienia? Czemu by ktoś miał nazwać chmurą coś, co nią nie jest? Jest to logika wyjątkowo pokrętna, wystarczająco by ją porzucić i więcej nie odkrywać.

    Chciałbym jeszcze wrócić do poruszonej tu kwestii bezpieczeństwa tego wynalazku ludzkiego, który jak już ustaliłem, miejsce swoje zajmuje niewątpliwie w powietrzu. Wystarczyłoby powołanie się na opiekę, jaką z pewnością sprawuje nad wszelkimi danymi patron Internetu, tj. św. Izydor z Sewilli, jednak zgodnie z zasadą tolerancji, która przecież w intrenecie panuje nie od dziś, nie każdy z tym zaświadczeniem musi się zgodzić. Należy więc w tym miejscu podać kilka przykładów, które widziane są jako bezpieczeństwa chmury, a które nimi nie są, aby rozwiać wszelkie wątpliwości.

Mówi się, że pewien prokurent bankowy Józef K., o którym było niegdyś głośno, a który został osądzony, w sprawiedliwym przecież procesie, o ujawnienie danych bankowych niektórych swoich klientów, nie zrobił tego celowo, ale z jego chmury wykradziono dane. Jak jednak i kto miał wykraść jego dane z miejsca, którego fizycznie nie ma? Jeśli jest tu chociaż cień prawdy, to musiał podawać wszędzie swoje hasło i ktoś mu zwyczajnie uzyskał dostęp do jego konta. Jednak osobiście muszę przyznać, że bardziej skłonny jestem wierzyć w jego winę, bowiem człowiek, który dorobił się tyle nie mógł pracować przecież uczciwie i z pewnością sprzedał komuś te cenne dane, ot cała prawda!

Sprawy człowieka oskarżonego o nękanie, u którego “znaleziono” pogróżki napisane za pomocą aplikacji w chmurze nie będę raczej rozpatrywał, bo jak rozsądzić bezpieczeństwo człowieka, który na nie nie zasługuje. Chciałbym się jednak przyjrzeć sprawie, która dla mnie jest bardziej osobista przez ludzi, którzy w niej uczestniczą, a których znam. On zajmuje się bezpieczeństwem sieci, a ona mu się podoba - bez odwzajemnienia. Pokazał mi kiedyś jej zdjęcie, które zresztą bardzo miłe było dla oka. Jednak gdy napomknąłem o tym jego miłości, ta ze zdziwieniem i niedowierzaniem zaczęła go wyzywać od najgorszych, co zdecydowanie nie przystoi kobiecie. Jako obiektywny sam byłem w stanie rozsądzić, że ona sama musiała mu te zdjęcia dać, czy to przez chwilową niepoczytalność czy przez skrytą miłość, bowiem z chmury, jak on sam mnie zapewniał (a przecież zajmuje się bezpieczeństwem nie od dziś) wykraść nic się nie da.

Dzięki obalonym przeze mnie przykładom i przedstawionej realnej sytuacji, czytelnik sam, bez sugestii autora może ocenić, że w każdym z tych przypadków, winny był sam użytkownik, a nie chmura, gdyż to czego nie ma, nie może być przecież winne niczemu. Dodam jedynie, że nawet gdyby chmura miała być niebezpieczna, to kto chciałby wykradać dane i po co, obywatelom, którzy nie mając nic na sumieniu, nie mają nic do ukrycia? Wynika z tego więc, że Ci, co najwięcej się obawiają o swoje dane muszę nie szanować prawa i stawać przeciwko niemu, czy to poprzez myśl czy nawet czyn. Zaświadczam więc wszem i wobec o bezpieczeństwie jakie niesie ze sobą chmura i zachęcam dla ochrony środowiska (komputery mu nie sprzyjają), aby trzymać na tam wszelkie dane, łącznie z prywatnymi wiadomościami, dokumentami z pracy czy nawet danymi kont bankowych. Ufajmy sobie.