JustPaste.it

Na deptaku w Ciechocinku. W sanatorium już nie poszalejesz cz II

Chcesz cudzego chować synka, Przyjeżdżaj do Ciechocinka, Tam na ciebie czeka wdowa, Na wiele ustępstw gotowa, Nieskromne marzenia, skromna minka

Chcesz cudzego chować synka, Przyjeżdżaj do Ciechocinka, Tam na ciebie czeka wdowa, Na wiele ustępstw gotowa, Nieskromne marzenia, skromna minka

 

Do Ciechocinka przyjeżdżają m.in. kierując się sentymentem kuracjusze, którzy dobrze się tu czuli, bawili 20-30 lat temu. Zapominają, że sami też postarzeli się o 20-30 lat, podobnie jak postarzał się główny fordanser Ciechocinka, czatujący na swoje ofiary w Stodole (miejscowy, który jeszcze 7 lat temu wywijał niczym mistrz tańca na parkiecie). Postarzał się także wnoszący do Stodoły odmienność pan w peruce ubrany ni to w mundur, ni to w kubrak, który tańczył na paluszkach niczym baletnica i w tańcu to on raczej był kobietą.

Jednak łowy nie odbywają się "na deptaku". Chodzący bez kul kuracjusz, zaraz po zakwaterowaniu, biegnie na fajf lub wieczorek taneczny do "Stodoły" (Restauracja Bristol), gdzie odbywa się "parowanie" tzn. szukanie stałej partnerki lub partnera do pląsów, spacerów i nie tylko. Ponieważ panie stanowią 60 - 80 proc. kuracjuszy w lepszej sytuacji są panowie, ale i tak narzekają na słaby wybór pań. Mężczyźni szukają młodszych kobiet, a starsze panie nie mają szans na sanatoryjne zauroczenie. Ale jakoś nawet w tym wieku "wszyscy" chcą się bawić i znaleźć partnera chociaż na spacery. Gdy już znajdą tego partnera przenoszą się do bardziej eleganckich lokali (Restauracja Targon, Europa), lub intymnych kawiarni (Romantyczna, Urocza, Kominkowa).

Kiedyś tylko na początku turnusu, lub w weekendy, można było znaleźć (zdobyć) partnerkę lub partnera, więc ten wyścig do najatrakcyjniejszych pań, nieatrakcyjne kobiety nazywały "wyścigiem szczurów", teraz wymiana kuracjuszy trwa prawie na okrągło więc nie można przepuścić żadnego dnia (ani godziny), bo w każdej chwili może się trafić atrakcyjne "świeże mięso" jak mówią mężczyźni. Młodsi/sze kuracjusze/ki to przeważnie chorzy/e wysyłani/e do sanatorium przez ZUS, w większości po jakiś urazach i na szczęście to oni nadają ton na fajfach i wieczorkach tanecznych.

Powstałe w sanatorium pary łatwo rozpoznać, bo spacerując trzymają się za rączki (ręce), w przeciwieństwie do par małżeńskich, które spacerują trzymając się pod rękę. Ponieważ pań jest dwa razy tyle co mężczyzn, Stodoła ma cały czas wzięcie, bo panie szukające towarzystwa (partnera), chodzą tam do skutku (dokonuje się tu zresztą ciągła selekcja i wymiana partnerów). A przy okazji miło jest zaobserwować, że zapoznana przez młodzież sztuka podrywania wśród kuracjuszy kwitnie.

Muszę jeszcze wspomnieć o pokojach w sanatorium. Wydawałoby się, że jedynki powinny mieć największe wzięcie (możliwość zaproszenia partnera do pokoju), ale większość samotnych kuracjuszy woli pokoje wieloosobowe, bo tańsze, zawsze ma się towarzystwo, chociażby na wyjścia na fajfy, wieczorki czy spacery. Jedynkowiczom trudno wprosić się do towarzystwa, chyba że stolikowego ze stołówki i jeżeli nie znajdą szybko partnera, mogą się nieźle wynudzić. Czy sanatoryjne zauroczenie, to coś groźnego w skutkach, czy po prostu uczucie niezbędne dla zdrowia psychicznego i fizycznego?

Sanatoria, szczególnie gdy pojechaliśmy sami, pozwalają nam na złapanie drugiego oddechu, przystanięcie, rozejrzenie się wokół, czy nawet zrobienie rachunku sumienia z naszego dotychczasowego życia, ale przede wszystkim wyzwalają schowane głęboko w nas uczucia i możemy wreszcie wrzucić na luz. Nieraz możemy wreszcie krytycznie przejrzeć się sobie w lustrze, a nawet wystawić nasze wdzięki do oceny przez płeć przeciwną, sprawdzając nasze powodzenie na wieczorkach tanecznych.

Jeżeli nie mamy wzięcia, możemy popaść w kompleksy, prowadzące np. do nadużywania alkoholu. W przeciwnym wypadku,    gdy okazuje się, że jeszcze jesteśmy atrakcyjnym partnerem, partnerką popadamy w euforię. Jeżeli zaprasza mnie facet, wysyła sygnały pani o wiele atrakcyjniejsza/szy niż nasz mąż/żona, to nasze ego rośnie, a stąd już tylko mały krok do sanatoryjnego zauroczenia. A ponieważ w tym wieku, nie grozi nam już raczej niechciana ciąża, więc możemy sobie na wiele pozwolić.

738cc165d37f24f3a4e3bcb92df6e426.jpg

Dlatego Ciechocinek dzisiaj, to jakby gigantyczny dom starców, który funkcjonuje po to, aby leczyć, lub raczej podleczać starcze dolegliwości. Już samo to, że dyrekcja uzdrowiska traktuje swoich kuracjuszy, jak zdziecinniałych starców, świadczy za siebie. Dyrekcja nie przedłuża nawet w sobotę (a więc przed niedzielą bez zabiegów) wieczornej godziny stawienia się w domu sanatoryjnym do godz. 24, czy chociażby 23, więc większość kuracjuszy mówi sobie po kolacji (ok. godz. 18:00) dobranoc.