JustPaste.it

8 Polaków, którzy nie dostali Nobla. A powinni!

 

To dzięki nim wiemy, że istnieją różne grupy krwi, a warzywa i owoce zawierają witaminy. Zawdzięczamy im szczepionki na polio i tyfus. Niestety, są jak Leonardo di Caprio przed 2016 rokiem – niby zasłużyli na główne wyróżnienie w swojej branży, a mimo to Nobel przeszedł im koło nosa.

 

Przedstawiamy galerię ośmiu wybitnych polskich uczonych, którzy może i dokonali przełomowych odkryć, ale w przypadku Nobla musieli obejść się smakiem. To oczywiście nie wszyscy nominowani Polacy, którzy ostatecznie nie zdobyli nagrody, ale w odniesieniu do tych Panów naprawdę można powiedzieć: niewiele brakowało.

1. Kazimierz Funk (1884–1967)

W tamtych czasach poszukiwano przyczyn wielu chorób, takich jak beri-beri, szkorbut, krzywica… Z poszukiwaniem tych przyczyn wiąże się odkrycie witamin – pisze Marek Borucki w I tomie książki „Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat”.

Kazimierz Funk, to właśnie on w 1913 roku wydzielił pierwszą witaminę (źródło: domena publiczna).

Funk wydzielił z otrąb ryżowych pierwszą witaminę B1. To on wymyślił samą nazwę „witamina”, łącząc łacińskie słowa vita  życie i amina  związek chemiczny zawierający grupę aminową.

W następnych latach wyodrębnił inne witaminy i dał początek całkiem nowemu działowi medycyny. Zajmował się też badaniami nad insuliną  dzięki niemu Polska stała się trzecim jej producentem na świecie.

Był czterokrotnie nominowany do Nagrody Nobla: w 1914, 1925, 1926 i 1946 r. Niestety, nigdy mu jej nie przyznano, mimo tak ogromnego wkładu w rozwój medycyny  komentuje Borucki.

„Świat Młodych” z 1962 roku pisał o odkrywcy witamin Kazimierzu Funku. Zdjęcie oraz podpis z książki Marka Boruckiego „Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat”.

2. Kazimierz Fajans (18871975)

Polski fizykochemik odkrył w 1912 roku prawo przesunięć promieniotwórczych. Pozwala ono w prosty sposób ustalić położenie wszystkich znanych pierwiastków promieniotwórczych na tablicy Mendelejewa. W tym samym czasie do podobnych rezultatów doszedł fizyk Frederick Soddy, dlatego prawo to nazwano regułą Soddy’ego-Fajansa.

Oprócz promieniotwórczości Polaka zajmowały też badania kryształów i cząsteczek. Stworzył metodę oceny, czy cząsteczki łączy wiązanie kowalencyjne czy jonowe, obecnie znaną jako reguła Fajansa.

Mimo niezaprzeczalnych zasług Kazimierz Fajans nie dostał Nobla „za karę” (źródło: domena publiczna).

Choć był niemal pewniakiem do chemicznego Nobla w 1924 roku, nie dostał go… za karę! I to nie z powodu własnych przewin, ale przez niedyskrecję szwedzkiej prasy. Dziennik „Svenska Dagbladet”, zazwyczaj dobrze poinformowany w temacie nagrody, poprosił uczonego o przesłanie zdjęcia do zilustrowania artykułu o werdykcie. Inne media oficjalnie pisały o pewnym zwycięstwie Fajansa.

Po tym wszystkim Komitet ogłosił, że w tym roku nagrody z fizyki i chemii nie przyzna nikomu! Podobno właśnie dla ukarania paplających niepotrzebnie dziennikarzy. Kolejne dwie nominacje również nie przyniosły uczonemu Nobla.

Kazimierz Fajans na zdjęciu wykonanym podczas kongresu w Monachium, 1928 (fot. Friedrich Hund; lic. CC BY 3.0).

Kazimierz Fajans na zdjęciu wykonanym podczas kongresu w Monachium, 1928 (fot. Friedrich Hund; lic. CC BY 3.0).

3. Wojciech Świętosławski (18811968)

Kolejny niedoszły polski noblista z dziedziny chemii. Jego praca magisterska, w której wyłożył teorię budowy związków dwuazowych i oksymów, była tak dobra, że przyjęto ją jako doktorat.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku porzucił laboratorium w Moskwie i wrócił do kraju. Pracował na Politechnice Warszawskiej, poświęcając się kalorymetrii – badaniu technik pomiaru ciepła powstającego w wyniku reakcji chemicznych i różnych procesów fizycznych.

Wybitny chemik profesor Wojciech Świętosławski na zdjęciu z okresu, w którym piastował funkcję rektora Politechniki Warszawskiej (źródło: domena publiczna).

Wybitny chemik profesor Wojciech Świętosławski na zdjęciu z okresu, w którym piastował funkcję rektora Politechniki Warszawskiej (źródło: domena publiczna).

Świętosławski skonstruował urządzenia pomiarowe, które umożliwiły między innymi wyznaczenie dotychczas niemierzalnych wartości ciepła promieniowania blendy uranowej, ciepła absorpcji promieni przenikliwych i ciepła hydratacji cementów.

Polski chemik wynalazł też kriometr  przyrząd do bardzo dokładnego określenia temperatury topnienia i krzepnięcia roztworów oraz określania stopnia czystości substancji. Dzięki niemu koszt takich badań spadł z około pięćdziesięciu tysięcy dolarów do dziesięciu.

 

Piętnaście osób zgłosiło go do Nagrody Nobla. Był nominowany w 1936, 1950, 1957, 1958, 1960 i w 1962 roku. Czemu Komitet go pominął? Niezbadane są jego wyroki…

Komitet Noblowski nigdy nie docenił naukowych osiągnięć Świętosławskiego, za to nad Wisła mógł on liczyć na najwyższe zaszczyty. W latach 1935–1939 piastował nawet stanowisko ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego (źródło: domena publiczna).

Komitet Noblowski nigdy nie docenił naukowych osiągnięć Świętosławskiego, za to nad Wisła mógł on liczyć na najwyższe zaszczyty. W latach 1935–1939 piastował nawet stanowisko ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego (źródło: domena publiczna).

4. Rudolf Stefan Weigl (18831957)

Rudolf Stefan Weigl, „Polak z wyboru”, jak określa go Marek Borucki, studiował zoologię na Uniwersytecie Lwowskim. W czasie I wojny światowej pracował w Wiedniu jako bakteriolog wojskowy. Autor książki „Wielcy zapomniani Polacy”, pisze:

Później na ochotnika zgłosił się do szpitala zakaźnego, w którym leczono tyfus. Pracował w obozach jenieckich na Morawach oraz w szpitalach wojskowych w Tarnowie i Przemyślu (…). Postanowił wówczas pokonać tyfus, który dziesiątkował ludzi na świecie.

Stefan Weigl był nominowany do Nagrody Nobla aż dziewięciokrotnie! (źródło: domena publiczna).

Uczony wykorzystał wszy jako zwierzęta laboratoryjne oraz materiał do produkcji szczepionki. Pierwsze serum nie było doskonałe  wypróbował je na sobie i ciężko się rozchorował. Ale ostatecznie badania przyniosły pożądany skutek. Jego szczepionka uratowała życie wielu osób.

Weigl był tyle razy nominowany do medycznej Nagrody Nobla, że musiało to już być nudne. Jego kandydaturę zgłaszano w 1930, 1931, 1932, 1933, 1934, 1936, 1937, 1938 i 1939 roku. Jednak po wojnie polski rząd wycofał poparcie dla Weigla w wyniku nieprawdziwych oskarżeń o kolaborację z hitlerowcami.

Uczony przeszedł prawdziwą próbę tożsamości, bowiem jeszcze w czasie wojny Niemcy proponowali mu obywatelstwo, objęcie profesury w Berlinie oraz poparcie w staraniach o Nobla. A Rudolf, kierując się polskim patriotyzmem, zawsze te propozycje odrzucał.

5. Mieczysław Wolfke (1883–1947)

Polski fizyk habilitował się w 1913 roku u samego Alberta Einsteina. Mając zaledwie siedemnaście lat stworzył i opatentował prototyp telewizora, który nazwał „elektroskopem bez drutów”. A był to zaledwie pierwszy z serii jego wynalazków.

Profesor Mieczysław Wolfke podczas wygłaszania odczytu pt. „Nowe cząstki elementarne” przy aparaturze doświadczalnej, marzec 1935 rok (źródło: NAC). Zdjęcie oraz podpis z książki Marka Boruckiego „Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat” – część 2.

Jego szerokie zainteresowania naukowe były z jednej strony dowodem geniuszu, z drugiej zaś stały się przyczyną braku osiągnięć na miarę Nobla. Jak opisuje to w swojej książce Marek Borucki:

(…) profesor prowadził badania nad holografią, to jest nieznaną dotąd metodą tworzenia obrazów trójwymiarowych na płycie fotograficznej. Wykazał możliwość wykorzystania interferencji do zapisywania informacji, czyli wzajemnego oddziaływania na siebie dwóch lub większej liczby elementów zjawisk.

Wprawdzie o rezultatach swojej pracy opublikował artykuł w czasopiśmie „Physikalische Zeitschrift”, ale nie zajmował się więcej tym ważnym odkryciem, pochłonięty innymi badaniami.

Gdyby Mieczysław Wolfke nie porzucił badań nad holografią, to zapewne on, a nie Dennis Gabor, otrzymałby Nobla (źródło: NAC). Zdjęcie z książki Marka Boruckiego „Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat” – część 2.

To był błąd. Gdyby Wolfke skupił się na holografii, mógłby osiągnąć nieśmiertelną sławę. Z jego odkryć skorzystali inni naukowcy. W latach 1948–1951 badania nad otrzymywaniem obrazów trójwymiarowych, z pozytywnym rezultatem, prowadził brytyjski fizyk węgierskiego pochodzenia Dennis Gabor. W 1971 roku otrzymał za nie Nagrodę Nobla.

6. Ludwik Hirszfeld (1884–1954)

Ludwik Hirszfeld to polski lekarz, bakteriolog, immunolog, a przede wszystkim – twórca nowej dziedziny nauki: seroantropologii. Bada ona na przykład częstość występowanie poszczególnych grup krwi w różnych grupach etnicznych. Zbyt zagmatwane? Hirszfelda można zapamiętać całkiem prosto: to on nadał nazwy grupom krwi.

 

Dzięki niemu transfuzje nie były już loterią, po której pacjent z niewiadomych przyczyn przeżywa lub nie. Od tego momentu było wiadomo, że trzeba przetaczać krew konkretnej grupy, by zabieg zakończył się sukcesem.

Ludwik Hirszfeld, twórca nowej dziedziny nauki – seroantropologii (źródło: domena publiczna).

9 stycznia 1950 roku znakomity uczony został nominowany do Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny. Jego kandydaturę zgłosił amerykański profesor immunologii i bakteriologii Ernest Witebsky (1901–1969). Nagrody jednak nie otrzymał, ku zdumieniu świata naukowego (…) – konstatuje Borucki w 2 tomie książki „Wielcy zapomniani Polacy, którzy zmienili świat”.

7. Rafał Lemkin (1900–1959)

Polski prawnik-karnista był doceniany na arenie międzynarodowej i zapraszany na konferencje dotyczące unifikacji prawa karnego. Najważniejszą okazała się dla niego konferencja madrycka z 1933 roku. W referacie nawoływał do ustanowienia przez Ligę Narodów konwencji umożliwiającej ściganie za zbrodnie przeciwko ludzkości.

To on stworzył termin „genocide” – „ludobójstwo”. Badał rzeź Ormian, Wielki Głód na Ukrainie, wreszcie Holocaust. Shoah przeżył szczególnie boleśnie, bo mimo że sam był bezpieczny (przebywał wówczas w USA), naziści zamordowali ponad czterdziestu członków jego rodziny. Ale jego praca nie poszła na marne. Borucki pisze:

Pojęcie „ludobójstwo” upowszechniło się na całym świecie, a pierwszy raz zostało użyte podczas procesu zbrodniarzy wojennych w Norymberdze. Lemkin brał udział w tym procesie jako doradca sędziego Sądu Najwyższego USA, Roberta H. Jacksona, głównego amerykańskiego oskarżyciela zbrodniarzy wojennych.

Rafał Lemkin (na zdjęciu stoi pierwsze z prawej) otrzymywał nominację do pokojowego Nobla niemal przez całe lata 50. (źródło: Culturaldiplomacy; lic. CC BY 3.0).

Rafał Lemkin otrzymał dziesięć nominacji do pokojowej Nagrody Nobla. Jego kandydatura była zgłaszana przez całe lata 50. (pierwszy raz w 1950, ostatni – w 1959), a jednak nigdy jej nie otrzymał. Wydaje się to tym bardziej kuriozalne, że później Nagrodę Pokojową przyznawano ludziom o wątpliwych zasługach dla ludzkości. – stwierdza Marek Borucki.

8. Hilary Koprowski (1916–2013)

Hilary Koprowski, zwany Pasteurem znad Wisły, miał dwie pasje: biologię i grę na fortepianie. Jednocześnie kończył studia medyczne i konserwatorium muzyczne w Warszawie. II wojna światowa zmusiła go do opuszczenia kraju.

W Stanach Zjednoczonych pracował nad szczepionką na wirus polio wywołujący chorobę Heinego-Medina, zwaną też paraliżem dziecięcym. Sukces odniósł w 1949 roku. Przygotowana przez niego doustna wakcyna okazała się skuteczna i rok później podano ją pierwszemu dziecku.

Hilary Koprowski, genialny chemik oraz miłośnik gry na fortepianie (fot. Mariusz Kubik; lic. CC BY 3.0).

Wielu naukowców na świecie wyraziło swoje ubolewanie z powodu nieprzyznania Hilaremu Koprowskiemu Nagrody Nobla za tak znaczące epokowe odkrycie, a nawet nazywano to wielkim skandalem – relacjonuje Marek Borucki. Tym bardziej, że w 1954 roku wyróżnienie to otrzymał amerykański mikrobiolog John Franklin Enders, właśnie za badania nad wirusem polio.

***

To oczywiście nie wszyscy Polacy, którzy otarli się o Nobla. W 2012 roku trzymaliśmy przecież kciuki za Aleksandra Wolszczana, odkrywcę pierwszych planet poza Układem Słonecznym. Na Nobla od lat czeka też profesor Krzysztof Matyjaszewski, jeden z najczęściej cytowanych chemików na świecie, czy profesor Wacław Szybalski, którego prace otworzyły drogę do terapii genowej.

Ale Ci Panowie żyją (życzymy sto lat, a Panu Profesorowi Szybalskiemu sto pięćdziesiąt!) i ich szansa na najbardziej prestiżową nagrodę w świecie naukowym jeszcze nie zgasła. Ośmiu wymienionych powyżej na zawsze pozostanie, niestety, geniuszami, którzy prawie otrzymali Nobla.

 

Autor: Katarzyna Barczyk