JustPaste.it

Utrapienie z wiecznymi chłopcami

Istnieje takie przekonanie, istnieją nawet dowody naukowe na to, że mężczyźni wolniej dorastają, o ile w ogóle dorastają?

Istnieje takie przekonanie, istnieją nawet dowody naukowe na to, że mężczyźni wolniej dorastają, o ile w ogóle dorastają?

 

Często też faceci zachowują się dorośle w jednych sferach (przeważnie pod wpływem strachu), a dziecięco w większości innych, istni "Piotrusie Pany".

9d563c10763d96d8480391b230133de6.jpg

Dziewczyna już od młodzieńczych lat kieruje się instynktem w wyborze partnera, szukając kogoś, kto zapewni jej i jej dzieciom bezpieczeństwo i dobre geny. W swojej wydawałoby się pokrętnej kobiecej logice szuka, więc tak zwanego "przywódcy stada", tzn. młodzieńca, który przewodzi grupie najpopularniejszych chłopaków, który wiedzie prym w sporcie, ma gadane, ubiera się zgodnie z wymogami młodzieżowej mody, lubi balangować, jest cool, czyli istnego "ciacho", ignorując tzw. kujonów, czyli tych, którzy są najlepsi w nauce, ale za to niezbyt sprawni w sporcie i w sztuce zagadywania i podrywania.

I często dziewczyna zauroczona swoim "ciachem", nie zauważa jego podstawowych wad, na przykład tego, że partner zanosi się na "wiecznego chłopca", który nie dość, że nie zapewni jej i jej dzieciom bezpieczeństwa ani pożądanych genów, to będzie sam wymagał ciągłego starania, sprzątania po nim i opieki jak najbardziej "niesforny", bo dorosły syn. Matkowanie to właśnie ta cecha, której poszukuje w kobiecie "wieczny chłopiec". Potrzebuje przecież osoby, która zajmie się sprawami przyziemnymi: zapłaci rachunki, ugotuje obiad, upierze skarpetki itp. No, ale dziewczyna zachodzi w ciążę i trzeba brać ślub. 

Dlaczego kobiety wybierają mężczyzn, którzy są całkowicie skoncentrowani na sobie, nie wiedzą, co to miłość partnerska, odpowiedzialność, poświęcenie, którzy uciekają przed problemami w zabawę, hobby, iluzję lub alkohol i przemoc? Wieczni chłopcy mają zainteresowania, które przedkładają nad obowiązki rodzinne, mają swoje gadżety, niektóre bardzo drogie. Wieczny chłopiec nie potrafi i nie chce planować przyszłości, ma trudności z podejmowaniem odpowiedzialnych i przemyślanych decyzji, wszystko odkłada na później.

Przez kilkanaście lat obserwowałem rodzinę sąsiadów, z którymi zbliżyłem się nawet na, tyle, że poprosili mnie nawet na świadka przy rozwodzie i podziale majątku. Mąż na pierwszy rzut oka i ucha był wspaniałym człowiekiem, miał wiele pasji, umiał o nich mówić, i chociaż był wiecznym marzycielem, potrafił nie raz przekonać żonę do sfinansowania jego pasji i mrzonek. Sam natomiast, raczej migał się od systematycznej pracy.

Jego pasje były raczej kosztowne, a swoje ewentualne zarobki wykorzystywał nieodpowiedzialnie na przyjemności (nieraz - balangi w gronie nie tylko kolegów), zakup rzeczy związanych ze swoim hobby (wymyślaniem kokosowych interesów i majsterkowaniem - wytwarzaniem "wynalazczych" urządzeń), rzadko wpłacając swoje pieniądze na wspólne konto i nie zajmując się zbytnio wychowaniem dzieci, regulowaniem rachunków, czy prowadzeniem dokumentacji rozliczeniowej, sprzątaniem.

A trzeba powiedzieć, że mąż jest niesamowitym wprost bałaganiarzem. Żona pracowała systematycznie, wychowując dzieci, dając im opiekę, wykształcenie i stabilizację. Mąż ciągle wnosił w małżeństwo i rodzinę niepokój związany z wymyślonymi przez niego "kokosowymi interesami", i "wynalazkami", których zwykle nigdy nie doprowadził do końca i przynosiły stratę, lub kończyły się kłopotami finansowymi.

Według mnie to i tak dziwne, że żona wytrzymała z nim ponad 20 lat, chyba, że chciała, aby dzieci dorosły w "normalnej" rodzinie i się usamodzielniły. Teraz po rozwodzie żona jest zadowolona, że już wkrótce rozwód się uprawomocni i będzie mogła wreszcie odetchnąć pełną piersią, zacząć zwiedzać świat, chodzić do SPA i na siłownię.

W zaufaniu powiedziała mi, że, chociaż kiedyś bardzo kochała swojego "wiecznego chłopca", gdyż umiał "czarować" i często rozbrajał ją swoimi chłopięcymi wadami: marzycielstwem, nieprzystosowaniem do dorosłego życia i nieodpowiedzialnością, ale nie może już znieść jego bałaganiarstwa (ciągłe trzeba było szukać jego rzeczy, jego dokumentów), zdrad i balang, jego ciągłych roszczeń pieniężnych i przypisywania sobie cech głowy rodziny.

Mąż i żona nie są już razem, dzieci stanęły twardo za matką, nie chcą pomóc ojcu, który chociaż znalazł stałą pracę i mógłby prowadzić normalne, znośne życie, nie radzi sobie. Nie jest przygotowany do samodzielności, nie potrafi prowadzić domu i nie pamięta o uiszczaniu na czas rachunków za czynsz i media, żywi się w barach, gdzie żywią się bezdomni na karnety.

Byłem ostatnio u niego w domu, zimno niczym w lodowni (mówi, że nie stać go na ogrzewanie), brudno, ważne dokumenty, rachunki, wezwania do zapłaty walają się u niego po zabrudzonym stole (i pod stołem) razem z narzędziami i resztkami jedzenia (nie dziwota, że nie może niczego znaleźć), zlew pełen nieumytych talerzy, szklanek i sztućcy. Akurat przyszli wyłączyć mu prąd za niepłacenie rachunków (a przecież stać go na to), powiedział, że nie ma, co jeść (wyjął z szuflady jakiś spleśniały chleb). No, ale on dalej na pierwszym miejscu stawia swoje pasje i przyjemności, nie potrafiąc zbilansować swoich kosztów i wydatków.

Dziewczyny, "wieczny chłopiec" to dobry wybór, dzieci będą wam wdzięczne!!!!!!

Ps.1. Dowiedziałam się, że następny partner żony, która związała się z opisanym tu "wiecznym chłopcem" ma podobne, narcystyczne cechy "Piotrusia Pana". Dlaczego tak się dzieje? Otóż okazuje się, że bardzo często postępujemy według nieuświadomionego wzorca. Wciąż wybieramy partnerów o określonych cechach osobowości. Zarzekamy się, że następny będzie diametralnie inny. I okazuje się, nie wiedzieć, czemu, że nawiązujemy relacje z następnym "wiecznym chłopcem".